sobota, 2 sierpnia 2014

Rozdział 22

 Brakowało tak niewiele i w końcu dotknęłam ust Jack'a... Ale wtedy do pokoju wparował Martinez chwaląc się tym ,że randka z Grace była idealna. Byłam zła i zawiedziona. Myślałam ,że w Końcu się pocałujemy ale nie.  My gwałtownie się od siebie odsunęliśmy aby Jerry niczego nie podejżewał. W końcu jak by to się miało wytłumaczyć? Jedyne co mogłam wtedy powiedzieć to... 
-Musze lecieć. Pa!
Wtedy wyszłam jak najszybciej mogłam. Nie wiem co dalej się stało. Jack chyba za mną wyszedł ale ja schowałam się za jego domem. Oddychałam bardzo szybko. Serce biło mi jak oszalałe. Postanowiłam izolować się od chłopaka. Zobaczyłam ,że wyszedł na jednię. Gdybym się wtedy nie cofnęła...Zobaczył by mnie i na pewno by do mnie podbiegł. Niestety... Jack mnie zauważył. A raczej usłyszał. Musiało mi się zachcieć kichać. Wtedy Jack gwałtownie spojrzał w stronę dźwięku ,który wydałam. Podbiegł do mnie. Starałam unikać się jego spojrzenia. Wiem jak ono by wyglądało... Pełne poczucia winy. Biedaczek... Pewnie myśli ,że to wszystko przez niego.
Zamierzałam uciec ale to było niemożliwe. Nie dość ,że Jack'owi bym nie uciekła to jeszcze to ,że z przerażenia nie mogłam zrobić kroku. W końcu Jack podszedł do mnie. Był naproś mnie. Szukał mojego spojrzenia ,które było skierowane na końcówkę sznurowadła.
Jack-Kim! spójrz na mnie!- powiedział dość poważne. Prze straszyłam się tej powagi w jego głosie, postanowiłam ustąpić i spojrzeć na niego choć ukradkiem. Gdy tylko skierowałam na niego wzrok ,rozluźniłam się bo zobaczyłam ten miły i przyjemny uśmiech.-Kimmy, Kimmy, Kimmy... Nie ładnie jest się chować.
Kim-Ja wcale się nie chowałam. - próbowałam się wytłumaczyć. Na tyle aby choć trochę mi uwierzył. Długo nie musiałam tego robić. - Ja tylko... Zobaczyłam wiewiórkę ,która pobiegła tam i ja postanowiłam zobaczyć co ona zrobi.
Jack-Yhm... Jasne, tak! Wiesz ,że mi możesz powiedzieć wszystko
Kim-To prawda! Naprawdę.
Jack-Dobrze. Wierzę Ci. Nie musisz się tłumaczyć.
Kim-Dziękuję...
Jack-Ciekawe za co?
Kim- Za to ,że... - wtedy Jack nie dał mi skończyć i mnie przytulił. -A to za co?
Jack-A za nic...Idziemy?
Kim-Chętnie tylko ,że wiesz. Grace teraz zacznie mi się chwalić cudowną randką ,którą zaplanował Jerry.
Jack-Tak, Jerry. On jest taki...
Kim-Gadaj... To ty zaplanowałeś ich spotkanie?!
Jack-Co?!-powiedział piskliwym głosem. Wcale?! - 3 sekundy później - To ja!
Kim-O jak słodko.. Co zaplanowałeś? Gadaj!
Jack-Nie martw się. Jeśli Grace była zadowolona to ci wszystko opowie.
Kim-No to to akurat wiem. jestem świadoma tego ,że Grace opowie mi wszystko ze szczegółami.
Jack-To jednak nie wpadniesz? Oj no weź chodź!
Kim-Nie, muszę wracać. Mama pewnie się o mnie martwi.
Jack-Nie wiem poco to robi ,skoro wie ,że jesteś ze mną.
Kim-Czemu ty jesteś taki pewny siebie? Hm..
Jack-No a co mam nie być?!
Kim- Nie ja tylko...Nic. No to do zobaczenia. - wtedy podeszłam do niego i dałam mu całusa w policzek. Musiałem stanąć na palcach aby dosięgnąć jego policzka. Jack był wysoki, przystojny, dobrze zbudowany. Ideał chłopaka.Szybko powiedziałam jeszcze do zobaczenia i pobiegłam w stronę domu. Zauważyłam jeszcze ,że Jerry przyglądał się całej sprawie z pokoju Jack'a. Siedział na parapecie z pudełkiem chusteczek. Był cały zapłakany. Wyglądał prze komicznie. Widać było ,że coś mówił. Z jego ust odczytałam z,ę mówił "To takie romantyczne...".
Wróciłam do domu. A w moim pokoju czekała Grace. Dziewczyna była cała w skowronkach. Musiałam wysłuchiwać przez dwie godziny cudownych 'zeznań' szatynki. byłam zdziwiona tym ,że Jack przygotował tak fanta styczną randkę. Nawet przez chwilkę pomyślałam sobie "ciekawe co by zaplanował gdybym to ja poszła na randkę razem z nim?". Byłam potwornie tego ciekawa. No ale Grace przedstawiła całą opowieść w najmniejszych nawet szczegółach. Gdy skończyła opowiadać. Powiedziała ,że boli ja gardło od tego gadania. Postanowiła wrócić do domu. Odprowadziłam ją. Wracając zobaczyłam ,że Jack jechał  skąś na deskorolce. Pomachałam do niego. Zauważył mnie i mi odmachał przy czym się uśmiechał. Lubię jego uśmiech. Lubię w nim każdą rzecz. Nawet taką najmniej znaczącą. On nigdy by nie sprawił komuś bólu i cierpienia. Nie zraniłby osób ,których kocha. Zawsze stara się wszystkim pomóc choć sam czasem nie umie sobie z tym poradzić i tak nigdy nie prosi o pomoc. Jest strasznie uparty ale to akurat mi nie przeszkadza. Też czasem jestem. Weszłam do pokoju i delikatnie opadłam na łóżko. Gwałtownie zasnęłam.

Następnego dnia..
Kiedy Kim otworzyła oczy był już piękny ranek. Słońce nie dawało za wygrana. W pokoju Kimbery było duszno i gorąco. musiała otworzyć okno. Zanim jednak to zrobiła przeciągnęła się i powoli wstała z łózka. Kończąc otwierąc okno pomyślała sobie ,że musi  jak najszybciej się przebrać z piżamy w coś ładnego. Stroiła się dla Jack'a aby pocieszyć jego czy. Swoje kroki skierowała w stronę łazienki gdzie wzięła szybki i Zimny prysznic. SPowrotem założyła piżamę i owinęła włosy ręcznikiem. Gdy lekko przeschły dziewczyna wysuszyła je. Wróciła do pokoju i otworzyła szafę. Miała duży wybór. Mimo iż miała dużo ładnych ubrań , Crawford miała dylemat. Nie miała zielonego pojęcia co założyć. Miała masę ciuchów w szafie do jej dyspozycji. Wyłożyła proponowane stroje na łóżku. Zastanawiała się nad tym co bardziej spodobało by się Jack'ow. Piętnastoletnia Crawford wybrała to. A do teko lekki makijaż.


 

 Wyjżała przez okno. A na niebie pojawiły się ciemne chmury. Jakieś 2 minuty później na niebie było widać siarczyste pioruny. Kim prze straszona wstała i szybko odłączyła cały oprzęd elektryczny. Odłączyła wszystkie kable ,które były podłączone. no oprócz jednego. Kabel od lodówki ciągle tkwił w gniazdku. Mama ,tata i siostra Kimberly jeszcze słodko spali. Gdyż w soboty wszyscy mieli wolne. Kim postanowiła zjeść coś. Wygiągnęła z lodówki produkty z ,których miała zamiar zrobić sobie kanapkę. Była głodna jak wilk. Zrobiła sobie kanapkę i do szklanki wlała sok pomarańczowy. Nagle znów wyjżała przez  okno. Niebo robiło się coraz ładniejsze. "Czyli już po wszystkim?" pomyślała. Najwyrażniej tak. Kimbery usiadła przy stoliku i zjadła śniadanie. Wtedy ktoś wysłał jej SMS'a. to Jack.
Jack -Cześć księżniczko. Robisz coś teraz ważnego?
Kim-Nie. A co?
Jack-To teraz będziesz. Chcesz aby Milton i Julia byli razem?
Kim-Tak. Kocham ich!
Jack-No to widzisz. Dobrze się składa bo pomyślałem wczoraj wieczorem aby ich zeswatać. Miałem zadzwonić ale mi się przysnęło.
Kim- Byłeś zmęczony?
Jack-Tak.
Kim-I co wyspałeś się?
Jack-Tak. Wyspałem a ty?
Kim-A jak myślisz?
Jack-Ja myślę ,że ta księżniczka z którą pisze wyspała się.
Kim-Dobrze mówisz.
Jack-Dobrze mówię to ,że się wyspałaś czy to ,że  jesteś księżniczką?
Kim-Jack! Ja nie jestem księżniczką.
Jack-Dla mnie jesteś.
Kim-Słodkie. A co do naszych kochanych przyjaciół... Wymyśliłam ,że możemy zabrać ich do muzeum.
Jack-Muzeum? O rany jakie nudy!
Kim-No trudno. Dla nich możemy się  poświecić. Tak?
Jack-Tak! To jak. Tam pewnie zostawimy ich samych i... Albo.
Kim-Albo...
Jack- Wymusimy od nich pocałunek. 
Kim-W jaki sposób?
Jack-Popchniemy ich w swoja stronę. Wtedy się pocałują. 
Kim-Dobrze myślisz. To jak. Ja do Julii a ty do Miltona. Lub na odwrót.
Jack-Już wszystko gotowe. Wystarczy abyśmy się tam wszyscy pojawili.
Kim-A więc nie zaczekałeś na mnie?
Jack-Nie. Przepraszam... Ale nie mogłem dłużej czekać.
Kim-Masz szczęście ,że nie gadamy twarzą w twarz bo byś już leżał na chodniku.
Jack-To Może ja poczekam..
Kim-Hm..

Wtedy rozległ się dzwonek do drzwi.

Kim-Aha. To już wiem o co ci chodziło.
Jack-No nie wiem..

Kim wtedy wstała i po maszerowała w stronę drzwi aby je otworzyć. W progu stanął Jack.

Jack-Cześć moja księżniczko..
Kim-Cześć. Wejdź - wtedy odtworzyła drzwi szeżej i wpuściła szatyna. Jack wyglądał fenomenalnie. jak zawsze dobrze ubrany.



Kim-Dobrze wyglądasz.
Jack-Dzięki.. Ale wiesz ,że nie równam się z tobą.
Kim-Co?!Przecież widać ,że wyglądasz 100razy lepiej niż ja!
Jack-Masz zamiar się kłucić o to kto lepiej wyglada?
Kim-Nie. Prszepraszam.
Jack-No ale wygrałaś!
Kim-Co?! Dzięki. - Kim nieśiuale sie uśmiechnęła Jack odwzajemnił uśmiech. Uśmiechał się prześlicznie. Był bardzo przystojny. Kim odpłynęła w jego pieknych oczach. 
Jack-To jak? Idziemy ich zeswatać?
Kimk-No pewnie...

Wtedy oboje wyszli. Szli blisko siebie. Ich ręce ciagle się dotykały za pomocą przypadkowego dotknięca. W końcu Jack zrobił odwazny krok i złapał za rękę Kim. Złapał ja bardzo nie pewnie. Wtedy Kim na niego spojrzała i usmiechnęła się. Wiedzieli ,że mogli by tak cały dzien. Ale całaego dnia nie mieli gdyż przyjaciele czekali przed Muzeem.



C.D.N.

ROZDZIAŁ MI SIĘ DOŚĆ PODOBA. ALE KOŃCUWKĘ ZEPSUŁAM TAK ,ŻE JUŻ BARDZIEJ SIĘ NIE DA! ROZDZIAŁ DEDYKUJE DWÓM OSOBOM ,KTÓRE CZYTAJ TE MOJE BZDURY!
Miłej i zdolnej Martynie Sosnówce       
i...
Cudownej i utalentowanej Anusi Howard.



5 komentarzy:

  1. TY MI TU PRZESTAŃ WCISKAĆ KIT O MOIM TALENCIE! NIGDY NIE NAPISZĘ CZEGOŚ CHOĆ W POŁOWIE TAK DOBREGO JAK TO OPOWIADANIE.
    Naprawdę kocham tę historię. Kocham każdy rozdział i każde zdanie. Ale najbardziej kocham ciebie <3
    Jerry rozwala system xD Chociaż kiedy to czytałam sama miałam ochotę chwycić za pudełko chusteczek i płakać mówiąc: 'Jakie to romantyczne'. Mam nadzieję, że będzie więcej takich momentów!
    Widzę, iż masz wielką ochotę spotkać się twarzą w twarz z moją patelnią! Jak Jerry mógł im znowu przerwać? No jak?
    Kocham i czekam na nn^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. TY MASZ TALENT! ILE RAZY MAM CI TO GADAĆ?! NIE WMAWAIAJ MI JA NIGDY NIE NAPISZE COŚ CHOĆ BY W POŁOWIE TAK DOBREGO JAK TY!
      Ja też kocham twoją historię. Kocham te momenty z twoim opowiadań. Kocham kazdy eyraz, każde zdanie. Ale chyba też najbardziej kocham ciebie!
      Nie wierzę ci. to nawet w calu nie jest romantyczne. No a przynajmniej według mnie. No ale dziękuje. Nie bój żaby... Będzie jeszcze sporo takich momentów. Specjalnie na twoje życzenie!
      Szczeże? Mam wielką ochotę spotkać się z twoja patelnią.
      Jakoś mógł... No ale to Jerry. Jest strasznie nieogarniety! Jeszcze z pare razy to na pewno im przerwie!
      KOCHAM!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!Dziękuję.♥

      Usuń
  2. BZDURY?! Pht... Daj spokój! Super rozdział. Jeszcze raz tak napiszesz to poślę na ciebie Ane. Ona z patelnią przyjedzie do twojego domu i po tobie! Hahaha... Rozdział boski! Taki romantyczny. Słodki... Jack nazwał Kim księżniczką?! O ty! Umiesz o nas zadbać!
    Dawaj szybko nowy>>>>

    //Galaretka

    OdpowiedzUsuń
  3. Okey dopiero zaczęłam czytać tego bloga i muszę powiedzieć ,że jest świetny.
    Tylko trochę źle się czyta jak jest tak :
    Kim-Aha. To już wiem o co ci chodziło.
    Jack-No nie wiem..
    Ale to nic:D Masz ogromny talent!!!
    Mam jeszcze takie pytanie będziesz kontynuować opowiadanie na tym blogu? http://tamara663.blogspot.com/
    Całuski:*
    Jess x

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. wiem ,że troche żle sie czyla ale mi jest łatwiej to pisać bo jestem dyslektykiem i nie musze za bardzo zwarzać na takie rzeczy. Zrozum...♥
      Nat tym opowiadaniem to się ciągle zastanawiam bo niby bede a tu niby nie. Ale raczej wątpie. Pomyślę jeszcze. Bo przecież tak od razu nie mogę przestac pisać.

      Usuń

Tylko dzieki Wam mam siłe do pisania rozdziałów!