~ 24 sierpień. To dzień w którym postanowiliśmy wyjechać. Na godzinę 11:00 miałem być już gotowy. I byłem. Gdy wsiadałem do samochodu kierującego mnie i tatę do Nowego Yorku zauważyłem moich kumpli. Byłem pewien, że zmierzają w stronę mojego domu aby się pożegnać. Jednakże oni minęli go i nawet nie spojrzeli. Zrobiło mi się bardzo głupio.
- Nie przejmuj się nimi Jack! - powiedział tata - W Nowym Yorku poznasz o wiele lepszych ludzi. Będziesz miał masę przyjaciół!
- Ja nie potrzebuje przyjaciół. Sam świetnie daje sobie rade. - odezwałem się po czym delikatnie uśmiechnąłem.
- W sumie.. Masz racje.. Po co Ci oni? Masz mnie. I Jordana..
- Jordana?
- Tak. W Nowym Yorku zahaczymy o sklep zoologiczy. - powiedział po czym uśmiechnął się podejrzliwie.
- Kupiłeś nam psa?
- Tak.
- Na prawdę? - powiedziałem uśmiechnięty! Zawsze chciałem mieć psa. Coś czuje, że w tym Nowym Yorku będzie trochę bardziej ciekawiej niż myślałem...
(...)
Dojechaliśmy do Nowego Yorku. Miasto jest ogromne! Ciesze się, że nie bd mieszkać w centrum tylko na jego obrzeżach. Jechaliśmy aby znaleźć odpowiedni sklep zoologiczny w którym tata kupił psa przez internet. Ciągle jego rasa była mi nieznana. Ale to sprawiało, że bardziej się z niego cieszyłem! W końcu znaleźliśmy ten sklep. Zaparkowaliśmy. Już wysiadałem gdy nagle tata powiedział aby został w samochodzie. Niechętnie ale go posłuchałem.
Taty nie było raptem 5 min. Gdy w końcu wyszedł zadowolony ze sklepu z klatką w której siedział mały wystraszony pies haski. Byłem cały w skowronkach cała drogę do domu!
Gdy w końcu znaleźliśmy się na ulicy gdzie znajdował się nasz nowy dom chciałem już tylko wyjść z tego samochodu ii szybko zobaczyć mój nowy dom, pokój.. I oczywiście poznać kogoś w moim wieku aby lepiej zakwaterować się w nowej szkole. Którą z resztą jadę dziś obczaić.
Znaleźliśmy się przed bramą wjazdową do naszego nowego domu. Tata wysiadł z samochodu i otworzył bramę wjazdową. Wsiadając z powrotem do auta rzucił w moją stronę kluczami do domu.
- A po co mi to dajesz? Abym zgubił? - zapytałem
- To twoje klucze do domu. Każdy z nas ma własne klucze aby mógł spokojnie wejść do domu gdyby ten był zamknięty. - odpowiedział tata.
Wysiadłem z samochodu. Dom bardzo mi się spodobał. Był bardzo duży! Nie wiem po co nam tak duży dom skoro będziemy tu mieszkać tylko we dwoje.
- I jak? Podoba Ci się? - zapytał tata. Choć doskonale wiedział, że jestem zachwycony!
- Szczerze? - zapytałem. Na co on pokiwał twierdząco głową. - Ten dom jest zajebisty!
- Wiedziałem , że Ci się spodoba!
(...)
Tego dnia rozpakowywałem tylko swoje rzeczy. Oglądałem dom i.. okolice. Ale.. wracając do tej okolicy. Na spacer do ulicy wybrałem się razem z psem. Mały Jordan ma w sobie tyle energii. O wiele więcej ode mnie!
Spacerując natknąłem się na moją przyszłą szkołę. No.. szkoła jak to szkoła. I tak będzie chujowa i tak! Ale sądząc, że to Nowy York byłem przygotowany na coś lepszego. A ta głupia placówka różni się tylko tym od mojej starej szkoły, że jest w Nowym Yorku a nie w Bostonie!
- Oj Jordan.. - powiedziałem i kucnąłem przy piesku. - Życz mi szczęścia na ten nowy rok szkolny.. Przy da mi się.
(...)
Wróciłem do domu. Postanowiłem trochę poszperać w jego garażu. Hm.. Zważając na to, że garaż jest ogromny i wygląda jak warsztat śmiało mogę stwierdzić, że jego poprzedni właściciele bardzo lubili mechanikę. Tata bardzo interesuje się takimi rzeczami. Bardzo pewnie spodobał mu się ten dom w dużej mierze dla tego garażu.
W 'warsztacie' stoi drewniany stół z imadłem oraz milionami drobiazgów. Plus maska do spawania. Przedmioty wygrywają w konkurencji dużo, jest ich ponad miarę, nie do ogarnięcia i wykorzystania. Trudno je docenić, ponieważ wzrok nie sięga do tych wszystkich pudełeczek, skrzyń i toreb, które tutaj były ale i tata przywiózł swoje skarby. W istocie wszystko ma swoją wewnętrzną logikę, tylko należy otworzyć na oryginalne zestawienia i przeznaczenia. Już wiedziałem, że taty należało by od razu zacząć szukać właśnie w garażu gdybym nie mógł go znaleźć w domu.
(...)
1 wrzesień. Zupełnie sam w nowej szkole. Nikogo nie znałem. Zupełnie z nikim nigdy nie rozmawiałem. Ogólnie boje się do kogo kol wiek zagadać.
Gdy zaczęło się paplanie nauczycieli jaki to ten rok będzie udany bardzo mnie przy nudziło.. Ale gdy Dyrektor szkoły wkroczył do akcji od razu zaczęło się go aż miło słuchać. Chyba jako jedyny z nauczycieli wygłaszających mowę nie miał on przed sobą kartki z której czytał swoje przemówienie. Od razu mi się to spodobało.
- (...) Starajcie się spełniać swoje upodobania w tej szkole. Brońcie swego jak lwy! Bądźcie czujni jak lisy! Starajcie się nie zważać na opinię innych, szczególnie na tą negatywną opinię. Bo ja Wiem, że pośród Was są takie istotki, które będą chciały Wam zrobić na złość. Ale Wy się nie dajcie! Brońcie swoich poglądów! I co najważniejsze.. Zapamiętajcie, że liceum, to taka szkoła w której nawiązuje się znajomości na całe życie. Rozsądnie wybierajcie te osoby z którymi chcecie iw zgodzie pić kawę lub herbatę w jakiejś kawiarni wspominając te szalone pomysły z licealnego życia! Podsumowując pragnę życzyć Wam wszystkim powodzenia. Dajcie z siebie 100 procent! Nie 99. Ani 101. Te 100 procent będą wystarczające! Dziękuje a ja.. Nie będę zabierać Wam ostatniego popołudnia wakacji. Idźcie cieszyć się tym ostatnim dniem wakacji.
(...)
Wiecie co? Ten facet dodał mi na prawdę skrzydeł. Powiedział coś tak motywującego, że aż chce się jutro iść do szkoły.. Oczywiście jutro będę mówić coś zupełnie innego gdy przyjdzie mi wstać o 7:00. Nie wiedzieć czemu większość uczniów została jeszcze w szkole i zaczęła rozmawiać ze sobą.. Szperać coś w swoich szafkach. Ja tam jutro to zrobię..
Już miałem wychodzić gdy nagle usłyszałem, że ktoś woła moje imię.
- Ej Ty.. Jack! Brewer! - słysząc swoje nazwisko odwróciłem się. Zauważyłem, że jakiś chłopak zmierza w moim kierunku w towarzystwie dwóch dziewczyn. - Ty jesteś nowy, co?
- Tak. - odpowiedziałem pewnie. Chłopak był mojego wzrostu. Czyli dość wysoki. Miał bujną blond czuprynę i piegi.
- Mamy coś do obgadania. - powiedział dość głośno na co zwróciła uwagę większość szkoły. - Jako, że jesteś nowy musisz przystosować się do moich zasad panujących w tej szkole! Po pierwsze nie zbliżaj się nawet do dziewczyn z 3 'a'. Po drugie tylko ja mogę tu mieć piękne włosy więc Ty swoje czesz w inny sposób a po trzecie..
- .. A po trzecie odpierdol się ode mnie. - powiedziałem już znudzony jego ględzeniem.
- Co..? Powtórz bo chyba coś źle zrozumiałem.
- Nie moja wina, że potrzebna jest Ci wizyta u Laryngologa.. Odpierdol się ode mnie! Bo ja i tak nie mam zamiaru przestrzegać tych twoi głupich zasad.. Pff.. Żałosny jesteś i tyle.
- Masz przesrane. - odezwał się po czym odszedł.
- Hah.. - zamruczałem pod nosem i wyszedłem kierując się w stronę domu.
****
I tak właśnie wygląda pierwszy rozdział. Jego data napisania? 11 sierpień. Wyrobiłam się z nim w chyba 3-4 godziny. Bądź mniej. Bardzo łatwo mi się go pisało! I chociaż jego większość jest bez sensu to mi przyjemnie się go czyta. Nie chwaląc się.. Ale, ja.. Czekam na Waszą opinię!!
Łoooo... Jak spektakularne się zaczęło!!! Czekam na nowy rozdział ;) mam nadzieję że bardzo długo nie będę czekać :/ :)
OdpowiedzUsuń