niedziela, 28 czerwca 2015

Wakacje ♥

Hej. Tutaj T.G. Witam w jakże wspaniałym czasie w całym roku. W czasie Wakacji. Ten czas to zapewne dla wielu wybawienie. Dla przykładu dla mnie.. Pragnę życzyć Wam jak najlepiej spędzonych wakacji w gronie rodziny, przyjaciół. Abyście żyli chwilą!

A ta nuta tutaj na dole niech Wam przypomina o mnie! Wiem.. O mnie się nie da zapomnieć! :D (słyszycie ten sarkazm?) Jeśli Wam się spodoba , jak ją znacie, lubicie i w ogóle.. I gdy jej posłuchacie czasie Wakacji niech Wam przypomni o moich słowach. " Żyjcie chwilą ". Kocham Was!



poniedziałek, 22 czerwca 2015

Rozdział 1

   Poniedziałek. 15 listopad. Nikt nie lubi poniedziałków. Szczególnie tych w listopadzie bo pogoda nie zachwyca. Jedyne pocieszenie w zaistniałej sytuacji to.. To spotkane się ze znajomymi. A to i tak niektórym osobom nie wystarcza.
   Godzina 7:15. Odpowiednia godzina na pobudkę. Jednak dla niektórych to za wcześnie. Wolą odespać nie przespaną noc spędzoną z kumplami.
   Brewer jest typem nocnym. W nocy działa jak każdy człowiek za dnia. Natomiast gdy nastaje dzień najchętniej położył by się w łóżku i spał.
   Gdy Jack jeszcze smacznie spał jego przyjaciółka zza płotu ( Kim i Jack są sąsiadami.) spędzała drugi kwadrans na przygotowanie się do szkoły. Dziewczyna wzięła prysznic, ale wysuszenie włosów zajęło blondynce więcej czasu niż przy puszczała. Na co dzień dziewczyna chodzi w przydużych ubraniach. Nie zależy jej na wyglądaniu jak jakaś desperatka z pod latarni poszukująca byle jakiego chętnego aby za 'zarobione' pieniądze kupić jeszcze więcej kiczowatych i wyzywających ciuchów. Ubiera się inaczej od innych dziewczyn. Przez co nie zbyt przyciąga uwagę chłopaków. A to dla niej jeszcze lepiej. Jej tata jest strasznie nad opiekuńczy. Chce ciągle kontrolować blondynkę. Nie zdaje sobie sprawy z tego iż jest prawie pełnoletnia. W jego oczach ciągle jest słodką 6 latką.
   Tego dnia Kimberly założyła przydużą czerwoną koszulę w kratę. Sięgała jej za pośladki a rękawy od koszuli musiała stale podciągać aby nie opadały bezwładnie na jej dłonie. Na nogi wciągnęła przetarte dżinsy z dziurami na kolanach. Na stopy szybko wsunęła białe skarpetki a na nie włożyła czarne trampki. Włosy spięła w kucyk lecz niezdarne kosmyki samodzielnie się uwolniły. Spojrzała w lusterko. Czuła lekki niedosyt. Zerknęła w stronę leżącej na parapecie kosmetyczki po czym podeszła do niej wyciągając pomarańczową pomadkę i tusz do rzęs. Z powrotem podeszła do lusterka i pociągnęła po rzęsach maskarą a na usta nałożyła wręcz niewidoczną dla oczu warstwę słodkiej połyskującej się pomadki. Uśmiechnęła się sama do siebie po czym chwyciła z a torbę z książkami schodząc po schodach do kuchni.
   Tata siedział przy stole czytając gazetę, którą popijał gorącą kawą. Natomiast mama krzątała się po kuchni przygotowując śniadanie.
- Witaj skarbie. - przywitał się ojciec dziewczyny gdy ta siadała po drugiej stronie stolika kuchennego. - Jak się spało? - zapytał z troską.
- Dzień dobry. - od powiedziała z uśmiechem wymalowanym na twarzy. - Bardzo dobrze mi się spało. - od powiedziała łapiąc na jabłko leżące w misie obok innych owoców. Spakowała je do torby po czym sama zajęła się zjedzeniem podanego przed sekundą śniadania przez mamę w postaci jajecznicy. Sięgnęła po widelec i zaczęła pałaszować.
- O której wrócisz? - zapytała przysiadając się do stołu jej matka. - Planuję wieczorem wyjść z koleżankami na kawę.
- Em.. Myślę, że od razu po szkole. Chyba, że ja i Jack gdzieś wyjdziemy to trochę później.. - powiedziała spoglądając na reakcję taty. - Jeśli to Wam nie przeszkadza oczywiście.
- Po co nas pytasz o zdanie córciu? - odezwała się mama Kimberly - Możesz z Nim wychodzić gdzie tylko zechcesz. Tylko się zabezp.. - Maria nie skończyła mówić  (tak ma na imię mama Kim) gdyż Mark (tak ma na imię tata Kim) jej przerwał składając gazetę i rzucając o stół.
- Tego już za wiele! Nie pozwalam Ci na bliższe relacje z tym chłopakiem niż przyjaźń! Jesteś na młoda na.. Na wiesz co. - odezwał się srogo ojciec blondynki.
- Spokojnie. Ja i Jack nie sypiamy ze sobą. My nawet nie jesteśmy razem. - Zaczęła się tłumaczyć a tata odetchnął z ulgą. Speszona spojrzała na zegar kuchenny wskazujący godzinę 7:31. Dziewczyna zrobiła duże oczy i zerwała się z miejsca momentalnie. - Muszę już lecieć bo się spóźnię do szkoły. Na razie. Kocham. - krzyknęła zamykając za sobą drzwi.
   Maria krzywo spojrzała na Marka. Była na niego zła za tą relację. Jeszcze jakiś czas temu uwielbiał Jack'a bo dobrze dogaduje się z jego córką. A teraz nic tylko myśli o tym aby nie tknął jej tam gdzie nie trzeba.
- No i po co odstawiasz takie coś? - zapytała - To nie są już dzieci, młodzież. My w ich wieku robiliśmy dużo gorsze rzeczy. - odezwała się szturchając męża w ramię. Ten szyderczo się uśmiechną.
- A miało skończyć się na jednym razie..- wtedy oboje zaśmiali się do siebie i zaczęli pić poranną kawę.
    Jak zawsze szkoła tętniła życiem. Kierując się w stronę szafki blondynka wpadła na kogoś przez co upuściła książkę. Osobą na którą wpadła Kim okazała się być Samanta Watson. Dziewczyna zmierzyła Kim wzrokiem następnie prychnęła śmiechem.
- Ej dziewczyny. - zaangażowała resztę swojej paczki - Patrzcie co Crawfort 'ówna na siebie dzisiaj włożyła! - powiedziała z pogardą śmiejąc się w najlepsze. Samanta nigdy nie przepadała za Kim. Traktowała ją jak 'szmatę'. - Skarbie to już było lepiej założyć worek na ziemniaki niż tą ścierę. - Watson zawsze ubierała się seksownie i pociągająco.  Dziewczyna zawsze ubierała wyzywające i wyróżniające się z tłumu ubrania. Nie jeden licealista się za nią oglądał. Kim nigdy nie zrozumie dlaczego Jack spotykał się w zeszłym roku z tym plastikiem.
    W wakacje, Sam przeszła operację plastyczną piersi powiększając je. Od tamtej pory z żadnym chłopakiem nie związała się dłużej niż na dwa tygodnie. Chodziło jej tylko o jedno.. Uwieść, przespać się z nim a potem szukać nowej zdobyczy która będzie dwa razy lepsza w łóżku od poprzedniej.
- Nie nudzi Cię to? - zapytała zniesmaczona Crawford. Watson przecząco pokiwała głową. - Bo mnie bardzo. Daruj sobie, okey? - powiedziała po  czym podjęła swoją książkę i pokierowała się w stronę swojej szafki.
  W końcu blondynka znalazła się obok swojej szafki. Obejrzała się jeszcze raz do okoła po czym odetchnęła z ulgą, że w pobliżu nie ma Samanty. Zajęła się sobą. Otworzyła szafkę i odłożyła książkę. Spojrzała na zdjęcie znajdujące się na drzwiczkach szafki. Uśmiechnęła się pod nosem. Zdjęcie pokazywało ją i Jack'a jeszcze jako dzieci. Kiedy wtedy nie mogli wytrzymać bez siebie nawet dwóch godzin. Siedzieli do samego późna. Najczęściej na wielkiej gałęzi drzewa za domem Brewer'ów.
   Gdy zamknęła szafkę jej oczom ukazał się Jack. Crawford prze straszyła się lekko przez co uderzyła plecami o blaszaną po wierzchnie szafki. Uśmiechał się do niej ciepło.
- Wystraszyłeś mnie. - powiedziała z wyrzutami do szatyna - Więcej tak nie rób.
- A może tak... Byś się przywitała? - od powiedział podnosząc jedną brew, - Czekaj.. Czy ja widzę.. Błyszczyk?  uśmiechnął się chytrze a dziewczyna tylko przetarła prawym rękawem po ustach. - Nie ścieraj go. Wyglądasz z nim ślicznie. Bez niego też... - Blondynka tylko strąciła z niego swój wzrok i wlepiła w swoje buty. Nagle zadzwonił dzwonek. Wszyscy pokierowali się w wyznaczone miejsca. - To ja lecę na matme. Dzisiaj mamy zastępstwo z Panną Henn. Życz mi szczęścia. Do zobaczenia. - Blondynka od prowadziła go wzrokiem gdy nagle uświadomiła sobie, że mam historię z Panem Thompsonem, który nienawidzi spóźnialstwa. Głośno westchnęła i pognała na drugi koniec korytarza.
   Już minęła 35 minuta lekcji. Znudzony Brewer tylko przypatrywał się zegarowi ściennemu znajdującego się nad tablicą i tego zegarka który miał na nadgarstku. Spojrzał na nauczycielkę, która zaczęła pisać coś na tablicy. Chłopak rozejrzał się po klasie. Nie zobaczył nic nowego. Po staremu wszyscy totalnie się nudzą. Z powrotem spojrzał w książkę i na tablicę gdzie Pani Henn pisała wynik równania. Wszyscy wyczekiwali przerwy. Szczególnie Jack. Chciał znów zobaczyć śliczną sąsiadkę z którą spędzał teraz coraz to mniej czasu. Pragnął aby to się zmieniło. Aby było tak jak kiedyś..
 
♥ JACK ♥

-Jeszcze 5 min.. -  powiedziałem szeptem co nie umknęło Pani Henn. Spojrzała na mnie złowrogo. ta 40-latka jak na kogoś spojrzy to noże. Już powoli się niecierpliwiłem. Siedziałem jak na szpilkach. Bałem się w ogóle poruszyć. Gdyby Henn powiedziała o moim złym zachowaniu do wychowawczyni którą jest ( przypadłość losu) moja ciocia miał bym przewalone do końca szkoły. Mama ciągle by mi to wypominała. A z resztą ciotka też. Musiałem trochę się uspokoić. Kiedyś normalnie wyciągnął bym telefon i zaczął pisać sms'y. Ale nie tym razem.
   W końcu zadzwonił dzwonek. Uratował mnie. Spakowałem książki i szybkim krokiem udałem się do wyjścia. Oczywiście Pani Henn poprosiła mnie abym chwilkę został. Uprzedziła, że to nic strasznego.
    - A wiec.. Co złego zrobiłem? Mam iść meldować się co cioci?
- Nic złego nie zrobiłeś. - uprzedziła mnie miłym głosem. - Wręcz przeciwnie. - Spojrzałem niewiernie na nauczycielkę. - No co się tak dziwisz? Oceny z matematyki Ci się poprawiły. Jak tak dalej pójdzie to spokojnie zdasz matematykę. Z ocen niedostatecznych, dopuszczających na oceny dostateczne a nawet czasem dobre. Gratulacje! - powiedziała i uśmiechnęła się miło.
- Naprawdę? Uczę się tyle co wcześniej.
- Doprawdy? A chcesz może mieć ocenę dostateczną na półrocze być może dobrą na koniec roku? - Co za pytanie? Oczywiście, że chcę. Wtedy mam a przestała by mnie prze śladować z ta matmą. Pokiwałem twierdząco głową. Spodobało się jej moje zaangażowanie. Uśmiechnęła się szeroko. - Znasz może kogoś kto dobrze się uczy z matematyki?
- Znam. - powiedziałem krótko.
- To poproś tą osobę aby pomogła Ci z tym przedmiotem. Musisz się podszkolić. Potrzebujesz zachęty? - pokiwałem nieśmiale głową. - No to masz. Jeśli podciągnął Ci się stopni jeszcze bardziej niż teraz. Postaram się namówić twojego matematyka aby dał Ci szansę i abyś zakończył ta klasę z oceną dobrą na koniec roku. - uśmiechnąłem się.
- Dziękuję. Nie zawiodę. - powiedziałem mile. - Mogę już iść? - zapytałem gdy nastała chwila ciszy.
- Tak. Proszę idź. - Wychodząc pożegnałem się grzecznym Do widzenia. Poszedłem w głąb szkoły w poszukiwaniu Kim. Muszę się pochwalić nowościami. Jak je to powiem to padnie. Będzie ze mnie zadowolona. Znalazłem ją gdy stała z nosem w szafce. Objąłem ją od tyłu przyciągając do siebie szepcząc nie zgadniesz.
   Stanęła do mnie przodem i uśmiechnęła lekko. Zacząłem jej opowiadać całą moją sytuację z matmą. Ona wie, że to dla mnie czarny konik. Pomagała jak mogła i.. Chwila. To ona może pomóc i teraz. Przecież mogła by pomóc z mi z matmą. I przy okazji pospędzaliśmy ze sobą więcej czasu. A jeszcze przed paroma minutami narzekałem na to, iż spędzamy ze sobą mało czasu. Nadrobimy to.
- Kim.. - zacząłem. - Mam prośbę. I to nie byle jaką.
- Zamieniam się w słuch. - powiedział podchodząc krok bliżej mnie.
- Masz czas w piątek wieczorem? - Zabrzmiało jakbym proponował jej randkę? Nie chyba nie.. - Uprzedzam to nie randka. - uspokoiłem ją bo zauważyłem, że zaczęła lekko panikować. - Mogła byś mnie pouczyć trochę z matmy?
- Znaczy korepetycje? - spytała dla pewności. Wiedziałem, że to zrobi. Jest taka słodka gdy się denerwuje, uśmiecha, gdy jest poważna a raczej próbuje bo nie umie być poważna. - Wpadnij do mnie o 18:00. - Uśmiechnąłem się szeroko i rozłożyłem ręce aby ją przytulić. Nie zrobiła nic. Tylko spojrzała na mnie nieśmiale. Trzeba ją trochę ośmielić. Podszedłem bliżej i mocno przytuliłem. Lekko się do mnie przytuliła. Ale mi się podobała u niej ta nieśmiałość. Sprawiała, że wyglądała jeszcze bardziej słodko niż wtedy kiedy była gdzieś ze mną i powoli dostawała głupawki z powodu nadmiaru mojego towarzystwa.



Za pytanko... ☺

Hejoo! Tutaj wicie kto.

Mam dla Was pytanie. Bardzo ale to bardzo ważne.
Otóż mam 1 rozdział nowej historii. Bardzo się niecierpliwię z jego dodaniem. Rozmyślałam to jeszcze wczoraj.. Otóż myślę nad tym aby ten nowy rozdział już opublikować a te dwa rozdziały które zostały mi do napisania z tej pierwszej historii napisać jakoś tak w trakcie. Co Wy na to?

Odpiszcie. Pozdrawiam.
P.S. Dziękuję za tak liczną obecność. 

niedziela, 21 czerwca 2015

Sprawdzamy obecność.!

Hej tutaj Tamara. Chciała bym Was poprosić o to aby pod tym postem napisać czy czytacie moje wypociny. Jeśli tak piszemy : "Obecna" bądź " Tak czytam".

To dla mnie ważne gdyż blog z najmniejszą liczbą odwiedzających zostanie prze ze mnie usunięty. Dlaczego? Po prostu nie daję rady. Mam tyle na głowie. A to, że zbliżają się wakacje wcale nie ułatwia sprawy. Bo w te wakacje zacznie się zbieranie Malin. Buu!! Zbieram na nową trampolinę tą ta moja stara jest zepsuta. Wszystko wina mojego psa!

Przepraszam za to bardzo... Ale to dla mnie ważne. Proszę o napisanie czy czytacie moje wypociny. Czy czekacie na nowy rozdział. Dziękuje za Uwagę. 
♥ POZDRAWIAM .! ♥

niedziela, 14 czerwca 2015

Rozdział 49 Zapowiedź

Milton..
Ta nowa znajoma coraz bardziej kogoś mi przypomina. Gdzieś już widziałem te bielutkie ząbki. Gdzieś już widziałem te dołeczki. A no tak w internecie! To jest.. Niemożliwe. To siostra Jim'a!

Jack..
- Kim możemy porozmawiać?
- Tak wiem ja już się pozbierałam.
- Kim posłuchaj mnie...

Grace..
- Jerry wszystko okey?
- Nie. Teraz nic nie jest już okey.
- Dlaczego tak mówisz?
- Dostałem telefon.. Przed sekundą.

Rudi..
- Bądźcie z siebie dumni! Zaszliście tak daleko.
- Jesteśmy, ale ty też musisz być dumny z siebie.

Julia..
Nie mogę w to uwierzyć! Jak Milton mógł mi to zrobić? I to jeszcze w naszą miesięcznicę? Jak może podrywać jakąś inną laskę?

Kate..
- Dziewczyno ogarnij się!
- Coś miedzy Wami jest dlatego go tak bronisz!
- On Cię kocha! A ja mam chłopaka..

Kim..
- Mówisz poważnie?
- Tak! A przynajmniej tak go zrozumiałam.

KONIEC ZAPOWIEDZI!
I jak się podoba?  Ta zapowiedz jakaś taka inna niż wszystkie. Trochę tego, troszkę tamtego. Ale rozdział 49. Kompletnie Was zaskoczy! POZDRAWIAM.

sobota, 13 czerwca 2015

Rozdział 48

Dzisiejszy dzień dla uczestników kolonii był wyjątkowy. To dzisiaj miały się rozegrać konkurencje, których zadaniem jest stwierdzić, które dojo dostanie dyplom ukończenia. Dla senseii to szczególnie stresujący dzień. Taki dyplom powieszony na ścianie w dojo w miejscu gdzie mogą go wszyscy zobaczyć to coś jak dla przeciętnego człowieka wygranie na loterii. Dla dojo Bobi'ego Wasabi'ego którego sensei'em jest Rudi ten dyplom był by kluczem do drzwi szacunku.
Od samego rana Rudi chodził cały przejęty. Bał się nawet wyjść ze swojego domu letniskowego który pierwszy raz w roku dostał cały tylko dla swojej dyspozycji. Kolejny raz wstał z łóżka i wyjrzał na zewnątrz. Była godzina 9;00. Cała posesja była zatłoczona. Spojrzał na domek swoich podopiecznych. Uśmiechnął się lekko. Zauważył kierowniczkę koloni. Spanikował i schował się z powrotem w domku. Przejął się. Usiadł na łóżku następni bezwładnie na nie opadł.
- Tego roku też..? - zaczął się dręczyć tym pytaniem. Niby nic nie znaczące acz kolwiek potrafi nieźle speszyć. Jednym ruchem chwycił za telefon komórkowy leżący na prawym boku łóżka obok poduszki. Postanowił zadzwonić. Zadzwonić do Jack'a aby ten po niego przyszedł bo bardzo się zestresował. Wystukał odpowiedni numer i czekał na połączenie. Po dwóch sygnałach Gillespie usłyszał głos szatyna. - Przyłaź i to szybko. Znów to dziwne uczucie w żołądku. To uczucie, że jesteśmy tu najgorsi.
- Spokojnie Rudi. Dobrze o tym wiesz, że nie jesteśmy. - Odezwał się szatyn i rozłączył. Po 3 minutach był już u swojego sensei'a.

***
Jack..
Wychodząc od Rudi'ego poczułem, z jednak może mieć trochę racji. W zeszłym roku byliśmy prawie ostatni. Ale to tylko dlatego, że Jerry uderzył się.. Nie powiem gdzie.. I przez to utraciliśmy wiele punktów. Ja nie mogłem brać udziału bo oczywiście ten kretyn Frank z sabotował mnie. Ale sędzia nic nie widział i uznał to za przypadłość losu. Nagle poczułem, ze ktoś mnie szturchnął. Ochłonąłem i spojrzałem na tą postać. Wiedziałem od razu kto to może być. Kto chce mnie zirytować. Konfrontacja z nim nie wchodziła w grę. Z tym kretynem nie da się dojść do porozumienia.
- Lepiej patrz jak chodzisz, złamasie.- od powiedział się wrednie Brad. On mi tak działa na na nerwy, że żyła tylko pulsuje. Doskonale o tym wie, że działa mi na nerwy. Chce mnie sprowokować.
- To ty na mnie wpadłeś kretynie! - od powiedziałem się wrednie - Nie nauczyłeś się dobrze chodzić? Miałeś na to całe 16 lat!
Nie od powiedział mi tylko poszedł patrząc na mnie podle. Normalnie noże. Patrzyłam na jego oddalającą się sylwetkę. Patrzyłem na niego tak wrogo. Podle. Z tego złego transu wybudziła mnie Grace która szła w odwiedziny do Jerry'ego.
- Gdzie tak pędzisz?- zapytałem
- Do Jerry'ego. A ty co taki naburmuszony? - Rozgryzła mnie.
- Wolał bym Ci nie mówić ja to Brad mnie wkurzył, zirytował ale muszę.
- Jeżeli chcesz z kimś pogadać. Z kimś kto Cię wysłucha to idź do Kim. Ona tylko czeka abyś do niej wpadł. - Może i Grace ma rację. Może i powinienem do niej wpaść. Pogadać, pośmiać się. Tak jak kiedyś porobić żarty telefoniczne. Wtedy to wszystko było łatwiejsze. Nie powiedzieliśmy sobie tych dwóch przeklętych słów które zmieniają wszystko. "Kocham Cie" - niby coś cudownego ale jak przyjdzie co do czego to te słowa ciężko przechodzą przez gardło. - Ona go nie kocha. Nawet go nie zna. tylko zwidzenia. Wybacz jej i bądź cie znów razem.
- Każdy z nas jest tylko człowiekiem, prawda? - Grace twierdząco pokiwała głową. - Popełniamy błędy, ale i odnosimy sukcesy.
- A do odnoszenia sukcesów możecie zaliczać siebie. Jak jesteście razem wszystko Wam wychodzi.
- Ważne to wiedzieć o pomyłce i pragnąć się zmienić.

***
Milton..
Siedziałam nad jeziorem i obliczałem ile wynosi "x". Ostatniemu czasu robię tylko to. Co się ze mną dzieję? Az tak tęsknić za szkołą to ja nie mogę. Na pewno. Nawet ja nie jestem aż tak wielkim miłośnikiem szkoły. Choć kocham naukę, lekcje, wszystkie lekcje w plenerze. Nienawidzę przerw. Wtedy Ci 'fajni' zmuszają Cię do robienia upokarzających rzeczy. Co później cała szkoła Ci wypomina. Robił bym je do tej pory ale 4 lata temu do Seaford wprowadził się pewien chłopak. Tak wiele zmienił. Tyle mu zawdzięczam. Gdyby nie Jack to nie miał bym już połowy zębów. Gdyby nie on to.. Kim ciągle należała by do Czarnych Smoków. Była by tą złą. I to ona wybiła by mi te zęby.. Z moich rozmyśleń wybił mnie głos pewnej dziewczyny. na nią. Pierwszy raz ją widzę. Miała brązowe włosy i ciemne oczy. Jej karnacja była bardzo blada. Jak u królewny śnieżki. Dziewczyna jest bardzo ładna.
- Cześć. mogę się przysiąść? - zapytała nieznajoma. Pokiwałem twierdząco głową. - Kate. - powiedział podając mi rękę.
- Milton - od powiedziałam podając jej swoją.


C.D.N.
HM.. TO MIAŁO BYĆ COŚ ZUPEŁNIE INNEGO. ALE NIE UKRYWAM, ŻE MI ŚPIESZNO Z NA PISANIEM TYCH GŁUPICH OSTATNICH ROZDZIAŁÓW. ALE WTEDY WENA TO COŚ OBCEGO.
 Ja mam tak teraz.
Postanowiłam wprowadzić Kate w ciąg dalszy mojej historii. Zobaczycie jakie cuda będą się dziać.
Czy Jack da drugą szanse Kim? Czy Milton i Kate znajdą wspólny język? Nie tutaj to już uprzedzam, że nie. Co z tym dyplomem? Dojo Bobiego go dostanie?
Dowiemy się tego w najbliższych rozdziałach.
Jeszcze jedna sprawa. Zapewne zauważyłyście, bo jak by inaczej zmianę wystroju bloga. Wraz z nową historią zmienia się wszystko. Powoli zaczynam wszystko zmiemiać. następnym krokiem będzie to zakładka bohaterowie ♥ KOCHAM POZDRAWIAM ♥

Jak Wam się podoba nowy wystrój bloga? 

środa, 10 czerwca 2015

Rozdział 47

Kim..
Razem z Grace szłyśmy do naszego domku letniskowego. Wybrałyśmy ten najbliżej jeziora. Stwierdziłyśmy, że zajmiemy ten domek z Julią. Choć jest on 5 osobowy my tam będziemy we 3. I tak idąc na kogoś wpadłam. Zdenerwowałam się bo zauważyłam, że ta postać coś na mnie wylała. Jakiś sok czy coś. Całą sukienkę miałam mokrą.
Kim - Uważaj jak chodzisz!! - krzyknęłam z wyrzutami. Nagle podniosłam wzrok. nie mogłam uwierzyć, że wpadłam na takie ciacho. - Przepraszam. Jestem Kim.
Brad - To ja przepraszam. Wylałem na ciebie sok pomarańczowy, potrąciłem i jeszcze na dodatek się nie przedstawiłem... Brad.
Kim - Nic się nie stało!. Sukienkę się wypierze.
Brad - Na prawdę przepraszam.
Kim - Okey, nie przejmuj się. - nagle podszedł do Nas Jack. Przyznam się, że w tej chwili miałam wrażenie, że myśli o mnie, że już flirtuje z nowym. Spojrzałam na niego on się krzywo uśmiechnął i spojrzał wrednie na Brada.
Jack - Kim czy ten baran coś Ci zrobił?
Brad - Brewer! Dawno się nie widzieliśmy. Tak od 4 klasy co nie? - Oni się znają? Dziwnie się wtedy poczułam. Spojrzałam na Grace z proszącym wzrokiem. Ona wzruszyła jedynie ramionami. Mogłam zrobić to samo. Nie wiedziałam jak się zachować.
Jack - Tak. Od 4 klasy co ty tu robisz? Karate Ci zagrało w uszach? Z tego ci wiem wyśmiewałeś moje zamiłowanie do karate.
Kim - Jack choć. - Musiałam się wtrącić. A gdyby zaczęli się bić? U Jack'a dużo nie trzeba. Skoro widać, że go nie lubi nastąpiło by to 2 razy szybciej. - Miło było Cię poznać Brad. Do zobaczenia.
Jack - Jakiego zobaczenia.? Nie zbliżaj się do tego Casa Novy!
Brad - Słuchaj Brewer. Odczep się ode mnie. - Pociągnęłam Jack'a za ramie.- Nie moja wina, że zawsze byłeś takim idiotą! Ale do lasek miałeś farta. Nie sprawiedliwego farta! - Teraz to wręcz się szarpałam sama ze sobą. A Jack nawet nie drgnął. Wkurzyłam się i uszczypnęłam lekko Jack'a. Wtedy zwrócił na mnie uwagę.
Kim - Jack choć.
Jack - Okey. Ale idę dlatego, że ty mnie o to prosisz. Chętnie bym jeszcze z Bradem sobie porozmawiał...

***

Jerry..
Kurde. Nie potrzebnie zjadłem te ciastka czekoladowe w autokarze. Teraz jest mi mega niedobrze. WHOo! A moje rzygi mają dziwny kolor. Hah.. Czym ja się tu zachwycam,? To są wymiociny? Jednak jestem nie ogarnięty. Ale teraz to bym gofra zjadł.. Idę sobie zrobię.W końcu po coś tą gofrownicę wziąłem. Wyszedłem z łazienki i pokierowałem się do chłopaków. Nie wiem dlaczego? Potem se strzelę gofra. Spojrzałem przez okno i zauważyłam Jack idącego za Kim i Grace. Jakiś taki wkurzony ten Jack. Co się mogło stać?
Jerry - Grace! - zacząłem się wydzierać. - Grace, kotku możesz na chwilkę?
Grace - Co chodzi? - powiedziała podchodząc do mnie. - Czujesz się już lepiej? Nie wiedziałam, że masz chorobę lokomocyjną. Przepraszam.
Jerry - Nie no spoko. Już jest dobrze.
Grace - Na pewno?
Jerry - Luzik, Chicka ( czyt. czika ). - A co? Kim i Jack są już pogodzeni?
Grace - Najwyraźniej. Teraz im mi powie jak pójdziemy do domku.
Jerry - A to mi później opowiesz. - uśmiechnąłem się miło
Grace - Jeśli Kim pozwoli to oczywiście. - Powiedziała podchodząc do mnie. Położyła mi ręce na szyi. - Wiesz, że jest mi przykro z tego, że to prze ze mnie wymiotowałeś? Przepraszam.
Jerry - Skarbie, daruj sobie. Nie jestem zły. Na ciebie nie umiem się gniewać.
Grace - Super. Powiedziała cmokając mnie w policzek. - Jeszcze raz przepraszam. - powiedział i zabrała swoją walizkę i torbę ruszając w stronę Kim i Jack'a. Hm.. daję im dwa dni i do siebie wrócą. Muszę się z kimś założyć. Dawno tego nie robiłem. A tak przy okazji to teraz mam jeszcze większą ochotę na gofra niż wcześniej.

***

Julia..
Siedziałyśmy wszystkie trzy w naszym domku. Wybrałyśmy najlepsze łóżka w najlepszym dla nas miejscu. Gdy usiadłam na swoim łóżku westchnęłam na znak, że już mi się nudzi. Spojrzałam na Kim która już tryskała wielką energią. Coś się wydarzyło.. Za pewne Jack się wydarzył...
Julia - Kimka..
Kim - Hm..
Julia - Co takiego się wydarzyło? - spytałam jakby nie wiedziała o co mi chodzi - Coś musiało. jeszcze w Seaford miałaś taki humor jak by Ci ktoś umarł a teraz jesteś tak szczęśliwa gdybyś się całowała z.. Wiesz kim.
Grace - To ty nic nie wiesz? - przecząco pokiwałam głową. - Oj no weź. Jack zrobił kim scenę zazdrości. Widać, że już zapomniał. Chłopak nie jest pamiętliwy.
Julia - Naprawdę? Och jak się cieszę! - psiknęłam i podbiegłam do niej.
Kim - Spokojnie. Dzisiaj z nim pogadam. Wszystko sobie wyjaśnimy.
Julia - W razie czego mamy plan B . Wszystko będzie dobrze. Zobaczysz.
Grace - Julia ma rację. Ty i Jack to coś szczególnego.
Kim - Chciała bym. - Podeszłam bliżej i przytuliłam przyjaciół kę. Potrzebowała aby ktoś ją przytulił. Najlepiej Jack.

***

Jack..
Nie wiem dlaczego tak zareagowałem. Jakoś samo tak wyszło. Brada znam bardzo długo. Nigdy nie lubił mnie ani tego co się ze mną wiązało. A ja już na pewno nie pozwolił bym mu aby dorwał się do Kim. Mojej Kim. Jeszcze tego brakowało... On jest głupi... Dziwny, jest idiotą. To głupie. Mogę tak wymieniać i wymieniać ale guzki mi to da. Nagle usłyszałem otwierające się drzwi. Spojrzałem w tamtą stronę zobaczyłem w nich Kim. Lekko się uśmiechnąłem.
Kim- Masz chwilkę?
Jack - Tak. Wchodź. - Powiedziałem wstając. - Sorki za ten nieogar w pokoju ale.. Jerry. To wszystko jego wina.
Kim - Tak ale ja tu nie przyszłam o Jerry'm rozmawiać. Chcę Cię o coś zapytać. Mogę?
Jack - Jasne. - Chyba wiem o co chodzi. Trochę się zmartwiłem ale nie będę tego okazywać.
Kim - Trochę się krępuję Cię o to zapytać bo.. Doskonale wiem jaka jest nasza relacja. - No kurde czyli to moja wina, że się całowała z Jim'em? - Ale ta scenka z przed 10 minut to chyba była scenka zazdrości, tak?
Jack - A co ty sobie myślisz? Myślisz, że mi na tobie nie zależy? Po za tym, że już nie jesteśmy parą nic się nie zmienił. Po między nami nie musi być głupio. - lekko się uśmiechnęła. Chyba chciała mieć pewność. - Jak byś teraz miała styczność z tym Bradem to po prostu krzyknij. To zwykły kretyn który będzie chciał Cię tylko w sobie rozkochać.
Kim - Dobrze, że wyjaśniliśmy sobie tą sprawę. - chwila ciszy - Ale ja nie chciałam go wtedy pocałować! To.. To on to zrobił! Przysięgam!
Jack - Okey.. Nie musisz się już stresować. Czasu nie cofniesz. - Uśmiechnąłem się ochoczo aby nie poczuła się urażona. Zależy mi na niej. Jak na nikim innym.

C.D.N.
A no hej.. Teraz to musicie mnie kochać ( Hua hua - sarkazm)... Bo 3 rozdziały w dość krótkim czasie napisane. A potem co? Nowa historia. Będzie tak fajnie! Już mam gotowy jej 1 rozdział. Wszytko się zmieni wystrój i w ogóle. 
Rozdział no.. Zamierzałam dać coś lepszego. Ale nie wyszło mi...
Przed godziną znalazłam super fajnego bloga. O Kickin'it oczywiście. Ale są tam też postaci z I Didn't Do It.
Blog jest naprawdę świetny! Wręcz zajebisty! Dziewczyna się stara bo dopiero zaczyna. Gdybyście mogły to zostawcie po sobie ślad. Gdybyście mogły to napiszcie aby się dziewczyna doceniana poczuła. KOCHAM <3 DZIĘKUJĘ <3
Do zakończenia tej historii pozostało bardzo niewiele czasu. A ostatni rozdział to ja chyba podzielę na 3 części. Zamierzam zrobić coś wielkiego. Na chwilę obecną nie pozostaje Wam nic innego jak czekać. 
Dziękuję, ze ze mną jesteście tak długo. Jesteście Wspaniałe <3 
Grubo ponad 9 tyś. odsłon. Nie no ja chyba śnię. Dziękuję <3
KOCHAM <3

niedziela, 7 czerwca 2015

Rozdział 46

Nadszedł dzień wyjazdu. Wszyscy byli pod ekscytowani. Jedynie Kim i Jack nie cieszyli się z tej dwu-tygodniowej przygody. Znaczy byli pod ekscytowani ale bali się siebie nawzajem. Rudi radził jeszcze raz wszystko sprawdzić aby nie okazało się , że czegoś zapomnieliśmy.
Jerry - A więc.. Toster, gofrownica, frytkownica...
Milton - .. Dwa czyste zeszyty, dwa zeszyty w kratkę, dwa zeszyty w linię...
Julia - .. Podręcznik przyrodniczy, książki a szczególnie lektury na maturę....
Grace - .. Suszarka, lokówka, ulubiony top, ulubiona spódniczka...
Eddie - .. Mapa, kompas, zapasowe majtki...
Jack - Ja wiem, że mam wszystko bo sprawdzałem w domu.
Kim - Ja też. Ale jedno mnie dziwi.
Jack - Co?
Kim - Po co Jerry'emu gofrownica na przykład? 
Jerry - A jakby mnie naleciało na gofra? - wszyscy krzywo na niego zerknęli.
Rudi - Chyba Eddie wziął te najpotrzebniejsze rzeczy. A my wszyscy wzięliśmy to bez czego nie umiemy się obejść.

***

Eddie..
Rudi kazał nam wejść do Autokaru. Wszyscy pokierowaliśmy się na sam tył. Bo na przedzie było już trochę osób. Razem z resztą zaplanowaliśmy by Kim i jack usieli obok siebie. Szybko pozajmowaliśmy miejsca. Ja usiadłem z Rudim, Julia z Miltonem a grace z Jerry'm. Kim usiadła z przodu Jerry'ego i Grace. Jack spojrzał jeszcze na mnie piorunującym spojrzeniem. I usiadł obok Kim. Uśmiechnęła się do niego. Brewer też się lekko uśmiechnął. Dziewczyna się speszyła. Odwróciła wzrok i patrzyła w to co jest za oknem. Jack wygodnie się rozsiadł a ja zacząłem konwersację z Rudim.
Eddie - Ugh.. Nic nie działa. Wszystko jest źle. - Zacząłem się zalicz Gillespiemu. Ale on najwyraźniej już zasnął. No nie dziwię mu się. Jest grubo po 5 rano. Trzeba jeszcze odpocząć. Ale jakoś nie mogę spać. Położyłem się wczoraj wcześniej. To pewnie przez to.

***


Siedziałam tam taka nieobecna. Jack siedział z nosem w laptopie. Przeglądał stare zdjęcia. Ja natomiast patrzyłam na niego ukradkiem. Aby nie zobaczył, że w ogóle to robię. Spojrzałam na jego twarz. Lekko się uśmiechał. Co było tego powodem?  Aby się tego dowiedzieć zerknęłam na ekran komputera. Widniało tam zdjęcie zrobione tak dobre dwa lata temu. 
Wtedy to wszystko wydawało się być łatwiejsze.. Niż jest.  Przyglądałam się ekranowi laptopa. Nawet nie zoriętowałam się gdy na mnie spojrzał. Pomachał mi ręką przed oczami a dopiero wtedy wróciłam do żywych.
Jack - Halo. - mówił machając mi ręką przed oczami. - Ziemia do Kim!
Kim- Hm.. 
Jack - Gdzieś odleciałaś.
Kim - Em.. - znów spojrzałam 
Jack - Dobra nie wnikam. - znów spojrzał na swojego laptopa. - Masz ochotę coś ze mną obejrzeć? Założę się, że nie pamiętasz tego. 
Kim- To może najpierw powiedz mi co takiego chcesz mi pokazać. - Serce waliło jak oszalałe. Czy on mi wybaczył? A może próbuje się ze mną znów za przyjaźnić? A może po prostu musi z kimś gadać bo to straszna gaduła? 

***
Grace...
Gdy tylko dojechaliśmy mogliśmy podziwiać biegnącego Jerry'ego do najbliższej toalety. Chłopak źle czuł się przez cała podróż. A natomiast ja próbowałam dbać o to aby Jerry'emu niczego nie zabrakło. Chyba przesadziła. Przeze mnie będzie teraz wymiotować. Biedaczek. Podeszłam do Kim która przed chwilką wyszła z autokaru. Jakaś taka wesoła się wydaje być. 
Grace - I jak minęła Ci podróż. Jack strasznie Cię ignoruje?
Kim - Nie było tak źle. Ja i Jack razem obejrzeliśmy nasz film z przed 3 lat. Kiedy to Jerry był mego nie ogarnięty.
Milton - To niby teraz jest ogarnięty? - powiedział przechodząc.
Kim - No niby racja. Choć do środka to wszystko Ci opowiem. 
Jack - Radził bym Wam się pośpieszyć. - Obie podskoczyłyśmy bo Nas prze straszył. Pojawił się tak z znikąd. - Zaraz będą zajęte wszystkie najlepsze pokoje. - powiedział po czym ruszył biegiem do domku obozowego. Spojrzałyśmy na siebie i zrobiły to co chłopak.

C.D.N.
I JAK SIĘ WAM PODOBA MOJA AKTYWNOŚĆ? SAMA SI ZDZIWIŁAM, ŻE W TAK KRÓTKIM CZASIE ZDĄŻYŁAM CO KOL WIEK NAPISAĆ. ALE POSTARAŁAM SIĘ GO DZISIAJ SKOŃCZYĆ BO SĄ URODZINKI PEWNEJ OSÓBKI KTÓRA JEST ŚWIETNĄ BLOOGERKĄ, MA WIELKI TALENT. Sto lat dla Kasi Kloc ♥ ( SuperHero) ♥ Najlepszego jeszcze raz <3

sobota, 6 czerwca 2015

Rozdział 45

Jack..♥
   Jestem tak wściekły! Po Kim mogłem spodziewać się wszystkiego to szalona dziewczyna ale czegoś takiego? Skoro jest zakochana w tym kretynie to po co marnowała czas ze mną? Skoro to on zawsze się jej podobał dlaczego użerała się z kimś takim jak ja? Wiedziała, że go nie na widzę i nie chciała mi tego tak po prostu powiedzieć? Może czekała na odpowiednią chwilę? Albo po prostu chciała mi zrobić na złość! Kurde! Czemu mam takiego pecha? W mojej głowie co chwila przychodziły nowe myśli. Co raz to bardziej niemiłe. Dlaczego? Dlaczego akurat ja?! Co takiego zrobiłem? Przecież staram się być jak najlepszym człowiekiem. Najwyraźniej mi nie wychodzi. A jeszcze przed dwoma godzinami trzymaliśmy się za ręce, przytulali. Chciałem ją dzisiaj zabrać na kolację. Ale aha... Zawsze coś pójdzie na tak. Z moich rozmyśleń wyrwały mnie krople deszczu które zaczęły na mnie kapać. Nie zważałem na to. Jedyne co w tym momencie chciałem to zapomnieć...        Szedłem chodnikiem a deszcz stawał się bardziej natarczywy. Jakby chciał mi dokuczyć. W końcu dzisiaj mam pechowy dzień. Ta sprawa z Kim.. Występ.. A właśnie! Moja mama chyba się nie zjawiła. Obiecywała! Zaczęło mocniej padać. Wiec zacząłem biec. W domu byłem po 3 minutach mojego biegu. Zamknąłem za sobą drzwi i zrzuciłem z siebie mokrą bluzę. Zajrzałem do kuchni. Była tam. Siedziała i patrzyła na mnie tym przepraszającym wzrokiem. Ciekawe jak mi się tym razem będzie tłumaczyć. " Oj wybacz Jack następnym razem będę.. ; Jack'ie, skarbie przepraszam ale szef mnie dłużej przytrzymał, ; Jack kotku.. Kocham Cię ale mam dużo obowiązków z których muszę się wywiązać." .
Jack - Słucham. - powiedziałem oschle. - Co tym razem? Szef dłużej Cię przytrzymał?
Pani B. - To nie to.. - zaczęła
Jack - Czy może po prostu masz mnie dość? Prosiłem Cie wczoraj.. Abyś chociaż ten jeden jedyny raz przyszła i mnie wspierała. A ty co?
Pani B. - Przecież ty już mnie nie potrzebujesz aż tak. Zawsze byłeś samodzielny... Nie potrzebowałeś nad opiekuńczej mamusi która na każdym kroku by Ci pomagała.
Jack - Ale to Cię nie usprawiedliwia. - jak ona śmie się w taki sposób tłumaczyć. Niech powie to głupią prawdę, że zapomniała albo nie miała ochoty przyjść, mnie zobaczyć. - Zapomniałaś?
Pani B. - Wybacz Jack. Była już przed domem gdy uświadomiłam sobie, że miałam przyjechać na twój występ. - Zaczęła się tłumaczyć. - Ale mi wybaczysz?
Jack - Nie wybaczył bym Ci ale.. W końcu jesteś moją mamą. - Nie chcę kolejnej kłótni. Jedna mi już wystarczy. Nagle w całym domu rozległ się dźwięk dzwonka od drzwi. Spojrzałem w ich stronę. Raczej wiedziałem kto to jest.
Pani B. - Mógłbyś otworzyć?
    Jack - Tak. Już idę.- powiedziała i niepewnie podszedłem do drzwi. W szybie od drzwi ujrzałem, że to Kim. Rany.. - Ująłem klamkę w dłoni i nacisnąłem po czym drzwi się otworzyły.
Kim - Cześć. Masz chwilkę?
Jack - Mam nawet dwie. - powiedziałem - Ale teraz mam bardzo ważną rzecz do załatwienia, Kim.
Kim - Proszę porozmawiaj ze mną. To bardzo ważne. - powiedziała z łzami w oczach. Jakoś mi się głupio zrobiło. Otworzyłem szerzej drzwi wpuszczając Kimberly do środka. Uśmiechnęła się lekko. Kocham jej uśmiech. Ale teraz to już nie istotne... Wskazałem wzrokiem na mój pokój. Pokiwała twierdząco głową i pokierowaliśmy się do niego. Weszliśmy do środka. Spojrzałem na nią i włożyłem ręce do tylnich kieszeni moich dżinsów.  - Na początku chcę Cię przeprosić. Za to, że byłeś świadkiem tego wszystkiego. Przepraszam.
Jack - Okey.. To wszystko?
Kim - Dlaczego mnie tak traktujesz?
Jack - Dziwisz mi się?
Kim - Nie! Ale ja na twoim miejscu chociaż próbowała bym Cię wysłuchać!. Daj mi to wytłumaczyć.. - Powiedziała z łzami w oczach. Chciał bym ja teraz przytulić. Powiedzieć, że wszystko jest okey. Ale nie jest.
Jack - Więc słucham.. Jak mi się będziesz tłumaczyć.
Kim - Kocham tylko ciebie! Ja tego typka nawet nie znam. Jedynie z widzenia. Nigdy z nim nie rozmawiałam. A tym bardziej nie całowałam ani na randki nie chodziłam!
Jack - Czemu mam Ci wierzyć?
Kim - Bo mówię prawdę! - Proszę Cię, Jack.. - powiedziała przez łzy -.. Ja i ten kretyn nas.. Nas nie ma! Jestem ja i ty. A chyba raczej byliśmy.. Byliśmy? Czy nadal jesteśmy?
Jack- ...
Kim - Rozumiem. - Spojrzała na podłogę. Znów na mnie spojrzała. Te jej piękne oczy.. Teraz całe w łzach. Następnie podeszła do mnie. - Kocham Cię. - Wyszeptała mi do ucha i pocałowała w policzek. Trwałem w bez ruchu. Podeszła do drzwi. Ostatni raz na mnie spojrzała i wyszła.

***

Tydzień później..
    Kim i Jack nie utrzymują żadnego kontaktu. Gdy na siebie wpadają mówią zwykłe cześć, hej. Jedynie co musieli się oglądać w dojo. Kiedyś kochane przez nich miejsce teraz pełne nieprzyjemnej atmosfery.
    Ostatnie dwa tygodnie wakacji mieli wszyscy razem spędzić na koloniach gdzie mieli wyjechać aby konkurować z innymi siedlówkami karate. Ale ta napięta sytuacja napierała na wszystkich. Nikt nie wiedział po czyjej stronie stanąć w danym momencie. Wszyscy byli pewni, że kim nie była by zdolna zrobić tak wielkiej krzywdy Jack'owi. To była na pewno intryga Jim'a. Cała paczka prócz zakochańców usiłowała ich pogodzić. Próbowali udowodnić, że to nie jest wina Kim.
Grace - Mam! - krzyknęła podekscytowana.
Julia - Co masz?
Grace - Teraz będziemy mogli dowiedzieć się czy Jim jest zdolny do takich czynów. - wszyscy zrobili duże oczy i uśmiechnęli się. - Na jego Twitterze zostało ostatnio udostępnione zdjęcie przez nie jaką Kate Blok (Kasia kloc - Tak jak obiecałam. ☺ Coś specjalnego) gdzie widzimy 6 letniego Jim'a. On to skomentował. Cytuję : "Oj siorka XP Narobiłaś sobie kłopotów :P Oszczędziła byś mi.."
Milton - Wychodzi na to, że teraz trzeba będzie odnaleźć Kate.
Jerry - Yo, A jak my to do jasnej ciasnej zrobimy? - I przy tym pytaniu nawet taki Milton nie wiedział co odpowiedzieć.

***

Gdy Jack przekroczył próg dojo krzykną głośno "Cześć". Jedyną osobą w dojo był Rudi. Uśmiechnął się do niego.
Rudi - Witaj mój powodzie dlaczego nie jedziemy na kolonie. - Ciągle wypomina to Kim i Jack'owi.
Jack - Daruj sobie. - Wywrócił oczami - Teraz będziesz się cieszył...
Rudi - Pogodziłeś się z Kim?
Jack - Nie jesteśmy pokłóceni..
Rudi - To dlaczego jej nie traktujesz jak przyjaciółki?
Jack - Bo zmienię zdanie! - powiedział wskazując na niego palcem.
Rudi - No mów..
Jack - Mogę jechać na te kolonie. Teraz jest już wystarczająca liczba chętnych abście mogli pojechać.
Rudi - Naprawdę? - Uśmiechną się bardzo szeroko
Jack - Naprawdę.
Tak na prawdę Jack nie chciał jechać tak gdyż musiał by codziennie oglądać kim. Czuł się nieswojo w jej towarzystwie. Ciągle kochał ale nie potrafił wymazać z pamięci tej scenki jak całuje się z Jim'em.


C.D.N.
I JEST! DŁUGO WYCZEKIWANY. JAKOŚ SIĘ NIE MOGŁAM W SOBIE ZEBRAĆ I NAPISAĆ. A JAK JUŻ PLANOWAŁAM TO ZROBIĆ ZAWSZE COŚ...
Z ROZDZIAŁU NIE JESTEM ZADOWOLONA. SZCZERZE MÓWIĄC CHĘTNIE BYM GO SKASOWAŁA I NAPISAŁA OD POCZĄTKU ALE STRASZNY ZE MNIE LENIUCH.  
DEDYKUJĘ GO: Tori M♥ i SuperHero♥.