sobota, 25 października 2014

Rozdział 31

Jack - W skali od 1/10 daje ci 10 000 000.../10
Kim - Nie no na poważnie. Tylko od 1/10. Nie na większych liczbach.
Jack - No dobra... 10/10 ale ja bym przekroczył ten limit. Wyglądasz pięknie.
Kim - Dzięki. Jak myślisz mam ją kupić?
Jack - No raczej!! ... Grzechem byłoby jej nie kupić.
Kim - Dzięki.  A co do naszego spotkania...
Jack - Rozmyśliłaś się??
Kim - Nie, Nie, nie! Nie zrobiłabym Ci tego! Nigdy! Za bardzo mi na tobie zależy. Chciałam Cię zapytać czy ta sukienka będzie odpowiednia na nasze spotkanie.
Jerry - Na randkę?! Idziecie na randkę. - powiedział Martinez przysuwając się do Jacka z tymi dziwnymi oczami i Dziubkiem . - Wiedziałem z,e będziecie parą! W  końcu razem wyglądacie oszałamiającą. Jesteście dla siebie stworzeni. Gratulacje stary!
Kim - Oj Jerry skończ! My idziemy tylko do kina! Jak ty z Grace nie byliście jeszcze parą też chodziliście sami do kina i nikt się nie czepiał..
Jerry -Ten kto się nie czepiał ten się nie czepiał. - powiedział Martinez do Bruwer'a a ten gwałtownie przewrócił oczami i odwrócił głowę w drugą stronę.
Kim - Okey... Wy kończcie ta swoją Paradę a ja Idę coś wybrać na rand.. spotkanie z Jack' iem.
Jack - Ale ta jest okey.
Kim - Nieważne... mi się nie podoba.
Jack- No to idź rób swoje.

Kim się oddaliła i zniknęła w przy mierzalni. Podeszła do Grace i opowiedziała jej cała Historię związana z ich jutrzejsza randką. Grace omal co nie piszczała i skakała ze szczęścia.
Grace- To świetnie! Nareszcie! Może na waszej 'pseudo randce' powie w końcu do czuje. W końcu będziesz szczęśliwa! Tego chciałaś!!
Kim- Tak! Na reszcie idziemy na rand... Nie...
Grace- Co nie??
Kim- To nie randka tylko spotkanie dwójki przyjaciół.
Grace- Dobra... Nazywaj to sobie jak chcesz. Ale i tak wiem z,ę ty też nazwiesz to randką... Ale z czasem.
Kim- Może i tak.
Grace- A teraz choć szukamy czegoś odpowiedniego. Bo przecież musisz znaleźć coś ślicznego!

Po słowach Grace wyszły z przym nieżalni i ruszyły w stronę zawieszonych ubrań. Było ich mnóstwo. Grace szukała wtedy odpowiedniej sukienki. A Kim przeglądała katalogi odpowiednio dobranych strojów. W końcu Kim znalazła odpowiedni komplet. Był przepiękny. Zawołała Grace i pokazała obrazek. Wszystko wyglądało przepięknie. Sukienka piękna, buty piękne. W ogóle to było strzał w dziesiątkę. Dziewczyny pokierowały się wprost do kasjerki i po prosiły o pomoc w szukaniu tego zestawu. Długo to jednak nie zajęło. W tym samym czasie Chłopaki siedzieli przy alejce z butami bo tam można było usiąść gdyż były tam specjalne fotele.
Jack- Ile można?! No ile?
Jerry- To chyba rekord świata! Żeby tyle siedzieć w głupim centrum handlowym to też trzeba...
Grace-.. Co trzeba?!
Jack- Nareszcie! Skończyłyście?!
Kim- Tak. Już możemy iść.
Jack- Nareszcie!
Jerry- Już myśleliśmy ,że nigdy nie skończycie!
Jack- No.. Jak tak długo można robić zakupy?! Ja się pytam jak??
Kim- Daruj sobie Jack... Bo w najbliższym czasie możesz stracić tę twoją czuprynę.
Jerry- Oo.. Twoja dziewczyna ci grozi.. Moja by tego nie zrobiła za bardzo mnie kocha. Prawda słońce?!
Grace- Jestem teraz na ciebie wkurzona bo obrażasz moją przyjaciół kę ale... Ale za to 'słońce' Ci daruje.
Jack- Która godzina? Może bym jeszcze zahaczył o scaty - park..
Grace- Jest 19:15.
Jack- Dzięki. No to Kim daj mi te torby ja ci je zaniosę do domu a potem idę na deskę.
Kim- Dobrze, Dzięki.
Grace- No to my Jerry zostawimy Was samych sobie. Nacieszcie się tą chwilą tylko da siebie. Dawaj Kim. - gdy skończyła pociągnęła Martineza za sobą i zostawiła Kick'a samych sobie.

Kim- No ten... Co będziesz robić w scaty - parku?
Jack- Jeszcze nie wiem. Ale na pewno pojerzdzę. Dawno tego nie robiłem brakuje mi tego. Ciągle mam próby..
Kim- Przepraszam.
Jack- Co!? Za co ty mnie przepraszasz. - przystnęli.
Kim- Ciągle zabieram ci czas. Musisz mieć go trochę dla siebie. Pobyć w samotności. Jeśli chcesz to nie pójdziemy jutro na ran... Do Kina.
Jack- Co?! Nie ja chce!
Kim- Nie kłam! Masz już dość mojego towarzystwa! Tak?
Jack- Nie kłamie! Kocham spędzać z tobą czas. Nigdy nie mogę się nudzić... Bo z tobą jest zdecydowanie za fajnie.
Kim- Kochasz...
Jack- Tak. A co?
Kim- Nie nic... A ,że się zapytam. Idziesz potem do Scaty-Parku?
Jack- Tak. Chcesz iść ze mną?
Kim- Chętnie.. Ale nie dzisiaj. Musze już wracać bo  3 godziny w centrum handlowym potrafią wyczerpać człowieka. A ty nie jesteś zmęczony??
Jack- Zbytnio to się nie napracowałem.
Kim- A no tak... Wy tylko patrzyliście na to jak robimy zakupy. - Wtedy zorientowała się ,że są już przed jej domem. - No to ten... Dzięki ,że mi z zakupami pomogłeś. To było bardzo miłe z twojej strony. Dzięki.
Jack- Nie ma za co. -chłopak podał jej torby i pożegnał się ona dala mu całusa w policzek i powiedziała - Do jutra..

Blondynka zamknęła drzwi tuż przed nosem szatyna. Ten uśmiechną się pochyle i prawą ręką dotknął pocałowanego miejsca. Już nie mógł się doczekać co będzie jutro. W końcu zbierze się w sobie i zdobędzie ten po kwitek odwagi ,która jest bardzo trudna do zdobycia i wyznania prawdy. Tak fanta stycznej prawdy ,którą Kim wymarzyła sobie jeszcze w podstawówce. Brewer zdał sobie sprawę z tego ,że ciągle stoi przed drzwiami do domu Kim. Postanowić pójść do domu i udawać ,że nic się takiego nie stało.  W drodze  do domu przypomniał sobie o tym ,ze miał jechać na deskę ale był bardzo zmęczony więc uznał ,ze zrobi to kiedy indziej.Wrócił do domu. Gdy przekroczył próg swoich drzwi w domu czekała zaniepokojona już mama chłopaka.
Pani B. Chłopie! Gdzieś ty był?! Czekam już od dwóch godzin. Telefon masz wyłączony?! No bo nie da się do ciebie dodzwonić. Dzwoniłam chyba ze 30 razy! I ani razu nie odebrałeś!
Jack-Tak wiem przepraszam. Rozładowała mi się bateria. Nic nie poradzę. Nigdy nie zwracałaś uwagę na to gdzie jestem i z kim. Zawsze interesowała Cię praca i nic poza tym. Jeszcze jak tata żył to się mną w miarę interesowałaś a teraz to już w ogóle. Zero! Brak!
Pani B. - Co?! To.. To nieprawda. Jack. Ja Cię Kocham mój synu! Zawsze mi na tobie zależało. Ciągle się tobą interesowałam. Ale twoje zachowanie było bardzo dojrzałe jak na twój wiek zrozumiałam ,że już dorosłeś. Nie potrzebowałeś niańki i...
Jack- Ta. Nie potrzebowałem niańki. Tylko Kochającej mamy. Niańka była zbędna. A mama nieobecna. 
Pani B. - Nie mów tak! Postaw się w moje...
Jack- NIE! To ty.. Ty się postaw w mojej sytuacji. Co miałem powiedzieć w tedy kiedy w święta nie dostałem żadnego prezentu. Miałem w tedy 10 lat. Nawet wszystkiego najlepszego mi nie powiedziałeś. Wiesz jak się w tedy czułem? Byłem mały. Pragnąłem mieć mamę ,która by mnie kochała a nie tylko urodziła. Idę do siebie. A i.. I jak tylko skończę 18 lat. Wyprowadzam się z tond. Zrozumiałaś MAMO?!
Pani B. - Porozmawiamy jutro. Na spokojnie. Kocham Cię.
Jack- Słuchaj. Ja ciebie też Kocham. Ale postaraj się chociaż udawać ,że interesujesz się tym co robię. A nie tylko zdzwonisz : Spytasz ''co u ciebie? Wszytko w porządku?!''. A ja powiem ,że 'tak' i już masz wszystko centralnie w nosie.
Pani B. - Czyli mam ci okazywać ,że cie Kocham?! Czy dobrze zrozumiałam?!
Jack- Tak. Przepraszam ,że na ciebie krzyczę ale.. Ale już nie mogłem wytrzymać.
Pani B. - Dobrze ,że mi powiedziałeś. Musze skupiać na tobie więcej uwagi. A to sama przyjemność bo jesteś bardzo przystojny. 
Jack- Dzięki. Kocham Cię.
Pani B. - Ja ciebie też - Mama Jack'a i on przytulili się. Jack udał się do swojego pokoju. Gdzie wyobrażał sobie swoje jutrzejsze 'przyjacielskie' spotkanie. 

Myślał o Kim. Był nią bardzo zauroczony. Można powiedzieć ,ze poza tą dziewczyną nie widział żadnej innej. Żadna nie interesowała go w takim stopniu w jakim interesuje go Kimberly. Jest gotowy zrobić dla niej wszystko. teraz najważnejsze dla niego było jego spotkanie z ''ukochaną'' i wyznanie sowich uczuć. Tylko w jaki sposób to zrobi? To pytanie męczyło go całą noc.

Następnego dnia.

Jack wstał dziwnie wypoczęty. Mimo wczorajszej kłótni nie przejmował się nią. Powiedział co leży mu na wątrobie. Zszedł na dół i podszedł do futryny drzwi od kuchni. Spojrzał na  stojącą przy zlewie mamę zmywającą naczynie.
Jack- Cześć. Co tam? Jak spałaś. przepraszam za wczoraj. Trochę dziwnie się zachowałem.
Pani B. - Trochę?! To za mało powiedziane. Ale rozumiem ,ze czułeś się niepotrzebny i ,ze musiałeś mi to powiedzieć bardzo to cenię. Tutaj masz śniadanie. Zjedz je i rób co tam chcesz tylko najpierw powiedz gdzie będziesz, z kim i kiedy. I podładuj telefon.
Jack- Dobrze. Będę dzisiaj z Kim w kinie. Gdzieś tak koło 15:00. Koniec przesłuchania?
Pani B. - Koniec. A teraz jedz na zdrowie.


W tym samym czasie w domu Kim...

Dziewczyna z nie cierpliwością czekała aż nastąpi jej zbawcza godzina czyli 15:30. W tym czasie nastolatka głowiła się z jednym jedynym pytaniem. "Co mam na siebie włożyć?"
No niby wczoraj była na zakupach i kupiła sobie jakąś tam sukienkę ,która była boska, ciągle nie wiedziała co założyć. Czy może tą niebieską ,którą kupiła jakiś miesiąc temu a może tą ,którą kupiła wczoraj. Wybór jest bardzo prosty. Crawford wybrała różową sukienkę ,którą kupiła wczoraj. Wiedziała z,ę Jack'owi i tak się spodoba no bo to Jack..

Kimberly już tylko czekała aż nadejdzie 15:30. Jednakże czas nie leciał dość szybko. W końcu nadeszła 14:00. Nastolatka pod ekscytowana weszła do swojego pokoju. Otworzyła szafę i kosmetyczkę ,która leżała spokojnie na szafce nocnej. Dziewczyna złapała za wieszak na ,którym spoczywała różowa sukienka. Podbiegła jeszcze do szafki nocnej i złapała w ręce stojące obok niej botki. Buty były na długość botków tylko ,ze na grubym obcasie i bez palców, w czarnym kolorze. Sukienka natomiast miała ładny różowy kolor ,który był bardzo dziewczęcy. Kim zrobiła lekki makijaż a swoje usta podkreśliła różową szminką. Oczy pomalowała na lekki brąz-beż. Użyła tuszu do rzęs, kredki do oczu i ejlajneru, ( przepraszam, że źle napisałam) pudru itd.


Kimberly wyglądała zjawiskowo. Akurat wybyła godzina 15:20. A w domu rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi. Pod ekscytowana zeszła na dół aby otworzyć drzwi. W futrynie jej oczom ukazał się pięknie ubrany Brewer ,który zaniemówił jak tylko spojrzał na blondynkę.
Jack- Wygląd.. Wyglądasz.. No ten. Prześlicznie.
Kim- Dzięki
Jack- No to ten idziemy?
Kim- Idziemy. - powiedziała zabierając jeszcze tylko torebkę w ,której znajdował się puder i tusz do rzęs tak jak i chusteczki higieniczne i małe, zgrabne lustereczko. Torebkę zawiesiła na ramieniu i zamknęła drzwi krzycząc - Wychodzę!
To miał być idealnie spędzony czas we dwójką. Oboje mieli zaplanowane dobrze się bawić. Jack zbliżył się do Kim a ta spojrzała na niego i ciepło się uśmiechnęła.

C.D.N.
I JAK? PODOBA SIĘ? OBIECAŁAM WAM. ROZDZIAŁ PEWNIE NIE TAKI JAKIEGO SIĘ SPODZIEWAŁYŚCIE. MIAŁA BYĆ RANDKA W TYM ROZDZIALE ALE POSTANOWIŁAM JA PRZEDŁUŻYĆ W ROZDZIAŁACH. WIECIE O CO SIĘ ROZCHODZI. 

MI OSOBIŚCIE SIĘ WYDAJE ,ZE ROZDZIAŁ JEST OKROPNY! STRASZNIE ŹLE NAPISANY! JEDEN Z GORSZYCH! CZEKAŁYŚCIE PRAWIE MIESIĄC I DOSTAŁYŚCIE TAKIE COŚ. PRZEPRASZAM. POSTARAM SIĘ TO NADROBIĆ W NASTĘPNYM ROZDZIALE.

"♥♥♥" KOCHAM WAS!! "♥♥♥"

I'm Sorry

Przepraszam z,e nie dodaje nic... Ale mam za dużo nauki. Dzisiaj postaram sie to nadrobić więc do usłyszenia :)