Kim.. ♥
Nie no ten mój Jack jest najlepszy! Nie dość, że najprzystojniejszym chłopakiem na świecie jest to jeszcze takim moim wymarzonym. Tym jedynym? Tego się dowiemy z czasem.
Byliśmy ciągle do siebie przytuleni.. Było tak magicznie. Miałam motyle w brzuchu! Mogła bym tak wieczność. Ale.. Zawsze jest jakieś ale. Do pokoju wparowała moja mama. Szybko 'odkleiliśmy' się od siebie i udawali, że normalnie rozmawiamy.
Pani C. - Oo.. Spodziewałam się innego obrazka. A wy tylko tu sobie rozmawiacie.
Kim - Mamo.. Obciach mi robisz!
Pani C. - Skarbie ja Ci nie robię obciachu.
Kim - Serio? A teraz co odwalasz? Teatrzyk?
Pani C. - Spokojnie.
Kim - Jack choć my!
Pani C. Tylko wrócicie przed 21:00. Jack twoja w tym głowa. Pilnuj jej.
Jack - Obiecuję, że włos jej z głowy nie spadnie.
Pani C. - No ja myślę. Wiec bawcie się dobrze.
Kim - Będziemy. Pa.
Jack - Do widzenia.
Pani C. - Do widzenia, do widzenia.
Wyszliśmy z domu. Spojrzałam na Jack'a z miną przepraszam.
Jack - Spoko. Moja mama zareagowała by tak samo.
***
Eddie...
Siedzę nad tą platformą już dobę parę naście godzin. Jestem zmęczony jak nie wiem. Palce mi zaraz odpadną a zraz później ręce. Bardzo mnie bolą. A na chwilę obecną mam tylko zrobioną 'podłogę' platformy. Cała jest w cekinach i kolorowych wstążkach. Zostało mi jeszcze tle do zrobienia. Ale muszę odpocząć. Och kurde! Dzisiaj Jack ma występ w teatrze. Obiecałem przyjść. Mam nawet bilet. Załatwił je całej paczcie. Głupio by było z mojej strony nie pójść. Ale jestem taki.. Taki zmęczony. Zadzwonię do niego i powiem, że się spóźnię.
- Która godzina? - powiedziałem sam do siebie. Wyciągnąłem telefon i sprawdziłem godzinę. - Kurde już 13:00! - powiedziałem i zmartwiłem się gdyż jestem mega zmęczony a występ za godzinę a i tak trzeba by było wyjść wcześniej aby dać kwiaty Jack'owi. Jeszcze o kwiaciarnię zahaczę. Albo o cukiernię i kupię mu wielką bombonierę! O tak bomboniera będzie okey. Ale jestem taki zmęczony. Zdrzemnę się tak na parę minut. Podszedłem do platformy i położyłem się na niej. Była dość wygodna. Zamknąłem oczy i zasnąłem.
***
Milton...
Siedziałem w domu i starałem się nie myśleć jak bardzo zranię Jack'a nie idąc na jego występ. Nie dawałem śladu życia przez 2 dni. Pewnie są na mnie źli. Nie chcą mnie tam widzieć. Na dodatek Julia wygadała się mojej mamie ze sprawą ręki. Jest zwichnięta. Przez miesiąc ponoszę sobie gips. Jack będzie bardzo zły! Wprost żyłka mu pęknie. Ale mam nadzieję, że zrozumie.
Nie mogę wychodzić z domu przez tydzień bo to świeża sprawa. Jak sobie ją urażę albo coś to trzeba będzie operować. A tego bym nie chciał. Martwi mnie jeszcze ta sprawa z tą pomyłką. Niby to nic wielkiego ale boję się, że moje marzenia o idealnym koledżu się nie ziszczą. No bo jak chce iść do Otai lub Harwart. A te szkoły są dla uczniów z bardzo wysoką średnią. Mam idealną średnią aby się dostać do którejś z nich. Średnia 5, 75 - 6,0. Ta średnia jest dopuszczana. A dzięki średniej z matematyki nadrabiam zajęcia wychowania fizycznego. Natomiast Jerry'ego tego typu problemy nie dotyczą. Jerry nigdy w życiu nie dostał by się do takiej szkoły. Jego średnia sprawia, że szkolny psycholog sam potrzebuje psychologa.
Nie wiem co robić. Może powinienem jeszcze raz sprawdzić te obliczenia i znaleźć błąd i powtórzyć tego typu zadania 100 razy aby już nigdy więcej go nie popełnić? Tak to mogło by się sprawdzić. W końcu mam całe popołudnie dla siebie. Podszedłem do koszu na śmieci i wyciągnąłem zeszyt. Położyłem go na biurku i otworzyłem. Usiadłem przy biurku i zacząłem nowe obliczenia. Ponownie bardzo starannie zmierzyłem wymiary pokoju i przeniosłem je na papier. Wymiary identyczne jak wcześniej. Zacząłem obliczenia. Gdy je skończyłem spojrzałem na tamta kartkę . Szukałem błędu. Nie mogłem się jemu dopatrzeć. To co było na wcześniej szych obliczeniach widniało i na tych. I wtedy mnie oświeciło.
- Ale ja jestem głupi! - powiedziałem sam do siebie. Pomyliłem się. Żadnego błędu nie popełniłem. Tylko źle spojrzałem wtedy i rzekomo znalazłem błąd przy czym się załamałem. - Jestem Kretynem! Jak mogłem się tak urządzić? Źle spojrzałem to wszystko. Tylko co mnie rozproszyło? - I z tym pytaniem zacząłem się użerać.
***
Grace..
Dzisiaj występ Jack'a ale nie mogę pójść. Jack = Kim. Na 100 % ją tam spotkam. Nie chce się spotkać ale to będzie niegrzeczne z mojej strony. Z Jerry'ego też. Bo to jego kumpel i Jack się rozczaruje. Ale gdyby Kim tam nie było to z wielka chęcią bym tam poszła. Nawet wiem jak bym się ubrała. Ubrała bym pudrowy top a do tego pasującą spódnicę o tym samym odcieniu. W jakim kroju? A w takim z ogonem. Teraz są takie modne. Buty na koturnie z platformą bo uwielbiam takie buty. Okulary przeciw słoneczne, czarne, Idealnie zrobione włosy. Czyli zaczesane do tyłu i upięte w warkocz. Złoty zegarek, kolczyki z diamentami, pierścionek ze srebra i wysadzany małymi diamencikami i oczywiście delikatny make up z akcentowanymi różowymi ustami. Kurce jak mnie korci. ale nie. Nie mogę pójść. A Jerry nie pójdzie razem ze mną. Bo jak to będzie wyglądało. Ma dziewczynę ale z nią nigdzie nie chodzi. Jeszcze sobie wszyscy pomyślą, że zerwaliśmy. A czegoś takiego moja reputacja by nie zniosła! Postanowione nie idę!
***
Jack.. Na chwilę obecną z moich najbliższych przyjaciół jest tylko Kim. A co jak reszta nie przyjdzie. Do przedstawienia zostało 30 min. A ja jeszcze nie jestem przygotowany. Ludzie się powoli schodzą. Na razie jest chyba ze 30 osób. A bilety wszystkie zostały wykupione. Więc cała sala powinna być pełna.
Kim - Nie martw się. Jeszcze przyjdą.
Jack - Ja się nie martwię.
Kim - Tak. Ehe..
Jack - Bardzo widać?
Kim - Jack.. Nie martw się! Na pewno przyjdą! - I wtedy zauważyłem idąca w nasza stronę Julię. Wyglądała ślicznie. Ale do Kim jej trochę brakuje. Ubrała czarna- biała sukienkę w paski, buty na koturnie, beżową torebkę, czarną pozłacaną bransoletkę, kolczyki w kształcie diamentów, Lekki make up i lekko falowane włosy. Wyglądała bardzo ładnie.
Julia - Wybaczcie za spóźnienie ale byłam u Miltona. Biedaczek ma.. Nie powinnam tego mówić.
Kim- Dlaczego?
Jack - Coś mu się stało?
Julia - Jak coś nie wiecie tego ode mnie. Milton ma zwichniętą rękę i nie może wychodzić z domu.
Jack - Oła.. To już wszystko jasne.
Kim - A co się dzieje z resztą? - I wtedy do teatru weszli Jerry, Grace, Eddie i Rudi.
Jerry - Wybaczcie za spóźnienie. Ale mam tutaj uparciucha, pracusia i skąpca!
Grace, Eddie, Rudi - Ej..!
Jack - Jednak jesteście!
Rudi - Ja miałem przyjść ale miałem kontrole i musiałem ich jakąś poskąpić aby zapłacić mniej więc rozumiecie moje spóźnienie.
Eddie - Ja nie spałem całą noc bo zająłem się platformą i musiałem się zdrzemnąć przez co straciłem poczucie czasu.
Grace - A ja mam różne powodu aby tu nie być. Domyślcie się bo nie mam zamiaru tłumaczyć.
Jack - Cudownie, że jesteście! Kocham Was! - Wszyscy się przytuliliśmy. Ale Jim na przerwał. Poprosił mnie abym się przygotował a wszyscy poszli usiąść na widowni.
Nie no ten mój Jack jest najlepszy! Nie dość, że najprzystojniejszym chłopakiem na świecie jest to jeszcze takim moim wymarzonym. Tym jedynym? Tego się dowiemy z czasem.
Byliśmy ciągle do siebie przytuleni.. Było tak magicznie. Miałam motyle w brzuchu! Mogła bym tak wieczność. Ale.. Zawsze jest jakieś ale. Do pokoju wparowała moja mama. Szybko 'odkleiliśmy' się od siebie i udawali, że normalnie rozmawiamy.
Pani C. - Oo.. Spodziewałam się innego obrazka. A wy tylko tu sobie rozmawiacie.
Kim - Mamo.. Obciach mi robisz!
Pani C. - Skarbie ja Ci nie robię obciachu.
Kim - Serio? A teraz co odwalasz? Teatrzyk?
Pani C. - Spokojnie.
Kim - Jack choć my!
Pani C. Tylko wrócicie przed 21:00. Jack twoja w tym głowa. Pilnuj jej.
Jack - Obiecuję, że włos jej z głowy nie spadnie.
Pani C. - No ja myślę. Wiec bawcie się dobrze.
Kim - Będziemy. Pa.
Jack - Do widzenia.
Pani C. - Do widzenia, do widzenia.
Wyszliśmy z domu. Spojrzałam na Jack'a z miną przepraszam.
Jack - Spoko. Moja mama zareagowała by tak samo.
***
Eddie...
Siedzę nad tą platformą już dobę parę naście godzin. Jestem zmęczony jak nie wiem. Palce mi zaraz odpadną a zraz później ręce. Bardzo mnie bolą. A na chwilę obecną mam tylko zrobioną 'podłogę' platformy. Cała jest w cekinach i kolorowych wstążkach. Zostało mi jeszcze tle do zrobienia. Ale muszę odpocząć. Och kurde! Dzisiaj Jack ma występ w teatrze. Obiecałem przyjść. Mam nawet bilet. Załatwił je całej paczcie. Głupio by było z mojej strony nie pójść. Ale jestem taki.. Taki zmęczony. Zadzwonię do niego i powiem, że się spóźnię.
- Która godzina? - powiedziałem sam do siebie. Wyciągnąłem telefon i sprawdziłem godzinę. - Kurde już 13:00! - powiedziałem i zmartwiłem się gdyż jestem mega zmęczony a występ za godzinę a i tak trzeba by było wyjść wcześniej aby dać kwiaty Jack'owi. Jeszcze o kwiaciarnię zahaczę. Albo o cukiernię i kupię mu wielką bombonierę! O tak bomboniera będzie okey. Ale jestem taki zmęczony. Zdrzemnę się tak na parę minut. Podszedłem do platformy i położyłem się na niej. Była dość wygodna. Zamknąłem oczy i zasnąłem.
***
Milton...
Siedziałem w domu i starałem się nie myśleć jak bardzo zranię Jack'a nie idąc na jego występ. Nie dawałem śladu życia przez 2 dni. Pewnie są na mnie źli. Nie chcą mnie tam widzieć. Na dodatek Julia wygadała się mojej mamie ze sprawą ręki. Jest zwichnięta. Przez miesiąc ponoszę sobie gips. Jack będzie bardzo zły! Wprost żyłka mu pęknie. Ale mam nadzieję, że zrozumie.
Nie mogę wychodzić z domu przez tydzień bo to świeża sprawa. Jak sobie ją urażę albo coś to trzeba będzie operować. A tego bym nie chciał. Martwi mnie jeszcze ta sprawa z tą pomyłką. Niby to nic wielkiego ale boję się, że moje marzenia o idealnym koledżu się nie ziszczą. No bo jak chce iść do Otai lub Harwart. A te szkoły są dla uczniów z bardzo wysoką średnią. Mam idealną średnią aby się dostać do którejś z nich. Średnia 5, 75 - 6,0. Ta średnia jest dopuszczana. A dzięki średniej z matematyki nadrabiam zajęcia wychowania fizycznego. Natomiast Jerry'ego tego typu problemy nie dotyczą. Jerry nigdy w życiu nie dostał by się do takiej szkoły. Jego średnia sprawia, że szkolny psycholog sam potrzebuje psychologa.
Nie wiem co robić. Może powinienem jeszcze raz sprawdzić te obliczenia i znaleźć błąd i powtórzyć tego typu zadania 100 razy aby już nigdy więcej go nie popełnić? Tak to mogło by się sprawdzić. W końcu mam całe popołudnie dla siebie. Podszedłem do koszu na śmieci i wyciągnąłem zeszyt. Położyłem go na biurku i otworzyłem. Usiadłem przy biurku i zacząłem nowe obliczenia. Ponownie bardzo starannie zmierzyłem wymiary pokoju i przeniosłem je na papier. Wymiary identyczne jak wcześniej. Zacząłem obliczenia. Gdy je skończyłem spojrzałem na tamta kartkę . Szukałem błędu. Nie mogłem się jemu dopatrzeć. To co było na wcześniej szych obliczeniach widniało i na tych. I wtedy mnie oświeciło.
- Ale ja jestem głupi! - powiedziałem sam do siebie. Pomyliłem się. Żadnego błędu nie popełniłem. Tylko źle spojrzałem wtedy i rzekomo znalazłem błąd przy czym się załamałem. - Jestem Kretynem! Jak mogłem się tak urządzić? Źle spojrzałem to wszystko. Tylko co mnie rozproszyło? - I z tym pytaniem zacząłem się użerać.
***
Grace..
Dzisiaj występ Jack'a ale nie mogę pójść. Jack = Kim. Na 100 % ją tam spotkam. Nie chce się spotkać ale to będzie niegrzeczne z mojej strony. Z Jerry'ego też. Bo to jego kumpel i Jack się rozczaruje. Ale gdyby Kim tam nie było to z wielka chęcią bym tam poszła. Nawet wiem jak bym się ubrała. Ubrała bym pudrowy top a do tego pasującą spódnicę o tym samym odcieniu. W jakim kroju? A w takim z ogonem. Teraz są takie modne. Buty na koturnie z platformą bo uwielbiam takie buty. Okulary przeciw słoneczne, czarne, Idealnie zrobione włosy. Czyli zaczesane do tyłu i upięte w warkocz. Złoty zegarek, kolczyki z diamentami, pierścionek ze srebra i wysadzany małymi diamencikami i oczywiście delikatny make up z akcentowanymi różowymi ustami. Kurce jak mnie korci. ale nie. Nie mogę pójść. A Jerry nie pójdzie razem ze mną. Bo jak to będzie wyglądało. Ma dziewczynę ale z nią nigdzie nie chodzi. Jeszcze sobie wszyscy pomyślą, że zerwaliśmy. A czegoś takiego moja reputacja by nie zniosła! Postanowione nie idę!
***
Jack.. Na chwilę obecną z moich najbliższych przyjaciół jest tylko Kim. A co jak reszta nie przyjdzie. Do przedstawienia zostało 30 min. A ja jeszcze nie jestem przygotowany. Ludzie się powoli schodzą. Na razie jest chyba ze 30 osób. A bilety wszystkie zostały wykupione. Więc cała sala powinna być pełna.
Kim - Nie martw się. Jeszcze przyjdą.
Jack - Ja się nie martwię.
Kim - Tak. Ehe..
Jack - Bardzo widać?
Kim - Jack.. Nie martw się! Na pewno przyjdą! - I wtedy zauważyłem idąca w nasza stronę Julię. Wyglądała ślicznie. Ale do Kim jej trochę brakuje. Ubrała czarna- biała sukienkę w paski, buty na koturnie, beżową torebkę, czarną pozłacaną bransoletkę, kolczyki w kształcie diamentów, Lekki make up i lekko falowane włosy. Wyglądała bardzo ładnie.
Julia - Wybaczcie za spóźnienie ale byłam u Miltona. Biedaczek ma.. Nie powinnam tego mówić.
Kim- Dlaczego?
Jack - Coś mu się stało?
Julia - Jak coś nie wiecie tego ode mnie. Milton ma zwichniętą rękę i nie może wychodzić z domu.
Jack - Oła.. To już wszystko jasne.
Kim - A co się dzieje z resztą? - I wtedy do teatru weszli Jerry, Grace, Eddie i Rudi.
Jerry - Wybaczcie za spóźnienie. Ale mam tutaj uparciucha, pracusia i skąpca!
Grace, Eddie, Rudi - Ej..!
Jack - Jednak jesteście!
Rudi - Ja miałem przyjść ale miałem kontrole i musiałem ich jakąś poskąpić aby zapłacić mniej więc rozumiecie moje spóźnienie.
Eddie - Ja nie spałem całą noc bo zająłem się platformą i musiałem się zdrzemnąć przez co straciłem poczucie czasu.
Grace - A ja mam różne powodu aby tu nie być. Domyślcie się bo nie mam zamiaru tłumaczyć.
Jack - Cudownie, że jesteście! Kocham Was! - Wszyscy się przytuliliśmy. Ale Jim na przerwał. Poprosił mnie abym się przygotował a wszyscy poszli usiąść na widowni.
C.D.N.
I jak się podoba? Prawie dwa tygodnie nic nie pisałam więc się zrewanżowałam. Podoba się? Każdego po trochu. Dziękuję za tyle wyświetleń. Jest ich ponad 8 tysięcy! KOCHAM WAS ♥
Rozdział dedykuję:
- Vicky 13
- Karolina Ostapiuk
- Catheriness E.
- Tori M
- Julia Korolczuk
- Anonimom
- Wszystkim czytelnikom
Bez Was bym tego nie osiągnęła!
KOCHAM ♥♥♥♥
Świetny rozdział dziękuję za dedykację 😃 😃 😃 😃 😃 😃 ❤ ❤ ❤ ❤ Ps.Natychmiast kim i grace mają się pogodzić❤ tak się dziwnie czyta jak są pokłócone ❤ 😃 😃 😃 😃
OdpowiedzUsuńCudo!!
OdpowiedzUsuń