niedziela, 28 września 2014

Rozdział 30

Kim - Nieważne! Tłumaczysz się bo coś między wami jest! A ja nic na to nie poradzę! Przyznam się! Jestem zazdrosna!
Jack - Co?!
Kim - Tak! Jestem zazdrosna o to ,że jak znajdziesz sobie dziewczynę to przestaniesz spędzać czas ze mną.

Jack - ... - Chwilę milczy. - Kim... - mówi podchodząc bliżej do dziewczyny - Między mną a Meg nic nie ma. Zapewniam cie ,że raczej nie będzie. A ja jestem zakochany w zupełnie innej dziewczynie. Nie ma ona brązowych włosów. Nie ma ona niebieskich oczu. Jest śliczną blondynką o pięknych brązowych oczach. Domyślasz się o kogo chodzi?
Kim - Nie a o kogo??
Jack -... Nikogo.- powiedział zawiedziony - Mam taki pomysł. Jak chcesz mnie zatrzymać tylko dla siebie to codziennie przychodź na do teatru i pooglądaj sobie nasze próby. Hm... Co ty na to?
Kim- Dobra... To jak? Idziemy.

Narrator..

Kim i Jack wyjaśnili sobie sprawę ze związkiem Jack'a ,który tak naprawdę nie jest w żadnym związku. Gdy tylko przekroczyli prób teatru zdążyli na pierwszą próbę. Tym razem nie dotyczyła ona lat 60'tych lecz te raźniejszych. Występ miał ten być za jakiś miesiąc. I Margaret ma główną role.




Gdy skończyła wszyscy bili brawo. Wszyscy oprócz Vanessy. Była zła na Meg bo zerwała ich przyjaźń na dodatek ma główną role w spektaklu ,który sprawił by ,że stała by się większa gwiazdą niż jest.


Dziewczyna gotowała się ze złości. gdy tylko Meg to dostrzegła uśmiechnęła się chytrze podnosząc jedną brew. Zeszła ze sceny i powędrowała prosto do Vanessy ,która chciała jej już nawtykać. Ale ona pokazała tylko palcem wskazującym aby zamilkła.
Van - Oj jaka ty był...
Meg - ..Cii.. Już nic nie mów! Bo doskonale wiesz gdzie mam te twoje opinie ,porady jak występować. To ja teraz jestem gwiazdą tego spektaklu. O ile mogę się nazwać gwiazdą..  Od teraz bo do tych czas to zawsze ty nią byłaś co było bardzo denerwujące. Nie mogłam pokazać mojego talentu. Ciągle mi powtarzałaś.. "Tylko mój talent się liczy... " Teraz zobaczymy ,kto lepiej zabłyśnie. 
Van - Wiesz ty co? Be ze mnie to jesteś nikim! Żadna z ciebie gwiazda nawet najmniejsza gdy nie stoisz u mojego boku. Zjedz Snickersa bo zaczynasz strasznie...
Meg - ... Giwazdorzyć? To raczej ja powinnam powiedzieć to do ciebie! Ja nigdy nie chciałam być gwiazdą! Bo to był twój pomysł na te filmiki na YouTube a ,że ja wybyłam się lepiej to już nie moja wina. Nie moja wina ,że mój kanał był częściej odtwarzany od twojego. Masz talent! Ale nie umiesz go wykorzystać! Chcę ci powiedzieć ,że rezygnuje z brania udziału w sobotnim wywiadzie w "The World". Idź tam sama i ciesz się sławą. Tylko aby woda sodowa nie uderzyła ci do głowy! Trzymaj się. Powodzenia. - powiedziała - a i... Jack nigdy się tobą nie za interesuje. Zobacz jak pięknie z Kim wyglądają! - powiedziała wskazując na Kim i jack'a stojących przy garderobie.
Van - Ty naprawdę myślisz ,że mówiąc takie rzeczy choć w 1 stopniu się przejmuje. Jack jeszcze będzie mój. Będzie mnie błagał na kolanach abyśmy zostali parą. I to w przeciągu tych wakacji. Powiem mu co myślę na jego temat. Powiem jak bardzo mnie kreci. Gdy o usłyszy nie będzie w stanie powiedzieć mi 'nie'. A i teraz szantażyk. Jeśli powiesz to Jack'owi albo Kim to ja wydam wszystkie twoje sekrety. Wpisze je wszystkie na twoich portalach społeczności owych. Hm.. Wybieraj.
Meg - Nic nie powiem.
Van - No ja myślę. A teraz idź! Nie chce cię widzieć!
Meg - Z wzajemności. - Margaret stanęły łzy w oczach. Była smutna ,że Vanessa ją szantażuje a ona nie może nic zrobić inaczej jej tajemnice wyjdą na jaw. Dziewczyna się pozbierała i podeszła do Kim i Jack'a

...
Meg - O czym tak gadacie?
Kim - Tłumacze mu ,że czerwona w prążki  w prążki  nie będzie pasować do żółtych jaskrawych spodni. Ale on twierdzi ,że jak na lata 60' to jest w sam raz. Przemów mu do rozsądku bo ja już nie umiem.
Jack - A.. A wcale nie! To ty twierdzisz ,że jaskrawo żółte spodnie pasują do czerwonej koszulki w prążki. A wcale nie! Bo do tego to albo czarną koszulkę albo biała. Każdy to wie.
Meg - Nie zgodzę się z żadnym z was! Sami rozwiążcie ten problem. To nic takiego. Zrobi jak uważa. A jak się zbłaźni to wtedy ty mu powiedz.. " A nie mówiłam, Jack?!". Tak ,że daj mu działać a będzie uczył się na własnych błędach... I daj mu więcej luzu. Przecież wiemy obie ,że zrobi po swojemu..
Kim - Jesteś wielka! - powiedział blondynka i przytuliła Meg.
Meg - Dzięki.
Kim - Musimy się przyjaźnić!
Meg - Naprawdę możemy??
Kim - Możemy!
Meg - Nareszcie będę miała przyjaciół kę idealną!! Już cię KOCHAM!
Jack - O.. Jakie to słodkie... A pro po ładnie wyszłaś na próbie. Czy to próba generalna?
Meg - Tak bo jutro jadę na konkurs i myślę ,że z tą piosenką z chorografią zajmę co najmniej 3 miejsce. Tak , że trzymajcie kciuki!
Jack - Na lega lu zajmiesz 1 miejsce. Chorografia jest świetna! Tańczysz genialnie! Śpiewasz cudownie! Masz 1 miejsce jak w  banku.
Kim - A na dodatek twoja sukienka jest bardzo urocza a fryzura śliczna! Bosko i tyle.
Meg - Dziękuję wam pięknie.
Kim - Co ty na to abyś dołączyła do naszej paczki?!
Jack - Właśnie. Było by świetnie!
Meg - Chętnie ale... Co Vanessa powie?!
Jack - A co cie Vanessa obchodzi??
Kim - Teraz jesteś wolna od Vanessy. Nie podlegasz już jej działaniu. Możesz robić co chcesz! A z nami na pewno nie będziesz się nudzić.
Meg - To bardzo miłe z waszej strony. Ale nie wiem jak reszta mnie za akceptuje?! Mogą mnie polubić ale może być przeciwnie.
Jack - Spokojnie. Jerry będzie skakać ze szczęścia! Eddie.. No jemu to wszystko jedno. A ..
Kim - .. A Grace to będzie się uśmiechać od ucha do ucha! - Kim oczywiście skłamała. Grace nie przepada za Margaret. A to dlatego ,że w 6 klasie nalała jej jogurtu brzoskwini owego do szafki i miała całe książki w jogurcie. - Zmieńmy temat proszę... Co wy na to abyśmy poszli na zakupy po próbie? Hm..
Meg - Oj tak! Tak! Kocham zakupy!
Kim - To tak jak ja.. Tak j a Grace. Macie tyle wspólnego.
Meg - Musze ją przeprosić za ten jogurt po przecież to przez Vanessę to zrobiłam. Strasznie mi potem głupio było.
Kim - Świetnie!
Meg - Kiedy idziemy?
Kim - Po próbie.
Jack - Tak...
Kim/Meg -A ty z czego się tak cieszysz?- Kiedy to powiedziały wszyscy troje wybuchli śmiechem
Jack- Cieszę się bo ty Meg już próbę skończyłaś a moja skończy się dopiero za jakąś godzinę. Oo... Jak przykro.
Kim- Spokojne.. Poczekamy na ciebie.
Jack- Juhu. - powiedział z kompletnym brakiem zaangażowania
Meg- No nieważne, może wyrwiesz się wcześniej? Poprosisz Jim'a aby cię pościł wcześniej bo .. Bo nie wiem. Na przykład twoja babcia wylądowała w szpitalu. Albo źle się czujesz.
Kim- Oj ja bym wybrała z tym złym samo poczuciem..
Jack- Czemu?
Kim- Pamiętasz lekcje muzyki? Jak zawsze udawałeś ,że coś ci się dzieje bo nigdy nie chciałeś śpiewać. Nie mogę uwierzyć ,że to ten sam Jack ,który za jakieś 2 tygodnie wystąpisz przed bardzo dużą publicznością. Wielki postęp, Jack. Ukrywałeś talent przez tyle lat a tu teraz 'nareszcie' pokażesz go całemu światu...
Meg - ..Tylko Seaford...
Kim -.. Tylko Seaford!
Jack - A poco ja tam Wam będę potrzebny na tych zakupach??
Kim - No właściwie to.. To do towarzystwa.
Meg - No i do.. - nie dokończyła gdyż dostała SMS'a. - To moja mama. - powiedziała czytając treść wiadomości. - Pisze abym się stawiła teraz w domu gdyż moja babcia trafiła do szpitala. O Matko! Muszę lecieć! Pa. na zakupy pójdziemy kiedy indziej. Kocham.♥
Kim- Co za zbieg okoliczności. Pa. 
Jack - No więc... No więc nie musimy iść?
Kim - No coś ty. Zbierzemy paczkę i pójdziemy wszyscy. No może nie całą gdyż Julia i Milton są teraz w bibliotece publicznej i czytają lektury na przyszły rok. a Eddie jest na zajęciach lekcji tańca. Jedynie Grace siedzi w domu i ogląda telewizję a Jerry.. Jerry może być wszędzie.
Jack - Tam jest. -powiedział szatyn wskazując za ostatnie miejsce na widowni.
Kim - Co on tu robi?
Jack - Nie mam pojęcia. Ale trochę się go boje.
Kim - Co? Czemu?
Jack - No bo widzisz. Ty wymówiłaś jego imię a on gwałtownie się pokazuje. Z kolei wczoraj chciałem do niego zadzwonić i już wybierałem numer a tu.. A tu on do mnie zadzwonił. Abo jeszcze w szkole. Jerry się spóżnil i gdy se o nim pomyślałem czemu go nie ma on wszedł co klasy z takim tekstem" Przepraszam, Już się tłumacze czemu mnie nie było... I myślę z,ę klub Jerry'ego jeszcze nie jest pełen?"
Kim - Wow. Trochę dziwne. No ale każdy jest w czymś dobry. A on w tym..
Jack - Chyba masz racje... - Wtedy Jim wyszedł na scenę i powiedział ,że ma ważną sprawę do załatwienia i próby są odwołane.
Kim - Coś los dzisiaj się do mnie nic tylko uśmiecha. Choć. - dziewczyna złapała chłopaka za rękę i razem wyszli szybko z teatru. Kim zadzwoniła do grace a Jerry po drodze zgarną Jerry'ego.

Grace była po 15 minutach. Na miejscu umówienia czyli galeria w Seaford czekała już reszta. Czyli Jack, Kim i Jerry. Grace idąc w kierunku przyjaciół uśmiechnełas ie do nich ciepło. Reszta to odwzajemniła. Podeszła do Jerry'ego i Lekko musnęła jego usta. Po prostu się pocałowali.  Jak na idealną parę przystało. Jerry odwzajemnił pocałunek. Był on delikatny ale pełny miłości. Gdy tylko się od siebie oderwali Jerry miał zamiar coś powiedzieć ale spojrzał na Jack'a ,który miał minę "nie powiedz czegoś głupiego"Jerry - Piękne dziś wyglądasz, skarbie.- powiedział Martinez i puścił oczko do ukochanej. 
Grace - ... - Nie da się opisać Jak Grace była uradowana. Cieszyła się ,że jej chłopak nareszcie powiedział coś tak miłego. Coś co sprawiło z,e Grace stała tam jak osłupiała i tak uroczo parzyła na Chłopaka. W końcu wydusiła z siebie słodkie -Dziękuję
Kim - Oni są tacy słodcy. Co nie ,Jack?!
Jack - Nom.. Choć . Nie przerywajmy im tej sielanki.
Kim - Dobrze ale.. Ale mieliśmy iść na zakupy.
Jack - A do czego ja i Jerry jesteśmy wam potrzebni? Bo na pewno nie do towarzystwa..
Kim - No.. Przepraszam ale to jakoś samo wyszło. No bo wy jesteście nam potrzebni do .. Do noszenia naszych zakupów.
Jack - Tak myślałem. 
Kim - Zrekompensuje ci to.
Jack -  Jak?
Kim - Możemy... Na przykład pójść cała paczka do kina na jakiś film.
Jack - Całą paczką?
Kim - Jeśli chcesz to tylko we dwoje.
Jack - Chce.
Kim - Ale we dwoje czy cała paczką.
Jack - We dwoje Kim, we dwoje.
Kim - Okey. - powiedziała przygryzając dolną wargę - A kiedy? 
Jack - Może jutro?
Kim - Dobrze. Nie mam żadnych planów. To może o 16:30 ?
Jack - O 16:30 będzie  okey.
Kim - To ...
Jack -.. Jesteśmy umówieni. - wtedy posłał jej zabójczo uwodzicielski uśmiech. Kim wtedy odpłynęła w tych jego pięknych oczach. - Patrz. Oni ciągle się na siebie gapią i słodko uśmiechają. - powiedział szatyn wskazując na Grace i Jerry'ego.
Kim - To słodkie. Ale przerwijmy to bo robi mi się niedobrze.
Jack- Halo! Koniec tej dobroci. Chodźcie. Musimy się śpieszyć zaraz 17:00 a my nie mamy żadnych zakupów. Chyba jako jedyni z całej galerii. No ruchy, ruchy!
Latynos złapał Grace za rękę i oboje po maszerowali do pierwszego lepszego sklepu ,w którym była śliczna różowa sukienka .
Grace - Musze ją przymierzyć.
Jack - Tylko tą?
Grace- Chciał byś.
Kim- O.. Oo.. Mam pomysł. Aby było ciekawej wylosujmy jakiś kolor i szukajmy sukienek tylko w tym odcieniu.
Jerry- Yo! Stara ty to masz przebłyski. WHO!!
Grace- Oho.. I wrócił stary Jerry! Za co??
Jack- No to moze być fajny pomysł. Wylosujecie kolory.
Grace- Dobra. A jakie?
Jack- Żeby było trudniej ja wybiore kolory. Dwa. Różowy i niebieski. W którejś ręce będzie niebieska bransoletka a w ,którejś różowa. ta dziewczyna ,która wylosuje po szczególny kolor musi kupić co najmniej 1 z 4 wybranych sukienek. Co wy na to??
Kim/Grace- Dobra.
Jerry- Która z Was losuje jako pierwsza. Bo ,któraś musi.
Kim- Kto urodził się wcześniej?! Hm..
Jack- Albo ,kto jest niższy lub wyższy.
Grace- Można by też zagrać 'kamieć ,papier ,nozyce' .
Jerry- Można też wybrać ładniejszą ,zgrabniej sza i bardziej mrr... Z was. Przykro mi Kim. Grace losuje jako pierwsza.
Kim- O nie! NIE POZWOLĘ SOBIE AN TAKIE COŚ! - Po tych słowach Kimberly rzuciła się na Jerry'ego. Ten z kolei piszczał jak mała dziewczynka.
Jerry- Aaa... Jack ratuj! Twoja dziewczyna chce mnie zabić!
Kim- Co?! Kto? Ja i Jack? O nie żyjesz gościu!!! - wtedy złapała za jego koszulkę i zaczeła nim szarpać. Jack zachodził się do śmiechu a Grace mówiła tylko " Och nie Kim! Zabijesz mi chłopaka. Nie tak mocno go wal! Wyluzuj!"
Jerry- Dobra! Skończ! Przeprasza! To, słyszysz?! Sorry.
Kim- I żeby się to zdarzyło ostatni raz!
Jerry- Obiecuje.
Jack- Skończyliście? No więc kamień, papier, nożyce Start.

Dziewczyny grały tak ze 2 minuty. W końcu wygrała Kim i miała prawo wyboru. Wybrała kolor niebieski. I szybko ruszyła szukać coś w niebieskim odcieniu. Grace chciała kolor różowy i go dostała. Cała w skowronkach tak jak Kim poszła szukać odpowiednich strojów. 

 KIM

 GRACE
Jakieś 40 min później dziewczyny miały rękach po 4 sukienki. Były one bardzo dziewczęce i śliczne.
Jack- I co już po wszystkim? Wybrały sukienki? Możemy oceniać? Bo za raz dostanę depresji jeśli jeszcze trochę tu posiedzę!
Kim- Spokojnie jeszcze musimy przymierzyć i wybrać. Ale wybór należy do was.
Jerry- Yo, stara przypomnij jaki miałaś kolor.
Kim- Niebieski.
Jerry- Aaa... Dobra dzięki.
Grace- Spokojnie chłopaki zajmie nam to tylko 30 min.
Jack/Jerry- Aż pół godziny?!
Kim- Chyba tylko 30 min to bardzo mało czasu.

 15 min pożniej z przymierz alni wyszła Kimberly. Jack gdy tylko dostrzegł 'przyjaciółkę' zaniemówił z wrażenia.
Kim - Co?! Az tak źle?!
Jack - Zwariowałaś?!
Kim - No powiedz!
Jack - Wy... Wyglądasz jak milion dolców!
Kim - Za niebiesko? - powiedziała zmieszana
Jack - Co? Wyglądasz prześlicznie. Naprawdę ślicznie!
Kim - Dziękuję. - powiezdiała czule się do niego uśmiechając. - To na ile mnie oceszniasz? ... Halo! - powiedziała podchodzac do niegi i machając mu reką przed twarzą.
Jack - C..Co?!
Kim - Mówilam coś do ciebie. Czemu nie słuchasz?
Jack - Przepraszam. Zapatrzyłem się w moją śliczną przyjaciołkę.
Kim - Serio tak myślisz?
Jack - Tak.
Kim - Dzięki.. To jak. Ile mi dajesz punktów?
Jack - W skali od 1/10 ?
Kim - Tak.
Jack - W skali od 1/10 daje ci 10 000 000.../10
Kim- nie no na powżnie. tylko od 1/10. Nie na większych liczbach.
Jack- No dobra... 10/10 ale ja bym przekrroczył ten limit. Wyglądasz pięknie.



C.D.N.
I JAK? PODOBA SIĘ? MI NWET, NAWET SIE PODOBA. NO PRZEWERTUJĄC POPRZEDNIE ROZDZIAŁY TO TEN JEST LEPSZY OD ROZDZIAŁU 29. ALE NIE JEST IDEALNY. PO PRSOTU BRAK WENY ROBI SWOJE. SPECJALNIE NA WASZE ŻYCZENIE NIE MA I NIE BĘDZIE MEGCK'A (czyt. Megkk'a - Meg i Jack )

DO ANONIMKA ,KTÓRY NAZYWA TEN BLOG NIE POWIEM JAK.
mam w nosie te twoje komenarze anonimku. Skoro ci się nie podoba to po co czytasz? 

NASTĘPNY ROZDZIAŁ POKAŻE SIĘ W PRZYSZŁYM TYGODNIU ALBO MOZĘ JUTRO. 

ROZDZIAŁ SPECJALNIE DŁUŻSZY BO POŁĄCZYŁAM DWA W JEDEN. MUSZE WAM DAĆ TROCHE WIECEJ CZYTANIA.
KOCHAM I POZDRAWIAM.♥♥

niedziela, 21 września 2014

Rozdział 29

No więc. Zapytam się samej siebie... "Kim, Czy jesteś zakochana w Jack'u Bruwer'ze?? Oj tak! Z ręką na sercu! Kocham go! Kocham."

W tym samym czasie...
Vanessa i  Margaret były w teatrze. Vanessa nie była w stanie się skupić i spokojnie czekać na Jack'a więc po prosiła Margaret aby z nią potańczyła. 




Przechodzący Jim widział całą akcje. Uważnie przyglądał się każdemu ruchowi Vanessy. Był w niej zakochany. Miał on 17 lat. Za specjalnie nie przepadał za teatrem. W ogóle nie znosił tam przebywać. Ale jego ojczym jest szefem Teatru i znalazł mu tam prace jako reżyser spektakli. Chłopak był wysoki i dobrze zbudowany. Miał piękne błękitne oczy i brązowe włosy.


 To jest Jim. Ładny co nie??♥

Wpatrywał się w Vanessę jak w obrazek. Była ładna, zgrabna i to w niej zakochał się Jim. Może i za zewnątrz Jim wydawał się być miły to nie znaczy ,że w środku taki był. Idealnie pasował do Vanessy ,która z czyjegoś nie szczęścia się śmiała. Od pierwszego spotkania z Bruwer'em uważał go za wroga. Bo Van dostrzegała tylko Jack'a. I to właśnie przeszkadzało Jim'owi ,ze za dużo uwagi poświęca Bruwer'ow a nie jemu. Nagle do teatru wbiegł Jack i nawoływał... "Już jestem, Jestem przepraszam!" Jim dał mu chłodne powitanie dlatego ,że Van zbiegła ze sceny i zawiesiła się na Jack'u.

Jim - Jack.. To dopiero pierwszy dzień a ty już spóźniony! ładnie to tak? Już trzeba było nie przychodzić do zostało nam tylko 3 godziny próby... Niecałe 3 godziny..
Jack-No dobrze... Przepraszam ale chyba 5 min spóźnienia to nie jest tak dużo.
Van - Jim... Odpuść mu. Nie jest przyzwyczajony do punktualności. A 5 min to rzeczywiście nie jest tak dużo.
Jim - Dobra. Odpuszczę ale tylko dla tego ,że TY mnie oto prosisz.
Meg- A mogę wiedzieć kiedy mamy mieć premierę? Na plakatach pisze ,że dwa tygodnie ale czy to prawda? My na lega lu wyrobimy się w jeden. No przy najmniej Vanessa, Jack ,Ty (Jim) i Ja.Bo ty bierzesz udział prawda, Jim?
Jim-Tak, Tak ale ja postanowiłem ,że zmienię scenariusz dlatego potrzebujemy dwóch tygodni.
Jack- A jaki będzie temat przewodni?
Jim- Miło ,że pytasz. Tematem przewodnim będą lata 60'te. Fajnie co nie?
Van - Oj tak. Już mogę to sobie wyobrazić. Ja jako główna rola żeńska ty Jack jako główna rola męska wraz z Jim'em rzecz jasna no bo to w końcu jego tatuś rządzi w tym teatrze. A wszystko będzie zamknięte na ostatni guzik jeśli w grę wejdą gitary i taniec z krzesłami. Co wy na to?
Jack -Tak... To ,to może się udać ale ...
Jim - Ale co? Nie umiesz śpiewać? Tańczyć? o a może nie umiesz grać na gitarze? No jak nie umiesz tych 3 podstawowych umiejętności potrzebnych do tego aby być aktorem to już cie tu nie ma, Tarzanie..
Jack - Jak mnie nazwałeś?
Jim - Tarzan. Bo przez te burze włosów inaczej cię nazwać nie mogę.
Jack - A gdybym ja cie nazwał ...
Jim - Nawet nie próbuj oszczędź nam czasu. Na scenie tylko musimy udawać ,ze jesteśmy przyjaciólmi a w realu może być kompletnie na odwrót.
Van - Jim ogarnij się!
Meg - Właśnie Jack to nie Tarzan! A ty to możesz być rozczochraniec i co?? Przez tą twoja burze włosów! O Oł.. Czy ja to powiedziałam na głos?
Jim - Tak! Już cię tu nie ma Me.. Margaret. Twój czas się skończył. Choć byłaś bardzo dobra przez to ,że nazwałaś mnie rozczochrańcem wyrzucam cię z przedstawienia!
Meg - C..Co?! Nie nie możesz! Vanessa zrób coś! Proszę..
Van - Oj no weź dziś to nie twój dzień i tyle! A tak poza tym zawsze mnie  przyćmiewałaś. Teraz mogę błyszczeć. Prawda Jim!
Jim - Jak najbardziej! A ty Jack jak też zechcesz odejść to proszę bardzo! Droga wolna!
Jack - A chce! Jak Meg odchodzi to ja też. - Jack wtedy podszedł do Margaret i oparł się ręką o ramie dziewczyny. Margaret się miło uśmiechnęła. Vanessa aż się gotowała ze złości!
Meg - Nie Jack! Ty zostań. Naj wyraźniej to nie miejsce dla mnie. A i Van..
Van - Tak?! - powiedziała z pogardą.
Meg - Już więcej nie będę tego potrzebowała. - Dziewczyna mówiła to bardzo poważnie. Wtedy Van zdała sobie sprawę z powagi sprawy. Meg zdjęła naszyjnik przyjaźni ,który dały sobie w wieku 6 lat. Normalnie 10 lat przyjaźni zniknęło w jedną  minutę. I jedną z połowy naszyjnika ,którą dostała właśnie od niej rzuciła w przyjaciół kę.






Meg - To już nie jest ta sama Vannessa ,która tak mocno Kochałam! Jesteś teraz potworem! Nie zależy ci na niczym innym niż na tym aby Jack choć w jednym stopniu się tobą za interesował. Zrozum! Jack nie jest w tobie zakochany! Odpuść go sobie bo i tak nigdy nie będziecie razem! Rozumiesz?!? Mam może powtórzyć drugi raz?? Czy może zrozumiałaś? Jest tyle innych ładnych chłopaków na tej ziemi a ty wybrałaś Jack'a! On interesuje się inną dziewczyną. Nie tobą! Nie mną! Nie Izabell! I Nie Destany! On interesuje się Kim! - wtedy wzrokiem przepełnionym ciepła spojrzała na Bruwer'a i miło się do niego uśmiechnęła. - Widzimy jak na nią patrzysz. Jak się przy niej zachowujesz. Jak zmieniłeś się odkąd się poznaliście. Na pierwszy rzut oka wydawałeś się arogancki i zachłanny a jesteś kompletnym tego przeciwieństwem! Jesteś moim przyjacielem ,tak?
Jack - Tak! Miło ,że tak twierdzisz. Ale nie.. Jeśli Meg odchodzi to i ja! A uwierzcie mi ,że świetnie gram na gitarze! Każdy mi to mówi więc czemu by tego teraz nie powiedzieć.
Meg - O jaki skromny jesteś.
Jack - Bądź cicho. Próbuje cię wkręcić z powrotem do spektaklu. - powiedział przez zaciśnięte zęby ze sztucznym uśmiechem. - Więc wyrzucając tak świetna tancerkę jaka jest Margaret tracicie za równo mnie jako gitarzystę.
Meg - A tak przy okazji Jack świetnie śpiewa! 
Jack - Meg tak samo. Poszperaj jej strony na YouTube.com i tam na pewno znajdziesz jej kanał wiele piosenek. Ten kanał przyniósł jej Sławę. Teraz jej kanał jest najczęściej odtwarzanym! A ty Jim chciałbyś mieć taką Gwiazdę w swoim teatrze prawda??
Jim - Oj no... Czemu by nie! Ale ma przeprosić! I ty też... Za to ,że chciałeś nas wszystkich zostawić całą ekipę ,która przygląda się całemu zajściu od momentu kiedy Meg oddała naszyjnik Van. Aż się popłakali. A teraz do roboty ale jeszcze dwa słowa i możemy zaczynać!
Jack/Meg - Przepraszamy!
Jim - Jack, myślę ,że masz dobrą pamięć bo więcej razy niż raz układu nie pokażę. teraz nie będzie łatwo i... O! Mam pomysł. Udowodnij nam wszystkim ,że wyuczysz się piosenki na glanc, chorografii i rytmu gry na gitarze ,którą będziesz musiał pokonać w tydzień łącznie z dzisiejszym dniem!
Van - No ale to mało prawdo podobne aby mój Jack'uś się tego nauczył w tak  małym odstępie czasu.
Meg - Oj Van to.. To znaczy Vanesso ,że nie dotarły do ciebie moje wcześniejsze słowa  tak w ogóle to ja wierze ,że da sobie rade! A jak wy nie to już wasz problem prawda?!

Jack - Tak. Miło ,że we mnie wierzysz. No ale ja sam wątpię w to ,że sobie dam rade.
Meg - Dasz rade, Nie bój żaby bo żaba się ciebie nie boi. Jak coś to ja ci pomogę z układem i z piosenką ale z gitarą powinieneś dać sobie rade bezbłędnie bo nie umiem grać na gitarze!
Jack - Dziękuje. - Wtedy Meg i Jack się przytulili. Gdy oderwali się od siebie zdali sobie sprawę jak przez ten dzień się do siebie zbliżyli. Gdy Meg spojrzała w swoją prawą zobaczyła zapłakaną Kim. "O nie.." - powiedział . Wtedy Jack spojrzał w stronę Kim i poszedł do niej a ta jedynie uciekła. Jack zaczął ją gonić. Chciał wyjaśnić to zajście. Tylko jeszcze nie wiedział jak. Wiedział ,że bardzo zranił Kim. Ale czemu Kim tak zareagowała? 
Jack - Kim! Kim ,proszę zaczekaj! To nie tak jak... 
Kim - ...Jak myślę?! - powiedziała przez łzy - A co tu dużo myśleć? Jesteście śliczną parą! Gratulacje... Tylko poco bawisz się moim kosztem? Poco wysyłasz mi kwiaty?! Piszesz strasznie romantyczny liścik?! Poco to wszystko. To powinieneś wysłać Meg. No bo... Tak słodko razem wyglądacie. Powodzenia życzę. Bo reakcja Vanessy nie będzie łagodną reakcją. Wybuchnie! Jak wulkan! No ale rozumiem dziewczynę.Jack - Nie Kim! Zaczekaj. To nie jest tak jak myślisz. Ona Mi bardzo pomaga. Pomaga mi w tańcu, w śpiewie i w ogóle pomaga mi się przyzwyczaić do nowego otoczenia w teatrze. Mnie i Meg nic  nie łączy! Zasługuje na lepszego chłopaka niż ja!
Kim - A ja? Na jakiego chłopaka zasługuje??
Jack - Na takiego ,który będzie cię bezgranicznie Kochał! 
Kim - Podaj przykład..
Jack - No.. Na przykład... Na przykład. No nikt mi nie przychodzi do głowy!
Kim - Nieważne! Tłumaczysz się bo coś między wami jest! A ja nic na to nie poradzę! Przyznam się! Jestem zazdrosna!
Jack - Co?!
Kim - Tak! Jestem zazdrosna o to ,że jak znajdziesz sobie dziewczynę to przestaniesz spędzać czas ze mną.
***




Przpepraszam za błedy.


C.D.N.
No i tak prezentuje się rozdział 29. Nie spodziewałyście się takiego obrotu sprawy? Ja też nie! Mimo to ciągle myślę nad tym czy nie połączyć Meg i Jack'a?! Co wy na to? Posypia się hej ty oj tak... Ale jestem na to gotowa. Trzeba jakoś orzywić te moje opowiadania.

Rozdział dedykuje  Galaretce i Melodii. Kocham Was!
Ale nie zapomnę przecież o Anusi i Lilly! Was też Kocham! Chyba tylko wy cztery jesteście stałymi czytelniczkami. Kocham!! 

♥♥♥

czwartek, 18 września 2014

Rozdział 28

Kim - Nie zrobisz tego?
Grace - Oj Kim, Kim... Obie dobrze wiemy ,że zrobię...
Kim - Prosze Grace! Nie żartuj! Zniszczysz mi życie robiąc to!
Grace -Dlatego nie zrobię tego jak ty pierwsza powiesz Jack'owi o swoich uczuciach! Cztery lata KIM! Cztery!
Kim - I poczekam jeszcze dwa razy tyle!
Grace - To ja skrócę twoje cierpienie wyśle filmik Jack'owi!
Kim - Nie proszę! Zniszczysz mi życie. Jack'a bardzo lubię ale ja wiem kiedy mam mu powiedzieć! 
Grace - Kim! Czekałaś 4 lata! Naprawdę mam ci wierzyć? To zrób coś abym uwierzyła...
Kim - Co?!
Grace - Em.. No nie wiem ... Nie wiem jeszcze.
Kim - Myśl szybko! 
Grace - Dobra mam!
Kim - Co masz?
Grace - Idż do Jack'a i powiedz mu ,że go bardzo, bardzo, bardzo, bardzo... Lubisz.
Kim - Grace!
Grace - CO?! To moje wymagania.. - powiedziała po czym uśmiechnęła się sztucznie


  
Kim- Proszę nie pokazuj tego nagrania Jack'owi bo zrobię z siebie totalną idiotkę! Wyśmieje mnie i tyl...
Grace- O.. Przepraszam dostałam SMS'a. - powiedziała dziewczyna wpatrując się w ekran różowego smart fona. - To Jerry.

SMS od Jerry'ego:
J - KOCHAM CIE! :*
G - TAK BARDZO ,ŻE ZROBISZ DLA MNIE WSZYSTKO?! <3
J - WSZYSTKO OPRÓCZ JEDNEGO...
G - CZEGO?
J - NIGDY CIĘ NE ZOSTAWIĘ :** I LOVE YOU!!!'
G - O.. JA CIEBIE TEŻ "I LOVE YOU"

Grace - Zobacz Kim jakie cudne rzeczy pisze dla mnie mój chłopak!
Kim - A wy czasem nie byliście pokłóceni??
Grace - Em.. No ale najwyrażniej już nie jesteśmy!. - powiedziała ze sztucznym śmiechem.
Kim - Ehe... Kantowałaś?!
Grace - Co? Jak ... Jak możesz? - powiedział piskliwie.
Kim - Kantowałaś?!
Grace - Nie! - powiedziała piskliwie. 3 sekundy później - Tak... - powiedziała szczeże.
Kim - Czemu? Czemu chcesz mi zepsuć życie? Dlaczego tak bardzo ci na tym zależy? Cóż  tego ,że Jack mi się podoba.? To przejdzie samo z siebie!
Grace - Nie chce Ci zepsuć życia! Chce ci je ułatwić. Jesteś moją NPZ Najlepszą  Przyjasiółką  Na Ziemi! Wiesz ,ze Jack też cię bardzo lubi prawda? Jesteś tego świadoma!? - na  te słowa blądaynka przytaknęła na znak zgody -  To czemu do jasnej ciasnej mu tego nie powiesz?! Wszystkim było by łatwiej.
Kim - No na ogu to tak... ale Jack.. Jack on... Mi się już nie podoba.
Grace - Ha! Śmieszne... Tak bardzo ,że aż wcale! Teraz to mi kit wciskasz... Oj Kit!
Kim - Naprawdę mówię! To było chwilowe zauroczenie. Powoli przechodzi a tak w ogóle... To czemu niby Jack miał by być akurat moim chłopakiem? On może mieć każdą dziewczynę! Powtarzam każdą!
Grace - Ale on chce akurat ciebie! Przeszkadza ci to?!
Kim - On wcale nie chce mnie! On się zakochał w jakiejś innej dziewczynie!
Grace - Tak... Jest blądynką, ma brązowe oczy. Jest teraz ubrana w Jansy i różową koszulkę na ramionczkach z napisem I Love You... A do tego jest strasznie uparta i twierdzi ,że Jack się w niej nie zakochał choć jest na odwrót! Zrozumiałaś?!
Kim - Tak... Kto to?!
Grace - To ty idiotko!
Kim - Wstrzymaj broń! Ja cię nie przezywam dla twojej nie wiedzy! I teraz powiem ci ostatni raz! Więcej się nie powtórze! Ja nie kocham Jack'a!!! Zrozumiałaś?!
Grace - Kim... Okłamuj się dalej. Kiedyś i tak będziecie razem zobaczysz!
Kim - A no i jeszcze jedno...
Grace - Co?!
Kim - Mogę gdzieś zadzwonić z twojego telefonu? Padła mi bateria i.. Romuiesz?
Grace - Pewnie.. - Grace wtedy podała swój telefon Kim. Sprytna blądynka dobrze to rozegrała. Gdy Grace wpatrywała się w każdy ruch blądynki, ta szybko włączyła galerię filmów i szybko skasowała nagranie z jej wyznaniem. "To było prostsze niż myślałam.." pomyślała blądynka i powiedziała. - A wiesz.. Jack i tak miał zadzwonić wieczorem więc nie ma po co dzwonić.
Grace- A więc jesteś po uszy zakochana w Bruwer'ze!!!
Kim- Tak jestem! I co?! A ty w Jerry'm!!
Grace- Oj jak miło ,że to powiedziałaś. Teraz nie będę musiała martwić się tym ,że poprzednie nagranie skasowałaś. Myślisz ,że o tym nie wiedziałam?!
Kim- No ale.. Jak?! TY!! - powiedziała jąkając się
Grace- Na razie nie pokażę nagrania JAck'owi dam ci chwile na przemyślenie tego. Ale jesz to nagranie wyślę prościutko do Jack'a. Masz miesiądz i 22 dni.
Kim- Dzięki. - powiedziała blądynka po czym przytuliła Grace. - Jesteś bardzo Chojna ale gdybyś mi darowała ten jeden raz to było by lepiej.. - powiedziała chytrze wyciągając ręce w stronę torebki Grace gdzie spokojnie leżał telefon. Ta na to jedynie "zdzieliła" ją niegrzecznie przez ręce.- A manier to cię nie uczyli? Nie wolno tak być przez ręce. - odparła blądynka gładząc za czerwienione miejsce na dłoni.
Grace- A manier to cię nie uczyli? Nie wolno grzebać w cudzych rzeczach. - powiedziała Grace przedżeźniajac blądynke. Ta jedynie krzywo na nią spojrzała. - Muszę lecieć skarbie. Pozdro... Pamiętaj miesiądz i 22 dni! I  ani dnia dłużej!
Kim - Dobrze postaram się wyrobić z czasem.
Grace- Grace Wychodzi - Wtedy pstryknęła palcami i roztrząsnęła włosy na wszystkie strony po czym wyszła za drzwi od pokoju. 



Po czym wróciła i się zaśmiała.
Grace- Papa Kimy... Trzym się!
Kim- Pa.. Wyślę SMS'a wieczorem.
Grace- Oki. - wtedy już wyszła zamykając za sobą drzwi. Kim porozglądała się chwilowo po pokoju i pomyślała " W jaki j a bigos się wpakowałam?!" Wtedy zmieszana opadła na łóżko. Pomyślała ,że dobrze jej zrobi gdy napisze jakąś piosenkę. Nawet taką najprostszą ale to i tak coś. Złapała za gitarę i zaczęła brzdąkać. Nie mogła się skupić więc ją odłożyła i zaczęła nucić następujące słowa:


"Today I can die for love. 
Save my heart stay with you. 
Come with me, come with me. 
Today I can die for love. 

Save my heart stay with you. "




POLSKIE TŁUMACZENIE -

" Dziś mogę umrzeć z miłości. 
Uratować mój pobyt serca z tobą. 
Chodź ze mną, chodź ze mną. 
Dziś mogę umrzeć z miłości. 
Uratować mój pobyt serca z tobą. "

W tym samym czasie u Jack'a.

Chłopak siedział w kącie pokoju z jakimś zeszytem w paski w odcieniu berzu i błękitu. Na kolanach trzymał gitarę a w zębach ołówek i myślał co by tu dalej. Chłopak nigdy nie mówił nikomu ,że umie grać na gitarze. To miała być jego tajemnica ale w szkole niestety jego sekret wyszedł na jaw.A przez kogo?? No oczywiście przez Martineza! Który śmie się nazywać najlepszym przyjacielem Brówer'a! Martinez był bardzo przyjemnym chłopakiem. Miły czasem uprzejmy a w obecności Grace był bardzo spokojny ale i zestresowany. I... Yyy... Nareszcie to ma! Ma rytm jego piosenki ,którą jakieś 3 minuty temu skończył. 



Piosenka brzmi  mniej więcej tak:



" Porque hoy puedo morir de amor. 
Rescata mi corazon  quédate conmigo . 
Hoy puedo morir de amor. 
Rescata mi corazon  quédate conmigo."

Nie miał pojęcia ,że ta piosenka będzie tak bardzo bliska osobie tak bardzo bliskiej jemu. Tekt jest po hiszpańsku bo jego wujek jest hiszpanem i oto przej niego Jack zna hiszpański.

(Domyślamy się o co chodzi? Zainteresowane proszę o skorzystanie z tłumacza i prztłumaczyć piosenkę Kim i Jack'a na polski. Odpowiedź sama wyjdzie)

Gdy skończył rytm piosenki wziął się za jej wykonanie. Początkowo nie wychodziło ale potem było wprost idealnie. Bo gdy śpiewał na początku nie myślał o swojej miłości a potem już tak. Miłość zmienia ludzi. Całkowicie na lepsze. Bruwer w towarzystwie Crawford czuł się wyjątkowo i był bardzo skupiony na tym co mówiła Kim. Lubił jej głos. Wprost Kochał! Kochał ją całą. Jej włosy, oczy, uśmiech i zachowanie. Styl ubierania się i ,że nie jest sztuczna lalą ,która gania się za najładniejszym chłopakiem w szkole. On sam o sobie tak nie myślał. Nie dostrzegał tego ,że dziewczyny za nim szalały i leciały do niego jak ćmy do światła. On dostrzegał tylko i wyłącznie swoją Kimberly! Poza nią świata nie widział. Czasem nawet myślał co by to było gdyby byli razem. Co by było gdyby się pierwszy raz pocałowali? Co było gdyby.. I wtedy się zaciął. "Czy to wszystko musi być tak trudne" pomyślał. "A może to wszystko jest łatwe a tylko mnie wydaje się być trudne? Pomyślał tak jeszcze chwilę a potem powiedział.
-Jack, Chłopie! Przestań. To wszystko jest mega trudne... Nic na to nie poradzisz. Trzeba z tym żyć. I tyle! Oj miałem do Kimki zadzwonić.
Chłopak wyciagnął telefon z kieszeni i wybrał numer Kim. Dziewczyna odebrała po dw óch sygnałach.
K - Cześc. Miło ,że  jednak zadzwoniłeś.
J - Hej. No obiecałem.K - Fajnie ,że się wywiązałeś z umowy. Robisz coś ciekawego? A może robiłeś?J - Nie. - powiedział po dłuzszej przerwie. A-a ty? - jąkał się.
K - Ja złapałam za gitare i pokomponowałam troszkę.
J - O... A zaśpiewasz mi tę piozsenkę. Masz taki śliczny głos mogę go słuchaac godzinami. - dopiero gdy powiedział ostatnie słowo doszło do niego co powiedział. - No bo jesteś moją Przyjaciółką i bardzo cie lubię. - tlumaczłył się na szybkiego.
K - No bo wiesz... A-Ale teraz?? Teraz to ja nie mogę. Wybacz...
J - No nieważne zaśpiewasz mi kiedy indziej.
K - Z przyjemnością.J- A wpadła byś do mnie?
K- Nie mogę? W sensie nie chce! To znaczy... Yyyy... Że w tym oto momencie nie chce nigdzie wychodzić.
J- Oł.. Nop dobrze. Skoro nie masz ochoty.. No to.. No to cześć. Do wieczoru? Zaddzwoń... Albo  nie. Ja zadzwonie. Oczywiście jeśli zechcesz..
K- To do wieczoru..I Oboje się rozłączyli.
Kim...
O rany ale ja głupia jestem. No ale przy nim czuje się teraz jakoś nieswojo. Tak dziwnie podenerwowana jestem. Coś jest ze mną nie tak... Czyżbym coraz bardziej sie  w nim zakochiwała z,ę boję się z nim rozmawiać? Boje sie z,e powiem coś głuypiego i się zbłążnie? No tak... Po mnie to wszystkiego się można spodziewać. No bo ja to ja. I mam czas do końca wakacji aby powiedzieć ,ze jestem w nim zabujczo zakochana. A może tak się zachowywałam dlatego ,że.. Że się w nim przestaje kochać?! No to by było... Nie etyczne! Od 4 lat się w ni =m bujam a tu nagle plask i po miłości? Nie, Nie... Ja tego nie chce! Muszę wiedzieć czy jestem  w nim zakochana czy nie. No więc. Zapytam się samej siebie... "Kim, Czy jesteś zakochana w Jack'u Bruwer'ze?? Oj tak! Z ręką na sercu! Kocham go! Kocham."



C.D.N.
NO I TAK ZAPOWIADA SIĘ DŁUGO OCZEKIWANY PRZEZ WAS ROZDZIAŁ. JEST BEZNADZIEJNY! OKROPNY! RZYGAĆ MI SIĘ CHCE JAK TAK NA NIEGO PATRZĘ. JEŚLI RZUCZĄ SIĘ NA NIEG HEJTY ,ŻE JEST DO BANI TO JA SIE Z TYM ZGODZE W 100 %.
TAKIEGO 'wypierdka' TO JESZCZE NIKT NIE NAPISAŁ. BEZNADZIEJA! NIE MAM WENY!
A I ZAPUYTAM WAS CZY BĘDZIECIE CZYTAĆ DRUGIE OPOWIADANIA. NO WIĘC?! BĘDZIECIE? NAWET JAK BĘDĄ DOTYCZEŚ INNEJ PARY NIŻ KICK? NA PRZYKŁAD FEDEMILĘ ALBO LEONETTĘ?
KOCHAM!!!

wtorek, 16 września 2014

A więc...

Cześć.
Dzięki Wam zrozumiałam jaka jestem głupia. Nie mogę Was tak zostawić. Postanowiłam z,e opowiadania będę prowadzić dalej. Będzie ich około 50 lub 75 do raczej 100 rozdziałów albo 99 to trochę za dużo. Oczywiście jeśli będzie wena to będzie dużo rozdziałów i ich liczba może przekroczyć 75. Oczywiście jeśli będzie wena...


Bardzo Was KOCHAM i nie mam ♥serca♥ aby Was zostawić w takim momencie. Bardzo doceniam Wasze wypowiedzi w komentarzach w poprzednim poście. To bardzo miłe iż  poczekacie  na rozdziały tyle ile to będzie Konieczne. Mam już pomysł na ten rozdział ale połowa z nieco to będzie rozmowa Kimberly.. i Gracel... A potem dodam coś z Jack'uskiem i gitarą. Zdradzam trochę treść rozdziału ale chce się zrekompensować za to ,że omal co nie zakończyłam bloga! Była bym głupkiem! Strasznym!! No oczywiście jestem bo przeszła prze zemnie taka myśl.


Rozdział nie mam pojęcia kiedy zostanie opublikowany ale już prawie skończony jest! To kwestia czasu... i czy mnie nie ogarnie taka popularna choroba ,która zaczyna się gdy tylko rozpocznie się rok szkolny zwana "Lenistwem" . trzeba być uważnym i nie dać się zarazić. Ha ha.. Teraz oczywiście żartujemy sobie. Ale nie... Naprawde jak mnie lenistwo dopadnie to tyle. Na jakiś czas stracicie ze mną kontakt. Ale raczej nie na długo! Max tydzień.


Nie będę już Was przynudzać. Tylko to sobie streszczę..
1. BLOG ZOSTAJE W WERSJI NIE NARUSZONEJ CZYLI - NIE KOŃCZĘ HISTORII !
2. ROZDZIAŁÓW BĘDZIE 50 MINIMUM - 75 MAX ALE MOGĘ PODBIĆ DO 100.
3. KOCHAM WAS ♥♥ !
4. MAM POMYSŁ NA NOWY ROZDZIAŁ I DAJE WAM MINI PODPOWIEDZI CO BĘDZIE SIĘ W NIM DZIAĆ ABYŚCIE BYŁY W TEMACIE.
5. JESTEM GŁUPIA !
6. BRAK WIEDZY NA TEMAT DATY OPUBLIKOWANIA ROZDZIAŁU.
7. MOŻLIWOŚCI ZARAŻENIA SIĘ CHOROBĄ.

 

środa, 10 września 2014

Info!!

Przepraszam zncznę od tego...
Przepraszam ,że rozdziałów nie dodaję. Po prostu nie mam czasu. Tak rozmyślałam nad tym aby tę historię zakończyć bo kompletnie mi brakuje czasu ,żeby co kol wiek napisać. Nie mam weny a na dodatek teraz jestem w połowie lektury ,która ma ponad 600 stron. A zaczęłam ją czytać na początku sierpnia. Mam mega dużo nauki i masę zajęć dodatkowych. Codziennie masę prac domowych a w weekendy mało kiedy jestem w domu bo albo u koleżanki jestem albo zajmuję się dziećmi sąsiadki z naprzeciwka czyli Wiktorkiem i Sebastianem. Oni są uroczy ale mają po 5 lat i to bliźniaki czyli strasznie dużo trzeba się zajmować ,czytać (bo lubią jak czytam im książki) Więc raczej jeszcze ze dwa rodziały i to już koniec. No ale moze poczekacie na te rozdziały? W co watpię... Bo już 11 dni się nie mozecie doczekać rozdziału  28. Przepraszam. Pozdrawiam.