~ 24 sierpień. To dzień w którym postanowiliśmy wyjechać. Na godzinę 11:00 miałem być już gotowy. I byłem. Gdy wsiadałem do samochodu kierującego mnie i tatę do Nowego Yorku zauważyłem moich kumpli. Byłem pewien, że zmierzają w stronę mojego domu aby się pożegnać. Jednakże oni minęli go i nawet nie spojrzeli. Zrobiło mi się bardzo głupio.
- Nie przejmuj się nimi Jack! - powiedział tata - W Nowym Yorku poznasz o wiele lepszych ludzi. Będziesz miał masę przyjaciół!
- Ja nie potrzebuje przyjaciół. Sam świetnie daje sobie rade. - odezwałem się po czym delikatnie uśmiechnąłem.
- W sumie.. Masz racje.. Po co Ci oni? Masz mnie. I Jordana..
- Jordana?
- Tak. W Nowym Yorku zahaczymy o sklep zoologiczy. - powiedział po czym uśmiechnął się podejrzliwie.
- Kupiłeś nam psa?
- Tak.
- Na prawdę? - powiedziałem uśmiechnięty! Zawsze chciałem mieć psa. Coś czuje, że w tym Nowym Yorku będzie trochę bardziej ciekawiej niż myślałem...
(...)
Dojechaliśmy do Nowego Yorku. Miasto jest ogromne! Ciesze się, że nie bd mieszkać w centrum tylko na jego obrzeżach. Jechaliśmy aby znaleźć odpowiedni sklep zoologiczny w którym tata kupił psa przez internet. Ciągle jego rasa była mi nieznana. Ale to sprawiało, że bardziej się z niego cieszyłem! W końcu znaleźliśmy ten sklep. Zaparkowaliśmy. Już wysiadałem gdy nagle tata powiedział aby został w samochodzie. Niechętnie ale go posłuchałem.
Taty nie było raptem 5 min. Gdy w końcu wyszedł zadowolony ze sklepu z klatką w której siedział mały wystraszony pies haski. Byłem cały w skowronkach cała drogę do domu!
Gdy w końcu znaleźliśmy się na ulicy gdzie znajdował się nasz nowy dom chciałem już tylko wyjść z tego samochodu ii szybko zobaczyć mój nowy dom, pokój.. I oczywiście poznać kogoś w moim wieku aby lepiej zakwaterować się w nowej szkole. Którą z resztą jadę dziś obczaić.
Znaleźliśmy się przed bramą wjazdową do naszego nowego domu. Tata wysiadł z samochodu i otworzył bramę wjazdową. Wsiadając z powrotem do auta rzucił w moją stronę kluczami do domu.
- A po co mi to dajesz? Abym zgubił? - zapytałem
- To twoje klucze do domu. Każdy z nas ma własne klucze aby mógł spokojnie wejść do domu gdyby ten był zamknięty. - odpowiedział tata.
Wysiadłem z samochodu. Dom bardzo mi się spodobał. Był bardzo duży! Nie wiem po co nam tak duży dom skoro będziemy tu mieszkać tylko we dwoje.
- I jak? Podoba Ci się? - zapytał tata. Choć doskonale wiedział, że jestem zachwycony!
- Szczerze? - zapytałem. Na co on pokiwał twierdząco głową. - Ten dom jest zajebisty!
- Wiedziałem , że Ci się spodoba!
(...)
Tego dnia rozpakowywałem tylko swoje rzeczy. Oglądałem dom i.. okolice. Ale.. wracając do tej okolicy. Na spacer do ulicy wybrałem się razem z psem. Mały Jordan ma w sobie tyle energii. O wiele więcej ode mnie!
Spacerując natknąłem się na moją przyszłą szkołę. No.. szkoła jak to szkoła. I tak będzie chujowa i tak! Ale sądząc, że to Nowy York byłem przygotowany na coś lepszego. A ta głupia placówka różni się tylko tym od mojej starej szkoły, że jest w Nowym Yorku a nie w Bostonie!
- Oj Jordan.. - powiedziałem i kucnąłem przy piesku. - Życz mi szczęścia na ten nowy rok szkolny.. Przy da mi się.
(...)
Wróciłem do domu. Postanowiłem trochę poszperać w jego garażu. Hm.. Zważając na to, że garaż jest ogromny i wygląda jak warsztat śmiało mogę stwierdzić, że jego poprzedni właściciele bardzo lubili mechanikę. Tata bardzo interesuje się takimi rzeczami. Bardzo pewnie spodobał mu się ten dom w dużej mierze dla tego garażu.
W 'warsztacie' stoi drewniany stół z imadłem oraz milionami drobiazgów. Plus maska do spawania. Przedmioty wygrywają w konkurencji dużo, jest ich ponad miarę, nie do ogarnięcia i wykorzystania. Trudno je docenić, ponieważ wzrok nie sięga do tych wszystkich pudełeczek, skrzyń i toreb, które tutaj były ale i tata przywiózł swoje skarby. W istocie wszystko ma swoją wewnętrzną logikę, tylko należy otworzyć na oryginalne zestawienia i przeznaczenia. Już wiedziałem, że taty należało by od razu zacząć szukać właśnie w garażu gdybym nie mógł go znaleźć w domu.
(...)
1 wrzesień. Zupełnie sam w nowej szkole. Nikogo nie znałem. Zupełnie z nikim nigdy nie rozmawiałem. Ogólnie boje się do kogo kol wiek zagadać.
Gdy zaczęło się paplanie nauczycieli jaki to ten rok będzie udany bardzo mnie przy nudziło.. Ale gdy Dyrektor szkoły wkroczył do akcji od razu zaczęło się go aż miło słuchać. Chyba jako jedyny z nauczycieli wygłaszających mowę nie miał on przed sobą kartki z której czytał swoje przemówienie. Od razu mi się to spodobało.
- (...) Starajcie się spełniać swoje upodobania w tej szkole. Brońcie swego jak lwy! Bądźcie czujni jak lisy! Starajcie się nie zważać na opinię innych, szczególnie na tą negatywną opinię. Bo ja Wiem, że pośród Was są takie istotki, które będą chciały Wam zrobić na złość. Ale Wy się nie dajcie! Brońcie swoich poglądów! I co najważniejsze.. Zapamiętajcie, że liceum, to taka szkoła w której nawiązuje się znajomości na całe życie. Rozsądnie wybierajcie te osoby z którymi chcecie iw zgodzie pić kawę lub herbatę w jakiejś kawiarni wspominając te szalone pomysły z licealnego życia! Podsumowując pragnę życzyć Wam wszystkim powodzenia. Dajcie z siebie 100 procent! Nie 99. Ani 101. Te 100 procent będą wystarczające! Dziękuje a ja.. Nie będę zabierać Wam ostatniego popołudnia wakacji. Idźcie cieszyć się tym ostatnim dniem wakacji.
(...)
Wiecie co? Ten facet dodał mi na prawdę skrzydeł. Powiedział coś tak motywującego, że aż chce się jutro iść do szkoły.. Oczywiście jutro będę mówić coś zupełnie innego gdy przyjdzie mi wstać o 7:00. Nie wiedzieć czemu większość uczniów została jeszcze w szkole i zaczęła rozmawiać ze sobą.. Szperać coś w swoich szafkach. Ja tam jutro to zrobię..
Już miałem wychodzić gdy nagle usłyszałem, że ktoś woła moje imię.
- Ej Ty.. Jack! Brewer! - słysząc swoje nazwisko odwróciłem się. Zauważyłem, że jakiś chłopak zmierza w moim kierunku w towarzystwie dwóch dziewczyn. - Ty jesteś nowy, co?
- Tak. - odpowiedziałem pewnie. Chłopak był mojego wzrostu. Czyli dość wysoki. Miał bujną blond czuprynę i piegi.
- Mamy coś do obgadania. - powiedział dość głośno na co zwróciła uwagę większość szkoły. - Jako, że jesteś nowy musisz przystosować się do moich zasad panujących w tej szkole! Po pierwsze nie zbliżaj się nawet do dziewczyn z 3 'a'. Po drugie tylko ja mogę tu mieć piękne włosy więc Ty swoje czesz w inny sposób a po trzecie..
- .. A po trzecie odpierdol się ode mnie. - powiedziałem już znudzony jego ględzeniem.
- Co..? Powtórz bo chyba coś źle zrozumiałem.
- Nie moja wina, że potrzebna jest Ci wizyta u Laryngologa.. Odpierdol się ode mnie! Bo ja i tak nie mam zamiaru przestrzegać tych twoi głupich zasad.. Pff.. Żałosny jesteś i tyle.
- Masz przesrane. - odezwał się po czym odszedł.
- Hah.. - zamruczałem pod nosem i wyszedłem kierując się w stronę domu.
****
I tak właśnie wygląda pierwszy rozdział. Jego data napisania? 11 sierpień. Wyrobiłam się z nim w chyba 3-4 godziny. Bądź mniej. Bardzo łatwo mi się go pisało! I chociaż jego większość jest bez sensu to mi przyjemnie się go czyta. Nie chwaląc się.. Ale, ja.. Czekam na Waszą opinię!!
sobota, 13 sierpnia 2016
środa, 10 sierpnia 2016
Poznajmy się! - Epilog
~ Zacznijmy od tego, że Ci się przedstawię. Mam na imię Jack Brewer. Mam siedemnaście lat. Swoje osiemnaste urodziny będę świętował 13 lipca. Mieszkam w Bostonie razem z moim tatą. Niestety jestem jedynakiem. Zawsze chciałem mieć rodzeństwo, niestety tego rodzeństwa nie mam.
Wraz z tatą postanowiliśmy się przeprowadzić do Nowego Yorku. Oboje uznaliśmy, że to będzie dobra decyzja. W zasadzie najlepsza jaka mogła nam przyjść do głowy w tamtej chwili.
Postanowiliśmy wyjechać pod koniec wakacji. Ojciec zapisał mnie do najbliższej szkoły naszego nowego miejsca zamieszkania.
Gdy zwiedzałem okolice postanowiłem zobaczyć tą moją nowa szkole. Nie zachwyciła mnie.. Była to zwyczajna placówka. Spodziewałem się czegoś więcej.
Jestem bardzo kontrowersyjną osobą.. Bardzo łatwo mnie zdenerwować! Mało kto potrafi zapanować nad moimi nerwami. Zwykle przyjaciele, tata. Co do przyjaciół.. Nie mam ich zbyt dużo. W Bostonie miałem dwoje kumpli z którymi nie miałem zbyt dobrego kontaktu. Znaczy.. W szkole byliśmy bardzo dobrymi przyjaciółmi. Ale poza nią.. Chłopaki postanawiali szaleć do późna włócząc się nie wiadomo z kim i gdzie , paląc papierosy czy pijąc piwo. Tego typu rzeczy nigdy mnie nie interesowały.. Chociaż.. Przyznaje ,że kiedyś spędziliśmy wspólny wieczór.
Miałem 13 lat i postanowiłem w końcu napić się tego piwa. Każdy mówił spróbujesz a nie będziesz mógł przestać! Możesz się teraz śmiać.. Nienawidzę tego gówna! Wypiłem ledwie dwa łyki i oddałem tej napój koledze. Ci oczywiście jak na to zareagowali? Śmiechem. Nie zdziwiło mnie to. Postanowiłem, że nigdy więcej nie będę tego pić.
Będąc nastolatkiem nie potrafisz usiedzieć w miejscu. Na dodatek kiedy hormony w tobie zaczynają buzować. Hahahaa! Zaczynasz szukać hobby.. Jakiegoś miejsca dla siebie. Pamiętam, że ja będąc małym chłopcem kochałem rysować. Mam takie specjalnie pudełko gdzie chowałem swoje szkice aby nikt się o nich nie dowiedział. Nie miałem jakiegoś wielkiego talentu.. Ale lubiłem to robić i starałem się jak mogłem co przyczyniło się do efektów mojej pracy. Cieszyłem się, że jestem coraz lepszy aż w końcu stwierdziłem, że rysowanie to nie zajęcie dla mnie.
Miałem 10 lat. Chłopcy w tym wieku nie siedzą w domu tylko na boisku grają w piłkę. Nie lubiłem piłki nożnej. Interesowało mnie zupełnie coś innego! Pamiętam, że zaczęły się w tedy te upragnione wakacje.. I cały pierwszy ich tydzień spędziłem w domu na dupie przed telewizorem. Ojciec postanowił wysłać swojego kochanego syneczka na obóz karate. Pamiętam, że wtedy bardzo mnie to interesowało. Nadal interesuje! Byłem pod jarany jak mało kto.. Od tego czasu jestem wielkim miłośnikiem tego sportu. Mam czarny pas drugiego stopnia.
Osiągnąłem to wszystko przez 5 lat. Zacząłem w wieku 10 a skończyłem w wieku 15. Zapewne kontynuował bym swoje hobby do teraz ale miałem nieprzyjemny wypadek. Skręciłem sobie kostkę na mistrzostwach stanowych. Uraz był dość poważny. Lekarz stwierdził, że jeżeli nie chce chodzić o kulach lub gorzej .. Jeździć na wózku inwalidzkim to powinienem skończyć z karate. Oczywiście będąc w wieku 15 lat byłem typem buntownika.. Robiłem wszystko aby utrzymać się tej dyscypliny jak tylko mogłem aż w końcu poznałem coś zupełnie innego. Co sprawiło, że zacząłem zupełnie inaczej patrzeć na świat. Kickboxing. To jest dopiero jazda bez trzymanki.. W tej dyscyplinie nie muszę uważać na to czy zrobię krzywdę swojemu przeciwnikowi. Jeśli kogoś nie lubię, lub mam jakieś problemy mogę się wyżyć! Oczywiście nie było łatwo przekonać tatę aby zapisał mnie na te zajęcia. Stwierdził, że jeśli chce na to uczęszczać muszę sam płacić za lekcje. Ja byłem pełnej wiary, że to prawda i znalazłem sobie prace.. Tata oczywiście docenił to, że tak bardzo chce osiągnąć swój cel aż w końcu uległ. Powiedział, że opłaci moje zajęcia pod warunkiem.. Powiedział abym był bardzo ostrożny. I uważał na siebie jak tylko mogę. Do tej pory to robię.
Teraz trochę opowiem Ci o mojej sytuacji w domu. Nie lubię o tym rozmawiać bo to jest.. To jest, że tak powiem świeża sprawa. Trzy miesiące temu zmarła moja mama. Zmarła na raka... Nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego, jak Ciężko jest mi o tym mówić. Tak bardzo była ze mnie dumna. Zawsze dodawała mi otuchy, wspierała, pomagała jak tylko mogła, była taka wyrozumiała. Tata też jest cudowny.. Ale go prawie zawsze nie było w domu, pracował aby utrzymywać swoją kochaną rodzinę. Chociaż nasz sytuacja finansowa była bardzo stabilna.. On dawał z siebie wszystko aby nigdy niczego nam nie zabrakło. Bardzo mu za to dziękuje! Ale tata nie umiał dawać rad w taki sam sposób jak mama.. Już się przyzwyczaiłem do jej rad.. Tej dobrej duszy którą posiadała a teraz.. Teraz nie mogę tego doświadczyć. Od trzech miesięcy nie słyszałem jej głosu. Nie czułem jej obecności.. A gdzie bym nie spojrzał to widziałem jej postać. Tata miał podobnie.. Nie umieliśmy sobie poradzić z jej odejściem. Dlatego właśnie postanowiliśmy wyjechać w nowe miejsce. Poznać nowych ludzi! To jak..? Poznamy się bliżej?
C.D.N.
***
Przychodzę do Was z czymś zupełnie nowym. Jesteście na to gotowi? Bo ja ruszam pełną parą! Zapraszam do nowej historii! Uwierzcie! To będzie jedna z lepszych moim prac. Zapraszam do jej czytania. :P Całuję :* Pozdrawiam :)
//Tami G.
Wraz z tatą postanowiliśmy się przeprowadzić do Nowego Yorku. Oboje uznaliśmy, że to będzie dobra decyzja. W zasadzie najlepsza jaka mogła nam przyjść do głowy w tamtej chwili.
Postanowiliśmy wyjechać pod koniec wakacji. Ojciec zapisał mnie do najbliższej szkoły naszego nowego miejsca zamieszkania.
Gdy zwiedzałem okolice postanowiłem zobaczyć tą moją nowa szkole. Nie zachwyciła mnie.. Była to zwyczajna placówka. Spodziewałem się czegoś więcej.
Jestem bardzo kontrowersyjną osobą.. Bardzo łatwo mnie zdenerwować! Mało kto potrafi zapanować nad moimi nerwami. Zwykle przyjaciele, tata. Co do przyjaciół.. Nie mam ich zbyt dużo. W Bostonie miałem dwoje kumpli z którymi nie miałem zbyt dobrego kontaktu. Znaczy.. W szkole byliśmy bardzo dobrymi przyjaciółmi. Ale poza nią.. Chłopaki postanawiali szaleć do późna włócząc się nie wiadomo z kim i gdzie , paląc papierosy czy pijąc piwo. Tego typu rzeczy nigdy mnie nie interesowały.. Chociaż.. Przyznaje ,że kiedyś spędziliśmy wspólny wieczór.
Miałem 13 lat i postanowiłem w końcu napić się tego piwa. Każdy mówił spróbujesz a nie będziesz mógł przestać! Możesz się teraz śmiać.. Nienawidzę tego gówna! Wypiłem ledwie dwa łyki i oddałem tej napój koledze. Ci oczywiście jak na to zareagowali? Śmiechem. Nie zdziwiło mnie to. Postanowiłem, że nigdy więcej nie będę tego pić.
Będąc nastolatkiem nie potrafisz usiedzieć w miejscu. Na dodatek kiedy hormony w tobie zaczynają buzować. Hahahaa! Zaczynasz szukać hobby.. Jakiegoś miejsca dla siebie. Pamiętam, że ja będąc małym chłopcem kochałem rysować. Mam takie specjalnie pudełko gdzie chowałem swoje szkice aby nikt się o nich nie dowiedział. Nie miałem jakiegoś wielkiego talentu.. Ale lubiłem to robić i starałem się jak mogłem co przyczyniło się do efektów mojej pracy. Cieszyłem się, że jestem coraz lepszy aż w końcu stwierdziłem, że rysowanie to nie zajęcie dla mnie.
Miałem 10 lat. Chłopcy w tym wieku nie siedzą w domu tylko na boisku grają w piłkę. Nie lubiłem piłki nożnej. Interesowało mnie zupełnie coś innego! Pamiętam, że zaczęły się w tedy te upragnione wakacje.. I cały pierwszy ich tydzień spędziłem w domu na dupie przed telewizorem. Ojciec postanowił wysłać swojego kochanego syneczka na obóz karate. Pamiętam, że wtedy bardzo mnie to interesowało. Nadal interesuje! Byłem pod jarany jak mało kto.. Od tego czasu jestem wielkim miłośnikiem tego sportu. Mam czarny pas drugiego stopnia.
Osiągnąłem to wszystko przez 5 lat. Zacząłem w wieku 10 a skończyłem w wieku 15. Zapewne kontynuował bym swoje hobby do teraz ale miałem nieprzyjemny wypadek. Skręciłem sobie kostkę na mistrzostwach stanowych. Uraz był dość poważny. Lekarz stwierdził, że jeżeli nie chce chodzić o kulach lub gorzej .. Jeździć na wózku inwalidzkim to powinienem skończyć z karate. Oczywiście będąc w wieku 15 lat byłem typem buntownika.. Robiłem wszystko aby utrzymać się tej dyscypliny jak tylko mogłem aż w końcu poznałem coś zupełnie innego. Co sprawiło, że zacząłem zupełnie inaczej patrzeć na świat. Kickboxing. To jest dopiero jazda bez trzymanki.. W tej dyscyplinie nie muszę uważać na to czy zrobię krzywdę swojemu przeciwnikowi. Jeśli kogoś nie lubię, lub mam jakieś problemy mogę się wyżyć! Oczywiście nie było łatwo przekonać tatę aby zapisał mnie na te zajęcia. Stwierdził, że jeśli chce na to uczęszczać muszę sam płacić za lekcje. Ja byłem pełnej wiary, że to prawda i znalazłem sobie prace.. Tata oczywiście docenił to, że tak bardzo chce osiągnąć swój cel aż w końcu uległ. Powiedział, że opłaci moje zajęcia pod warunkiem.. Powiedział abym był bardzo ostrożny. I uważał na siebie jak tylko mogę. Do tej pory to robię.
Teraz trochę opowiem Ci o mojej sytuacji w domu. Nie lubię o tym rozmawiać bo to jest.. To jest, że tak powiem świeża sprawa. Trzy miesiące temu zmarła moja mama. Zmarła na raka... Nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego, jak Ciężko jest mi o tym mówić. Tak bardzo była ze mnie dumna. Zawsze dodawała mi otuchy, wspierała, pomagała jak tylko mogła, była taka wyrozumiała. Tata też jest cudowny.. Ale go prawie zawsze nie było w domu, pracował aby utrzymywać swoją kochaną rodzinę. Chociaż nasz sytuacja finansowa była bardzo stabilna.. On dawał z siebie wszystko aby nigdy niczego nam nie zabrakło. Bardzo mu za to dziękuje! Ale tata nie umiał dawać rad w taki sam sposób jak mama.. Już się przyzwyczaiłem do jej rad.. Tej dobrej duszy którą posiadała a teraz.. Teraz nie mogę tego doświadczyć. Od trzech miesięcy nie słyszałem jej głosu. Nie czułem jej obecności.. A gdzie bym nie spojrzał to widziałem jej postać. Tata miał podobnie.. Nie umieliśmy sobie poradzić z jej odejściem. Dlatego właśnie postanowiliśmy wyjechać w nowe miejsce. Poznać nowych ludzi! To jak..? Poznamy się bliżej?
C.D.N.
***
Przychodzę do Was z czymś zupełnie nowym. Jesteście na to gotowi? Bo ja ruszam pełną parą! Zapraszam do nowej historii! Uwierzcie! To będzie jedna z lepszych moim prac. Zapraszam do jej czytania. :P Całuję :* Pozdrawiam :)
//Tami G.
A może by tak..?
Cześć!
Witam Was bardzo serdecznie!
Jest tu ktoś tak w ogóle?
Minęło trochę czasu od moich ostatnich wpisów. Co nie? Teraz pozostaje mi sprostanie temu opowiadaniu, które uznałam za odpowiednie i rozpoczęcie (kontynuacje) 2 historii. Mam już nawet gotowy drugi rozdział. Chciałam go dziś opublikować. Ale stwierdziłam, że Wam się nie spodoba to co zaplanowałam. Czyli.. co? Pozostaje mi wymyślić coś nowego. I popatrzcie jaką macie cudowną (czyt. okropną) pisarkę.. Wymyśliła już nową historie. Szczerze mówiąc bardziej mi się podoba niż to co wymyśliłam w zeszłym roku.
Nie każdemu może się spodobać. To normalne.. Ale aby Was zachęcić iż przygotowałam krótki prolog. A nowego rozdziału możecie oczekiwać już w tym lub przyszłym tygodniu. Zależy to od mojego dostępu do internetu, który jest bardzo skąpy.. W tym momencie niestety. To przez problemy z ruterem.
To jak? Jedziemy z tym koksem...
PROLOG : Wakacje dobiegły końca. Nowy rok szkolny ruszył pełną parą. Nowa szkoła, nowe twarze.. Nie jest to coś prostego do pokonania dla nastolatka. Siedemnastoletni Jack Bruwer wraz ze swoim ojcem przeprowadził się do Nowego Yorku gdzie chce rozpocząć całkiem nowe życie. Jack marzy o karierze w dyscyplinie sportowej jaką jest Kickboxing, który uprawia od 3 lat na co jego ojciec kategorycznie się nie zgadza. Chłopak nie zważa na przeciwności losu i robi wszystko aby spełnić swoje marzenia. Czy mu się uda? (...)
//Tami G.
Witam Was bardzo serdecznie!
Jest tu ktoś tak w ogóle?
Minęło trochę czasu od moich ostatnich wpisów. Co nie? Teraz pozostaje mi sprostanie temu opowiadaniu, które uznałam za odpowiednie i rozpoczęcie (kontynuacje) 2 historii. Mam już nawet gotowy drugi rozdział. Chciałam go dziś opublikować. Ale stwierdziłam, że Wam się nie spodoba to co zaplanowałam. Czyli.. co? Pozostaje mi wymyślić coś nowego. I popatrzcie jaką macie cudowną (czyt. okropną) pisarkę.. Wymyśliła już nową historie. Szczerze mówiąc bardziej mi się podoba niż to co wymyśliłam w zeszłym roku.
Nie każdemu może się spodobać. To normalne.. Ale aby Was zachęcić iż przygotowałam krótki prolog. A nowego rozdziału możecie oczekiwać już w tym lub przyszłym tygodniu. Zależy to od mojego dostępu do internetu, który jest bardzo skąpy.. W tym momencie niestety. To przez problemy z ruterem.
To jak? Jedziemy z tym koksem...
PROLOG : Wakacje dobiegły końca. Nowy rok szkolny ruszył pełną parą. Nowa szkoła, nowe twarze.. Nie jest to coś prostego do pokonania dla nastolatka. Siedemnastoletni Jack Bruwer wraz ze swoim ojcem przeprowadził się do Nowego Yorku gdzie chce rozpocząć całkiem nowe życie. Jack marzy o karierze w dyscyplinie sportowej jaką jest Kickboxing, który uprawia od 3 lat na co jego ojciec kategorycznie się nie zgadza. Chłopak nie zważa na przeciwności losu i robi wszystko aby spełnić swoje marzenia. Czy mu się uda? (...)
//Tami G.
Subskrybuj:
Posty (Atom)