sobota, 28 marca 2015

Rozdział 39

Kim..♥
Mówiąc szczerze to czuję, że Margaret jest zakochana w Jack'u. Moim Jack'u który już nie jest mój.. Och.. Przecież wiadomo, że on też się w niej buja. Kogo tu oszukiwać? Teraz ranię tylko siebie wmawiając sobie, że coś z tego może wypalić. Jestem głupia. A pro po głupoty.. Ta cała Margaret szczerzy się do mnie. Uśmiechnęłam się lekko w jej stronę a ona ruszył w moim kierunku.
Mak - Musimy pogadać.
Kim - Tak?
Mak - Słuchaj od kiedy pokłóciłam się z Van nie rozmawiałam z nikim tak prawdziwie. Ale na ten temat to nawet z Vanessą bała bym się pogadać. Mogę Ci zaufać? 
Kim - Robi się groźnie ale okey. Możesz.
Mak - Słuchaj. Wiem, że ciebie i Jack'a coś łączy ale podczas tych wszystkich prób które mieliśmy bardzo się z Jack'iem zżyłam. I głupio mi powiedzieć, że tak troszeczkę ale to tylko odrobinkę mi się.. Podoba.
Kim - Ale jak?! Przecież on nie..
Mak - Tak on tego nie wie i niech tak zostanie.
Kim - Nie możesz!! - krzyknęłam.  
Mak - A właśnie, że mogę! Nic nie poradzę, że się zakochałam!
Kim - Nie mogłaś w kimś innym?
Mak - Czyty mi grozisz?
Kim - Nie.. Skąd ten pomysł ale zrozum, że on też  mi się podoba.
Mak - Ale mi go oddasz. O dziękuję. Cudowna jesteś. - i poszła. Ja tam stałam jak wryta. Przecież ona nie może. Łzy zaczęły mi napływać do oczu. Przecież ona jest taka ładna. Nie mam z nią szans. Dobra. Nic tu po mnie. Idę do domu i rozpłaczę się w poduszkę.
Przetarłam łzy i ruszyłam ku wyjściu. Jack najwyraźniej mnie zauważył bo usłyszałam jak mnie woła. Nie odwróciłam się tylko ruszyłam dalej. Znów te głupie łzy. Znów napływają mi do oczu. 
Jack - Kim! Już idziesz? Zostań.
Kim - Wybacz ale.. Wybacz.- powiedziałam i jak najszybciej opuściłam teatr. Teraz to ryczałam. Łzy leciały i leciały. Nagle poczułam, że ktoś mnie do siebie przyciąga. Nawet nie zauważyłam kiedy znalazłam się w ramionach Jack'a. W jego silnych ramionach.
Jack - Co się stało? - zapytał opiekuńczo Jack 
Kim - Boję się.
Jack - Czego się boisz?
Kim - Tego, że ktoś Mi Cię odbierze!
Jack - Co?
Kim - Obiecałam, że nikomu nie powiem. Ale muszę. - powiedziałam odsuwając się od Jack'a. - Bo chodzi o Margaret.
Jack - A co z nią?
Kim - Wszystko w porządku. Ale.. Powiedziała mi, że jest w tobie... Zakochana.
Jack - Co? Kim nie żartuj ze mnie.
Kim - Nie żartuję!
Jack - Ale ja nie...
Kim - Nie wiesz co powiedzieć. Powiedz, że też Ci się podoba. Jakoś przeżyję.
Jack - Szkoda tylko, że tak nie jest.
Kim - Naprawdę?
Jack - Naprawdę. Jedyną dziewczyną którą za interesowałem się do tych czas jesteś ty.
Kim - Naprawdę?
Jack - Jeżeli jeszcze raz powiesz 'naprawdę' to nie ręczę za siebie.
Kim - Na.. Prawdę!
Jack - Ostrzegałem. - powiedział i rzucił się na mnie. Zaczął mnie łaskotać. Śmiałam się jak głupia!
Kim - Przestań! Jack proszę! - I wtedy przestał ale otwierając oczy ujrzałam czekoladę. Jego piękne oczy. Było w nich coś takiego... Coś co przyciąga jak magnez. Jak już spojrzysz to łatwo nie skończysz.
Jack - Co podkusiło Cię do myśli iż podoba mi się Mak? To tylko koleżanka.
Kim - Nie wiem.. Jakoś tak.. Przecież jest śliczna!
Jack - nie gustuje w takim typie dziewczyn jak ona. 
Kim - A więc w jakim typie dziewczyn gustujesz? - zapytałam a on złapał mnie za ręce.
Jack - A jak myślisz?
Kim - No nie wiem. Oświeć mnie.
Jack - Wiesz.. Podoba mi się taka jedna blondynka. Ma brązowe oczy a jej uśmiech powala na kolana. I marzy mi się z nią randka. 
Kim - A znam ją?
Jack - Lepiej niż kto kol wiek.
Kim - Czy chodzi Ci o...
Jack - O ciebie głuptasie!
Kim- A więc podobam Ci się, mam piękne oczy i uśmiech i chcesz się ze mną umówić? Oj uszczypnij mnie o nie uwierzę.
Jack - A może zamiast uszczypnięcia cię zrobię to. - i zaczął się do mnie zbliżać. Już stykaliśmy się nosami. Czułam jego oddech. To moment idealny! Nic nam go nie Morze zepsuć! Ale niestety z teatru wybiegła Vanessa!
Van - Helo! Mamy próbę i.. Czy ty ją próbowałeś pocałować?
Jack - Vanessa.. A myślałem, że Cię lubię. Przez to,z e zepsułaś mi taką chwilę mogę stwierdzić, że jestem obrażony.
Van - Oj no przepraszam ale to ze mną powinieneś się całować a nie z tym czymś. - powiedziała 
Jack - Będę za 5 min.
Van - Za 2.
Kim - Idź już! - i weszła do środka.
Jack - W końcu poszła. To na czym żeśmy skończyli?
Kim - Na tym. - powiedziałam i pocałowałam go w policzek.
Jack - Chciałem w usta.
Kim- Okey ale nie dzisiaj.
Jack - No to może na randce.
Kim - Okey.
Jack - No to morze w sobotę o siódmej.?
Kim - Będę czekać. Choć do środka.
I wtedy weszliśmy do teatru. O rany! Co się przed chwilą stało? Jack ze mną flirtował! I to jeszcze w jaki sposób! Nie dość, że byłam w jego ramionach to jeszcze o mal co się nie pocałowaliśmy. A w bonusie... Idziemy w sobotę na randkę. Aa aaa!!! Myślałam, że to najgorszy dzień w moim życiu! Przeliczyłam się. Jakich on pięknych perfum używa! Chwila.. Czy znów jesteśmy parą? Muszę go o to zapytać ale co jeżeli powie, że nie? Co jak gadam! W końcu flirtował ze mną. Powiedział, że jesteś ładna i , że marzy o randce ze mną.
Kim - Jack?
Jack - Tak.
Kim - Mogę zadać Ci pytanie? 
Jack - Dawaj.
Kim - No bo w końcu dzisiaj wiele się zdarzyło. Znaczy się.. Przytuliłeś mnie. Powiedziałeś, że Ci się podobam i prawie pocałowałeś i.. Wybacz ale boję się dokończyć.
Jack - A ja nie.. Bo zwlekałem z tym za długo. Jerry mnie nauczył. Jeżeli mi się dziewczyna podoba to muszę  zaprosić ją na randkę. A jeżeli to coś więcej zapytać o to czy będzie moją dziewczyną więc.. Kim zrobisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją dziewczyną.
Kim - No nie wiem.. Przekonaj mnie.
Jack- No przecież prawie Cię pocałowałem!
Kim - I..? - zawiesiłam mu ręce na szyi a on  położył swoje ręce na mojej tali.
Jack - ..I strasznie mi na tobie zależy. Chyba najbardziej w świecie! 
Kim - No wiesz.. Chyba jak mnie nie pocałujesz to się nie zgodzę. - Jack pocałował mnie w policzek. Dlaczego w policzek? - Chciałam w usta!
Jack - Okey ale nie teraz. 

C.D.N.
Kurcze! W końcu go skończyłam. Szczerze to wszystko inaczej miało się potoczyć ale połowa jakoś mi się sama z siebie skasowała. I wymyśliłam inne zakończenie. A raczej [połowę rozwinięcia i zakończenie.
Od kąd odeszłam z Kickin' it - I Didn't Do It czuję , że mam więcej czasu. Jakoś czuje, że mam mniej obowiązków. Przed napisaniem rozdziału zajrzałam na mój priorytet i zajrzałam na pierwszego posta jakiego dodała. Ależ młoda byłam. I głupia..

Rozdział dedykuję:
- Anie Howard - Kochanej z wielkim talentem do pisania. ♥ Nic dziwnego, e jeździsz na konkursy polonistyczne. Jesteś świetna ♥
 - Catheriness E. - Mojej ukochanej Loginistas ♥ Która jest moim lustrzanym odbiciem Kocha to co ja ♥ Jest mną tylko tą ładniejsza ♥
karolina ostapiuk - Cudownej, kochanej, miłej z wielkim serduszkiem ♥ Kochana jesteś KOCHANA ♥
victoriaandreee - DAWAJ TROCHĘ TALENTU! ♥ Cudnej i gotowej na wszystko ♥
- anonimkom <3
- I wszystkim czytającym moje wypociny!

Myślę, że o nikim nie zapomniałam ♥

niedziela, 15 marca 2015

Rozdział 39 ZAPOWIEDŻ

Jack...♥
I wtedy się ocknąłem. Wszyscy stali na de mną i patrzyli na mnie jakbym powstał z martwych. Zdziwiło mnie to. A jeszcze bardziej zdziwiło mnie to iż Meg mnie mocno przytuliła.! Spodziewałem się tego po Kim ale Meg jest fajna. Więc zbytnio mi to nie przeszkadzało.
Meg - Dzięki Bogu, że nic Ci się nie stało!!
Jack - Dzięki ale tak w ogóle.. To co się stało?
Kim - Tak w ogóle to niech MEG Ci powie. - Wyraźnie podkreśliła jej imię.
Meg - Okey. Kim luzuj warkocze. Jack, Bo chodzi o to, że gdy mieliście próbę jeden z worków na tej dużej tra pedzie gdzie umieszczone są światła spadł na ciebie i spowodował, że uderzyłeś się w głowę i zemdlałeś. Na szczęście nic Ci nie jest.
Jim - Słuchaj Jack. Jeszcze nigdy się tak nie wystraszyłem. To tak w ciebie walnęło, że dźwięk rozległ się po całej sali. Jeśli źle się czujesz nie występuj bo jeszcze zasłabniesz. Znajdziemy zastępstwo. Co to dla nas..
Jack - Nie.. Nie musisz szukać zastępstwa. Czuję się wręcz idealnie. 
Kim - Dasz radę wstać i kontynułować?
Jack - Tak. Jak najbardziej.
Jim - Okey no to ten.. KONIEC PRZERWY - zdarł się jak najgłośniej!
Wstałem ale czułem, że boli mnie głowa. Pewnie mocno dostałem. Heh.. Aż nie wierzę, że załatwił mnie głupi worek z piaskiem. Dlaczego Margaret mnie przytuliła? To coś bardziej w przyjacielskim stadium czy może się we mnie buja? Oj nie.. Ja jej muszę uświadomić, że jak się we mnie zakochała to musi to zakończyć bo ja należę do pewnej blondynki.

niedziela, 8 marca 2015

Rozdział 38

Kim...
Próba się skończyła. Przy czym Jack podszedł do mnie. Uśmiechnęłam się uroczo.
Jack - I jak? Podobało się?
Kim - Było genialnie! Będą chcieli bisu!
Jack - W cuda nie wierzmy.
Kim - Heh.. Ty zawsze wiedziałeś jak mnie zgasić.
Jack - Ma się ten talent.
Kim - Oo.. A nie za skromny jesteś?
Jack - Nauczyłem się od ciebie.
Kim - Ha Ha bardzo śmieszne.
Jack - Poczekaj na mnie . Tylko się przebiorę i wychodzimy okey?
Kim - Jasne.
I Jack ruszył ku garderobie. Był świetny. Śpiewa idealnie, tańczy jeszcze lepiej. Oo.. Była bym zapomniała. Przecież dzisiaj Rudi idzie na randkę z jakąś Elizabeth. Trzeba będzie kupić ciastko na pocieszenie. Oo.. Jack już się przebrał. Szybki jest.
Kim- Już?
Jack - Wiem... Mogłem szybciej ale te spodnie strasznie źle założyć a jeszcze gorzej zdjąć więc..
Kim- A w sensie tak szybko?
Jack- Wiec to było szybko? 
Kim - Tak. A pro po szybkości..
Jack - Hm..
Kim - Rudi ma dzisiaj randkę. Trzeba by kupić coś na pocieszenie.
Jack - Masz racje. Ale może tym razem Rudi znajdzie miłość swojego życia! - Oboje wybuchliśmy śmiechem.
Kim - Ta jasne... W cuda nie wierzmy.
Jack - Ej.. To mój tekst.
Kim - Już teraz nie.
Jack - Gagh..
Wyszliśmy z teatru. Idąc rozmawialiśmy tak jak za dawnych czasów. Wtedy zauważyłam cukiernię.
Kim - Choć kupimy coś słodkiego dla Rudiego.
Jack - Heh.. Zrymowało się.
Kim- Nie rozpraszaj się
Jack - Spoko.
I weszliśmy do sklepu. Kupiliśmy to co było potrzebne i wyszliśmy wprost jak najszybciej bo Jack'a strasznie ciągnie do słodyczy ale odmawia ich sobie jak tylko może. Przecież jedna babeczka albo czekoladka nie zaszkodzi. Weszliśmy do dojo. A tam byli już Jerry, Milton i Eddie. 
Eddie - Hej. Co tam macie w tej torbie?
Kim- Ciacho.
Milton - Ciacho?
Jerry - Yo, Milton nie słyszałeś?! Ciacho. - 3 sekundy później - Ciacho?
Jack- Tak! Ciacho..  Nie wspominaj o tym!
Jerry- Yo, pozwól sobie na słodycze bo pękniesz z pożądania słodkiego. Ja tak mam jak przez godzinie nie zjem czegoś słodkiego. Odbija mi.
Jack - Tak wiem.. Po godzinie?!
Jerry- Ehem..
Eddie - Pokażcie to ciacho.
Kim - Okey.  Wybraliśmy to mniejsze. - I wtedy wyciągnęłam je z torby a wszyscy pokazali duże oczy.
Eddie - To my o słodyczach rozmawiamy? Myślałem,z e ciacho w sensie przystojniak. Myślałem , że Justina Biebera w tej torbie trzymasz. A tu jakieś zwykłe ciacho!
Milton - No tego się nie spodziewałem.- Do dojo wszedł Rudi ze smutną miną.
Jack - To ja pójdę po większe ciacho!
Kim - Poczekaj. Sprawdźmy o co chodzi.. A później pójdziesz po większe ciacho.
Milton - Co się stało Rudi?
Rudi - Chcą nam zabrać Jack'a!
Wszyscy - Co?!
Rudi - A to, że sense ii z Japonii chce go tam mieć! I to niezwłoczne inaczej zamknie dojo. Szantażuje mnie!

Jack - Ale kiedy ja nie chce jechać do Japonii!
Rudi - My tez nie chcemy! Coś wy kombinuje. Ale nic nie obiecuję.
Kim - Jack nie może wyjechać!
Do dojo wszedł Bobby Wasabby.
Bobby - Ależ może. I zrobi to inaczej dojo zostanie zamknięte!
Rudi - Będziemy tęsknić Jack!
Kim - Co?! Nie.. Ja nie dam mu wy.. MY nie damy mu wyjechać! Co nie chłopaki?
Jerry - My nie mamy nić do powiedzenia.
Jack - A moje zdanie się nie liczy? Nie chce i nie pojadę!
Rudi - Dobrze więc.. Dzieciaki. Zabieramy swoje rzeczy. Jutro dojo już nie będzie.
Jack - Rudi ja..
Rudi - Nie ważne Jack. Dobrze zrobiłeś. Też bym się nie zgodził.
Bobby - Więc Jack nie jedzie. Dzwonię do Jeremiego i mówię, że nie jedziesz i niech tu wybudują kino. Brawo Jack. dzięki tobie będziemy mieli nowe kimo. Dzięki. - Rudi poszedł do gabinetu a Bobby w stronę szatni.
Milton - Dzięki Jack! 
Eddie - Dzięki tobie będziemy mieli nowe kino. Super! 
Jerry - Wszystko fajnie ale gdzie nasze dojo?
Eddie - Co Ci szkodzi?!
Jack - Wy! Chce z Wami tu zostać!
Kim - To słodkie ale myślę, że powinieneś jechać.
Jerry - TO JAPONIA! Yo!
Eddie - Poznasz tylu nowych ludzi!
Milton - Znajdziesz wielu przyjaciół.
Jack - Nie chce nowych przyjaciół.
Kim - Ale pojedziesz!
Milton- Chcemy nasze dojo.
Jerry - A ty stoisz po między trudnym wyborem.
Eddie - Wyjazd do Japonii i zatrzymanie dojo vs. Zostanie w Seaford i kino zamiast dojo.
Milton - Ja bm pojechał. Przecież jak coś tam będzie nie tak to wrócisz.
Jack -DOBRA! Widzę jak Wa m na mnie zależy! Pojadę i w końcu się mnie pozbędziecie! - powiedział i poszedł do Bobbiego. Wtedy Bobby wyszedł uradowany a za nim Jack.
Bobby - Cudowna wiadomość. Za dwa dni wasz jack będzie w Japonii.
Jack - Nie dało by się tego przy śpieszyć?
Bobby - Zrobię co się da. Zabierz swoje rzeczy i miej na jutro spakowane walizki w razie czego. Pożegnaj się ze wszystkimi.
Jack - Okey. - Bobby wyszedł. - Zadowoleni? Miałem coś zrobić.. Tylko co? A no tak. Nara. Abyście byli szczęśliwi.
Kim - Jack. Poczekać. Będziemy bardzo tęsknić. Nawet nie wiemy czy damy sobie bez ciebie rade. Ale w Japonii będzie Ci najlepiej w świecie!
Milton- Chcemy byś był szczęśliwy. A tam będziesz jak w 7 niebie.
Jerry - Kochamy Ci!
Eddie - Bardzo i nie zapominaj o tym. A co najważniejsze o nas!
Jack - O Was się nie da zapomnieć. Kocham Was. - I wtedy się wszyscy przytuliliśmy. Nie chcę by jack wyjeżdżał ale.. Ale.

czwartek, 5 marca 2015

Rozdział 37

Narrator...
Kim i Grace wciąż rozmawiały. Gadały o wszystkim i o niczym. Plotkowały na każdy temat. Nagle Grace wpadła na pomysł.
Grace - Mam!
Kim- Co masz?
Grace - Mam pomysł. Wiem co będziemy dziś wieczorem robić.
Kim - Oświeć mnie.
Grace - Urządzimy wieczór filmowy.
Kim- Nie głupi pomysł. Dawaj zdzwonimy do wszystkich.
Grace - Okey. Ty do Jack'a a ja do reszty.
Kim - Spoko. - powiedziała podejrzliwie

Kim..
Grace coś kombinuje. Czemu mam tylko do Jack'a dzwonić. Skoro mogła bym zadzwonić do kogoś innego. Nie to, ze mi to przeszkadza ale.. Ale! Ogh.. Dlaczego Grace tak dobrze mnie zna? Wiedziała, że najchętniej zadzwoniła bym do właśnie Jack'iego. Sięgnęłam po telefon i zadzwoniłam do Jack'a. Odebrał po pierwszym sygnale.
Jack- Halo.
Kim- Cześć. Mam pytanie. Mogę?
Jack - Pewnie.
Kim - Bo wiesz Grace wymyślił aby dziś wieczorem urządzić wieczór filmowy. Będzie fajne. A raczej bardzo fajnie.
Jack - Pomysł super ale dzisiaj nie mogę. Wiesz.. Przedstawienie już jutro i mamy bardzo dużo prób.
Kim - Oj dobra rozumiem. To ten no.. Pa.
Jack - A może wpadła byś na próbę?
Kim - Bardzo chętnie. A Grace może wpaść ze mną?
Jack - Pewnie.
Kim- Super. A wyjdziesz po mnie? Tylko przed wejście?
Jack - Mogę nawet pod twój dom.
Kim- Dziękuję. Ale pod teatr wystarczy. To będziemy za 20 minut. Już nie mogę się doczekać.
Jack - Świetnie. Kocha..To znaczy.. Pa.
Kim - Pa.

O ja Cię kręcę. Czy on miał zamiar powiedzieć kocham? Oby tak ! Była bym chyba najszczęśliwsza dziewczyną na świecie! Musze się zbierać jak mam zdążyć.
Kim - Grace? Masz ochotę iść ze mną do Jack'a na..
Grace - Wybacz ale Jack'a mam dość. Co z wieczorem filmowym?
Kim - No Jack nie może.
Grace - Jak to Jack nie może?!
Kim - No bo ma próby bo jutro ma występ.
Grace - Och nie ważne! Wieczór odwołany! Idź do swojego kochasia!!
Kim - Ja Ci nic nie mówiłam jak olewałaś mnie dla Jerry'ego !
Grace - Jesteś straszna! Nie znoszę cię! Rzucasz wszystko bo Jack tak chce. 
Kim - I dobrze!
Grace - Wychodzę!
Kim - Cudownie. pa!
Jestem tak wkurzona, że nie mogę! Przebiorę się i idę do mojego księcia z bajki. Nic nie poradzę, że go kocham. Ja jej nie wypominałam tego, że olewała mnie dala Jerry'ego. Trudno. Przebrałam się i ruszyłam do teatru. Byłam tam po niespełna 15 minutach. Jack już na mnie czekał przed drzwiami.
Jack - Hej królewno.
Kim -Cześć.
Jack - Gotowa na najgorszy występ świata?!
Kim - Chyba najlepszy a nie najgorszy!
Jack - Wątpię. Z moim talentem jest to nie możliwe.
Kim - Jesteś świetny! Nie zaprzeczaj! Umiesz śpiewać, tańczysz świetnie a solówka na gitarze wychodzi Ci  wprost świetnie.
Jack - Nie przesadzaj.
Kim -A le ja nie umiem. To mama zajmuje się przesadzaniem a ja tylko patrzę.
Jack- Heh.. Choć. - powiedział a ja posłusznie ruszyłam za nim. Próba nie była otwartym widowiskiem ale Jack załatwił mi przepustkę.
Usiadła w pierwszym rzędzie. Muzyka zaczęła grać. A na scenę wszedł Jim. A za nim jacyś inni tancerze. I się zaczęła 1 próba generalna. W kostiumach i ze scenografią. Jum jest słodki. Nawet do mnie mrugnął potajemnie. Myślę, że Jack nie widział. Heh. Ale Jim nie kręci mnie w ten sposób. Potem zaczęła śpiewać Vanessa. Patrzyła na mnie jakimś władczym spojrzeniem. Nie mogłam się odgonić od jej oschłego spojrzyska. Jest takie zimne. Pełne goryczy, złości i tym podobne! W końcu nadeszła pora Jack'a. Uśmiechnęłam się do niego najszerzej jak potrafiłam. Ale cóż to! Ona go pocałowała w  policzek. 
Muszę z nim pogadać. Próba była świetna! A Jack jest wielki!
  
Nie mogłam oderwać od Jack'a wzroku. Jest tak idealny, że aż ... Idealny. Uwielbiam go!! Myślę nad tym czy nie zejść się znów z nim. Nie umiem być tylko przyjaciółką. Chce czegoś więcej. Może on chce tego samego. Teraz tylko się tego dowiedzieć. Ale nie wiem czy to będzie tak łatwe jak myślę. Bo ile zwlekałam z wyznaniem,z es ie w nim zakochałam za pierwszym razem. To za drugim powinno być jeszcze gorzej. 

środa, 4 marca 2015

Rozdział 37 - ZAPOWIEDŹ

Kim..♥
Byłam wczoraj w wesołym miasteczku z Jack' iem. Było tak fajnie!! Chętnie bym to powtórzyła. Gdy wtedy się przytuliliśmy poczułam coś takiego... Coś czego w żaden sposób nie umiem opisać.Właśnie leżałam na łóżku gdy do pokoju wparowała Grace.
Grace - Och Kim! Dlaczego nic nie mówiłaś?!
Kim - O czym ty mówisz?
Grace - Ej no dziewczyno nie żartuj! Jesteś z Jack'iem! 
Kim - Co?!
Grace - No przecież widziałam jak się wczoraj przytulaliście.
Kim - Hm..
Grace - W wesołym miasteczku przecież! 
Kim - Aaa! Tam dobra.
Grace - No więc.. Jakim jest chłopakiem? Dobrym może złym?
Kim - Nijakim.. Nie jesteśmy parą to znaczy.. Byliśmy ale już nie...
Grace - Byliście parą?!
Kim - Tylko dwa dni.
Grace - Czemu nic nie mówiłaś?
Kim - Aj weź!! Zerwaliśmy bo pokłóciliśmy się o błahostkę a nie chcieliśmy aby nasza długo letnia przyjaźń się nie zakończyła.
Grace - Czemu nic nie mówiłaś?
Kim - Bo... Tak?
Grace - Ale mi tu wytłumaczenie.
Kim - Zawsze jakieś.
Grace - A tęsknisz za Jack'iem jako 'chłopakiem'.?
Kim - Czasem sobie pomyślę o tym, z moglibyśmy znów się spiknąć ale to nie tak działa.  Nie chce aby nasza przyjaźń się skończyła. To nie takie proste jak się wydaje.
Grace - Ja to wiem. Sama nie mam łatwo z Jerry'm... Bo wiesz. To Jerry!
Kim - No.. Współczuję Ci.
Grace - Słyszałaś o tym, że ma być kolejny turniej?
Kim - Kiedy?
Grace - Prawdo podobnie w przyszłym tygodniu albo w piątek.
Kim - I jak? Idziesz tym razem czynie?
Grace - No przecież, że nie. Nie jestem tak doświadczona jak ty.
Kim - Oj przestań bo się rumienię. 

KONIEC ZAPOWIEDZI teraz tylko czekać na nowy rozdział :D