Poniedziałek. 15 listopad. Nikt nie lubi poniedziałków. Szczególnie tych w listopadzie bo pogoda nie zachwyca. Jedyne pocieszenie w zaistniałej sytuacji to.. To spotkane się ze znajomymi. A to i tak niektórym osobom nie wystarcza.
Godzina 7:15. Odpowiednia godzina na pobudkę. Jednak dla niektórych to za wcześnie. Wolą odespać nie przespaną noc spędzoną z kumplami.
Brewer jest typem nocnym. W nocy działa jak każdy człowiek za dnia. Natomiast gdy nastaje dzień najchętniej położył by się w łóżku i spał.
Gdy Jack jeszcze smacznie spał jego przyjaciółka zza płotu ( Kim i Jack są sąsiadami.) spędzała drugi kwadrans na przygotowanie się do szkoły. Dziewczyna wzięła prysznic, ale wysuszenie włosów zajęło blondynce więcej czasu niż przy puszczała. Na co dzień dziewczyna chodzi w przydużych ubraniach. Nie zależy jej na wyglądaniu jak jakaś desperatka z pod latarni poszukująca byle jakiego chętnego aby za 'zarobione' pieniądze kupić jeszcze więcej kiczowatych i wyzywających ciuchów. Ubiera się inaczej od innych dziewczyn. Przez co nie zbyt przyciąga uwagę chłopaków. A to dla niej jeszcze lepiej. Jej tata jest strasznie nad opiekuńczy. Chce ciągle kontrolować blondynkę. Nie zdaje sobie sprawy z tego iż jest prawie pełnoletnia. W jego oczach ciągle jest słodką 6 latką.
Tego dnia Kimberly założyła przydużą czerwoną koszulę w kratę. Sięgała jej za pośladki a rękawy od koszuli musiała stale podciągać aby nie opadały bezwładnie na jej dłonie. Na nogi wciągnęła przetarte dżinsy z dziurami na kolanach. Na stopy szybko wsunęła białe skarpetki a na nie włożyła czarne trampki. Włosy spięła w kucyk lecz niezdarne kosmyki samodzielnie się uwolniły. Spojrzała w lusterko. Czuła lekki niedosyt. Zerknęła w stronę leżącej na parapecie kosmetyczki po czym podeszła do niej wyciągając pomarańczową pomadkę i tusz do rzęs. Z powrotem podeszła do lusterka i pociągnęła po rzęsach maskarą a na usta nałożyła wręcz niewidoczną dla oczu warstwę słodkiej połyskującej się pomadki. Uśmiechnęła się sama do siebie po czym chwyciła z a torbę z książkami schodząc po schodach do kuchni.
Tata siedział przy stole czytając gazetę, którą popijał gorącą kawą. Natomiast mama krzątała się po kuchni przygotowując śniadanie.
- Witaj skarbie. - przywitał się ojciec dziewczyny gdy ta siadała po drugiej stronie stolika kuchennego. - Jak się spało? - zapytał z troską.
- Dzień dobry. - od powiedziała z uśmiechem wymalowanym na twarzy. - Bardzo dobrze mi się spało. - od powiedziała łapiąc na jabłko leżące w misie obok innych owoców. Spakowała je do torby po czym sama zajęła się zjedzeniem podanego przed sekundą śniadania przez mamę w postaci jajecznicy. Sięgnęła po widelec i zaczęła pałaszować.
- O której wrócisz? - zapytała przysiadając się do stołu jej matka. - Planuję wieczorem wyjść z koleżankami na kawę.
- Em.. Myślę, że od razu po szkole. Chyba, że ja i Jack gdzieś wyjdziemy to trochę później.. - powiedziała spoglądając na reakcję taty. - Jeśli to Wam nie przeszkadza oczywiście.
- Po co nas pytasz o zdanie córciu? - odezwała się mama Kimberly - Możesz z Nim wychodzić gdzie tylko zechcesz. Tylko się zabezp.. - Maria nie skończyła mówić (tak ma na imię mama Kim) gdyż Mark (tak ma na imię tata Kim) jej przerwał składając gazetę i rzucając o stół.
- Tego już za wiele! Nie pozwalam Ci na bliższe relacje z tym chłopakiem niż przyjaźń! Jesteś na młoda na.. Na wiesz co. - odezwał się srogo ojciec blondynki.
- Spokojnie. Ja i Jack nie sypiamy ze sobą. My nawet nie jesteśmy razem. - Zaczęła się tłumaczyć a tata odetchnął z ulgą. Speszona spojrzała na zegar kuchenny wskazujący godzinę 7:31. Dziewczyna zrobiła duże oczy i zerwała się z miejsca momentalnie. - Muszę już lecieć bo się spóźnię do szkoły. Na razie. Kocham. - krzyknęła zamykając za sobą drzwi.
Maria krzywo spojrzała na Marka. Była na niego zła za tą relację. Jeszcze jakiś czas temu uwielbiał Jack'a bo dobrze dogaduje się z jego córką. A teraz nic tylko myśli o tym aby nie tknął jej tam gdzie nie trzeba.
- No i po co odstawiasz takie coś? - zapytała - To nie są już dzieci, młodzież. My w ich wieku robiliśmy dużo gorsze rzeczy. - odezwała się szturchając męża w ramię. Ten szyderczo się uśmiechną.
- A miało skończyć się na jednym razie..- wtedy oboje zaśmiali się do siebie i zaczęli pić poranną kawę.
Jak zawsze szkoła tętniła życiem. Kierując się w stronę szafki blondynka wpadła na kogoś przez co upuściła książkę. Osobą na którą wpadła Kim okazała się być Samanta Watson. Dziewczyna zmierzyła Kim wzrokiem następnie prychnęła śmiechem.
- Ej dziewczyny. - zaangażowała resztę swojej paczki - Patrzcie co Crawfort 'ówna na siebie dzisiaj włożyła! - powiedziała z pogardą śmiejąc się w najlepsze. Samanta nigdy nie przepadała za Kim. Traktowała ją jak 'szmatę'. - Skarbie to już było lepiej założyć worek na ziemniaki niż tą ścierę. - Watson zawsze ubierała się seksownie i pociągająco. Dziewczyna zawsze ubierała wyzywające i wyróżniające się z tłumu ubrania. Nie jeden licealista się za nią oglądał. Kim nigdy nie zrozumie dlaczego Jack spotykał się w zeszłym roku z tym plastikiem.
W wakacje, Sam przeszła operację plastyczną piersi powiększając je. Od tamtej pory z żadnym chłopakiem nie związała się dłużej niż na dwa tygodnie. Chodziło jej tylko o jedno.. Uwieść, przespać się z nim a potem szukać nowej zdobyczy która będzie dwa razy lepsza w łóżku od poprzedniej.
- Nie nudzi Cię to? - zapytała zniesmaczona Crawford. Watson przecząco pokiwała głową. - Bo mnie bardzo. Daruj sobie, okey? - powiedziała po czym podjęła swoją książkę i pokierowała się w stronę swojej szafki.
W końcu blondynka znalazła się obok swojej szafki. Obejrzała się jeszcze raz do okoła po czym odetchnęła z ulgą, że w pobliżu nie ma Samanty. Zajęła się sobą. Otworzyła szafkę i odłożyła książkę. Spojrzała na zdjęcie znajdujące się na drzwiczkach szafki. Uśmiechnęła się pod nosem. Zdjęcie pokazywało ją i Jack'a jeszcze jako dzieci. Kiedy wtedy nie mogli wytrzymać bez siebie nawet dwóch godzin. Siedzieli do samego późna. Najczęściej na wielkiej gałęzi drzewa za domem Brewer'ów.
Gdy zamknęła szafkę jej oczom ukazał się Jack. Crawford prze straszyła się lekko przez co uderzyła plecami o blaszaną po wierzchnie szafki. Uśmiechał się do niej ciepło.
- Wystraszyłeś mnie. - powiedziała z wyrzutami do szatyna - Więcej tak nie rób.
- A może tak... Byś się przywitała? - od powiedział podnosząc jedną brew, - Czekaj.. Czy ja widzę.. Błyszczyk? uśmiechnął się chytrze a dziewczyna tylko przetarła prawym rękawem po ustach. - Nie ścieraj go. Wyglądasz z nim ślicznie. Bez niego też... - Blondynka tylko strąciła z niego swój wzrok i wlepiła w swoje buty. Nagle zadzwonił dzwonek. Wszyscy pokierowali się w wyznaczone miejsca. - To ja lecę na matme. Dzisiaj mamy zastępstwo z Panną Henn. Życz mi szczęścia. Do zobaczenia. - Blondynka od prowadziła go wzrokiem gdy nagle uświadomiła sobie, że mam historię z Panem Thompsonem, który nienawidzi spóźnialstwa. Głośno westchnęła i pognała na drugi koniec korytarza.
Już minęła 35 minuta lekcji. Znudzony Brewer tylko przypatrywał się zegarowi ściennemu znajdującego się nad tablicą i tego zegarka który miał na nadgarstku. Spojrzał na nauczycielkę, która zaczęła pisać coś na tablicy. Chłopak rozejrzał się po klasie. Nie zobaczył nic nowego. Po staremu wszyscy totalnie się nudzą. Z powrotem spojrzał w książkę i na tablicę gdzie Pani Henn pisała wynik równania. Wszyscy wyczekiwali przerwy. Szczególnie Jack. Chciał znów zobaczyć śliczną sąsiadkę z którą spędzał teraz coraz to mniej czasu. Pragnął aby to się zmieniło. Aby było tak jak kiedyś..
-Jeszcze 5 min.. - powiedziałem szeptem co nie umknęło Pani Henn. Spojrzała na mnie złowrogo. ta 40-latka jak na kogoś spojrzy to noże. Już powoli się niecierpliwiłem. Siedziałem jak na szpilkach. Bałem się w ogóle poruszyć. Gdyby Henn powiedziała o moim złym zachowaniu do wychowawczyni którą jest ( przypadłość losu) moja ciocia miał bym przewalone do końca szkoły. Mama ciągle by mi to wypominała. A z resztą ciotka też. Musiałem trochę się uspokoić. Kiedyś normalnie wyciągnął bym telefon i zaczął pisać sms'y. Ale nie tym razem.
W końcu zadzwonił dzwonek. Uratował mnie. Spakowałem książki i szybkim krokiem udałem się do wyjścia. Oczywiście Pani Henn poprosiła mnie abym chwilkę został. Uprzedziła, że to nic strasznego.
- A wiec.. Co złego zrobiłem? Mam iść meldować się co cioci?
- Nic złego nie zrobiłeś. - uprzedziła mnie miłym głosem. - Wręcz przeciwnie. - Spojrzałem niewiernie na nauczycielkę. - No co się tak dziwisz? Oceny z matematyki Ci się poprawiły. Jak tak dalej pójdzie to spokojnie zdasz matematykę. Z ocen niedostatecznych, dopuszczających na oceny dostateczne a nawet czasem dobre. Gratulacje! - powiedziała i uśmiechnęła się miło.
- Naprawdę? Uczę się tyle co wcześniej.
- Doprawdy? A chcesz może mieć ocenę dostateczną na półrocze być może dobrą na koniec roku? - Co za pytanie? Oczywiście, że chcę. Wtedy mam a przestała by mnie prze śladować z ta matmą. Pokiwałem twierdząco głową. Spodobało się jej moje zaangażowanie. Uśmiechnęła się szeroko. - Znasz może kogoś kto dobrze się uczy z matematyki?
- Znam. - powiedziałem krótko.
- To poproś tą osobę aby pomogła Ci z tym przedmiotem. Musisz się podszkolić. Potrzebujesz zachęty? - pokiwałem nieśmiale głową. - No to masz. Jeśli podciągnął Ci się stopni jeszcze bardziej niż teraz. Postaram się namówić twojego matematyka aby dał Ci szansę i abyś zakończył ta klasę z oceną dobrą na koniec roku. - uśmiechnąłem się.
- Dziękuję. Nie zawiodę. - powiedziałem mile. - Mogę już iść? - zapytałem gdy nastała chwila ciszy.
- Tak. Proszę idź. - Wychodząc pożegnałem się grzecznym Do widzenia. Poszedłem w głąb szkoły w poszukiwaniu Kim. Muszę się pochwalić nowościami. Jak je to powiem to padnie. Będzie ze mnie zadowolona. Znalazłem ją gdy stała z nosem w szafce. Objąłem ją od tyłu przyciągając do siebie szepcząc nie zgadniesz.
Stanęła do mnie przodem i uśmiechnęła lekko. Zacząłem jej opowiadać całą moją sytuację z matmą. Ona wie, że to dla mnie czarny konik. Pomagała jak mogła i.. Chwila. To ona może pomóc i teraz. Przecież mogła by pomóc z mi z matmą. I przy okazji pospędzaliśmy ze sobą więcej czasu. A jeszcze przed paroma minutami narzekałem na to, iż spędzamy ze sobą mało czasu. Nadrobimy to.
- Kim.. - zacząłem. - Mam prośbę. I to nie byle jaką.
- Zamieniam się w słuch. - powiedział podchodząc krok bliżej mnie.
- Masz czas w piątek wieczorem? - Zabrzmiało jakbym proponował jej randkę? Nie chyba nie.. - Uprzedzam to nie randka. - uspokoiłem ją bo zauważyłem, że zaczęła lekko panikować. - Mogła byś mnie pouczyć trochę z matmy?
- Znaczy korepetycje? - spytała dla pewności. Wiedziałem, że to zrobi. Jest taka słodka gdy się denerwuje, uśmiecha, gdy jest poważna a raczej próbuje bo nie umie być poważna. - Wpadnij do mnie o 18:00. - Uśmiechnąłem się szeroko i rozłożyłem ręce aby ją przytulić. Nie zrobiła nic. Tylko spojrzała na mnie nieśmiale. Trzeba ją trochę ośmielić. Podszedłem bliżej i mocno przytuliłem. Lekko się do mnie przytuliła. Ale mi się podobała u niej ta nieśmiałość. Sprawiała, że wyglądała jeszcze bardziej słodko niż wtedy kiedy była gdzieś ze mną i powoli dostawała głupawki z powodu nadmiaru mojego towarzystwa.
Godzina 7:15. Odpowiednia godzina na pobudkę. Jednak dla niektórych to za wcześnie. Wolą odespać nie przespaną noc spędzoną z kumplami.
Brewer jest typem nocnym. W nocy działa jak każdy człowiek za dnia. Natomiast gdy nastaje dzień najchętniej położył by się w łóżku i spał.
Gdy Jack jeszcze smacznie spał jego przyjaciółka zza płotu ( Kim i Jack są sąsiadami.) spędzała drugi kwadrans na przygotowanie się do szkoły. Dziewczyna wzięła prysznic, ale wysuszenie włosów zajęło blondynce więcej czasu niż przy puszczała. Na co dzień dziewczyna chodzi w przydużych ubraniach. Nie zależy jej na wyglądaniu jak jakaś desperatka z pod latarni poszukująca byle jakiego chętnego aby za 'zarobione' pieniądze kupić jeszcze więcej kiczowatych i wyzywających ciuchów. Ubiera się inaczej od innych dziewczyn. Przez co nie zbyt przyciąga uwagę chłopaków. A to dla niej jeszcze lepiej. Jej tata jest strasznie nad opiekuńczy. Chce ciągle kontrolować blondynkę. Nie zdaje sobie sprawy z tego iż jest prawie pełnoletnia. W jego oczach ciągle jest słodką 6 latką.
Tego dnia Kimberly założyła przydużą czerwoną koszulę w kratę. Sięgała jej za pośladki a rękawy od koszuli musiała stale podciągać aby nie opadały bezwładnie na jej dłonie. Na nogi wciągnęła przetarte dżinsy z dziurami na kolanach. Na stopy szybko wsunęła białe skarpetki a na nie włożyła czarne trampki. Włosy spięła w kucyk lecz niezdarne kosmyki samodzielnie się uwolniły. Spojrzała w lusterko. Czuła lekki niedosyt. Zerknęła w stronę leżącej na parapecie kosmetyczki po czym podeszła do niej wyciągając pomarańczową pomadkę i tusz do rzęs. Z powrotem podeszła do lusterka i pociągnęła po rzęsach maskarą a na usta nałożyła wręcz niewidoczną dla oczu warstwę słodkiej połyskującej się pomadki. Uśmiechnęła się sama do siebie po czym chwyciła z a torbę z książkami schodząc po schodach do kuchni.
Tata siedział przy stole czytając gazetę, którą popijał gorącą kawą. Natomiast mama krzątała się po kuchni przygotowując śniadanie.
- Witaj skarbie. - przywitał się ojciec dziewczyny gdy ta siadała po drugiej stronie stolika kuchennego. - Jak się spało? - zapytał z troską.
- Dzień dobry. - od powiedziała z uśmiechem wymalowanym na twarzy. - Bardzo dobrze mi się spało. - od powiedziała łapiąc na jabłko leżące w misie obok innych owoców. Spakowała je do torby po czym sama zajęła się zjedzeniem podanego przed sekundą śniadania przez mamę w postaci jajecznicy. Sięgnęła po widelec i zaczęła pałaszować.
- O której wrócisz? - zapytała przysiadając się do stołu jej matka. - Planuję wieczorem wyjść z koleżankami na kawę.
- Em.. Myślę, że od razu po szkole. Chyba, że ja i Jack gdzieś wyjdziemy to trochę później.. - powiedziała spoglądając na reakcję taty. - Jeśli to Wam nie przeszkadza oczywiście.
- Po co nas pytasz o zdanie córciu? - odezwała się mama Kimberly - Możesz z Nim wychodzić gdzie tylko zechcesz. Tylko się zabezp.. - Maria nie skończyła mówić (tak ma na imię mama Kim) gdyż Mark (tak ma na imię tata Kim) jej przerwał składając gazetę i rzucając o stół.
- Tego już za wiele! Nie pozwalam Ci na bliższe relacje z tym chłopakiem niż przyjaźń! Jesteś na młoda na.. Na wiesz co. - odezwał się srogo ojciec blondynki.
- Spokojnie. Ja i Jack nie sypiamy ze sobą. My nawet nie jesteśmy razem. - Zaczęła się tłumaczyć a tata odetchnął z ulgą. Speszona spojrzała na zegar kuchenny wskazujący godzinę 7:31. Dziewczyna zrobiła duże oczy i zerwała się z miejsca momentalnie. - Muszę już lecieć bo się spóźnię do szkoły. Na razie. Kocham. - krzyknęła zamykając za sobą drzwi.
Maria krzywo spojrzała na Marka. Była na niego zła za tą relację. Jeszcze jakiś czas temu uwielbiał Jack'a bo dobrze dogaduje się z jego córką. A teraz nic tylko myśli o tym aby nie tknął jej tam gdzie nie trzeba.
- No i po co odstawiasz takie coś? - zapytała - To nie są już dzieci, młodzież. My w ich wieku robiliśmy dużo gorsze rzeczy. - odezwała się szturchając męża w ramię. Ten szyderczo się uśmiechną.
- A miało skończyć się na jednym razie..- wtedy oboje zaśmiali się do siebie i zaczęli pić poranną kawę.
Jak zawsze szkoła tętniła życiem. Kierując się w stronę szafki blondynka wpadła na kogoś przez co upuściła książkę. Osobą na którą wpadła Kim okazała się być Samanta Watson. Dziewczyna zmierzyła Kim wzrokiem następnie prychnęła śmiechem.
- Ej dziewczyny. - zaangażowała resztę swojej paczki - Patrzcie co Crawfort 'ówna na siebie dzisiaj włożyła! - powiedziała z pogardą śmiejąc się w najlepsze. Samanta nigdy nie przepadała za Kim. Traktowała ją jak 'szmatę'. - Skarbie to już było lepiej założyć worek na ziemniaki niż tą ścierę. - Watson zawsze ubierała się seksownie i pociągająco. Dziewczyna zawsze ubierała wyzywające i wyróżniające się z tłumu ubrania. Nie jeden licealista się za nią oglądał. Kim nigdy nie zrozumie dlaczego Jack spotykał się w zeszłym roku z tym plastikiem.
W wakacje, Sam przeszła operację plastyczną piersi powiększając je. Od tamtej pory z żadnym chłopakiem nie związała się dłużej niż na dwa tygodnie. Chodziło jej tylko o jedno.. Uwieść, przespać się z nim a potem szukać nowej zdobyczy która będzie dwa razy lepsza w łóżku od poprzedniej.
- Nie nudzi Cię to? - zapytała zniesmaczona Crawford. Watson przecząco pokiwała głową. - Bo mnie bardzo. Daruj sobie, okey? - powiedziała po czym podjęła swoją książkę i pokierowała się w stronę swojej szafki.
W końcu blondynka znalazła się obok swojej szafki. Obejrzała się jeszcze raz do okoła po czym odetchnęła z ulgą, że w pobliżu nie ma Samanty. Zajęła się sobą. Otworzyła szafkę i odłożyła książkę. Spojrzała na zdjęcie znajdujące się na drzwiczkach szafki. Uśmiechnęła się pod nosem. Zdjęcie pokazywało ją i Jack'a jeszcze jako dzieci. Kiedy wtedy nie mogli wytrzymać bez siebie nawet dwóch godzin. Siedzieli do samego późna. Najczęściej na wielkiej gałęzi drzewa za domem Brewer'ów.
Gdy zamknęła szafkę jej oczom ukazał się Jack. Crawford prze straszyła się lekko przez co uderzyła plecami o blaszaną po wierzchnie szafki. Uśmiechał się do niej ciepło.
- Wystraszyłeś mnie. - powiedziała z wyrzutami do szatyna - Więcej tak nie rób.
- A może tak... Byś się przywitała? - od powiedział podnosząc jedną brew, - Czekaj.. Czy ja widzę.. Błyszczyk? uśmiechnął się chytrze a dziewczyna tylko przetarła prawym rękawem po ustach. - Nie ścieraj go. Wyglądasz z nim ślicznie. Bez niego też... - Blondynka tylko strąciła z niego swój wzrok i wlepiła w swoje buty. Nagle zadzwonił dzwonek. Wszyscy pokierowali się w wyznaczone miejsca. - To ja lecę na matme. Dzisiaj mamy zastępstwo z Panną Henn. Życz mi szczęścia. Do zobaczenia. - Blondynka od prowadziła go wzrokiem gdy nagle uświadomiła sobie, że mam historię z Panem Thompsonem, który nienawidzi spóźnialstwa. Głośno westchnęła i pognała na drugi koniec korytarza.
Już minęła 35 minuta lekcji. Znudzony Brewer tylko przypatrywał się zegarowi ściennemu znajdującego się nad tablicą i tego zegarka który miał na nadgarstku. Spojrzał na nauczycielkę, która zaczęła pisać coś na tablicy. Chłopak rozejrzał się po klasie. Nie zobaczył nic nowego. Po staremu wszyscy totalnie się nudzą. Z powrotem spojrzał w książkę i na tablicę gdzie Pani Henn pisała wynik równania. Wszyscy wyczekiwali przerwy. Szczególnie Jack. Chciał znów zobaczyć śliczną sąsiadkę z którą spędzał teraz coraz to mniej czasu. Pragnął aby to się zmieniło. Aby było tak jak kiedyś..
♥ JACK ♥
-Jeszcze 5 min.. - powiedziałem szeptem co nie umknęło Pani Henn. Spojrzała na mnie złowrogo. ta 40-latka jak na kogoś spojrzy to noże. Już powoli się niecierpliwiłem. Siedziałem jak na szpilkach. Bałem się w ogóle poruszyć. Gdyby Henn powiedziała o moim złym zachowaniu do wychowawczyni którą jest ( przypadłość losu) moja ciocia miał bym przewalone do końca szkoły. Mama ciągle by mi to wypominała. A z resztą ciotka też. Musiałem trochę się uspokoić. Kiedyś normalnie wyciągnął bym telefon i zaczął pisać sms'y. Ale nie tym razem.
W końcu zadzwonił dzwonek. Uratował mnie. Spakowałem książki i szybkim krokiem udałem się do wyjścia. Oczywiście Pani Henn poprosiła mnie abym chwilkę został. Uprzedziła, że to nic strasznego.
- A wiec.. Co złego zrobiłem? Mam iść meldować się co cioci?
- Nic złego nie zrobiłeś. - uprzedziła mnie miłym głosem. - Wręcz przeciwnie. - Spojrzałem niewiernie na nauczycielkę. - No co się tak dziwisz? Oceny z matematyki Ci się poprawiły. Jak tak dalej pójdzie to spokojnie zdasz matematykę. Z ocen niedostatecznych, dopuszczających na oceny dostateczne a nawet czasem dobre. Gratulacje! - powiedziała i uśmiechnęła się miło.
- Naprawdę? Uczę się tyle co wcześniej.
- Doprawdy? A chcesz może mieć ocenę dostateczną na półrocze być może dobrą na koniec roku? - Co za pytanie? Oczywiście, że chcę. Wtedy mam a przestała by mnie prze śladować z ta matmą. Pokiwałem twierdząco głową. Spodobało się jej moje zaangażowanie. Uśmiechnęła się szeroko. - Znasz może kogoś kto dobrze się uczy z matematyki?
- Znam. - powiedziałem krótko.
- To poproś tą osobę aby pomogła Ci z tym przedmiotem. Musisz się podszkolić. Potrzebujesz zachęty? - pokiwałem nieśmiale głową. - No to masz. Jeśli podciągnął Ci się stopni jeszcze bardziej niż teraz. Postaram się namówić twojego matematyka aby dał Ci szansę i abyś zakończył ta klasę z oceną dobrą na koniec roku. - uśmiechnąłem się.
- Dziękuję. Nie zawiodę. - powiedziałem mile. - Mogę już iść? - zapytałem gdy nastała chwila ciszy.
- Tak. Proszę idź. - Wychodząc pożegnałem się grzecznym Do widzenia. Poszedłem w głąb szkoły w poszukiwaniu Kim. Muszę się pochwalić nowościami. Jak je to powiem to padnie. Będzie ze mnie zadowolona. Znalazłem ją gdy stała z nosem w szafce. Objąłem ją od tyłu przyciągając do siebie szepcząc nie zgadniesz.
Stanęła do mnie przodem i uśmiechnęła lekko. Zacząłem jej opowiadać całą moją sytuację z matmą. Ona wie, że to dla mnie czarny konik. Pomagała jak mogła i.. Chwila. To ona może pomóc i teraz. Przecież mogła by pomóc z mi z matmą. I przy okazji pospędzaliśmy ze sobą więcej czasu. A jeszcze przed paroma minutami narzekałem na to, iż spędzamy ze sobą mało czasu. Nadrobimy to.
- Kim.. - zacząłem. - Mam prośbę. I to nie byle jaką.
- Zamieniam się w słuch. - powiedział podchodząc krok bliżej mnie.
- Masz czas w piątek wieczorem? - Zabrzmiało jakbym proponował jej randkę? Nie chyba nie.. - Uprzedzam to nie randka. - uspokoiłem ją bo zauważyłem, że zaczęła lekko panikować. - Mogła byś mnie pouczyć trochę z matmy?
- Znaczy korepetycje? - spytała dla pewności. Wiedziałem, że to zrobi. Jest taka słodka gdy się denerwuje, uśmiecha, gdy jest poważna a raczej próbuje bo nie umie być poważna. - Wpadnij do mnie o 18:00. - Uśmiechnąłem się szeroko i rozłożyłem ręce aby ją przytulić. Nie zrobiła nic. Tylko spojrzała na mnie nieśmiale. Trzeba ją trochę ośmielić. Podszedłem bliżej i mocno przytuliłem. Lekko się do mnie przytuliła. Ale mi się podobała u niej ta nieśmiałość. Sprawiała, że wyglądała jeszcze bardziej słodko niż wtedy kiedy była gdzieś ze mną i powoli dostawała głupawki z powodu nadmiaru mojego towarzystwa.
Wow! Zaskoczyłaś mnie. To jest zupełnie inne. Lepiej napisane. W ogole i w szczególe wszystko jest idealne. A ten gif na koniec nie ziemski.
OdpowiedzUsuńHaha! Leżę tu i lecję po tym co odstawili rodzice Kim przy śnaidaniu. Niezły pasztet! Haha <3
Jack jaki słodziutki. Jaki uroczy. Taki idealny! <3
Normalnie super rozdział. Czekam na nowy.
Dziękuję bardzo. ♥ Ważne jest dla mnie to iż komuś podoba się moja praca.
UsuńSuper czekam na nowy ♥♥♥♥♥
OdpowiedzUsuńTrosze sobie poczekasz.. Wybacz <3
UsuńTrochę błędów ale Ci wybaczę bo treść ogółem jest fajna!
OdpowiedzUsuńTak wiem.. Są błędy ale te większe postarałam się poprawić.
UsuńMam do ciebie kabanosie, parę uwag ale to w innym komentarzu. Narazie nie mam już siły. Więc powiem, że jestem zaskoczona nową treścią, ale to potem. Narazie opowiada się fajnie, trzymaj tak dalej :*
OdpowiedzUsuńDziękuję pięknie ty Szczerbatkonators moja kochana! ♥♥♥
UsuńHejo! Dziękuje za te komentarze. Wiem popełniłam kilka błędów ale już je poprawiłam. Jak jeszcze gdzieś zauważycie błąd to mnie o tym poinformujcie.
OdpowiedzUsuńPrzepraszam za niewygody ale rozdział pisałam dość późno a raczej dopracowywałam, więc nie za bardzo przejęłam się błędami. Przepraszam. Postaram się poprawić.
NIE, NIE, NIE, NIE I JESZCZE RAZ NIE! Dlaczego ja nie wiedziałam, że dodałaś coś nowego? Dlaczego nie wiedziałam, że już rozpoczęłaś historię, na którą tak dawno
OdpowiedzUsuńczekałam?
Ta historia ma u mnie już duży plus. Rzeczywiście parę błędów ale to literówki lub ortografia. To zdarza się każdemu. Nawet najlepszym! Zaczęłam go czytać o 8;31 a skończyłam teraz bo czytałam go 2 razy tak mnie wciągnął. Od świeżyłam stronę i zauważyłam, że poprawiłaś błędy.Nowa historia mnie rozwala! Jest świetna!
:)
Ty kochana masz przeogromny talent! WIELKI! Nie będę się rozpisywać jakoś strasznie długo! KOCHANA.. Masz ogromny talent. Ta historia na pewno zaskoczy i będzie wielka! Już jest! Czekam na nowy rozdział. :)
~Live.
Dziękuję Live. Bardzo ucieszyły mnie twoje słowa.
UsuńOpowiadanie jest cudowne i zakochałam się w nim od pierwszego przeczytania :* bohaterowie, całe ich otoczenie oraz sama fabuła są dobrane idealnie, a twój styl pisania dodaje tego smaczku opowiadaniu, że nie potrafię się od niego oderwać <3
OdpowiedzUsuńTak więcej jesteś jedną z najlepszych blogerek, jakich opowiadania mogłam czytać :* kocham cię po prostu :*
Będę starała się komentować, jak najczęściej :*
Czekam na next, kochana :* <3
:o Zdziwiłam się, że TY napisałaś MI coś tak głębokiego. Laska zaskocczyłaś mnie. Dziękuję pięknie ty Zdechlaku :* :*
UsuńNową historia? Czekam na więcej!!!!
OdpowiedzUsuńCuuuudo ;*
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie na nowy rozdział.
http://you-never-know-when-death.blogspot.com/?m=1
Aww jak słodko ! <3
OdpowiedzUsuńEj no, niech ten Mark nie przesadza.. zgaduję, że jeszcze będzie miał okazję:))) Ogólnie to rozdział fajny. Zdarzają się błędy, ale nikt nie jest idealny, więc nie mam prawa się czepiać;) Widać, że się poprawiłaś. Piszesz o niebo lepiej niż wcześniej!
CZEKAM NA NN ! <3
ale plz.. niech nasza Kimmy nie będzie wiecznie taka nieśmiała, kotek musi pokazać pazurki!
ps. zapraszam do siebie na coś nowego ;*
http://make-me-heart-attack.blogspot.com/
L x