Heja. Wybaczcie, że rozdziału jeszcze nie ma ale jest streszczenie rozdziału 34 w zakładce Zapowiedzi. Zapraszam ♥
niedziela, 28 grudnia 2014
środa, 24 grudnia 2014
Merry Christmas - Wesołych Świąt
Pierwsze spędzane z Wami Święta. Myślę, że nie ostatnie! Na początku pragnę podziękować za spędzone z Wami chwile. Podziękować za to, że ze mną jesteście!
Z okazji Świąt Bożego Narodzenia i nadchodzącego roku 2015 życzę Wam Dużo zdrowia szczęścia, pomyślności, miłości, spełnienia wszystkich Waszych marzeń, aby na waszych twarzach widniał uśmiech, dużo wzlotów, mniej upadków, dużo wytrwałości, aby przez tą świąteczną przerwę nasze kochane czytelniczki wypoczęły.
Nie za bardzo wiem co jeszcze powiedzieć bo życzę Wam jak najlepiej!
KOCHAM WAS
Wesołych świąt!
Z okazji Świąt Bożego Narodzenia i nadchodzącego roku 2015 życzę Wam Dużo zdrowia szczęścia, pomyślności, miłości, spełnienia wszystkich Waszych marzeń, aby na waszych twarzach widniał uśmiech, dużo wzlotów, mniej upadków, dużo wytrwałości, aby przez tą świąteczną przerwę nasze kochane czytelniczki wypoczęły.
Nie za bardzo wiem co jeszcze powiedzieć bo życzę Wam jak najlepiej!
KOCHAM WAS
Wesołych świąt!
środa, 10 grudnia 2014
Zapraszam!
Mam tu dla Was link do mojego ask'a. Cieszą się?! Będziecie mogły pytać o wszystko! Dosłownie wszystko! Zapraszam!
http://ask.fm/koskos890
http://ask.fm/koskos890
sobota, 6 grudnia 2014
6 grudnia - Mikołajki 2014
Hejcia ;P
Co tam u Was?!
Miło spędziliście dzisiejszy poranek?!
Dzisiaj Mikołajki, niektóre osoby dostają prezenty dziś a niektóre 24 grudnia. A niektóre i dziś i 24 grudnia. Mniejsza z tym bo ja...
Co tam u Was?!
Miło spędziliście dzisiejszy poranek?!
Dzisiaj Mikołajki, niektóre osoby dostają prezenty dziś a niektóre 24 grudnia. A niektóre i dziś i 24 grudnia. Mniejsza z tym bo ja...
Życzę Miłych Mikołajek!
czwartek, 4 grudnia 2014
Rozdział 33
Jack - Pocałuj mnie..
Kim - Z miła chęcią.Zawiesiłam mu ręce na szyi. On objął mnie w tali. Zaczęliśmy się do siebie zbliżać i wtedy niestety, niestety ale Jarry pojawił się tak jakby znikąd. On ma jakiś wrodzony talent do psucia wszystkich pocałunków!
Jerry - Yo! - na co y odskoczyliśmy od siebie - Czy wy chcieliście się pocałować?
Kim/Jack - Co?! My?! Nie... Skąd ty bierzesz takie pomysły?!
Kim - My się nie.. Ogh.. Jack wyjaśnij mu co przed chwilą robiliśmy.
Jack - Czemu jak?!
Kim - Jack!Jack - Dobra... Bo widzisz Jerry. Wpadło mi coś do oka... I Kim była tak miła ,że mi pomogła to wyciągnąć z oka.. Okazało się ,że to była rzęsa.
Jerry - Yo stary... Bądź facetem i nie ośmieszaj naszego męskiego ludu! Głupia Rzęsa ci do oka wpadła a tobie dziewczyna ją musi wyciągać. Może jeszcze panikowałeś co?!
Jack - Yyy.. Co?!
Jerry - A nie ważne. Musze lecieć. Mam ważne spotkanie. Nara!
Jack - Było niebezpiecznie...
Kim - To kiedy im powiemy?
Jack - W swoim czasie.
Kim - Czyli tak.. Za miesiądż?
Jack - Jak sobie tylko zapragniesz!
Tym czasem u Rudi'ego (dawno o nim nie pisałam)
Rudi razem z Jonem sprzedawcą sklepie zoologicznym i jaszczurką Leopoldem byli w jego biurze i patrzyli przez wielką Lupę.
Rudi - Patrz jakie to jest piękne..
Jon - Bardzo piękne.
Rudi - Widziałeś kiedyś coś podobnego?!
Jon - Nie... A na co my w ogóle patrzymy?
Rudi - Tu przed moimi oczyma znajduje się ziarnko ryżu na którym jest wy grawerowany kod Wassabbi'ego. Chiński mnich przez rok go na nim pisał.
Jon- Przez rok?!
Rudi - On bardzo lubił chodzić do kina.
Jon - Aa... - w tym czasie jaszczurka wysunęła język i połknęła to ziarno.
Rudi - Aa..Gag.. Nie możliwe!
Jon - Rudi! spokojnie...
Rudi - Otwieraj paszczę tej jaszczury! Bo ja tam wchodzę!
Jon - Nie tym tonem proszę... Leonard jest jaszczurką Australijską. Robi kupkę raz w roku.
Rudi - Czyli kiedy?!
Jon - No tak.. ona zrobiła wczoraj więc.. Czkamy jeszcze rok.
Rudi - Co?! Przez tą głupia jaszczurkę mam czekać jeszcze rok?!
Jon- Cii... Nie mów tak na nią. Zrobi się jej przykro.
Rudi- Mam to gdzieś. - chwila myślenia - Ej.. A może zrobimy ją w balona? Oszukamy jaz porami roku?!
Jon- No nie wiem. Ta jaszczurka to jaszczurka Australijska. Jest bardzo mądra. Nie da się tak wrobić.
Rudi- Jon ona śpi w starej skarpecie a jej najlepszym przyjacielem jest jakiś patyk. Myślę ,że to będzie najprostsza rzecz na świecie.
Jon- Zobaczymy..
Rudi- Bądź u mnie za 4 godziny. Wszystko będzie gotowe.
Jon- Czemu za 4 a nie teraz?
Rudi- Ponieważ ja mam teraz zajęcia.
Jon- Aa.. Chyba ,że tak.
Rudi- Pa.
W tym czasie u naszej słodkiej Parki♥
Oboje szli w stronę dojo gdzie mieli teraz lekcje karate. Przez drogę ustalili ,że udają ,że nic się nie stało gdyż ,nie chcą być zasypywani setką pytań i gratulacji. W drzwiach minęli się z Jon'em ,który trzymał w rękach jaszczurkę.
Wszyscy na nich czekali. Nikt nawet nie podejrzewał ,że są parą.
Jack/Kim - Cześć.
Reszta - No hej.
Kim - Lecę się przebrać. Bo widzę ,że wy już to zrobiliście. Jack idziesz?
Jack - Tak, zaraz to zrobię. Na razie masz wolną szatnie korzystaj.
Kim - Ale ja mam osobną szatnie.
Jack - Wiem ale... Oj no idź!
Crawford poszła się przebrać. Jack poszedł minute potem. Oboje wyszli przebrani. Rudi już na nich czekał.
Rudi - Już wszyscy?
Jack - Wszyscy.
Rudi - Świetnie. Dzisiaj zaczniemy sparing ale najpierw się rozgrzejmy. Ćwiczenia typu brzuszki, podciągnięcia, wykopy itp.
Kim- Tradycyjnie..
Rudi- Tak.
Jak Rudi kazał tak też uczynili. Ćwiczenia trwały krócej niż 5 min. To chyba dobra rozgrzewka.
Rudi- Dobiorę Was moi kochani w pary. I zrobimy sobie taki mały turniej. Pierwsza para to Jerry i Jack.
Jerry- Oj Boże! Na pewno będzie potrzebna karetka gdy już Jack ze mną skończy.
Jack- Za bardzo dramatyzujesz.
Rudi- Druga para to Eddie i Kim. A Milton będzie z Grace,
Grace- Chce zmiany pary. Mogę ja je wybrać?!
Rudi- Czemu nie?!
Grace- Świetnie. Pierwsza para to ja i Jerry, Druga to Eddie i Milton a trzecia to Jack i Kim. I jak?!
Rudi- Świetnie. Zaczynamy?
Na sam początek to na matę wszedli Eddie i Milton. Walczyli chyba ze 3 sekundy i oboje się powalili. To wyglądało śmiesznie. Wszyscy się śmiali a Crawford chyba najbardziej.Potem Jery i Grace. Wygrał Jerry, Nikt w to nie wierzył. Grace była strasznie zła na swojego CHŁOPAKA. Jako jej CHŁOPAK powinien dać jej wygrać. Teraz przyszła pora na Kim i Jack'a. Weszli na matę. Ich walka trwała chyba ze 2 minuty. Jack nie walczył normalnie. Tylko tak sztucznie. Nie chciał zrobić Kim krzywdy.
Grace - Och... No każdy chłopak musi wygrać. Inaczej będzie płakał.
Kim - Grace..
Grace - No co?! Mówię prawdę.
Kim - Uspokój się.
Grace - Nie! Ne uspokoję się!
Kim - Choć do szatni... No już.
Grace - Dobra.
Dziewczyny weszły do szatni na spokojnie porozmawiały za to Rudi powiedział ,że a a dzisiaj to już koniec. I mogą się iść przebrać.
Każdy bał się wejść do szatni dziewczyn ponieważ wtedy obie wybuchną złością. Jack się odważył i zapukał do dziewczyn.
Kim/Grace - Czego?!
Jack- Nie chce Wam przeszkadzać ale... Ale Rudi powiedział ,że na dzisiaj to już wszystko i możecie się już przebrać. - powiedział przez zamknięte drzwi.
Kim - Aha. Dobra dzięki.
Jack- Nie ma za co - i po prostu pokierował się do szatni gdzie byli już Eddie, Milton i Jerry. Chłopcy się przebrali i wyszli. Postanowili spędzić cały dzień w swojej obecności tak jak kiedyś. Dawno tego nie robili i poszli się poszwę dać po mieście. Natomiast Grace i Kim pójdą po Julie i wybiorą się na zakupy. Wszyscy uczniowie opuścili dojo i poszli w zamierzone wcześniej strony. Natomiast Rudi przygotował stół wypełniony pysznościami ,które najczęściej zjada się w święto Dziękczynienia. Jon wraz z jaszczurką przyszedł punktualnie. Położyli ją w małym nocniczku i założyli czapeczkę i śliniaczek z indykiem.
Rudi- No nie wierzę ,że to już Jesień. To chyba najwyższy czas aby się porządnie załatwić.
Jon- Nie poganiaj Rudi. Jeszcze się zestresuje.
Rudi- Tylko sprawdzałem.
Jon- No to już skończ. Choć siadamy do wieczerzy.
Rudi- Dobra. - On i jon usiedli przy stole. Nałożyli sobie na talerz po kawałku indyka w jakiejś panierce. Jaszczurka też. Rudi spróbował jako pierwszy a za nim Jon. - Jakie to dobre. Z czego zrobiłeś tę panierkę?!
Jon- O dzięki, Miło ,że pytasz. Ona jest z chrząszczy. - Na te słowa Rudi automatycznie wypluł kawałek indyka ze swoich ust.
C.D.N.
I jak się podoba?! Mi powiem szczerze ,że nawet, nawet.
Dawno nie dodawałam rozdziału z Rudi'm. Ale teraz to naprawiłam. Myślę ,że się podoba?!
Tak jak obiecałam pewnej osobie... Ten rozdział jest zadedykowany dla ciebie Maddie Everdeen. ☺☻
♥♥ KOCHAM WAS ♥♥
♥♥ KOCHAM WAS ♥♥
sobota, 29 listopada 2014
Rozdział 32 cz. II
****
Kim- Ty się przy mnie nie możesz wysłowić?! No proszę trzymajcie mnie. Zawsze byłeś przy mnie wyluzowany a nagle sobie razem wychodzimy i się spinasz?! Spokojnie. Ja nie gryzę!! - Zaśmiałam się. Widać ,że Jack się wtedy rozluźnił.
Potem spokojnie zaczęliśmy oglądać film. Był dość fajny. Ale widziałam ,że Jack umierał z nudów. To nie jego klimaty. I chyba tylko on na widowni był jedynym chłopakiem. Co minuta ziewał. Zauważyłam też ,ze ciągle zerka na zegarek. Chyba mu się nie podoba. Albo chce sprawdzić ,która godzina. Zostało 30 min do końca filmu. Postanowiłam zagadać.
Kim- Jak Ci się podoba film?
Jack- Jest... Dość fajny. Tak...
Kim- Widzę ,że ci się nie podoba.
Jack- Nie to ,że mi się nie podoba. Ale jest trochę bez sensu. No bo patrz ,Huanito jest zakochany w Burke ale czuje coś też do jej siostry. A potem kupuje kwiaty dala Valentine czyli siostry Burke. Kupuje białe róże i czekoladki pistacjowe a to są ulubione kwiaty Burke nie Valentine. Tak samo z Burke. Kupuje białe goździki dla Burke a do tego czekoladki z białej czekolady ,które powinien dać Valentinie aby była zachwycona bo to są jej ulubione kwiaty i czekoladki. Bez sensu..
Siedziałam tam i wpatrywałam się niego zdezoriętowanym spojrzeniem. On bardziej uważnie oglądał ten film ode mnie. A przecież dawał takie oznaki ,że mu się nie podoba. O ja cię! Ale mnie zaskakuje. Nie dość , że słodki to jeszcze skupia się na filmie zapewne dla mnie. Ciekawe czy ja mu się podobam?! Chyba nie... To nie jest randka. Chyba ,ze użyje tego określenia na nasze spotkanie. Randka. Jak to ładnie brzmi.
****
Siedziałam tak i strasznie się nudziłam. Dostrzegłam ,że Jack'a też nie specjalnie interesuje treść filmu.
Kim - Podoba ci się film?
Jack - Eh.. Może być. Ale myślałem ,że to będzie jakieś ciekawsze.
Kim - No ja tak samo. To jak?! Może się z tond wyrwiemy bo film jest beznadziejny!
Jack - Pewnie. Ale deszcz ciągle pada.
Kim - To pobiegniemy przez deszcz.. Co ty na to? Będzie fajnie.
Jack - A wiesz ,że to ja powinienem Cię namawiać a nie ty mnie..
Kim - Dobrze a wiec...
Jack - A więc... To pobiegniemy przez deszcz.. Co ty na to? Będzie fajnie.
Kim - No nie wiem...
Jack - Proszę.. Będzie fajnie! Będzie strasznie fajnie.
Kim - Niech Ci będzie. - powiedziałam w stałam ale zaczepiłam o coś i na szczęście Jack mnie złapał bo gdyby nie on to coś bym sobie zrobiła. Ja to mam jednak szczęście.. Byłam w ramionach Jack'a. W sensie przenośnym. Bo on był w pozycji : uklękniętej i trzymał mnie.
Spojrzałam w te jego boskie oczy i najnormalniej w świecie się w nich utopiłam. Odpłynęłam w tych jego czekoladowych oczętach.
Jack - Nic ci nie jest? - w jego głosie 'słychać' było zmartwienie. Boi się o mnie. Oo.. Jakie to słodkie!
Kim - Jak jestem z tobą to na 100% jestem bezpieczna.
Jack - To miłe ,że tak myślisz bo dla mnie jesteś bardzo ważna. Zawsze będę ci spieszył z pomocą. Jesteś wyjątkowa.
Kim - Ja myślę ,że nasza znajomość jest bardzo wyjątkowa. A nie tylko ja.
Jack - Myślisz ,że moglibyśmy być kimś więcej?
Kim - To zależy z punktu widzenia.
Jack - Z mojego?! Twojego? A może naszego? Kim ja już dłużej nie mogę..
Kim - Nie rozumiem.
Jack - Tu nie ma nić do rozumienia. Już parę razy próbowałem powiedzieć ci coś bardzo ważnego. Ale zawsze coś. Teraz w końcu razem wyszliśmy na spot... Na randkę. W końcu się odważę i powiem z,ę zależy mi na tobie jak na mało komu. Jesteś dla mnie bardzo ważna! Bardzo. Sam dziwię się z,ę dopiero teraz jestem w stanie ci to powiedzieć. A powinienem zrobić to wieki temu. Nie będę drążyć i powiem prosto z mostu. Kim... Kocham Cię.
Kim - Jack.. To takie słodkie. Ja też cie Kocham! - Nie wiedziałam co mam myśleć! Byłam taka uradowana. Pierwsze co zrobiłam to zawiesiłam się na szyi chłopaka. Mocno go do siebie przytuliłam. On mnie też przytulił. Wtedy nawet gdybym chciała to nie miałam szans na to by mnie puścił. Spojrzałam w jego oczy..ZNOWU. I uświadomiłam sobie jakie ja mam wielkie szczęście ,że go mam! Zawsze marzyłam o tej chwili. Spojrzeliśmy na siebie i powili zaczęliśmy się do siebie zbliżać. Zamknęłam oczy. A Jack zrobił to samo. W końcu nic nam nie prze szkodzi. Ale czy na pewno?! Film się zakończył a my zdaliśmy sobie sprawę ,że nie byliśmy na sali sami. Wszyscy widzieli już tylko napisy końcowe. Wstali i zaczęli klaskać. Na co my z prędkośćią światła odskoczyliśmy od siebie i usiedliśmy na swoich miejscach. Spojrzeliśmy na siebie i uśmiechnęliśmy. Jack wyciągnął w moją stronę swoją rękę. Złapałam jego rękę bez wahania i uroczo się uśmiechnęłam. Wyszliśmy z kina i pokierowali w stronę dojo. Przez cała drogę rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. W końcu usłyszałam to pytania na które czekałam.
Jack- Kimi... Będziesz moją dziewczyną?
Kim- Z przyjemnością! Jack'ie!
Jack- A zrobisz coś dla mnie?
Kim- Pewnie.
Jack- Pocałuj mnie..
Kim- Z miła chęcią.
Zawiesiłam mu ręce na szyi. On objął mnie w tali. Zaczęliśmy się do siebie zbliżać i...
Kim- Ty się przy mnie nie możesz wysłowić?! No proszę trzymajcie mnie. Zawsze byłeś przy mnie wyluzowany a nagle sobie razem wychodzimy i się spinasz?! Spokojnie. Ja nie gryzę!! - Zaśmiałam się. Widać ,że Jack się wtedy rozluźnił.
Potem spokojnie zaczęliśmy oglądać film. Był dość fajny. Ale widziałam ,że Jack umierał z nudów. To nie jego klimaty. I chyba tylko on na widowni był jedynym chłopakiem. Co minuta ziewał. Zauważyłam też ,ze ciągle zerka na zegarek. Chyba mu się nie podoba. Albo chce sprawdzić ,która godzina. Zostało 30 min do końca filmu. Postanowiłam zagadać.
Kim- Jak Ci się podoba film?
Jack- Jest... Dość fajny. Tak...
Kim- Widzę ,że ci się nie podoba.
Jack- Nie to ,że mi się nie podoba. Ale jest trochę bez sensu. No bo patrz ,Huanito jest zakochany w Burke ale czuje coś też do jej siostry. A potem kupuje kwiaty dala Valentine czyli siostry Burke. Kupuje białe róże i czekoladki pistacjowe a to są ulubione kwiaty Burke nie Valentine. Tak samo z Burke. Kupuje białe goździki dla Burke a do tego czekoladki z białej czekolady ,które powinien dać Valentinie aby była zachwycona bo to są jej ulubione kwiaty i czekoladki. Bez sensu..
Siedziałam tam i wpatrywałam się niego zdezoriętowanym spojrzeniem. On bardziej uważnie oglądał ten film ode mnie. A przecież dawał takie oznaki ,że mu się nie podoba. O ja cię! Ale mnie zaskakuje. Nie dość , że słodki to jeszcze skupia się na filmie zapewne dla mnie. Ciekawe czy ja mu się podobam?! Chyba nie... To nie jest randka. Chyba ,ze użyje tego określenia na nasze spotkanie. Randka. Jak to ładnie brzmi.
****
Siedziałam tak i strasznie się nudziłam. Dostrzegłam ,że Jack'a też nie specjalnie interesuje treść filmu.
Kim - Podoba ci się film?
Jack - Eh.. Może być. Ale myślałem ,że to będzie jakieś ciekawsze.
Kim - No ja tak samo. To jak?! Może się z tond wyrwiemy bo film jest beznadziejny!
Jack - Pewnie. Ale deszcz ciągle pada.
Kim - To pobiegniemy przez deszcz.. Co ty na to? Będzie fajnie.
Jack - A wiesz ,że to ja powinienem Cię namawiać a nie ty mnie..
Kim - Dobrze a wiec...
Jack - A więc... To pobiegniemy przez deszcz.. Co ty na to? Będzie fajnie.
Kim - No nie wiem...
Jack - Proszę.. Będzie fajnie! Będzie strasznie fajnie.
Kim - Niech Ci będzie. - powiedziałam w stałam ale zaczepiłam o coś i na szczęście Jack mnie złapał bo gdyby nie on to coś bym sobie zrobiła. Ja to mam jednak szczęście.. Byłam w ramionach Jack'a. W sensie przenośnym. Bo on był w pozycji : uklękniętej i trzymał mnie.
Spojrzałam w te jego boskie oczy i najnormalniej w świecie się w nich utopiłam. Odpłynęłam w tych jego czekoladowych oczętach.
Jack - Nic ci nie jest? - w jego głosie 'słychać' było zmartwienie. Boi się o mnie. Oo.. Jakie to słodkie!
Kim - Jak jestem z tobą to na 100% jestem bezpieczna.
Jack - To miłe ,że tak myślisz bo dla mnie jesteś bardzo ważna. Zawsze będę ci spieszył z pomocą. Jesteś wyjątkowa.
Kim - Ja myślę ,że nasza znajomość jest bardzo wyjątkowa. A nie tylko ja.
Jack - Myślisz ,że moglibyśmy być kimś więcej?
Kim - To zależy z punktu widzenia.
Jack - Z mojego?! Twojego? A może naszego? Kim ja już dłużej nie mogę..
Kim - Nie rozumiem.
Jack - Tu nie ma nić do rozumienia. Już parę razy próbowałem powiedzieć ci coś bardzo ważnego. Ale zawsze coś. Teraz w końcu razem wyszliśmy na spot... Na randkę. W końcu się odważę i powiem z,ę zależy mi na tobie jak na mało komu. Jesteś dla mnie bardzo ważna! Bardzo. Sam dziwię się z,ę dopiero teraz jestem w stanie ci to powiedzieć. A powinienem zrobić to wieki temu. Nie będę drążyć i powiem prosto z mostu. Kim... Kocham Cię.
Kim - Jack.. To takie słodkie. Ja też cie Kocham! - Nie wiedziałam co mam myśleć! Byłam taka uradowana. Pierwsze co zrobiłam to zawiesiłam się na szyi chłopaka. Mocno go do siebie przytuliłam. On mnie też przytulił. Wtedy nawet gdybym chciała to nie miałam szans na to by mnie puścił. Spojrzałam w jego oczy..ZNOWU. I uświadomiłam sobie jakie ja mam wielkie szczęście ,że go mam! Zawsze marzyłam o tej chwili. Spojrzeliśmy na siebie i powili zaczęliśmy się do siebie zbliżać. Zamknęłam oczy. A Jack zrobił to samo. W końcu nic nam nie prze szkodzi. Ale czy na pewno?! Film się zakończył a my zdaliśmy sobie sprawę ,że nie byliśmy na sali sami. Wszyscy widzieli już tylko napisy końcowe. Wstali i zaczęli klaskać. Na co my z prędkośćią światła odskoczyliśmy od siebie i usiedliśmy na swoich miejscach. Spojrzeliśmy na siebie i uśmiechnęliśmy. Jack wyciągnął w moją stronę swoją rękę. Złapałam jego rękę bez wahania i uroczo się uśmiechnęłam. Wyszliśmy z kina i pokierowali w stronę dojo. Przez cała drogę rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. W końcu usłyszałam to pytania na które czekałam.
Jack- Kimi... Będziesz moją dziewczyną?
Kim- Z przyjemnością! Jack'ie!
Jack- A zrobisz coś dla mnie?
Kim- Pewnie.
Jack- Pocałuj mnie..
Kim- Z miła chęcią.
Zawiesiłam mu ręce na szyi. On objął mnie w tali. Zaczęliśmy się do siebie zbliżać i...
C.D.N.
I jak się podoba? W końcu macie to czego chciałyście! Jak Wam się podoba? Mi nawet nawet. Poza tym ,ze jest strasznie krótki i trochę bez sensu. Ale przy najmniej jest. A na dodatek zaczęła się Era Kick'a. Obiecałam przy jednym in formacyjnym poście ,że powiem coś fajnego o Kick'u. I teraz dotrzymuje obietnicy. Uwaga:
"Jest Kick!
Jest impreza!"
Rozdział dedykuje wszystkim czytelniczkom!
♥♥KOCHAM WAS DZIEWCZYNY!!♥♥
No wiec.. DO NASTĘPNEGO.
" ♥♥ "
wtorek, 25 listopada 2014
Zapowiedz: Rozdział 32 cz. II
Kim- Ty się przy mnie nie możesz wysłowić?! No proszę trzymajcie mnie. Zawsze byłeś przy mnie wyluzowany a nagle sobie razem wychodzimy i się spinasz?! Spokojnie. Ja nie gryzę!! - Zaśmiałam się. Widać ,że Jack się wtedy rozluźnił.
Potem spokojnie zaczęliśmy oglądać film. Był dość fajny. Ale widziałam ,że Jack umierał z nudów. To nie jego klimaty. I chyba tylko on na widowni był jedynym chłopakiem. Co minuta ziewał. Zauważyłam też ,ze ciągle zerka na zegarek. Chyba mu się nie podoba. Albo chce sprawdzić ,która godzina. Zostało 30 min do końca filmu. Postanowiłam zagadać.
Kim- Jak Ci się podoba film?
Jack- Jest... Dość fajny. Tak...
Kim- Widzę ,że ci się nie podoba.
Jack- Nie to ,że mi się nie podoba. Ale jest trochę bez sensu. No bo patrz ,Huanito jest zakochany w Burke ale czuje coś też do jej siostry. A potem kupuje kwiaty dala Valentine czyli siostry Burke. Kupuje białe róże i czekoladki pistacjowe a to są ulubione kwiaty Burke nie Valentine. Tak samo z Burke. Kupuje białe goździki dla Burke a do tego czekoladki z białej czekolady ,które powinien dać Valentinie aby była zachwycona bo to są jej ulubione kwiaty i czekoladki. Bez sensu..
Siedziałam tam i wpatrywałam się niego zdezoriętowanym spojrzeniem. On bardziej uważnie oglądał ten film ode mnie. A przecież dawał takie oznaki ,że mu się nie podoba. O ja cię! Ale mnie zaskakuje. Nie dość , że słodki to jeszcze skupia się na filmie zapewne dla mnie. Ciekawe czy ja mu się podobam?! Chyba nie... To nie jest randka. Chyba ,ze użyje tego określenia na nasze spotkanie. Randka. Jak to ładnie brzmi.
I JAK SIĘ PODOBA ZAPOWIEDŹ II CZ. 32 ROZDZIAŁU? M W OGÓLE SIĘ NIE PODOBA. OHYDNA JEST. ALE NACIESZCIE SIĘ CHWILOWO TYM. BO ROZDZIAŁ 32 CZ. I POKAŻE SIĘ GDZIEŚ NA MIESIĄC. LADA DZIEŃ. BĘDZIE CAŁY. I BĘDZIE HAPPY! OJ BĘDZIECIE ZADOWOLONE. BARDZO ZADOWOLONE.
Potem spokojnie zaczęliśmy oglądać film. Był dość fajny. Ale widziałam ,że Jack umierał z nudów. To nie jego klimaty. I chyba tylko on na widowni był jedynym chłopakiem. Co minuta ziewał. Zauważyłam też ,ze ciągle zerka na zegarek. Chyba mu się nie podoba. Albo chce sprawdzić ,która godzina. Zostało 30 min do końca filmu. Postanowiłam zagadać.
Kim- Jak Ci się podoba film?
Jack- Jest... Dość fajny. Tak...
Kim- Widzę ,że ci się nie podoba.
Jack- Nie to ,że mi się nie podoba. Ale jest trochę bez sensu. No bo patrz ,Huanito jest zakochany w Burke ale czuje coś też do jej siostry. A potem kupuje kwiaty dala Valentine czyli siostry Burke. Kupuje białe róże i czekoladki pistacjowe a to są ulubione kwiaty Burke nie Valentine. Tak samo z Burke. Kupuje białe goździki dla Burke a do tego czekoladki z białej czekolady ,które powinien dać Valentinie aby była zachwycona bo to są jej ulubione kwiaty i czekoladki. Bez sensu..
Siedziałam tam i wpatrywałam się niego zdezoriętowanym spojrzeniem. On bardziej uważnie oglądał ten film ode mnie. A przecież dawał takie oznaki ,że mu się nie podoba. O ja cię! Ale mnie zaskakuje. Nie dość , że słodki to jeszcze skupia się na filmie zapewne dla mnie. Ciekawe czy ja mu się podobam?! Chyba nie... To nie jest randka. Chyba ,ze użyje tego określenia na nasze spotkanie. Randka. Jak to ładnie brzmi.
♥
I JAK SIĘ PODOBA ZAPOWIEDŹ II CZ. 32 ROZDZIAŁU? M W OGÓLE SIĘ NIE PODOBA. OHYDNA JEST. ALE NACIESZCIE SIĘ CHWILOWO TYM. BO ROZDZIAŁ 32 CZ. I POKAŻE SIĘ GDZIEŚ NA MIESIĄC. LADA DZIEŃ. BĘDZIE CAŁY. I BĘDZIE HAPPY! OJ BĘDZIECIE ZADOWOLONE. BARDZO ZADOWOLONE.
czwartek, 13 listopada 2014
Rozdział 32 cz. I
Kim- Idziemy. - powiedziała zabierając jeszcze tylko torebkę w ,której znajdował się puder i tusz do rzęs tak jak i chusteczki higieniczne i małe, zgrabne lustereczko. Torebkę zawiesiła na ramieniu i zamknęła drzwi krzycząc - Wychodzę!
To miał być idealnie spędzony czas we dwójką. Oboje mieli zaplanowane dobrze się bawić. Jack zbliżył się do Kim a ta spojrzała na niego i ciepło się uśmiechnęła.
Szli i rozmawiali. Idąc tak Jack spojrzał bardzo głęboko w oczy Kimberly. Odpłynął w nich. Ona coś mówiła a on ciągle przytakiwał patrząc prosto w piękne oczy kim. W Końcu zauważyła ,że w ogóle jej nie słucha.
Kim- Halo Jack! -Przystanęła i pomachała ręką przed oczami chłopaka. - W ogóle mnie słuchasz?
Jack- Co?! Yyy.. Tak jak najbardziej ,że Cie słucham. Jak bym nie mógł?
Kim- No chyba jakoś bo widzę ,że nudzi Cię to co ja mówię.To może zamieńmy się rolami i będziesz mówił ty .?
Jack- A może będziemy mówić razem. Zadamy sobie pytania na jakie normalnie przy reszcie byśmy nie opowiedzieli? Hm..
Kim- Jestem za.
Jack- To ja zacznę.
Kim- Okey.
Jack- A wiec... masz szansę pocałować Jerry'ego, Miltona, Eddie'go i mnie. Kogo byś pocałowała?Kim- I po co się zgodziłam?
Jack- No mów...
Kim- Eee... - Serce dziewczyny waliło jak oszalałe. Co jeśli powie ,że pocałowała by go?! Co jeśli powie ,że pocałowała by inn.. Ha ha! Ale śmieszne. Odpowiedz jest prosta! - Tak szczerze to... Pocałowała bym... Chyba Ciebie...- powiedziała najciszej jak tylko mogła.
Jack- Hm... Nie słyszę możesz powtórzyć?
Kim- A czy ja muszę na to pytanie odpowiedzieć jeszcze raz? To nie jest dla mnie łatwy temat, Zrozum.
Jack- O rozumiem. No to jak?! Teraz ty zadajesz pytanie mi.
Kim- Okey. Uu.. Masz do wyboru dwie najładniejsze dziewczyny ze szkoły. Które to?
Jack- Zacznę od drugiej, dobra?! - na znak ,że Kim się zgadza, dziewczyna pokiwała głowa - Druga to Melisa Andersen jest a tą drugą.. Znaczy się pierwsza tylko jako druga powiedziana ale zajmuje u mnie pierwsze miejsce jest ta śliczna osóbka ,która stoi obok mnie.
Kim- Naprawdę?! Oo.. To takie słodkie.
Jack uśmiechną się w ten swój uwodzicielski sposób. Oboje przystanęli. Stanęli na przeciw siebie.. Patrzyli sobie w oczy i nie myśleli o otaczającym ich świecie. Chcieli teraz aby nikt im nie przeszkadzał bo na ten moment czekali bardzo długo ale niestety zawsze coś im przeszkadzało! Teraz to miało się zmienić. 'Para' Była bardzo blisko siebie dzieliły ich już tylko milimetry. Niestety nagle spadł deszcz i odskoczyli od siebie zaczynając gwałtownie biec. Jack powoli wyprzedzał Kim i złapał ją instynktownie za rękę aby nadążyła mu kroku. i chyba pod kinem byli w 2,5 minuty. Zdyszani jedynie wybuchli śmiechem i pół mokrzy weszli do kina. kim poczekała przy wejściu gdzie znajdowało się duże lustro i jedyne co zrobiła to poprawiła fryzurę. Dziewczynie zrobiło się zimno ale tego nie okazywała. Pomyślała sobie ,że wystawi Jack'a na próbę. Musi przejść co najmniej 3 z 5 prób.
1. Musi dać mi swoją kurtkę gdy tylko zauważy ,że jest mi zimno.
2. Musi być Dżentelmenem.
3. Może dać mi wybrać film i jeśli to zrobi nie może sie na niego nie zgodzić.
4. Jeśli wybierze horror ma ciągle mnie przytulać lub złapać mnie za rękę "przypadkowo".
5. Pod koniec filmu musi mnie pocałować.
"Jestem przebiegła jak lis! Nie wierzę ,ze sama to wszytko wymyśliłam. O i jak spełni 5/5 to sama go pocałuję. Oj będzie się działo..." - pomyślała Kim.
Nagle jak na to samo Kim zawołam Jack. Poprosił ja o wybór filmu. "Czyli nr. 3 skreślamy" - pomyślała.
Podeszła do lady i stanęła na placach przebierając różne ulotki i patrząc na kategorię filmu. Pomyślała sobie aby wybrać romansidło. Chłopacy nie znoszą romansideł. To byłby dobry test.
Kim...♥
Kim- Jack, jeśli się zgodzisz to z chęcią poszła bym na ten film.
- powiedziałam i pokazałam ulotkę a on uśmiechnął się i kupił bilety.
Kasjer pokazał pod ,którą sale mamy się udać. Miał być to nr. 12. Siedzieliśmy praktycznie na samym tyle. Jednak zanim weszliśmy Jack otworzył mi drzwi.
Jack- Panie przodem. - powiedział pokazując na drzwi ,które były otworzone i czekały aby przekroczyć i próg.
Kim- Dziękuję. - weszłam do środka. Kurcze... I nr. 2 mogę skreślić.
Jak już wcześniej mówiłam. Usiedliśmy prawie na samym końcu. Było tam bardzo romantycznie. Film się zaczął a ja ciągle nie wierzyłam ,że jest taki idealny. I Dżentelmen i film mi pozwolił wybrać. A teraz mnie dreszcz przeszedł. Ciekawe czy zauważył bo wtedy na mnie spojrzał. Ja udawałam z,ę tego nie widziałam jak na mnie spojrzał. Zauważyłam ,że zaczął się coś wiercić ale nie spojrzałam w jego stronę. Nagle poczułam na plecach jakiś materiał. Czyby to się działo naprawdę?! Spojrzałam za siebie i zobaczyłam uśmiechniętą twarz Jack'a.
Jack- Zauważyłem ,że Ci zimno i pomyślałem z,e jak dam Ci kurtkę do wtedy zrobi Ci się ciepło i... Wybacz. Jakoś przy tobie dziwnie się zacinam gdy mówię takie rzeczy. - Jego wzrok kierował się w dół.
Kim - Ty się przy mnie nie możesz wysłowić?! No proszę trzymajcie mnie. Zawsze byłeś przy mnie wyluzowany a nagle sobie razem wychodzimy i się spinasz. Spokojnie. JA nie gryzę - zaśmiałam się. Widać ,że Jack się wtedy rozluźnił.
Weźcie luknijcie. Popłaczecie się ze śmiechu!
http://topmodel.tvn.pl/aktualnosci,2099,n/michal-baryza-placze-ze-smiechu-ogladajac-filmik-o-sobie,149374.html
To miał być idealnie spędzony czas we dwójką. Oboje mieli zaplanowane dobrze się bawić. Jack zbliżył się do Kim a ta spojrzała na niego i ciepło się uśmiechnęła.
Szli i rozmawiali. Idąc tak Jack spojrzał bardzo głęboko w oczy Kimberly. Odpłynął w nich. Ona coś mówiła a on ciągle przytakiwał patrząc prosto w piękne oczy kim. W Końcu zauważyła ,że w ogóle jej nie słucha.
Kim- Halo Jack! -Przystanęła i pomachała ręką przed oczami chłopaka. - W ogóle mnie słuchasz?
Jack- Co?! Yyy.. Tak jak najbardziej ,że Cie słucham. Jak bym nie mógł?
Kim- No chyba jakoś bo widzę ,że nudzi Cię to co ja mówię.To może zamieńmy się rolami i będziesz mówił ty .?
Jack- A może będziemy mówić razem. Zadamy sobie pytania na jakie normalnie przy reszcie byśmy nie opowiedzieli? Hm..
Kim- Jestem za.
Jack- To ja zacznę.
Kim- Okey.
Jack- A wiec... masz szansę pocałować Jerry'ego, Miltona, Eddie'go i mnie. Kogo byś pocałowała?Kim- I po co się zgodziłam?
Jack- No mów...
Kim- Eee... - Serce dziewczyny waliło jak oszalałe. Co jeśli powie ,że pocałowała by go?! Co jeśli powie ,że pocałowała by inn.. Ha ha! Ale śmieszne. Odpowiedz jest prosta! - Tak szczerze to... Pocałowała bym... Chyba Ciebie...- powiedziała najciszej jak tylko mogła.
Jack- Hm... Nie słyszę możesz powtórzyć?
Kim- A czy ja muszę na to pytanie odpowiedzieć jeszcze raz? To nie jest dla mnie łatwy temat, Zrozum.
Jack- O rozumiem. No to jak?! Teraz ty zadajesz pytanie mi.
Kim- Okey. Uu.. Masz do wyboru dwie najładniejsze dziewczyny ze szkoły. Które to?
Jack- Zacznę od drugiej, dobra?! - na znak ,że Kim się zgadza, dziewczyna pokiwała głowa - Druga to Melisa Andersen jest a tą drugą.. Znaczy się pierwsza tylko jako druga powiedziana ale zajmuje u mnie pierwsze miejsce jest ta śliczna osóbka ,która stoi obok mnie.
Kim- Naprawdę?! Oo.. To takie słodkie.
Jack uśmiechną się w ten swój uwodzicielski sposób. Oboje przystanęli. Stanęli na przeciw siebie.. Patrzyli sobie w oczy i nie myśleli o otaczającym ich świecie. Chcieli teraz aby nikt im nie przeszkadzał bo na ten moment czekali bardzo długo ale niestety zawsze coś im przeszkadzało! Teraz to miało się zmienić. 'Para' Była bardzo blisko siebie dzieliły ich już tylko milimetry. Niestety nagle spadł deszcz i odskoczyli od siebie zaczynając gwałtownie biec. Jack powoli wyprzedzał Kim i złapał ją instynktownie za rękę aby nadążyła mu kroku. i chyba pod kinem byli w 2,5 minuty. Zdyszani jedynie wybuchli śmiechem i pół mokrzy weszli do kina. kim poczekała przy wejściu gdzie znajdowało się duże lustro i jedyne co zrobiła to poprawiła fryzurę. Dziewczynie zrobiło się zimno ale tego nie okazywała. Pomyślała sobie ,że wystawi Jack'a na próbę. Musi przejść co najmniej 3 z 5 prób.
1. Musi dać mi swoją kurtkę gdy tylko zauważy ,że jest mi zimno.
2. Musi być Dżentelmenem.
3. Może dać mi wybrać film i jeśli to zrobi nie może sie na niego nie zgodzić.
4. Jeśli wybierze horror ma ciągle mnie przytulać lub złapać mnie za rękę "przypadkowo".
5. Pod koniec filmu musi mnie pocałować.
"Jestem przebiegła jak lis! Nie wierzę ,ze sama to wszytko wymyśliłam. O i jak spełni 5/5 to sama go pocałuję. Oj będzie się działo..." - pomyślała Kim.
Nagle jak na to samo Kim zawołam Jack. Poprosił ja o wybór filmu. "Czyli nr. 3 skreślamy" - pomyślała.
Podeszła do lady i stanęła na placach przebierając różne ulotki i patrząc na kategorię filmu. Pomyślała sobie aby wybrać romansidło. Chłopacy nie znoszą romansideł. To byłby dobry test.
Kim...♥
Kim- Jack, jeśli się zgodzisz to z chęcią poszła bym na ten film.
- powiedziałam i pokazałam ulotkę a on uśmiechnął się i kupił bilety.
Kasjer pokazał pod ,którą sale mamy się udać. Miał być to nr. 12. Siedzieliśmy praktycznie na samym tyle. Jednak zanim weszliśmy Jack otworzył mi drzwi.
Jack- Panie przodem. - powiedział pokazując na drzwi ,które były otworzone i czekały aby przekroczyć i próg.
Kim- Dziękuję. - weszłam do środka. Kurcze... I nr. 2 mogę skreślić.
Jak już wcześniej mówiłam. Usiedliśmy prawie na samym końcu. Było tam bardzo romantycznie. Film się zaczął a ja ciągle nie wierzyłam ,że jest taki idealny. I Dżentelmen i film mi pozwolił wybrać. A teraz mnie dreszcz przeszedł. Ciekawe czy zauważył bo wtedy na mnie spojrzał. Ja udawałam z,ę tego nie widziałam jak na mnie spojrzał. Zauważyłam ,że zaczął się coś wiercić ale nie spojrzałam w jego stronę. Nagle poczułam na plecach jakiś materiał. Czyby to się działo naprawdę?! Spojrzałam za siebie i zobaczyłam uśmiechniętą twarz Jack'a.
Jack- Zauważyłem ,że Ci zimno i pomyślałem z,e jak dam Ci kurtkę do wtedy zrobi Ci się ciepło i... Wybacz. Jakoś przy tobie dziwnie się zacinam gdy mówię takie rzeczy. - Jego wzrok kierował się w dół.
Kim - Ty się przy mnie nie możesz wysłowić?! No proszę trzymajcie mnie. Zawsze byłeś przy mnie wyluzowany a nagle sobie razem wychodzimy i się spinasz. Spokojnie. JA nie gryzę - zaśmiałam się. Widać ,że Jack się wtedy rozluźnił.
C.D.N.
Wiem ,ze strasznie krótki i w ogóle ochydniutki! Ale może komuś się spodoba. Był dwa razy dłuższy bo mam wenę. Ale podzieliłam go na dwie części. I z Randki Kick'a zrobię podwójnego rozdziała. Hua hua ;**.
Przepraszam za błędy. Ale to już jestem ja. Jak myśłicie? Randka wypali?? Czy może ktoś lub coś ją zepsuje. Może będzie to jedna osoba może wiecej. A mozę wszytko wyjdzie po planie ,który obmyśłiła Kim i podzieliła go na 5 podpunktów?! Tego dowiemy się w następnej części.
A i...Weźcie luknijcie. Popłaczecie się ze śmiechu!
http://topmodel.tvn.pl/aktualnosci,2099,n/michal-baryza-placze-ze-smiechu-ogladajac-filmik-o-sobie,149374.html
sobota, 25 października 2014
Rozdział 31
Jack - W skali od 1/10 daje ci 10 000 000.../10
Kim - Nie no na poważnie. Tylko od 1/10. Nie na większych liczbach.
Jack - No dobra... 10/10 ale ja bym przekroczył ten limit. Wyglądasz pięknie.
Kim - Dzięki. Jak myślisz mam ją kupić?
Jack - No raczej!! ... Grzechem byłoby jej nie kupić.
Kim - Dzięki. A co do naszego spotkania...
Jack - Rozmyśliłaś się??
Kim - Nie, Nie, nie! Nie zrobiłabym Ci tego! Nigdy! Za bardzo mi na tobie zależy. Chciałam Cię zapytać czy ta sukienka będzie odpowiednia na nasze spotkanie.
Jerry - Na randkę?! Idziecie na randkę. - powiedział Martinez przysuwając się do Jacka z tymi dziwnymi oczami i Dziubkiem . - Wiedziałem z,e będziecie parą! W końcu razem wyglądacie oszałamiającą. Jesteście dla siebie stworzeni. Gratulacje stary!
Kim - Oj Jerry skończ! My idziemy tylko do kina! Jak ty z Grace nie byliście jeszcze parą też chodziliście sami do kina i nikt się nie czepiał..
Jerry -Ten kto się nie czepiał ten się nie czepiał. - powiedział Martinez do Bruwer'a a ten gwałtownie przewrócił oczami i odwrócił głowę w drugą stronę.
Kim - Okey... Wy kończcie ta swoją Paradę a ja Idę coś wybrać na rand.. spotkanie z Jack' iem.
Jack - Ale ta jest okey.
Kim - Nieważne... mi się nie podoba.
Jack- No to idź rób swoje.
Kim się oddaliła i zniknęła w przy mierzalni. Podeszła do Grace i opowiedziała jej cała Historię związana z ich jutrzejsza randką. Grace omal co nie piszczała i skakała ze szczęścia.
Grace- To świetnie! Nareszcie! Może na waszej 'pseudo randce' powie w końcu do czuje. W końcu będziesz szczęśliwa! Tego chciałaś!!
Kim- Tak! Na reszcie idziemy na rand... Nie...
Grace- Co nie??
Kim- To nie randka tylko spotkanie dwójki przyjaciół.
Grace- Dobra... Nazywaj to sobie jak chcesz. Ale i tak wiem z,ę ty też nazwiesz to randką... Ale z czasem.
Kim- Może i tak.
Grace- A teraz choć szukamy czegoś odpowiedniego. Bo przecież musisz znaleźć coś ślicznego!
Po słowach Grace wyszły z przym nieżalni i ruszyły w stronę zawieszonych ubrań. Było ich mnóstwo. Grace szukała wtedy odpowiedniej sukienki. A Kim przeglądała katalogi odpowiednio dobranych strojów. W końcu Kim znalazła odpowiedni komplet. Był przepiękny. Zawołała Grace i pokazała obrazek. Wszystko wyglądało przepięknie. Sukienka piękna, buty piękne. W ogóle to było strzał w dziesiątkę. Dziewczyny pokierowały się wprost do kasjerki i po prosiły o pomoc w szukaniu tego zestawu. Długo to jednak nie zajęło. W tym samym czasie Chłopaki siedzieli przy alejce z butami bo tam można było usiąść gdyż były tam specjalne fotele.
Jack- Ile można?! No ile?
Jerry- To chyba rekord świata! Żeby tyle siedzieć w głupim centrum handlowym to też trzeba...
Grace-.. Co trzeba?!
Jack- Nareszcie! Skończyłyście?!
Kim- Tak. Już możemy iść.
Jack- Nareszcie!
Jerry- Już myśleliśmy ,że nigdy nie skończycie!
Jack- No.. Jak tak długo można robić zakupy?! Ja się pytam jak??
Kim- Daruj sobie Jack... Bo w najbliższym czasie możesz stracić tę twoją czuprynę.
Jerry- Oo.. Twoja dziewczyna ci grozi.. Moja by tego nie zrobiła za bardzo mnie kocha. Prawda słońce?!
Grace- Jestem teraz na ciebie wkurzona bo obrażasz moją przyjaciół kę ale... Ale za to 'słońce' Ci daruje.
Jack- Która godzina? Może bym jeszcze zahaczył o scaty - park..
Grace- Jest 19:15.
Jack- Dzięki. No to Kim daj mi te torby ja ci je zaniosę do domu a potem idę na deskę.
Kim- Dobrze, Dzięki.
Grace- No to my Jerry zostawimy Was samych sobie. Nacieszcie się tą chwilą tylko da siebie. Dawaj Kim. - gdy skończyła pociągnęła Martineza za sobą i zostawiła Kick'a samych sobie.
Kim- No ten... Co będziesz robić w scaty - parku?
Jack- Jeszcze nie wiem. Ale na pewno pojerzdzę. Dawno tego nie robiłem brakuje mi tego. Ciągle mam próby..
Kim- Przepraszam.
Jack- Co!? Za co ty mnie przepraszasz. - przystnęli.
Kim- Ciągle zabieram ci czas. Musisz mieć go trochę dla siebie. Pobyć w samotności. Jeśli chcesz to nie pójdziemy jutro na ran... Do Kina.
Jack- Co?! Nie ja chce!
Kim- Nie kłam! Masz już dość mojego towarzystwa! Tak?
Jack- Nie kłamie! Kocham spędzać z tobą czas. Nigdy nie mogę się nudzić... Bo z tobą jest zdecydowanie za fajnie.
Kim- Kochasz...
Jack- Tak. A co?
Kim- Nie nic... A ,że się zapytam. Idziesz potem do Scaty-Parku?
Jack- Tak. Chcesz iść ze mną?
Kim- Chętnie.. Ale nie dzisiaj. Musze już wracać bo 3 godziny w centrum handlowym potrafią wyczerpać człowieka. A ty nie jesteś zmęczony??
Jack- Zbytnio to się nie napracowałem.
Kim- A no tak... Wy tylko patrzyliście na to jak robimy zakupy. - Wtedy zorientowała się ,że są już przed jej domem. - No to ten... Dzięki ,że mi z zakupami pomogłeś. To było bardzo miłe z twojej strony. Dzięki.
Jack- Nie ma za co. -chłopak podał jej torby i pożegnał się ona dala mu całusa w policzek i powiedziała - Do jutra..
Blondynka zamknęła drzwi tuż przed nosem szatyna. Ten uśmiechną się pochyle i prawą ręką dotknął pocałowanego miejsca. Już nie mógł się doczekać co będzie jutro. W końcu zbierze się w sobie i zdobędzie ten po kwitek odwagi ,która jest bardzo trudna do zdobycia i wyznania prawdy. Tak fanta stycznej prawdy ,którą Kim wymarzyła sobie jeszcze w podstawówce. Brewer zdał sobie sprawę z tego ,że ciągle stoi przed drzwiami do domu Kim. Postanowić pójść do domu i udawać ,że nic się takiego nie stało. W drodze do domu przypomniał sobie o tym ,ze miał jechać na deskę ale był bardzo zmęczony więc uznał ,ze zrobi to kiedy indziej.Wrócił do domu. Gdy przekroczył próg swoich drzwi w domu czekała zaniepokojona już mama chłopaka.
Pani B. Chłopie! Gdzieś ty był?! Czekam już od dwóch godzin. Telefon masz wyłączony?! No bo nie da się do ciebie dodzwonić. Dzwoniłam chyba ze 30 razy! I ani razu nie odebrałeś!
Jack-Tak wiem przepraszam. Rozładowała mi się bateria. Nic nie poradzę. Nigdy nie zwracałaś uwagę na to gdzie jestem i z kim. Zawsze interesowała Cię praca i nic poza tym. Jeszcze jak tata żył to się mną w miarę interesowałaś a teraz to już w ogóle. Zero! Brak!
Pani B. - Co?! To.. To nieprawda. Jack. Ja Cię Kocham mój synu! Zawsze mi na tobie zależało. Ciągle się tobą interesowałam. Ale twoje zachowanie było bardzo dojrzałe jak na twój wiek zrozumiałam ,że już dorosłeś. Nie potrzebowałeś niańki i...
Jack- Ta. Nie potrzebowałem niańki. Tylko Kochającej mamy. Niańka była zbędna. A mama nieobecna.
Pani B. - Nie mów tak! Postaw się w moje...
Jack- NIE! To ty.. Ty się postaw w mojej sytuacji. Co miałem powiedzieć w tedy kiedy w święta nie dostałem żadnego prezentu. Miałem w tedy 10 lat. Nawet wszystkiego najlepszego mi nie powiedziałeś. Wiesz jak się w tedy czułem? Byłem mały. Pragnąłem mieć mamę ,która by mnie kochała a nie tylko urodziła. Idę do siebie. A i.. I jak tylko skończę 18 lat. Wyprowadzam się z tond. Zrozumiałaś MAMO?!
Pani B. - Porozmawiamy jutro. Na spokojnie. Kocham Cię.
Jack- Słuchaj. Ja ciebie też Kocham. Ale postaraj się chociaż udawać ,że interesujesz się tym co robię. A nie tylko zdzwonisz : Spytasz ''co u ciebie? Wszytko w porządku?!''. A ja powiem ,że 'tak' i już masz wszystko centralnie w nosie.
Pani B. - Czyli mam ci okazywać ,że cie Kocham?! Czy dobrze zrozumiałam?!
Jack- Tak. Przepraszam ,że na ciebie krzyczę ale.. Ale już nie mogłem wytrzymać.
Pani B. - Dobrze ,że mi powiedziałeś. Musze skupiać na tobie więcej uwagi. A to sama przyjemność bo jesteś bardzo przystojny.
Jack- Dzięki. Kocham Cię.
Pani B. - Ja ciebie też - Mama Jack'a i on przytulili się. Jack udał się do swojego pokoju. Gdzie wyobrażał sobie swoje jutrzejsze 'przyjacielskie' spotkanie.
Myślał o Kim. Był nią bardzo zauroczony. Można powiedzieć ,ze poza tą dziewczyną nie widział żadnej innej. Żadna nie interesowała go w takim stopniu w jakim interesuje go Kimberly. Jest gotowy zrobić dla niej wszystko. teraz najważnejsze dla niego było jego spotkanie z ''ukochaną'' i wyznanie sowich uczuć. Tylko w jaki sposób to zrobi? To pytanie męczyło go całą noc.
Następnego dnia.
Jack wstał dziwnie wypoczęty. Mimo wczorajszej kłótni nie przejmował się nią. Powiedział co leży mu na wątrobie. Zszedł na dół i podszedł do futryny drzwi od kuchni. Spojrzał na stojącą przy zlewie mamę zmywającą naczynie.
Jack- Cześć. Co tam? Jak spałaś. przepraszam za wczoraj. Trochę dziwnie się zachowałem.
Pani B. - Trochę?! To za mało powiedziane. Ale rozumiem ,ze czułeś się niepotrzebny i ,ze musiałeś mi to powiedzieć bardzo to cenię. Tutaj masz śniadanie. Zjedz je i rób co tam chcesz tylko najpierw powiedz gdzie będziesz, z kim i kiedy. I podładuj telefon.
Jack- Dobrze. Będę dzisiaj z Kim w kinie. Gdzieś tak koło 15:00. Koniec przesłuchania?
Pani B. - Koniec. A teraz jedz na zdrowie.
W tym samym czasie w domu Kim...
Dziewczyna z nie cierpliwością czekała aż nastąpi jej zbawcza godzina czyli 15:30. W tym czasie nastolatka głowiła się z jednym jedynym pytaniem. "Co mam na siebie włożyć?"
No niby wczoraj była na zakupach i kupiła sobie jakąś tam sukienkę ,która była boska, ciągle nie wiedziała co założyć. Czy może tą niebieską ,którą kupiła jakiś miesiąc temu a może tą ,którą kupiła wczoraj. Wybór jest bardzo prosty. Crawford wybrała różową sukienkę ,którą kupiła wczoraj. Wiedziała z,ę Jack'owi i tak się spodoba no bo to Jack..
Kimberly już tylko czekała aż nadejdzie 15:30. Jednakże czas nie leciał dość szybko. W końcu nadeszła 14:00. Nastolatka pod ekscytowana weszła do swojego pokoju. Otworzyła szafę i kosmetyczkę ,która leżała spokojnie na szafce nocnej. Dziewczyna złapała za wieszak na ,którym spoczywała różowa sukienka. Podbiegła jeszcze do szafki nocnej i złapała w ręce stojące obok niej botki. Buty były na długość botków tylko ,ze na grubym obcasie i bez palców, w czarnym kolorze. Sukienka natomiast miała ładny różowy kolor ,który był bardzo dziewczęcy. Kim zrobiła lekki makijaż a swoje usta podkreśliła różową szminką. Oczy pomalowała na lekki brąz-beż. Użyła tuszu do rzęs, kredki do oczu i ejlajneru, ( przepraszam, że źle napisałam) pudru itd.
Kim- Dzięki
Jack- No to ten idziemy?
Kim- Idziemy. - powiedziała zabierając jeszcze tylko torebkę w ,której znajdował się puder i tusz do rzęs tak jak i chusteczki higieniczne i małe, zgrabne lustereczko. Torebkę zawiesiła na ramieniu i zamknęła drzwi krzycząc - Wychodzę!
To miał być idealnie spędzony czas we dwójką. Oboje mieli zaplanowane dobrze się bawić. Jack zbliżył się do Kim a ta spojrzała na niego i ciepło się uśmiechnęła.
Kim - Nie no na poważnie. Tylko od 1/10. Nie na większych liczbach.
Jack - No dobra... 10/10 ale ja bym przekroczył ten limit. Wyglądasz pięknie.
Kim - Dzięki. Jak myślisz mam ją kupić?
Jack - No raczej!! ... Grzechem byłoby jej nie kupić.
Kim - Dzięki. A co do naszego spotkania...
Jack - Rozmyśliłaś się??
Kim - Nie, Nie, nie! Nie zrobiłabym Ci tego! Nigdy! Za bardzo mi na tobie zależy. Chciałam Cię zapytać czy ta sukienka będzie odpowiednia na nasze spotkanie.
Jerry - Na randkę?! Idziecie na randkę. - powiedział Martinez przysuwając się do Jacka z tymi dziwnymi oczami i Dziubkiem . - Wiedziałem z,e będziecie parą! W końcu razem wyglądacie oszałamiającą. Jesteście dla siebie stworzeni. Gratulacje stary!
Kim - Oj Jerry skończ! My idziemy tylko do kina! Jak ty z Grace nie byliście jeszcze parą też chodziliście sami do kina i nikt się nie czepiał..
Jerry -Ten kto się nie czepiał ten się nie czepiał. - powiedział Martinez do Bruwer'a a ten gwałtownie przewrócił oczami i odwrócił głowę w drugą stronę.
Kim - Okey... Wy kończcie ta swoją Paradę a ja Idę coś wybrać na rand.. spotkanie z Jack' iem.
Jack - Ale ta jest okey.
Kim - Nieważne... mi się nie podoba.
Jack- No to idź rób swoje.
Kim się oddaliła i zniknęła w przy mierzalni. Podeszła do Grace i opowiedziała jej cała Historię związana z ich jutrzejsza randką. Grace omal co nie piszczała i skakała ze szczęścia.
Grace- To świetnie! Nareszcie! Może na waszej 'pseudo randce' powie w końcu do czuje. W końcu będziesz szczęśliwa! Tego chciałaś!!
Kim- Tak! Na reszcie idziemy na rand... Nie...
Grace- Co nie??
Kim- To nie randka tylko spotkanie dwójki przyjaciół.
Grace- Dobra... Nazywaj to sobie jak chcesz. Ale i tak wiem z,ę ty też nazwiesz to randką... Ale z czasem.
Kim- Może i tak.
Grace- A teraz choć szukamy czegoś odpowiedniego. Bo przecież musisz znaleźć coś ślicznego!
Po słowach Grace wyszły z przym nieżalni i ruszyły w stronę zawieszonych ubrań. Było ich mnóstwo. Grace szukała wtedy odpowiedniej sukienki. A Kim przeglądała katalogi odpowiednio dobranych strojów. W końcu Kim znalazła odpowiedni komplet. Był przepiękny. Zawołała Grace i pokazała obrazek. Wszystko wyglądało przepięknie. Sukienka piękna, buty piękne. W ogóle to było strzał w dziesiątkę. Dziewczyny pokierowały się wprost do kasjerki i po prosiły o pomoc w szukaniu tego zestawu. Długo to jednak nie zajęło. W tym samym czasie Chłopaki siedzieli przy alejce z butami bo tam można było usiąść gdyż były tam specjalne fotele.
Jack- Ile można?! No ile?
Jerry- To chyba rekord świata! Żeby tyle siedzieć w głupim centrum handlowym to też trzeba...
Grace-.. Co trzeba?!
Jack- Nareszcie! Skończyłyście?!
Kim- Tak. Już możemy iść.
Jack- Nareszcie!
Jerry- Już myśleliśmy ,że nigdy nie skończycie!
Jack- No.. Jak tak długo można robić zakupy?! Ja się pytam jak??
Kim- Daruj sobie Jack... Bo w najbliższym czasie możesz stracić tę twoją czuprynę.
Jerry- Oo.. Twoja dziewczyna ci grozi.. Moja by tego nie zrobiła za bardzo mnie kocha. Prawda słońce?!
Grace- Jestem teraz na ciebie wkurzona bo obrażasz moją przyjaciół kę ale... Ale za to 'słońce' Ci daruje.
Jack- Która godzina? Może bym jeszcze zahaczył o scaty - park..
Grace- Jest 19:15.
Jack- Dzięki. No to Kim daj mi te torby ja ci je zaniosę do domu a potem idę na deskę.
Kim- Dobrze, Dzięki.
Grace- No to my Jerry zostawimy Was samych sobie. Nacieszcie się tą chwilą tylko da siebie. Dawaj Kim. - gdy skończyła pociągnęła Martineza za sobą i zostawiła Kick'a samych sobie.
Kim- No ten... Co będziesz robić w scaty - parku?
Jack- Jeszcze nie wiem. Ale na pewno pojerzdzę. Dawno tego nie robiłem brakuje mi tego. Ciągle mam próby..
Kim- Przepraszam.
Jack- Co!? Za co ty mnie przepraszasz. - przystnęli.
Kim- Ciągle zabieram ci czas. Musisz mieć go trochę dla siebie. Pobyć w samotności. Jeśli chcesz to nie pójdziemy jutro na ran... Do Kina.
Jack- Co?! Nie ja chce!
Kim- Nie kłam! Masz już dość mojego towarzystwa! Tak?
Jack- Nie kłamie! Kocham spędzać z tobą czas. Nigdy nie mogę się nudzić... Bo z tobą jest zdecydowanie za fajnie.
Kim- Kochasz...
Jack- Tak. A co?
Kim- Nie nic... A ,że się zapytam. Idziesz potem do Scaty-Parku?
Jack- Tak. Chcesz iść ze mną?
Kim- Chętnie.. Ale nie dzisiaj. Musze już wracać bo 3 godziny w centrum handlowym potrafią wyczerpać człowieka. A ty nie jesteś zmęczony??
Jack- Zbytnio to się nie napracowałem.
Kim- A no tak... Wy tylko patrzyliście na to jak robimy zakupy. - Wtedy zorientowała się ,że są już przed jej domem. - No to ten... Dzięki ,że mi z zakupami pomogłeś. To było bardzo miłe z twojej strony. Dzięki.
Jack- Nie ma za co. -chłopak podał jej torby i pożegnał się ona dala mu całusa w policzek i powiedziała - Do jutra..
Blondynka zamknęła drzwi tuż przed nosem szatyna. Ten uśmiechną się pochyle i prawą ręką dotknął pocałowanego miejsca. Już nie mógł się doczekać co będzie jutro. W końcu zbierze się w sobie i zdobędzie ten po kwitek odwagi ,która jest bardzo trudna do zdobycia i wyznania prawdy. Tak fanta stycznej prawdy ,którą Kim wymarzyła sobie jeszcze w podstawówce. Brewer zdał sobie sprawę z tego ,że ciągle stoi przed drzwiami do domu Kim. Postanowić pójść do domu i udawać ,że nic się takiego nie stało. W drodze do domu przypomniał sobie o tym ,ze miał jechać na deskę ale był bardzo zmęczony więc uznał ,ze zrobi to kiedy indziej.Wrócił do domu. Gdy przekroczył próg swoich drzwi w domu czekała zaniepokojona już mama chłopaka.
Pani B. Chłopie! Gdzieś ty był?! Czekam już od dwóch godzin. Telefon masz wyłączony?! No bo nie da się do ciebie dodzwonić. Dzwoniłam chyba ze 30 razy! I ani razu nie odebrałeś!
Jack-Tak wiem przepraszam. Rozładowała mi się bateria. Nic nie poradzę. Nigdy nie zwracałaś uwagę na to gdzie jestem i z kim. Zawsze interesowała Cię praca i nic poza tym. Jeszcze jak tata żył to się mną w miarę interesowałaś a teraz to już w ogóle. Zero! Brak!
Pani B. - Co?! To.. To nieprawda. Jack. Ja Cię Kocham mój synu! Zawsze mi na tobie zależało. Ciągle się tobą interesowałam. Ale twoje zachowanie było bardzo dojrzałe jak na twój wiek zrozumiałam ,że już dorosłeś. Nie potrzebowałeś niańki i...
Jack- Ta. Nie potrzebowałem niańki. Tylko Kochającej mamy. Niańka była zbędna. A mama nieobecna.
Pani B. - Nie mów tak! Postaw się w moje...
Jack- NIE! To ty.. Ty się postaw w mojej sytuacji. Co miałem powiedzieć w tedy kiedy w święta nie dostałem żadnego prezentu. Miałem w tedy 10 lat. Nawet wszystkiego najlepszego mi nie powiedziałeś. Wiesz jak się w tedy czułem? Byłem mały. Pragnąłem mieć mamę ,która by mnie kochała a nie tylko urodziła. Idę do siebie. A i.. I jak tylko skończę 18 lat. Wyprowadzam się z tond. Zrozumiałaś MAMO?!
Pani B. - Porozmawiamy jutro. Na spokojnie. Kocham Cię.
Jack- Słuchaj. Ja ciebie też Kocham. Ale postaraj się chociaż udawać ,że interesujesz się tym co robię. A nie tylko zdzwonisz : Spytasz ''co u ciebie? Wszytko w porządku?!''. A ja powiem ,że 'tak' i już masz wszystko centralnie w nosie.
Pani B. - Czyli mam ci okazywać ,że cie Kocham?! Czy dobrze zrozumiałam?!
Jack- Tak. Przepraszam ,że na ciebie krzyczę ale.. Ale już nie mogłem wytrzymać.
Pani B. - Dobrze ,że mi powiedziałeś. Musze skupiać na tobie więcej uwagi. A to sama przyjemność bo jesteś bardzo przystojny.
Jack- Dzięki. Kocham Cię.
Pani B. - Ja ciebie też - Mama Jack'a i on przytulili się. Jack udał się do swojego pokoju. Gdzie wyobrażał sobie swoje jutrzejsze 'przyjacielskie' spotkanie.
Myślał o Kim. Był nią bardzo zauroczony. Można powiedzieć ,ze poza tą dziewczyną nie widział żadnej innej. Żadna nie interesowała go w takim stopniu w jakim interesuje go Kimberly. Jest gotowy zrobić dla niej wszystko. teraz najważnejsze dla niego było jego spotkanie z ''ukochaną'' i wyznanie sowich uczuć. Tylko w jaki sposób to zrobi? To pytanie męczyło go całą noc.
Następnego dnia.
Jack wstał dziwnie wypoczęty. Mimo wczorajszej kłótni nie przejmował się nią. Powiedział co leży mu na wątrobie. Zszedł na dół i podszedł do futryny drzwi od kuchni. Spojrzał na stojącą przy zlewie mamę zmywającą naczynie.
Jack- Cześć. Co tam? Jak spałaś. przepraszam za wczoraj. Trochę dziwnie się zachowałem.
Pani B. - Trochę?! To za mało powiedziane. Ale rozumiem ,ze czułeś się niepotrzebny i ,ze musiałeś mi to powiedzieć bardzo to cenię. Tutaj masz śniadanie. Zjedz je i rób co tam chcesz tylko najpierw powiedz gdzie będziesz, z kim i kiedy. I podładuj telefon.
Jack- Dobrze. Będę dzisiaj z Kim w kinie. Gdzieś tak koło 15:00. Koniec przesłuchania?
Pani B. - Koniec. A teraz jedz na zdrowie.
W tym samym czasie w domu Kim...
Dziewczyna z nie cierpliwością czekała aż nastąpi jej zbawcza godzina czyli 15:30. W tym czasie nastolatka głowiła się z jednym jedynym pytaniem. "Co mam na siebie włożyć?"
No niby wczoraj była na zakupach i kupiła sobie jakąś tam sukienkę ,która była boska, ciągle nie wiedziała co założyć. Czy może tą niebieską ,którą kupiła jakiś miesiąc temu a może tą ,którą kupiła wczoraj. Wybór jest bardzo prosty. Crawford wybrała różową sukienkę ,którą kupiła wczoraj. Wiedziała z,ę Jack'owi i tak się spodoba no bo to Jack..
Kimberly już tylko czekała aż nadejdzie 15:30. Jednakże czas nie leciał dość szybko. W końcu nadeszła 14:00. Nastolatka pod ekscytowana weszła do swojego pokoju. Otworzyła szafę i kosmetyczkę ,która leżała spokojnie na szafce nocnej. Dziewczyna złapała za wieszak na ,którym spoczywała różowa sukienka. Podbiegła jeszcze do szafki nocnej i złapała w ręce stojące obok niej botki. Buty były na długość botków tylko ,ze na grubym obcasie i bez palców, w czarnym kolorze. Sukienka natomiast miała ładny różowy kolor ,który był bardzo dziewczęcy. Kim zrobiła lekki makijaż a swoje usta podkreśliła różową szminką. Oczy pomalowała na lekki brąz-beż. Użyła tuszu do rzęs, kredki do oczu i ejlajneru, ( przepraszam, że źle napisałam) pudru itd.
Kimberly wyglądała zjawiskowo. Akurat wybyła godzina 15:20. A w domu rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi. Pod ekscytowana zeszła na dół aby otworzyć drzwi. W futrynie jej oczom ukazał się pięknie ubrany Brewer ,który zaniemówił jak tylko spojrzał na blondynkę.
Jack- Wygląd.. Wyglądasz.. No ten. Prześlicznie.Kim- Dzięki
Jack- No to ten idziemy?
Kim- Idziemy. - powiedziała zabierając jeszcze tylko torebkę w ,której znajdował się puder i tusz do rzęs tak jak i chusteczki higieniczne i małe, zgrabne lustereczko. Torebkę zawiesiła na ramieniu i zamknęła drzwi krzycząc - Wychodzę!
To miał być idealnie spędzony czas we dwójką. Oboje mieli zaplanowane dobrze się bawić. Jack zbliżył się do Kim a ta spojrzała na niego i ciepło się uśmiechnęła.
C.D.N.
I JAK? PODOBA SIĘ? OBIECAŁAM WAM. ROZDZIAŁ PEWNIE NIE TAKI JAKIEGO SIĘ SPODZIEWAŁYŚCIE. MIAŁA BYĆ RANDKA W TYM ROZDZIALE ALE POSTANOWIŁAM JA PRZEDŁUŻYĆ W ROZDZIAŁACH. WIECIE O CO SIĘ ROZCHODZI.
MI OSOBIŚCIE SIĘ WYDAJE ,ZE ROZDZIAŁ JEST OKROPNY! STRASZNIE ŹLE NAPISANY! JEDEN Z GORSZYCH! CZEKAŁYŚCIE PRAWIE MIESIĄC I DOSTAŁYŚCIE TAKIE COŚ. PRZEPRASZAM. POSTARAM SIĘ TO NADROBIĆ W NASTĘPNYM ROZDZIALE.
"♥♥♥" KOCHAM WAS!! "♥♥♥"
I'm Sorry
Przepraszam z,e nie dodaje nic... Ale mam za dużo nauki. Dzisiaj postaram sie to nadrobić więc do usłyszenia :)
niedziela, 28 września 2014
Rozdział 30
Kim - Nieważne! Tłumaczysz się bo coś między wami jest! A ja nic na to nie poradzę! Przyznam się! Jestem zazdrosna!
Jack - Co?!
Kim - Tak! Jestem zazdrosna o to ,że jak znajdziesz sobie dziewczynę to przestaniesz spędzać czas ze mną.
Jack - ... - Chwilę milczy. - Kim... - mówi podchodząc bliżej do dziewczyny - Między mną a Meg nic nie ma. Zapewniam cie ,że raczej nie będzie. A ja jestem zakochany w zupełnie innej dziewczynie. Nie ma ona brązowych włosów. Nie ma ona niebieskich oczu. Jest śliczną blondynką o pięknych brązowych oczach. Domyślasz się o kogo chodzi?
Kim - Nie a o kogo??
Jack -... Nikogo.- powiedział zawiedziony - Mam taki pomysł. Jak chcesz mnie zatrzymać tylko dla siebie to codziennie przychodź na do teatru i pooglądaj sobie nasze próby. Hm... Co ty na to?
Kim- Dobra... To jak? Idziemy.
Narrator..
Kim i Jack wyjaśnili sobie sprawę ze związkiem Jack'a ,który tak naprawdę nie jest w żadnym związku. Gdy tylko przekroczyli prób teatru zdążyli na pierwszą próbę. Tym razem nie dotyczyła ona lat 60'tych lecz te raźniejszych. Występ miał ten być za jakiś miesiąc. I Margaret ma główną role.
Gdy skończyła wszyscy bili brawo. Wszyscy oprócz Vanessy. Była zła na Meg bo zerwała ich przyjaźń na dodatek ma główną role w spektaklu ,który sprawił by ,że stała by się większa gwiazdą niż jest.
Dziewczyna gotowała się ze złości. gdy tylko Meg to dostrzegła uśmiechnęła się chytrze podnosząc jedną brew. Zeszła ze sceny i powędrowała prosto do Vanessy ,która chciała jej już nawtykać. Ale ona pokazała tylko palcem wskazującym aby zamilkła.
Van - Oj jaka ty był...
Meg - ..Cii.. Już nic nie mów! Bo doskonale wiesz gdzie mam te twoje opinie ,porady jak występować. To ja teraz jestem gwiazdą tego spektaklu. O ile mogę się nazwać gwiazdą.. Od teraz bo do tych czas to zawsze ty nią byłaś co było bardzo denerwujące. Nie mogłam pokazać mojego talentu. Ciągle mi powtarzałaś.. "Tylko mój talent się liczy... " Teraz zobaczymy ,kto lepiej zabłyśnie.
Van - Wiesz ty co? Be ze mnie to jesteś nikim! Żadna z ciebie gwiazda nawet najmniejsza gdy nie stoisz u mojego boku. Zjedz Snickersa bo zaczynasz strasznie...
Meg - ... Giwazdorzyć? To raczej ja powinnam powiedzieć to do ciebie! Ja nigdy nie chciałam być gwiazdą! Bo to był twój pomysł na te filmiki na YouTube a ,że ja wybyłam się lepiej to już nie moja wina. Nie moja wina ,że mój kanał był częściej odtwarzany od twojego. Masz talent! Ale nie umiesz go wykorzystać! Chcę ci powiedzieć ,że rezygnuje z brania udziału w sobotnim wywiadzie w "The World". Idź tam sama i ciesz się sławą. Tylko aby woda sodowa nie uderzyła ci do głowy! Trzymaj się. Powodzenia. - powiedziała - a i... Jack nigdy się tobą nie za interesuje. Zobacz jak pięknie z Kim wyglądają! - powiedziała wskazując na Kim i jack'a stojących przy garderobie.
Van - Ty naprawdę myślisz ,że mówiąc takie rzeczy choć w 1 stopniu się przejmuje. Jack jeszcze będzie mój. Będzie mnie błagał na kolanach abyśmy zostali parą. I to w przeciągu tych wakacji. Powiem mu co myślę na jego temat. Powiem jak bardzo mnie kreci. Gdy o usłyszy nie będzie w stanie powiedzieć mi 'nie'. A i teraz szantażyk. Jeśli powiesz to Jack'owi albo Kim to ja wydam wszystkie twoje sekrety. Wpisze je wszystkie na twoich portalach społeczności owych. Hm.. Wybieraj.
Meg - Nic nie powiem.
Van - No ja myślę. A teraz idź! Nie chce cię widzieć!
Meg - Z wzajemności. - Margaret stanęły łzy w oczach. Była smutna ,że Vanessa ją szantażuje a ona nie może nic zrobić inaczej jej tajemnice wyjdą na jaw. Dziewczyna się pozbierała i podeszła do Kim i Jack'a
...
Meg - O czym tak gadacie?
Kim - Tłumacze mu ,że czerwona w prążki w prążki nie będzie pasować do żółtych jaskrawych spodni. Ale on twierdzi ,że jak na lata 60' to jest w sam raz. Przemów mu do rozsądku bo ja już nie umiem.
Jack - A.. A wcale nie! To ty twierdzisz ,że jaskrawo żółte spodnie pasują do czerwonej koszulki w prążki. A wcale nie! Bo do tego to albo czarną koszulkę albo biała. Każdy to wie.
Meg - Nie zgodzę się z żadnym z was! Sami rozwiążcie ten problem. To nic takiego. Zrobi jak uważa. A jak się zbłaźni to wtedy ty mu powiedz.. " A nie mówiłam, Jack?!". Tak ,że daj mu działać a będzie uczył się na własnych błędach... I daj mu więcej luzu. Przecież wiemy obie ,że zrobi po swojemu..
Kim - Jesteś wielka! - powiedział blondynka i przytuliła Meg.
Meg - Dzięki.
Kim - Musimy się przyjaźnić!
Meg - Naprawdę możemy??
Kim - Możemy!
Meg - Nareszcie będę miała przyjaciół kę idealną!! Już cię KOCHAM!
Jack - O.. Jakie to słodkie... A pro po ładnie wyszłaś na próbie. Czy to próba generalna?
Meg - Tak bo jutro jadę na konkurs i myślę ,że z tą piosenką z chorografią zajmę co najmniej 3 miejsce. Tak , że trzymajcie kciuki!
Jack - Na lega lu zajmiesz 1 miejsce. Chorografia jest świetna! Tańczysz genialnie! Śpiewasz cudownie! Masz 1 miejsce jak w banku.
Kim - A na dodatek twoja sukienka jest bardzo urocza a fryzura śliczna! Bosko i tyle.
Meg - Dziękuję wam pięknie.
Kim - Co ty na to abyś dołączyła do naszej paczki?!
Jack - Właśnie. Było by świetnie!
Meg - Chętnie ale... Co Vanessa powie?!
Jack - A co cie Vanessa obchodzi??
Kim - Teraz jesteś wolna od Vanessy. Nie podlegasz już jej działaniu. Możesz robić co chcesz! A z nami na pewno nie będziesz się nudzić.
Meg - To bardzo miłe z waszej strony. Ale nie wiem jak reszta mnie za akceptuje?! Mogą mnie polubić ale może być przeciwnie.
Jack - Spokojnie. Jerry będzie skakać ze szczęścia! Eddie.. No jemu to wszystko jedno. A ..
Kim - .. A Grace to będzie się uśmiechać od ucha do ucha! - Kim oczywiście skłamała. Grace nie przepada za Margaret. A to dlatego ,że w 6 klasie nalała jej jogurtu brzoskwini owego do szafki i miała całe książki w jogurcie. - Zmieńmy temat proszę... Co wy na to abyśmy poszli na zakupy po próbie? Hm..
Meg - Oj tak! Tak! Kocham zakupy!
Kim - To tak jak ja.. Tak j a Grace. Macie tyle wspólnego.
Meg - Musze ją przeprosić za ten jogurt po przecież to przez Vanessę to zrobiłam. Strasznie mi potem głupio było.
Kim - Świetnie!
Meg - Kiedy idziemy?
Kim - Po próbie.
Jack - Tak...
Kim/Meg -A ty z czego się tak cieszysz?- Kiedy to powiedziały wszyscy troje wybuchli śmiechem
Jack- Cieszę się bo ty Meg już próbę skończyłaś a moja skończy się dopiero za jakąś godzinę. Oo... Jak przykro.
Kim- Spokojne.. Poczekamy na ciebie.
Jack- Juhu. - powiedział z kompletnym brakiem zaangażowania
Meg- No nieważne, może wyrwiesz się wcześniej? Poprosisz Jim'a aby cię pościł wcześniej bo .. Bo nie wiem. Na przykład twoja babcia wylądowała w szpitalu. Albo źle się czujesz.
Kim- Oj ja bym wybrała z tym złym samo poczuciem..
Jack- Czemu?
Kim- Pamiętasz lekcje muzyki? Jak zawsze udawałeś ,że coś ci się dzieje bo nigdy nie chciałeś śpiewać. Nie mogę uwierzyć ,że to ten sam Jack ,który za jakieś 2 tygodnie wystąpisz przed bardzo dużą publicznością. Wielki postęp, Jack. Ukrywałeś talent przez tyle lat a tu teraz 'nareszcie' pokażesz go całemu światu...
Meg - ..Tylko Seaford...
Kim -.. Tylko Seaford!
Jack - A poco ja tam Wam będę potrzebny na tych zakupach??
Kim - No właściwie to.. To do towarzystwa.
Meg - No i do.. - nie dokończyła gdyż dostała SMS'a. - To moja mama. - powiedziała czytając treść wiadomości. - Pisze abym się stawiła teraz w domu gdyż moja babcia trafiła do szpitala. O Matko! Muszę lecieć! Pa. na zakupy pójdziemy kiedy indziej. Kocham.♥
Kim- Co za zbieg okoliczności. Pa.
Jack - No więc... No więc nie musimy iść?
Kim - No coś ty. Zbierzemy paczkę i pójdziemy wszyscy. No może nie całą gdyż Julia i Milton są teraz w bibliotece publicznej i czytają lektury na przyszły rok. a Eddie jest na zajęciach lekcji tańca. Jedynie Grace siedzi w domu i ogląda telewizję a Jerry.. Jerry może być wszędzie.
Jack - Tam jest. -powiedział szatyn wskazując za ostatnie miejsce na widowni.
Kim - Co on tu robi?
Jack - Nie mam pojęcia. Ale trochę się go boje.
Kim - Co? Czemu?
Jack - No bo widzisz. Ty wymówiłaś jego imię a on gwałtownie się pokazuje. Z kolei wczoraj chciałem do niego zadzwonić i już wybierałem numer a tu.. A tu on do mnie zadzwonił. Abo jeszcze w szkole. Jerry się spóżnil i gdy se o nim pomyślałem czemu go nie ma on wszedł co klasy z takim tekstem" Przepraszam, Już się tłumacze czemu mnie nie było... I myślę z,ę klub Jerry'ego jeszcze nie jest pełen?"
Kim - Wow. Trochę dziwne. No ale każdy jest w czymś dobry. A on w tym..
Jack - Chyba masz racje... - Wtedy Jim wyszedł na scenę i powiedział ,że ma ważną sprawę do załatwienia i próby są odwołane.
Kim - Coś los dzisiaj się do mnie nic tylko uśmiecha. Choć. - dziewczyna złapała chłopaka za rękę i razem wyszli szybko z teatru. Kim zadzwoniła do grace a Jerry po drodze zgarną Jerry'ego.
Grace była po 15 minutach. Na miejscu umówienia czyli galeria w Seaford czekała już reszta. Czyli Jack, Kim i Jerry. Grace idąc w kierunku przyjaciół uśmiechnełas ie do nich ciepło. Reszta to odwzajemniła. Podeszła do Jerry'ego i Lekko musnęła jego usta. Po prostu się pocałowali. Jak na idealną parę przystało. Jerry odwzajemnił pocałunek. Był on delikatny ale pełny miłości. Gdy tylko się od siebie oderwali Jerry miał zamiar coś powiedzieć ale spojrzał na Jack'a ,który miał minę "nie powiedz czegoś głupiego"Jerry - Piękne dziś wyglądasz, skarbie.- powiedział Martinez i puścił oczko do ukochanej.
Grace - ... - Nie da się opisać Jak Grace była uradowana. Cieszyła się ,że jej chłopak nareszcie powiedział coś tak miłego. Coś co sprawiło z,e Grace stała tam jak osłupiała i tak uroczo parzyła na Chłopaka. W końcu wydusiła z siebie słodkie -Dziękuję
Kim - Oni są tacy słodcy. Co nie ,Jack?!
Jack - Nom.. Choć . Nie przerywajmy im tej sielanki.
Kim - Dobrze ale.. Ale mieliśmy iść na zakupy.
Jack - A do czego ja i Jerry jesteśmy wam potrzebni? Bo na pewno nie do towarzystwa..
Kim - No.. Przepraszam ale to jakoś samo wyszło. No bo wy jesteście nam potrzebni do .. Do noszenia naszych zakupów.
Jack - Tak myślałem.
Kim - Zrekompensuje ci to.
Jack - Jak?
Kim - Możemy... Na przykład pójść cała paczka do kina na jakiś film.
Jack - Całą paczką?
Kim - Jeśli chcesz to tylko we dwoje.
Jack - Chce.
Kim - Ale we dwoje czy cała paczką.
Jack - We dwoje Kim, we dwoje.
Kim - Okey. - powiedziała przygryzając dolną wargę - A kiedy?
Jack - Może jutro?
Kim - Dobrze. Nie mam żadnych planów. To może o 16:30 ?
Jack - O 16:30 będzie okey.
Kim - To ...
Jack -.. Jesteśmy umówieni. - wtedy posłał jej zabójczo uwodzicielski uśmiech. Kim wtedy odpłynęła w tych jego pięknych oczach. - Patrz. Oni ciągle się na siebie gapią i słodko uśmiechają. - powiedział szatyn wskazując na Grace i Jerry'ego.
Kim - To słodkie. Ale przerwijmy to bo robi mi się niedobrze.
Jack- Halo! Koniec tej dobroci. Chodźcie. Musimy się śpieszyć zaraz 17:00 a my nie mamy żadnych zakupów. Chyba jako jedyni z całej galerii. No ruchy, ruchy!
Latynos złapał Grace za rękę i oboje po maszerowali do pierwszego lepszego sklepu ,w którym była śliczna różowa sukienka .
Grace - Musze ją przymierzyć.
Jack - Tylko tą?
Grace- Chciał byś.
Kim- O.. Oo.. Mam pomysł. Aby było ciekawej wylosujmy jakiś kolor i szukajmy sukienek tylko w tym odcieniu.
Jerry- Yo! Stara ty to masz przebłyski. WHO!!
Grace- Oho.. I wrócił stary Jerry! Za co??
Jack- No to moze być fajny pomysł. Wylosujecie kolory.
Grace- Dobra. A jakie?
Jack- Żeby było trudniej ja wybiore kolory. Dwa. Różowy i niebieski. W którejś ręce będzie niebieska bransoletka a w ,którejś różowa. ta dziewczyna ,która wylosuje po szczególny kolor musi kupić co najmniej 1 z 4 wybranych sukienek. Co wy na to??
Kim/Grace- Dobra.
Jerry- Która z Was losuje jako pierwsza. Bo ,któraś musi.
Kim- Kto urodził się wcześniej?! Hm..
Jack- Albo ,kto jest niższy lub wyższy.
Grace- Można by też zagrać 'kamieć ,papier ,nozyce' .
Jerry- Można też wybrać ładniejszą ,zgrabniej sza i bardziej mrr... Z was. Przykro mi Kim. Grace losuje jako pierwsza.
Kim- O nie! NIE POZWOLĘ SOBIE AN TAKIE COŚ! - Po tych słowach Kimberly rzuciła się na Jerry'ego. Ten z kolei piszczał jak mała dziewczynka.
Jerry- Aaa... Jack ratuj! Twoja dziewczyna chce mnie zabić!
Kim- Co?! Kto? Ja i Jack? O nie żyjesz gościu!!! - wtedy złapała za jego koszulkę i zaczeła nim szarpać. Jack zachodził się do śmiechu a Grace mówiła tylko " Och nie Kim! Zabijesz mi chłopaka. Nie tak mocno go wal! Wyluzuj!"
Jerry- Dobra! Skończ! Przeprasza! To, słyszysz?! Sorry.
Kim- I żeby się to zdarzyło ostatni raz!
Jerry- Obiecuje.
Jack- Skończyliście? No więc kamień, papier, nożyce Start.
Dziewczyny grały tak ze 2 minuty. W końcu wygrała Kim i miała prawo wyboru. Wybrała kolor niebieski. I szybko ruszyła szukać coś w niebieskim odcieniu. Grace chciała kolor różowy i go dostała. Cała w skowronkach tak jak Kim poszła szukać odpowiednich strojów.
KIM
GRACE
Jakieś 40 min później dziewczyny miały rękach po 4 sukienki. Były one bardzo dziewczęce i śliczne.
Jack- I co już po wszystkim? Wybrały sukienki? Możemy oceniać? Bo za raz dostanę depresji jeśli jeszcze trochę tu posiedzę!
Kim- Spokojnie jeszcze musimy przymierzyć i wybrać. Ale wybór należy do was.
Jerry- Yo, stara przypomnij jaki miałaś kolor.
Kim- Niebieski.
Jerry- Aaa... Dobra dzięki.
Grace- Spokojnie chłopaki zajmie nam to tylko 30 min.
Jack/Jerry- Aż pół godziny?!
Kim- Chyba tylko 30 min to bardzo mało czasu.
15 min pożniej z przymierz alni wyszła Kimberly. Jack gdy tylko dostrzegł 'przyjaciółkę' zaniemówił z wrażenia.
Kim - Co?! Az tak źle?!
Jack - Zwariowałaś?!
Kim - No powiedz!
Jack - Wy... Wyglądasz jak milion dolców!
Kim - Za niebiesko? - powiedziała zmieszana
Jack - Co? Wyglądasz prześlicznie. Naprawdę ślicznie!
Kim - Dziękuję. - powiezdiała czule się do niego uśmiechając. - To na ile mnie oceszniasz? ... Halo! - powiedziała podchodzac do niegi i machając mu reką przed twarzą.
Jack - C..Co?!
Kim - Mówilam coś do ciebie. Czemu nie słuchasz?
Jack - Przepraszam. Zapatrzyłem się w moją śliczną przyjaciołkę.
Kim - Serio tak myślisz?
Jack - Tak.
Kim - Dzięki.. To jak. Ile mi dajesz punktów?
Jack - W skali od 1/10 ?
Kim - Tak.
Jack - W skali od 1/10 daje ci 10 000 000.../10
Kim- nie no na powżnie. tylko od 1/10. Nie na większych liczbach.
Jack- No dobra... 10/10 ale ja bym przekrroczył ten limit. Wyglądasz pięknie.
Jack - Co?!
Kim - Tak! Jestem zazdrosna o to ,że jak znajdziesz sobie dziewczynę to przestaniesz spędzać czas ze mną.
Jack - ... - Chwilę milczy. - Kim... - mówi podchodząc bliżej do dziewczyny - Między mną a Meg nic nie ma. Zapewniam cie ,że raczej nie będzie. A ja jestem zakochany w zupełnie innej dziewczynie. Nie ma ona brązowych włosów. Nie ma ona niebieskich oczu. Jest śliczną blondynką o pięknych brązowych oczach. Domyślasz się o kogo chodzi?
Kim - Nie a o kogo??
Jack -... Nikogo.- powiedział zawiedziony - Mam taki pomysł. Jak chcesz mnie zatrzymać tylko dla siebie to codziennie przychodź na do teatru i pooglądaj sobie nasze próby. Hm... Co ty na to?
Kim- Dobra... To jak? Idziemy.
Narrator..
Kim i Jack wyjaśnili sobie sprawę ze związkiem Jack'a ,który tak naprawdę nie jest w żadnym związku. Gdy tylko przekroczyli prób teatru zdążyli na pierwszą próbę. Tym razem nie dotyczyła ona lat 60'tych lecz te raźniejszych. Występ miał ten być za jakiś miesiąc. I Margaret ma główną role.
Gdy skończyła wszyscy bili brawo. Wszyscy oprócz Vanessy. Była zła na Meg bo zerwała ich przyjaźń na dodatek ma główną role w spektaklu ,który sprawił by ,że stała by się większa gwiazdą niż jest.
Dziewczyna gotowała się ze złości. gdy tylko Meg to dostrzegła uśmiechnęła się chytrze podnosząc jedną brew. Zeszła ze sceny i powędrowała prosto do Vanessy ,która chciała jej już nawtykać. Ale ona pokazała tylko palcem wskazującym aby zamilkła.
Van - Oj jaka ty był...
Meg - ..Cii.. Już nic nie mów! Bo doskonale wiesz gdzie mam te twoje opinie ,porady jak występować. To ja teraz jestem gwiazdą tego spektaklu. O ile mogę się nazwać gwiazdą.. Od teraz bo do tych czas to zawsze ty nią byłaś co było bardzo denerwujące. Nie mogłam pokazać mojego talentu. Ciągle mi powtarzałaś.. "Tylko mój talent się liczy... " Teraz zobaczymy ,kto lepiej zabłyśnie.
Van - Wiesz ty co? Be ze mnie to jesteś nikim! Żadna z ciebie gwiazda nawet najmniejsza gdy nie stoisz u mojego boku. Zjedz Snickersa bo zaczynasz strasznie...
Meg - ... Giwazdorzyć? To raczej ja powinnam powiedzieć to do ciebie! Ja nigdy nie chciałam być gwiazdą! Bo to był twój pomysł na te filmiki na YouTube a ,że ja wybyłam się lepiej to już nie moja wina. Nie moja wina ,że mój kanał był częściej odtwarzany od twojego. Masz talent! Ale nie umiesz go wykorzystać! Chcę ci powiedzieć ,że rezygnuje z brania udziału w sobotnim wywiadzie w "The World". Idź tam sama i ciesz się sławą. Tylko aby woda sodowa nie uderzyła ci do głowy! Trzymaj się. Powodzenia. - powiedziała - a i... Jack nigdy się tobą nie za interesuje. Zobacz jak pięknie z Kim wyglądają! - powiedziała wskazując na Kim i jack'a stojących przy garderobie.
Van - Ty naprawdę myślisz ,że mówiąc takie rzeczy choć w 1 stopniu się przejmuje. Jack jeszcze będzie mój. Będzie mnie błagał na kolanach abyśmy zostali parą. I to w przeciągu tych wakacji. Powiem mu co myślę na jego temat. Powiem jak bardzo mnie kreci. Gdy o usłyszy nie będzie w stanie powiedzieć mi 'nie'. A i teraz szantażyk. Jeśli powiesz to Jack'owi albo Kim to ja wydam wszystkie twoje sekrety. Wpisze je wszystkie na twoich portalach społeczności owych. Hm.. Wybieraj.
Meg - Nic nie powiem.
Van - No ja myślę. A teraz idź! Nie chce cię widzieć!
Meg - Z wzajemności. - Margaret stanęły łzy w oczach. Była smutna ,że Vanessa ją szantażuje a ona nie może nic zrobić inaczej jej tajemnice wyjdą na jaw. Dziewczyna się pozbierała i podeszła do Kim i Jack'a
...
Meg - O czym tak gadacie?
Kim - Tłumacze mu ,że czerwona w prążki w prążki nie będzie pasować do żółtych jaskrawych spodni. Ale on twierdzi ,że jak na lata 60' to jest w sam raz. Przemów mu do rozsądku bo ja już nie umiem.
Jack - A.. A wcale nie! To ty twierdzisz ,że jaskrawo żółte spodnie pasują do czerwonej koszulki w prążki. A wcale nie! Bo do tego to albo czarną koszulkę albo biała. Każdy to wie.
Meg - Nie zgodzę się z żadnym z was! Sami rozwiążcie ten problem. To nic takiego. Zrobi jak uważa. A jak się zbłaźni to wtedy ty mu powiedz.. " A nie mówiłam, Jack?!". Tak ,że daj mu działać a będzie uczył się na własnych błędach... I daj mu więcej luzu. Przecież wiemy obie ,że zrobi po swojemu..
Kim - Jesteś wielka! - powiedział blondynka i przytuliła Meg.
Meg - Dzięki.
Kim - Musimy się przyjaźnić!
Meg - Naprawdę możemy??
Kim - Możemy!
Meg - Nareszcie będę miała przyjaciół kę idealną!! Już cię KOCHAM!
Jack - O.. Jakie to słodkie... A pro po ładnie wyszłaś na próbie. Czy to próba generalna?
Meg - Tak bo jutro jadę na konkurs i myślę ,że z tą piosenką z chorografią zajmę co najmniej 3 miejsce. Tak , że trzymajcie kciuki!
Jack - Na lega lu zajmiesz 1 miejsce. Chorografia jest świetna! Tańczysz genialnie! Śpiewasz cudownie! Masz 1 miejsce jak w banku.
Kim - A na dodatek twoja sukienka jest bardzo urocza a fryzura śliczna! Bosko i tyle.
Meg - Dziękuję wam pięknie.
Kim - Co ty na to abyś dołączyła do naszej paczki?!
Jack - Właśnie. Było by świetnie!
Meg - Chętnie ale... Co Vanessa powie?!
Jack - A co cie Vanessa obchodzi??
Kim - Teraz jesteś wolna od Vanessy. Nie podlegasz już jej działaniu. Możesz robić co chcesz! A z nami na pewno nie będziesz się nudzić.
Meg - To bardzo miłe z waszej strony. Ale nie wiem jak reszta mnie za akceptuje?! Mogą mnie polubić ale może być przeciwnie.
Jack - Spokojnie. Jerry będzie skakać ze szczęścia! Eddie.. No jemu to wszystko jedno. A ..
Kim - .. A Grace to będzie się uśmiechać od ucha do ucha! - Kim oczywiście skłamała. Grace nie przepada za Margaret. A to dlatego ,że w 6 klasie nalała jej jogurtu brzoskwini owego do szafki i miała całe książki w jogurcie. - Zmieńmy temat proszę... Co wy na to abyśmy poszli na zakupy po próbie? Hm..
Meg - Oj tak! Tak! Kocham zakupy!
Kim - To tak jak ja.. Tak j a Grace. Macie tyle wspólnego.
Meg - Musze ją przeprosić za ten jogurt po przecież to przez Vanessę to zrobiłam. Strasznie mi potem głupio było.
Kim - Świetnie!
Meg - Kiedy idziemy?
Kim - Po próbie.
Jack - Tak...
Kim/Meg -A ty z czego się tak cieszysz?- Kiedy to powiedziały wszyscy troje wybuchli śmiechem
Jack- Cieszę się bo ty Meg już próbę skończyłaś a moja skończy się dopiero za jakąś godzinę. Oo... Jak przykro.
Kim- Spokojne.. Poczekamy na ciebie.
Jack- Juhu. - powiedział z kompletnym brakiem zaangażowania
Meg- No nieważne, może wyrwiesz się wcześniej? Poprosisz Jim'a aby cię pościł wcześniej bo .. Bo nie wiem. Na przykład twoja babcia wylądowała w szpitalu. Albo źle się czujesz.
Kim- Oj ja bym wybrała z tym złym samo poczuciem..
Jack- Czemu?
Kim- Pamiętasz lekcje muzyki? Jak zawsze udawałeś ,że coś ci się dzieje bo nigdy nie chciałeś śpiewać. Nie mogę uwierzyć ,że to ten sam Jack ,który za jakieś 2 tygodnie wystąpisz przed bardzo dużą publicznością. Wielki postęp, Jack. Ukrywałeś talent przez tyle lat a tu teraz 'nareszcie' pokażesz go całemu światu...
Meg - ..Tylko Seaford...
Kim -.. Tylko Seaford!
Jack - A poco ja tam Wam będę potrzebny na tych zakupach??
Kim - No właściwie to.. To do towarzystwa.
Meg - No i do.. - nie dokończyła gdyż dostała SMS'a. - To moja mama. - powiedziała czytając treść wiadomości. - Pisze abym się stawiła teraz w domu gdyż moja babcia trafiła do szpitala. O Matko! Muszę lecieć! Pa. na zakupy pójdziemy kiedy indziej. Kocham.♥
Kim- Co za zbieg okoliczności. Pa.
Jack - No więc... No więc nie musimy iść?
Kim - No coś ty. Zbierzemy paczkę i pójdziemy wszyscy. No może nie całą gdyż Julia i Milton są teraz w bibliotece publicznej i czytają lektury na przyszły rok. a Eddie jest na zajęciach lekcji tańca. Jedynie Grace siedzi w domu i ogląda telewizję a Jerry.. Jerry może być wszędzie.
Jack - Tam jest. -powiedział szatyn wskazując za ostatnie miejsce na widowni.
Kim - Co on tu robi?
Jack - Nie mam pojęcia. Ale trochę się go boje.
Kim - Co? Czemu?
Jack - No bo widzisz. Ty wymówiłaś jego imię a on gwałtownie się pokazuje. Z kolei wczoraj chciałem do niego zadzwonić i już wybierałem numer a tu.. A tu on do mnie zadzwonił. Abo jeszcze w szkole. Jerry się spóżnil i gdy se o nim pomyślałem czemu go nie ma on wszedł co klasy z takim tekstem" Przepraszam, Już się tłumacze czemu mnie nie było... I myślę z,ę klub Jerry'ego jeszcze nie jest pełen?"
Kim - Wow. Trochę dziwne. No ale każdy jest w czymś dobry. A on w tym..
Jack - Chyba masz racje... - Wtedy Jim wyszedł na scenę i powiedział ,że ma ważną sprawę do załatwienia i próby są odwołane.
Kim - Coś los dzisiaj się do mnie nic tylko uśmiecha. Choć. - dziewczyna złapała chłopaka za rękę i razem wyszli szybko z teatru. Kim zadzwoniła do grace a Jerry po drodze zgarną Jerry'ego.
Grace była po 15 minutach. Na miejscu umówienia czyli galeria w Seaford czekała już reszta. Czyli Jack, Kim i Jerry. Grace idąc w kierunku przyjaciół uśmiechnełas ie do nich ciepło. Reszta to odwzajemniła. Podeszła do Jerry'ego i Lekko musnęła jego usta. Po prostu się pocałowali. Jak na idealną parę przystało. Jerry odwzajemnił pocałunek. Był on delikatny ale pełny miłości. Gdy tylko się od siebie oderwali Jerry miał zamiar coś powiedzieć ale spojrzał na Jack'a ,który miał minę "nie powiedz czegoś głupiego"Jerry - Piękne dziś wyglądasz, skarbie.- powiedział Martinez i puścił oczko do ukochanej.
Grace - ... - Nie da się opisać Jak Grace była uradowana. Cieszyła się ,że jej chłopak nareszcie powiedział coś tak miłego. Coś co sprawiło z,e Grace stała tam jak osłupiała i tak uroczo parzyła na Chłopaka. W końcu wydusiła z siebie słodkie -Dziękuję
Kim - Oni są tacy słodcy. Co nie ,Jack?!
Jack - Nom.. Choć . Nie przerywajmy im tej sielanki.
Kim - Dobrze ale.. Ale mieliśmy iść na zakupy.
Jack - A do czego ja i Jerry jesteśmy wam potrzebni? Bo na pewno nie do towarzystwa..
Kim - No.. Przepraszam ale to jakoś samo wyszło. No bo wy jesteście nam potrzebni do .. Do noszenia naszych zakupów.
Jack - Tak myślałem.
Kim - Zrekompensuje ci to.
Jack - Jak?
Kim - Możemy... Na przykład pójść cała paczka do kina na jakiś film.
Jack - Całą paczką?
Kim - Jeśli chcesz to tylko we dwoje.
Jack - Chce.
Kim - Ale we dwoje czy cała paczką.
Jack - We dwoje Kim, we dwoje.
Kim - Okey. - powiedziała przygryzając dolną wargę - A kiedy?
Jack - Może jutro?
Kim - Dobrze. Nie mam żadnych planów. To może o 16:30 ?
Jack - O 16:30 będzie okey.
Kim - To ...
Jack -.. Jesteśmy umówieni. - wtedy posłał jej zabójczo uwodzicielski uśmiech. Kim wtedy odpłynęła w tych jego pięknych oczach. - Patrz. Oni ciągle się na siebie gapią i słodko uśmiechają. - powiedział szatyn wskazując na Grace i Jerry'ego.
Kim - To słodkie. Ale przerwijmy to bo robi mi się niedobrze.
Jack- Halo! Koniec tej dobroci. Chodźcie. Musimy się śpieszyć zaraz 17:00 a my nie mamy żadnych zakupów. Chyba jako jedyni z całej galerii. No ruchy, ruchy!
Latynos złapał Grace za rękę i oboje po maszerowali do pierwszego lepszego sklepu ,w którym była śliczna różowa sukienka .
Grace - Musze ją przymierzyć.
Jack - Tylko tą?
Grace- Chciał byś.
Kim- O.. Oo.. Mam pomysł. Aby było ciekawej wylosujmy jakiś kolor i szukajmy sukienek tylko w tym odcieniu.
Jerry- Yo! Stara ty to masz przebłyski. WHO!!
Grace- Oho.. I wrócił stary Jerry! Za co??
Jack- No to moze być fajny pomysł. Wylosujecie kolory.
Grace- Dobra. A jakie?
Jack- Żeby było trudniej ja wybiore kolory. Dwa. Różowy i niebieski. W którejś ręce będzie niebieska bransoletka a w ,którejś różowa. ta dziewczyna ,która wylosuje po szczególny kolor musi kupić co najmniej 1 z 4 wybranych sukienek. Co wy na to??
Kim/Grace- Dobra.
Jerry- Która z Was losuje jako pierwsza. Bo ,któraś musi.
Kim- Kto urodził się wcześniej?! Hm..
Jack- Albo ,kto jest niższy lub wyższy.
Grace- Można by też zagrać 'kamieć ,papier ,nozyce' .
Jerry- Można też wybrać ładniejszą ,zgrabniej sza i bardziej mrr... Z was. Przykro mi Kim. Grace losuje jako pierwsza.
Kim- O nie! NIE POZWOLĘ SOBIE AN TAKIE COŚ! - Po tych słowach Kimberly rzuciła się na Jerry'ego. Ten z kolei piszczał jak mała dziewczynka.
Jerry- Aaa... Jack ratuj! Twoja dziewczyna chce mnie zabić!
Kim- Co?! Kto? Ja i Jack? O nie żyjesz gościu!!! - wtedy złapała za jego koszulkę i zaczeła nim szarpać. Jack zachodził się do śmiechu a Grace mówiła tylko " Och nie Kim! Zabijesz mi chłopaka. Nie tak mocno go wal! Wyluzuj!"
Jerry- Dobra! Skończ! Przeprasza! To, słyszysz?! Sorry.
Kim- I żeby się to zdarzyło ostatni raz!
Jerry- Obiecuje.
Jack- Skończyliście? No więc kamień, papier, nożyce Start.
Dziewczyny grały tak ze 2 minuty. W końcu wygrała Kim i miała prawo wyboru. Wybrała kolor niebieski. I szybko ruszyła szukać coś w niebieskim odcieniu. Grace chciała kolor różowy i go dostała. Cała w skowronkach tak jak Kim poszła szukać odpowiednich strojów.
KIM
GRACE
Jakieś 40 min później dziewczyny miały rękach po 4 sukienki. Były one bardzo dziewczęce i śliczne.
Jack- I co już po wszystkim? Wybrały sukienki? Możemy oceniać? Bo za raz dostanę depresji jeśli jeszcze trochę tu posiedzę!
Kim- Spokojnie jeszcze musimy przymierzyć i wybrać. Ale wybór należy do was.
Jerry- Yo, stara przypomnij jaki miałaś kolor.
Kim- Niebieski.
Jerry- Aaa... Dobra dzięki.
Grace- Spokojnie chłopaki zajmie nam to tylko 30 min.
Jack/Jerry- Aż pół godziny?!
Kim- Chyba tylko 30 min to bardzo mało czasu.
15 min pożniej z przymierz alni wyszła Kimberly. Jack gdy tylko dostrzegł 'przyjaciółkę' zaniemówił z wrażenia.
Kim - Co?! Az tak źle?!
Jack - Zwariowałaś?!
Kim - No powiedz!
Jack - Wy... Wyglądasz jak milion dolców!
Kim - Za niebiesko? - powiedziała zmieszana
Jack - Co? Wyglądasz prześlicznie. Naprawdę ślicznie!
Kim - Dziękuję. - powiezdiała czule się do niego uśmiechając. - To na ile mnie oceszniasz? ... Halo! - powiedziała podchodzac do niegi i machając mu reką przed twarzą.
Jack - C..Co?!
Kim - Mówilam coś do ciebie. Czemu nie słuchasz?
Jack - Przepraszam. Zapatrzyłem się w moją śliczną przyjaciołkę.
Kim - Serio tak myślisz?
Jack - Tak.
Kim - Dzięki.. To jak. Ile mi dajesz punktów?
Jack - W skali od 1/10 ?
Kim - Tak.
Jack - W skali od 1/10 daje ci 10 000 000.../10
Kim- nie no na powżnie. tylko od 1/10. Nie na większych liczbach.
Jack- No dobra... 10/10 ale ja bym przekrroczył ten limit. Wyglądasz pięknie.
C.D.N.
I JAK? PODOBA SIĘ? MI NWET, NAWET SIE PODOBA. NO PRZEWERTUJĄC POPRZEDNIE ROZDZIAŁY TO TEN JEST LEPSZY OD ROZDZIAŁU 29. ALE NIE JEST IDEALNY. PO PRSOTU BRAK WENY ROBI SWOJE. SPECJALNIE NA WASZE ŻYCZENIE NIE MA I NIE BĘDZIE MEGCK'A (czyt. Megkk'a - Meg i Jack )
DO ANONIMKA ,KTÓRY NAZYWA TEN BLOG NIE POWIEM JAK.
mam w nosie te twoje komenarze anonimku. Skoro ci się nie podoba to po co czytasz?
NASTĘPNY ROZDZIAŁ POKAŻE SIĘ W PRZYSZŁYM TYGODNIU ALBO MOZĘ JUTRO.
ROZDZIAŁ SPECJALNIE DŁUŻSZY BO POŁĄCZYŁAM DWA W JEDEN. MUSZE WAM DAĆ TROCHE WIECEJ CZYTANIA.
KOCHAM I POZDRAWIAM.♥♥
niedziela, 21 września 2014
Rozdział 29
No więc. Zapytam się samej siebie... "Kim, Czy jesteś zakochana w Jack'u Bruwer'ze?? Oj tak! Z ręką na sercu! Kocham go! Kocham."
W tym samym czasie...
Vanessa i Margaret były w teatrze. Vanessa nie była w stanie się skupić i spokojnie czekać na Jack'a więc po prosiła Margaret aby z nią potańczyła.
Przechodzący Jim widział całą akcje. Uważnie przyglądał się każdemu ruchowi Vanessy. Był w niej zakochany. Miał on 17 lat. Za specjalnie nie przepadał za teatrem. W ogóle nie znosił tam przebywać. Ale jego ojczym jest szefem Teatru i znalazł mu tam prace jako reżyser spektakli. Chłopak był wysoki i dobrze zbudowany. Miał piękne błękitne oczy i brązowe włosy.
Wpatrywał się w Vanessę jak w obrazek. Była ładna, zgrabna i to w niej zakochał się Jim. Może i za zewnątrz Jim wydawał się być miły to nie znaczy ,że w środku taki był. Idealnie pasował do Vanessy ,która z czyjegoś nie szczęścia się śmiała. Od pierwszego spotkania z Bruwer'em uważał go za wroga. Bo Van dostrzegała tylko Jack'a. I to właśnie przeszkadzało Jim'owi ,ze za dużo uwagi poświęca Bruwer'ow a nie jemu. Nagle do teatru wbiegł Jack i nawoływał... "Już jestem, Jestem przepraszam!" Jim dał mu chłodne powitanie dlatego ,że Van zbiegła ze sceny i zawiesiła się na Jack'u.
Jim - Jack.. To dopiero pierwszy dzień a ty już spóźniony! ładnie to tak? Już trzeba było nie przychodzić do zostało nam tylko 3 godziny próby... Niecałe 3 godziny..
Jack-No dobrze... Przepraszam ale chyba 5 min spóźnienia to nie jest tak dużo.
Van - Jim... Odpuść mu. Nie jest przyzwyczajony do punktualności. A 5 min to rzeczywiście nie jest tak dużo.
Jim - Dobra. Odpuszczę ale tylko dla tego ,że TY mnie oto prosisz.
Meg- A mogę wiedzieć kiedy mamy mieć premierę? Na plakatach pisze ,że dwa tygodnie ale czy to prawda? My na lega lu wyrobimy się w jeden. No przy najmniej Vanessa, Jack ,Ty (Jim) i Ja.Bo ty bierzesz udział prawda, Jim?
Jim-Tak, Tak ale ja postanowiłem ,że zmienię scenariusz dlatego potrzebujemy dwóch tygodni.
Jack- A jaki będzie temat przewodni?
Jim- Miło ,że pytasz. Tematem przewodnim będą lata 60'te. Fajnie co nie?
Van - Oj tak. Już mogę to sobie wyobrazić. Ja jako główna rola żeńska ty Jack jako główna rola męska wraz z Jim'em rzecz jasna no bo to w końcu jego tatuś rządzi w tym teatrze. A wszystko będzie zamknięte na ostatni guzik jeśli w grę wejdą gitary i taniec z krzesłami. Co wy na to?
Jack -Tak... To ,to może się udać ale ...
Jim - Ale co? Nie umiesz śpiewać? Tańczyć? o a może nie umiesz grać na gitarze? No jak nie umiesz tych 3 podstawowych umiejętności potrzebnych do tego aby być aktorem to już cie tu nie ma, Tarzanie..
Jack - Jak mnie nazwałeś?
Jim - Tarzan. Bo przez te burze włosów inaczej cię nazwać nie mogę.
Jack - A gdybym ja cie nazwał ...
Jim - Nawet nie próbuj oszczędź nam czasu. Na scenie tylko musimy udawać ,ze jesteśmy przyjaciólmi a w realu może być kompletnie na odwrót.
Van - Jim ogarnij się!
Meg - Właśnie Jack to nie Tarzan! A ty to możesz być rozczochraniec i co?? Przez tą twoja burze włosów! O Oł.. Czy ja to powiedziałam na głos?
Jim - Tak! Już cię tu nie ma Me.. Margaret. Twój czas się skończył. Choć byłaś bardzo dobra przez to ,że nazwałaś mnie rozczochrańcem wyrzucam cię z przedstawienia!
Meg - C..Co?! Nie nie możesz! Vanessa zrób coś! Proszę..
Van - Oj no weź dziś to nie twój dzień i tyle! A tak poza tym zawsze mnie przyćmiewałaś. Teraz mogę błyszczeć. Prawda Jim!
Jim - Jak najbardziej! A ty Jack jak też zechcesz odejść to proszę bardzo! Droga wolna!
Jack - A chce! Jak Meg odchodzi to ja też. - Jack wtedy podszedł do Margaret i oparł się ręką o ramie dziewczyny. Margaret się miło uśmiechnęła. Vanessa aż się gotowała ze złości!
Meg - Nie Jack! Ty zostań. Naj wyraźniej to nie miejsce dla mnie. A i Van..
Van - Tak?! - powiedziała z pogardą.
Meg - Już więcej nie będę tego potrzebowała. - Dziewczyna mówiła to bardzo poważnie. Wtedy Van zdała sobie sprawę z powagi sprawy. Meg zdjęła naszyjnik przyjaźni ,który dały sobie w wieku 6 lat. Normalnie 10 lat przyjaźni zniknęło w jedną minutę. I jedną z połowy naszyjnika ,którą dostała właśnie od niej rzuciła w przyjaciół kę.
Meg - To już nie jest ta sama Vannessa ,która tak mocno Kochałam! Jesteś teraz potworem! Nie zależy ci na niczym innym niż na tym aby Jack choć w jednym stopniu się tobą za interesował. Zrozum! Jack nie jest w tobie zakochany! Odpuść go sobie bo i tak nigdy nie będziecie razem! Rozumiesz?!? Mam może powtórzyć drugi raz?? Czy może zrozumiałaś? Jest tyle innych ładnych chłopaków na tej ziemi a ty wybrałaś Jack'a! On interesuje się inną dziewczyną. Nie tobą! Nie mną! Nie Izabell! I Nie Destany! On interesuje się Kim! - wtedy wzrokiem przepełnionym ciepła spojrzała na Bruwer'a i miło się do niego uśmiechnęła. - Widzimy jak na nią patrzysz. Jak się przy niej zachowujesz. Jak zmieniłeś się odkąd się poznaliście. Na pierwszy rzut oka wydawałeś się arogancki i zachłanny a jesteś kompletnym tego przeciwieństwem! Jesteś moim przyjacielem ,tak?
Jack - Tak! Miło ,że tak twierdzisz. Ale nie.. Jeśli Meg odchodzi to i ja! A uwierzcie mi ,że świetnie gram na gitarze! Każdy mi to mówi więc czemu by tego teraz nie powiedzieć.
Meg - O jaki skromny jesteś.
Jack - Bądź cicho. Próbuje cię wkręcić z powrotem do spektaklu. - powiedział przez zaciśnięte zęby ze sztucznym uśmiechem. - Więc wyrzucając tak świetna tancerkę jaka jest Margaret tracicie za równo mnie jako gitarzystę.
Meg - A tak przy okazji Jack świetnie śpiewa!
Jack - Meg tak samo. Poszperaj jej strony na YouTube.com i tam na pewno znajdziesz jej kanał wiele piosenek. Ten kanał przyniósł jej Sławę. Teraz jej kanał jest najczęściej odtwarzanym! A ty Jim chciałbyś mieć taką Gwiazdę w swoim teatrze prawda??
Jim - Oj no... Czemu by nie! Ale ma przeprosić! I ty też... Za to ,że chciałeś nas wszystkich zostawić całą ekipę ,która przygląda się całemu zajściu od momentu kiedy Meg oddała naszyjnik Van. Aż się popłakali. A teraz do roboty ale jeszcze dwa słowa i możemy zaczynać!
Jack/Meg - Przepraszamy!
Jim - Jack, myślę ,że masz dobrą pamięć bo więcej razy niż raz układu nie pokażę. teraz nie będzie łatwo i... O! Mam pomysł. Udowodnij nam wszystkim ,że wyuczysz się piosenki na glanc, chorografii i rytmu gry na gitarze ,którą będziesz musiał pokonać w tydzień łącznie z dzisiejszym dniem!
Van - No ale to mało prawdo podobne aby mój Jack'uś się tego nauczył w tak małym odstępie czasu.
Meg - Oj Van to.. To znaczy Vanesso ,że nie dotarły do ciebie moje wcześniejsze słowa tak w ogóle to ja wierze ,że da sobie rade! A jak wy nie to już wasz problem prawda?!
Jack - Tak. Miło ,że we mnie wierzysz. No ale ja sam wątpię w to ,że sobie dam rade.
Meg - Dasz rade, Nie bój żaby bo żaba się ciebie nie boi. Jak coś to ja ci pomogę z układem i z piosenką ale z gitarą powinieneś dać sobie rade bezbłędnie bo nie umiem grać na gitarze!
Jack - Dziękuje. - Wtedy Meg i Jack się przytulili. Gdy oderwali się od siebie zdali sobie sprawę jak przez ten dzień się do siebie zbliżyli. Gdy Meg spojrzała w swoją prawą zobaczyła zapłakaną Kim. "O nie.." - powiedział . Wtedy Jack spojrzał w stronę Kim i poszedł do niej a ta jedynie uciekła. Jack zaczął ją gonić. Chciał wyjaśnić to zajście. Tylko jeszcze nie wiedział jak. Wiedział ,że bardzo zranił Kim. Ale czemu Kim tak zareagowała?
Jack - Kim! Kim ,proszę zaczekaj! To nie tak jak...
Kim - ...Jak myślę?! - powiedziała przez łzy - A co tu dużo myśleć? Jesteście śliczną parą! Gratulacje... Tylko poco bawisz się moim kosztem? Poco wysyłasz mi kwiaty?! Piszesz strasznie romantyczny liścik?! Poco to wszystko. To powinieneś wysłać Meg. No bo... Tak słodko razem wyglądacie. Powodzenia życzę. Bo reakcja Vanessy nie będzie łagodną reakcją. Wybuchnie! Jak wulkan! No ale rozumiem dziewczynę.Jack - Nie Kim! Zaczekaj. To nie jest tak jak myślisz. Ona Mi bardzo pomaga. Pomaga mi w tańcu, w śpiewie i w ogóle pomaga mi się przyzwyczaić do nowego otoczenia w teatrze. Mnie i Meg nic nie łączy! Zasługuje na lepszego chłopaka niż ja!
Kim - A ja? Na jakiego chłopaka zasługuje??
Jack - Na takiego ,który będzie cię bezgranicznie Kochał!
Kim - Podaj przykład..
Jack - No.. Na przykład... Na przykład. No nikt mi nie przychodzi do głowy!
Kim - Nieważne! Tłumaczysz się bo coś między wami jest! A ja nic na to nie poradzę! Przyznam się! Jestem zazdrosna!
Jack - Co?!
Kim - Tak! Jestem zazdrosna o to ,że jak znajdziesz sobie dziewczynę to przestaniesz spędzać czas ze mną.
***
W tym samym czasie...
Vanessa i Margaret były w teatrze. Vanessa nie była w stanie się skupić i spokojnie czekać na Jack'a więc po prosiła Margaret aby z nią potańczyła.
Przechodzący Jim widział całą akcje. Uważnie przyglądał się każdemu ruchowi Vanessy. Był w niej zakochany. Miał on 17 lat. Za specjalnie nie przepadał za teatrem. W ogóle nie znosił tam przebywać. Ale jego ojczym jest szefem Teatru i znalazł mu tam prace jako reżyser spektakli. Chłopak był wysoki i dobrze zbudowany. Miał piękne błękitne oczy i brązowe włosy.
To jest Jim. Ładny co nie??♥
Wpatrywał się w Vanessę jak w obrazek. Była ładna, zgrabna i to w niej zakochał się Jim. Może i za zewnątrz Jim wydawał się być miły to nie znaczy ,że w środku taki był. Idealnie pasował do Vanessy ,która z czyjegoś nie szczęścia się śmiała. Od pierwszego spotkania z Bruwer'em uważał go za wroga. Bo Van dostrzegała tylko Jack'a. I to właśnie przeszkadzało Jim'owi ,ze za dużo uwagi poświęca Bruwer'ow a nie jemu. Nagle do teatru wbiegł Jack i nawoływał... "Już jestem, Jestem przepraszam!" Jim dał mu chłodne powitanie dlatego ,że Van zbiegła ze sceny i zawiesiła się na Jack'u.
Jim - Jack.. To dopiero pierwszy dzień a ty już spóźniony! ładnie to tak? Już trzeba było nie przychodzić do zostało nam tylko 3 godziny próby... Niecałe 3 godziny..
Jack-No dobrze... Przepraszam ale chyba 5 min spóźnienia to nie jest tak dużo.
Van - Jim... Odpuść mu. Nie jest przyzwyczajony do punktualności. A 5 min to rzeczywiście nie jest tak dużo.
Jim - Dobra. Odpuszczę ale tylko dla tego ,że TY mnie oto prosisz.
Meg- A mogę wiedzieć kiedy mamy mieć premierę? Na plakatach pisze ,że dwa tygodnie ale czy to prawda? My na lega lu wyrobimy się w jeden. No przy najmniej Vanessa, Jack ,Ty (Jim) i Ja.Bo ty bierzesz udział prawda, Jim?
Jim-Tak, Tak ale ja postanowiłem ,że zmienię scenariusz dlatego potrzebujemy dwóch tygodni.
Jack- A jaki będzie temat przewodni?
Jim- Miło ,że pytasz. Tematem przewodnim będą lata 60'te. Fajnie co nie?
Van - Oj tak. Już mogę to sobie wyobrazić. Ja jako główna rola żeńska ty Jack jako główna rola męska wraz z Jim'em rzecz jasna no bo to w końcu jego tatuś rządzi w tym teatrze. A wszystko będzie zamknięte na ostatni guzik jeśli w grę wejdą gitary i taniec z krzesłami. Co wy na to?
Jack -Tak... To ,to może się udać ale ...
Jim - Ale co? Nie umiesz śpiewać? Tańczyć? o a może nie umiesz grać na gitarze? No jak nie umiesz tych 3 podstawowych umiejętności potrzebnych do tego aby być aktorem to już cie tu nie ma, Tarzanie..
Jack - Jak mnie nazwałeś?
Jim - Tarzan. Bo przez te burze włosów inaczej cię nazwać nie mogę.
Jack - A gdybym ja cie nazwał ...
Jim - Nawet nie próbuj oszczędź nam czasu. Na scenie tylko musimy udawać ,ze jesteśmy przyjaciólmi a w realu może być kompletnie na odwrót.
Van - Jim ogarnij się!
Meg - Właśnie Jack to nie Tarzan! A ty to możesz być rozczochraniec i co?? Przez tą twoja burze włosów! O Oł.. Czy ja to powiedziałam na głos?
Jim - Tak! Już cię tu nie ma Me.. Margaret. Twój czas się skończył. Choć byłaś bardzo dobra przez to ,że nazwałaś mnie rozczochrańcem wyrzucam cię z przedstawienia!
Meg - C..Co?! Nie nie możesz! Vanessa zrób coś! Proszę..
Van - Oj no weź dziś to nie twój dzień i tyle! A tak poza tym zawsze mnie przyćmiewałaś. Teraz mogę błyszczeć. Prawda Jim!
Jim - Jak najbardziej! A ty Jack jak też zechcesz odejść to proszę bardzo! Droga wolna!
Jack - A chce! Jak Meg odchodzi to ja też. - Jack wtedy podszedł do Margaret i oparł się ręką o ramie dziewczyny. Margaret się miło uśmiechnęła. Vanessa aż się gotowała ze złości!
Meg - Nie Jack! Ty zostań. Naj wyraźniej to nie miejsce dla mnie. A i Van..
Van - Tak?! - powiedziała z pogardą.
Meg - Już więcej nie będę tego potrzebowała. - Dziewczyna mówiła to bardzo poważnie. Wtedy Van zdała sobie sprawę z powagi sprawy. Meg zdjęła naszyjnik przyjaźni ,który dały sobie w wieku 6 lat. Normalnie 10 lat przyjaźni zniknęło w jedną minutę. I jedną z połowy naszyjnika ,którą dostała właśnie od niej rzuciła w przyjaciół kę.
Meg - To już nie jest ta sama Vannessa ,która tak mocno Kochałam! Jesteś teraz potworem! Nie zależy ci na niczym innym niż na tym aby Jack choć w jednym stopniu się tobą za interesował. Zrozum! Jack nie jest w tobie zakochany! Odpuść go sobie bo i tak nigdy nie będziecie razem! Rozumiesz?!? Mam może powtórzyć drugi raz?? Czy może zrozumiałaś? Jest tyle innych ładnych chłopaków na tej ziemi a ty wybrałaś Jack'a! On interesuje się inną dziewczyną. Nie tobą! Nie mną! Nie Izabell! I Nie Destany! On interesuje się Kim! - wtedy wzrokiem przepełnionym ciepła spojrzała na Bruwer'a i miło się do niego uśmiechnęła. - Widzimy jak na nią patrzysz. Jak się przy niej zachowujesz. Jak zmieniłeś się odkąd się poznaliście. Na pierwszy rzut oka wydawałeś się arogancki i zachłanny a jesteś kompletnym tego przeciwieństwem! Jesteś moim przyjacielem ,tak?
Jack - Tak! Miło ,że tak twierdzisz. Ale nie.. Jeśli Meg odchodzi to i ja! A uwierzcie mi ,że świetnie gram na gitarze! Każdy mi to mówi więc czemu by tego teraz nie powiedzieć.
Meg - O jaki skromny jesteś.
Jack - Bądź cicho. Próbuje cię wkręcić z powrotem do spektaklu. - powiedział przez zaciśnięte zęby ze sztucznym uśmiechem. - Więc wyrzucając tak świetna tancerkę jaka jest Margaret tracicie za równo mnie jako gitarzystę.
Meg - A tak przy okazji Jack świetnie śpiewa!
Jack - Meg tak samo. Poszperaj jej strony na YouTube.com i tam na pewno znajdziesz jej kanał wiele piosenek. Ten kanał przyniósł jej Sławę. Teraz jej kanał jest najczęściej odtwarzanym! A ty Jim chciałbyś mieć taką Gwiazdę w swoim teatrze prawda??
Jim - Oj no... Czemu by nie! Ale ma przeprosić! I ty też... Za to ,że chciałeś nas wszystkich zostawić całą ekipę ,która przygląda się całemu zajściu od momentu kiedy Meg oddała naszyjnik Van. Aż się popłakali. A teraz do roboty ale jeszcze dwa słowa i możemy zaczynać!
Jack/Meg - Przepraszamy!
Jim - Jack, myślę ,że masz dobrą pamięć bo więcej razy niż raz układu nie pokażę. teraz nie będzie łatwo i... O! Mam pomysł. Udowodnij nam wszystkim ,że wyuczysz się piosenki na glanc, chorografii i rytmu gry na gitarze ,którą będziesz musiał pokonać w tydzień łącznie z dzisiejszym dniem!
Van - No ale to mało prawdo podobne aby mój Jack'uś się tego nauczył w tak małym odstępie czasu.
Meg - Oj Van to.. To znaczy Vanesso ,że nie dotarły do ciebie moje wcześniejsze słowa tak w ogóle to ja wierze ,że da sobie rade! A jak wy nie to już wasz problem prawda?!
Jack - Tak. Miło ,że we mnie wierzysz. No ale ja sam wątpię w to ,że sobie dam rade.
Meg - Dasz rade, Nie bój żaby bo żaba się ciebie nie boi. Jak coś to ja ci pomogę z układem i z piosenką ale z gitarą powinieneś dać sobie rade bezbłędnie bo nie umiem grać na gitarze!
Jack - Dziękuje. - Wtedy Meg i Jack się przytulili. Gdy oderwali się od siebie zdali sobie sprawę jak przez ten dzień się do siebie zbliżyli. Gdy Meg spojrzała w swoją prawą zobaczyła zapłakaną Kim. "O nie.." - powiedział . Wtedy Jack spojrzał w stronę Kim i poszedł do niej a ta jedynie uciekła. Jack zaczął ją gonić. Chciał wyjaśnić to zajście. Tylko jeszcze nie wiedział jak. Wiedział ,że bardzo zranił Kim. Ale czemu Kim tak zareagowała?
Jack - Kim! Kim ,proszę zaczekaj! To nie tak jak...
Kim - ...Jak myślę?! - powiedziała przez łzy - A co tu dużo myśleć? Jesteście śliczną parą! Gratulacje... Tylko poco bawisz się moim kosztem? Poco wysyłasz mi kwiaty?! Piszesz strasznie romantyczny liścik?! Poco to wszystko. To powinieneś wysłać Meg. No bo... Tak słodko razem wyglądacie. Powodzenia życzę. Bo reakcja Vanessy nie będzie łagodną reakcją. Wybuchnie! Jak wulkan! No ale rozumiem dziewczynę.Jack - Nie Kim! Zaczekaj. To nie jest tak jak myślisz. Ona Mi bardzo pomaga. Pomaga mi w tańcu, w śpiewie i w ogóle pomaga mi się przyzwyczaić do nowego otoczenia w teatrze. Mnie i Meg nic nie łączy! Zasługuje na lepszego chłopaka niż ja!
Kim - A ja? Na jakiego chłopaka zasługuje??
Jack - Na takiego ,który będzie cię bezgranicznie Kochał!
Kim - Podaj przykład..
Jack - No.. Na przykład... Na przykład. No nikt mi nie przychodzi do głowy!
Kim - Nieważne! Tłumaczysz się bo coś między wami jest! A ja nic na to nie poradzę! Przyznam się! Jestem zazdrosna!
Jack - Co?!
Kim - Tak! Jestem zazdrosna o to ,że jak znajdziesz sobie dziewczynę to przestaniesz spędzać czas ze mną.
***
Przpepraszam za błedy.
C.D.N.
No i tak prezentuje się rozdział 29. Nie spodziewałyście się takiego obrotu sprawy? Ja też nie! Mimo to ciągle myślę nad tym czy nie połączyć Meg i Jack'a?! Co wy na to? Posypia się hej ty oj tak... Ale jestem na to gotowa. Trzeba jakoś orzywić te moje opowiadania.
Rozdział dedykuje Galaretce i Melodii. Kocham Was!
Ale nie zapomnę przecież o Anusi i Lilly! Was też Kocham! Chyba tylko wy cztery jesteście stałymi czytelniczkami. Kocham!!
Rozdział dedykuje Galaretce i Melodii. Kocham Was!
Ale nie zapomnę przecież o Anusi i Lilly! Was też Kocham! Chyba tylko wy cztery jesteście stałymi czytelniczkami. Kocham!!
♥♥♥
Subskrybuj:
Posty (Atom)