~ 24 sierpień. To dzień w którym postanowiliśmy wyjechać. Na godzinę 11:00 miałem być już gotowy. I byłem. Gdy wsiadałem do samochodu kierującego mnie i tatę do Nowego Yorku zauważyłem moich kumpli. Byłem pewien, że zmierzają w stronę mojego domu aby się pożegnać. Jednakże oni minęli go i nawet nie spojrzeli. Zrobiło mi się bardzo głupio.
- Nie przejmuj się nimi Jack! - powiedział tata - W Nowym Yorku poznasz o wiele lepszych ludzi. Będziesz miał masę przyjaciół!
- Ja nie potrzebuje przyjaciół. Sam świetnie daje sobie rade. - odezwałem się po czym delikatnie uśmiechnąłem.
- W sumie.. Masz racje.. Po co Ci oni? Masz mnie. I Jordana..
- Jordana?
- Tak. W Nowym Yorku zahaczymy o sklep zoologiczy. - powiedział po czym uśmiechnął się podejrzliwie.
- Kupiłeś nam psa?
- Tak.
- Na prawdę? - powiedziałem uśmiechnięty! Zawsze chciałem mieć psa. Coś czuje, że w tym Nowym Yorku będzie trochę bardziej ciekawiej niż myślałem...
(...)
Dojechaliśmy do Nowego Yorku. Miasto jest ogromne! Ciesze się, że nie bd mieszkać w centrum tylko na jego obrzeżach. Jechaliśmy aby znaleźć odpowiedni sklep zoologiczny w którym tata kupił psa przez internet. Ciągle jego rasa była mi nieznana. Ale to sprawiało, że bardziej się z niego cieszyłem! W końcu znaleźliśmy ten sklep. Zaparkowaliśmy. Już wysiadałem gdy nagle tata powiedział aby został w samochodzie. Niechętnie ale go posłuchałem.
Taty nie było raptem 5 min. Gdy w końcu wyszedł zadowolony ze sklepu z klatką w której siedział mały wystraszony pies haski. Byłem cały w skowronkach cała drogę do domu!
Gdy w końcu znaleźliśmy się na ulicy gdzie znajdował się nasz nowy dom chciałem już tylko wyjść z tego samochodu ii szybko zobaczyć mój nowy dom, pokój.. I oczywiście poznać kogoś w moim wieku aby lepiej zakwaterować się w nowej szkole. Którą z resztą jadę dziś obczaić.
Znaleźliśmy się przed bramą wjazdową do naszego nowego domu. Tata wysiadł z samochodu i otworzył bramę wjazdową. Wsiadając z powrotem do auta rzucił w moją stronę kluczami do domu.
- A po co mi to dajesz? Abym zgubił? - zapytałem
- To twoje klucze do domu. Każdy z nas ma własne klucze aby mógł spokojnie wejść do domu gdyby ten był zamknięty. - odpowiedział tata.
Wysiadłem z samochodu. Dom bardzo mi się spodobał. Był bardzo duży! Nie wiem po co nam tak duży dom skoro będziemy tu mieszkać tylko we dwoje.
- I jak? Podoba Ci się? - zapytał tata. Choć doskonale wiedział, że jestem zachwycony!
- Szczerze? - zapytałem. Na co on pokiwał twierdząco głową. - Ten dom jest zajebisty!
- Wiedziałem , że Ci się spodoba!
(...)
Tego dnia rozpakowywałem tylko swoje rzeczy. Oglądałem dom i.. okolice. Ale.. wracając do tej okolicy. Na spacer do ulicy wybrałem się razem z psem. Mały Jordan ma w sobie tyle energii. O wiele więcej ode mnie!
Spacerując natknąłem się na moją przyszłą szkołę. No.. szkoła jak to szkoła. I tak będzie chujowa i tak! Ale sądząc, że to Nowy York byłem przygotowany na coś lepszego. A ta głupia placówka różni się tylko tym od mojej starej szkoły, że jest w Nowym Yorku a nie w Bostonie!
- Oj Jordan.. - powiedziałem i kucnąłem przy piesku. - Życz mi szczęścia na ten nowy rok szkolny.. Przy da mi się.
(...)
Wróciłem do domu. Postanowiłem trochę poszperać w jego garażu. Hm.. Zważając na to, że garaż jest ogromny i wygląda jak warsztat śmiało mogę stwierdzić, że jego poprzedni właściciele bardzo lubili mechanikę. Tata bardzo interesuje się takimi rzeczami. Bardzo pewnie spodobał mu się ten dom w dużej mierze dla tego garażu.
W 'warsztacie' stoi drewniany stół z imadłem oraz milionami drobiazgów. Plus maska do spawania. Przedmioty wygrywają w konkurencji dużo, jest ich ponad miarę, nie do ogarnięcia i wykorzystania. Trudno je docenić, ponieważ wzrok nie sięga do tych wszystkich pudełeczek, skrzyń i toreb, które tutaj były ale i tata przywiózł swoje skarby. W istocie wszystko ma swoją wewnętrzną logikę, tylko należy otworzyć na oryginalne zestawienia i przeznaczenia. Już wiedziałem, że taty należało by od razu zacząć szukać właśnie w garażu gdybym nie mógł go znaleźć w domu.
(...)
1 wrzesień. Zupełnie sam w nowej szkole. Nikogo nie znałem. Zupełnie z nikim nigdy nie rozmawiałem. Ogólnie boje się do kogo kol wiek zagadać.
Gdy zaczęło się paplanie nauczycieli jaki to ten rok będzie udany bardzo mnie przy nudziło.. Ale gdy Dyrektor szkoły wkroczył do akcji od razu zaczęło się go aż miło słuchać. Chyba jako jedyny z nauczycieli wygłaszających mowę nie miał on przed sobą kartki z której czytał swoje przemówienie. Od razu mi się to spodobało.
- (...) Starajcie się spełniać swoje upodobania w tej szkole. Brońcie swego jak lwy! Bądźcie czujni jak lisy! Starajcie się nie zważać na opinię innych, szczególnie na tą negatywną opinię. Bo ja Wiem, że pośród Was są takie istotki, które będą chciały Wam zrobić na złość. Ale Wy się nie dajcie! Brońcie swoich poglądów! I co najważniejsze.. Zapamiętajcie, że liceum, to taka szkoła w której nawiązuje się znajomości na całe życie. Rozsądnie wybierajcie te osoby z którymi chcecie iw zgodzie pić kawę lub herbatę w jakiejś kawiarni wspominając te szalone pomysły z licealnego życia! Podsumowując pragnę życzyć Wam wszystkim powodzenia. Dajcie z siebie 100 procent! Nie 99. Ani 101. Te 100 procent będą wystarczające! Dziękuje a ja.. Nie będę zabierać Wam ostatniego popołudnia wakacji. Idźcie cieszyć się tym ostatnim dniem wakacji.
(...)
Wiecie co? Ten facet dodał mi na prawdę skrzydeł. Powiedział coś tak motywującego, że aż chce się jutro iść do szkoły.. Oczywiście jutro będę mówić coś zupełnie innego gdy przyjdzie mi wstać o 7:00. Nie wiedzieć czemu większość uczniów została jeszcze w szkole i zaczęła rozmawiać ze sobą.. Szperać coś w swoich szafkach. Ja tam jutro to zrobię..
Już miałem wychodzić gdy nagle usłyszałem, że ktoś woła moje imię.
- Ej Ty.. Jack! Brewer! - słysząc swoje nazwisko odwróciłem się. Zauważyłem, że jakiś chłopak zmierza w moim kierunku w towarzystwie dwóch dziewczyn. - Ty jesteś nowy, co?
- Tak. - odpowiedziałem pewnie. Chłopak był mojego wzrostu. Czyli dość wysoki. Miał bujną blond czuprynę i piegi.
- Mamy coś do obgadania. - powiedział dość głośno na co zwróciła uwagę większość szkoły. - Jako, że jesteś nowy musisz przystosować się do moich zasad panujących w tej szkole! Po pierwsze nie zbliżaj się nawet do dziewczyn z 3 'a'. Po drugie tylko ja mogę tu mieć piękne włosy więc Ty swoje czesz w inny sposób a po trzecie..
- .. A po trzecie odpierdol się ode mnie. - powiedziałem już znudzony jego ględzeniem.
- Co..? Powtórz bo chyba coś źle zrozumiałem.
- Nie moja wina, że potrzebna jest Ci wizyta u Laryngologa.. Odpierdol się ode mnie! Bo ja i tak nie mam zamiaru przestrzegać tych twoi głupich zasad.. Pff.. Żałosny jesteś i tyle.
- Masz przesrane. - odezwał się po czym odszedł.
- Hah.. - zamruczałem pod nosem i wyszedłem kierując się w stronę domu.
****
I tak właśnie wygląda pierwszy rozdział. Jego data napisania? 11 sierpień. Wyrobiłam się z nim w chyba 3-4 godziny. Bądź mniej. Bardzo łatwo mi się go pisało! I chociaż jego większość jest bez sensu to mi przyjemnie się go czyta. Nie chwaląc się.. Ale, ja.. Czekam na Waszą opinię!!
sobota, 13 sierpnia 2016
środa, 10 sierpnia 2016
Poznajmy się! - Epilog
~ Zacznijmy od tego, że Ci się przedstawię. Mam na imię Jack Brewer. Mam siedemnaście lat. Swoje osiemnaste urodziny będę świętował 13 lipca. Mieszkam w Bostonie razem z moim tatą. Niestety jestem jedynakiem. Zawsze chciałem mieć rodzeństwo, niestety tego rodzeństwa nie mam.
Wraz z tatą postanowiliśmy się przeprowadzić do Nowego Yorku. Oboje uznaliśmy, że to będzie dobra decyzja. W zasadzie najlepsza jaka mogła nam przyjść do głowy w tamtej chwili.
Postanowiliśmy wyjechać pod koniec wakacji. Ojciec zapisał mnie do najbliższej szkoły naszego nowego miejsca zamieszkania.
Gdy zwiedzałem okolice postanowiłem zobaczyć tą moją nowa szkole. Nie zachwyciła mnie.. Była to zwyczajna placówka. Spodziewałem się czegoś więcej.
Jestem bardzo kontrowersyjną osobą.. Bardzo łatwo mnie zdenerwować! Mało kto potrafi zapanować nad moimi nerwami. Zwykle przyjaciele, tata. Co do przyjaciół.. Nie mam ich zbyt dużo. W Bostonie miałem dwoje kumpli z którymi nie miałem zbyt dobrego kontaktu. Znaczy.. W szkole byliśmy bardzo dobrymi przyjaciółmi. Ale poza nią.. Chłopaki postanawiali szaleć do późna włócząc się nie wiadomo z kim i gdzie , paląc papierosy czy pijąc piwo. Tego typu rzeczy nigdy mnie nie interesowały.. Chociaż.. Przyznaje ,że kiedyś spędziliśmy wspólny wieczór.
Miałem 13 lat i postanowiłem w końcu napić się tego piwa. Każdy mówił spróbujesz a nie będziesz mógł przestać! Możesz się teraz śmiać.. Nienawidzę tego gówna! Wypiłem ledwie dwa łyki i oddałem tej napój koledze. Ci oczywiście jak na to zareagowali? Śmiechem. Nie zdziwiło mnie to. Postanowiłem, że nigdy więcej nie będę tego pić.
Będąc nastolatkiem nie potrafisz usiedzieć w miejscu. Na dodatek kiedy hormony w tobie zaczynają buzować. Hahahaa! Zaczynasz szukać hobby.. Jakiegoś miejsca dla siebie. Pamiętam, że ja będąc małym chłopcem kochałem rysować. Mam takie specjalnie pudełko gdzie chowałem swoje szkice aby nikt się o nich nie dowiedział. Nie miałem jakiegoś wielkiego talentu.. Ale lubiłem to robić i starałem się jak mogłem co przyczyniło się do efektów mojej pracy. Cieszyłem się, że jestem coraz lepszy aż w końcu stwierdziłem, że rysowanie to nie zajęcie dla mnie.
Miałem 10 lat. Chłopcy w tym wieku nie siedzą w domu tylko na boisku grają w piłkę. Nie lubiłem piłki nożnej. Interesowało mnie zupełnie coś innego! Pamiętam, że zaczęły się w tedy te upragnione wakacje.. I cały pierwszy ich tydzień spędziłem w domu na dupie przed telewizorem. Ojciec postanowił wysłać swojego kochanego syneczka na obóz karate. Pamiętam, że wtedy bardzo mnie to interesowało. Nadal interesuje! Byłem pod jarany jak mało kto.. Od tego czasu jestem wielkim miłośnikiem tego sportu. Mam czarny pas drugiego stopnia.
Osiągnąłem to wszystko przez 5 lat. Zacząłem w wieku 10 a skończyłem w wieku 15. Zapewne kontynuował bym swoje hobby do teraz ale miałem nieprzyjemny wypadek. Skręciłem sobie kostkę na mistrzostwach stanowych. Uraz był dość poważny. Lekarz stwierdził, że jeżeli nie chce chodzić o kulach lub gorzej .. Jeździć na wózku inwalidzkim to powinienem skończyć z karate. Oczywiście będąc w wieku 15 lat byłem typem buntownika.. Robiłem wszystko aby utrzymać się tej dyscypliny jak tylko mogłem aż w końcu poznałem coś zupełnie innego. Co sprawiło, że zacząłem zupełnie inaczej patrzeć na świat. Kickboxing. To jest dopiero jazda bez trzymanki.. W tej dyscyplinie nie muszę uważać na to czy zrobię krzywdę swojemu przeciwnikowi. Jeśli kogoś nie lubię, lub mam jakieś problemy mogę się wyżyć! Oczywiście nie było łatwo przekonać tatę aby zapisał mnie na te zajęcia. Stwierdził, że jeśli chce na to uczęszczać muszę sam płacić za lekcje. Ja byłem pełnej wiary, że to prawda i znalazłem sobie prace.. Tata oczywiście docenił to, że tak bardzo chce osiągnąć swój cel aż w końcu uległ. Powiedział, że opłaci moje zajęcia pod warunkiem.. Powiedział abym był bardzo ostrożny. I uważał na siebie jak tylko mogę. Do tej pory to robię.
Teraz trochę opowiem Ci o mojej sytuacji w domu. Nie lubię o tym rozmawiać bo to jest.. To jest, że tak powiem świeża sprawa. Trzy miesiące temu zmarła moja mama. Zmarła na raka... Nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego, jak Ciężko jest mi o tym mówić. Tak bardzo była ze mnie dumna. Zawsze dodawała mi otuchy, wspierała, pomagała jak tylko mogła, była taka wyrozumiała. Tata też jest cudowny.. Ale go prawie zawsze nie było w domu, pracował aby utrzymywać swoją kochaną rodzinę. Chociaż nasz sytuacja finansowa była bardzo stabilna.. On dawał z siebie wszystko aby nigdy niczego nam nie zabrakło. Bardzo mu za to dziękuje! Ale tata nie umiał dawać rad w taki sam sposób jak mama.. Już się przyzwyczaiłem do jej rad.. Tej dobrej duszy którą posiadała a teraz.. Teraz nie mogę tego doświadczyć. Od trzech miesięcy nie słyszałem jej głosu. Nie czułem jej obecności.. A gdzie bym nie spojrzał to widziałem jej postać. Tata miał podobnie.. Nie umieliśmy sobie poradzić z jej odejściem. Dlatego właśnie postanowiliśmy wyjechać w nowe miejsce. Poznać nowych ludzi! To jak..? Poznamy się bliżej?
C.D.N.
***
Przychodzę do Was z czymś zupełnie nowym. Jesteście na to gotowi? Bo ja ruszam pełną parą! Zapraszam do nowej historii! Uwierzcie! To będzie jedna z lepszych moim prac. Zapraszam do jej czytania. :P Całuję :* Pozdrawiam :)
//Tami G.
Wraz z tatą postanowiliśmy się przeprowadzić do Nowego Yorku. Oboje uznaliśmy, że to będzie dobra decyzja. W zasadzie najlepsza jaka mogła nam przyjść do głowy w tamtej chwili.
Postanowiliśmy wyjechać pod koniec wakacji. Ojciec zapisał mnie do najbliższej szkoły naszego nowego miejsca zamieszkania.
Gdy zwiedzałem okolice postanowiłem zobaczyć tą moją nowa szkole. Nie zachwyciła mnie.. Była to zwyczajna placówka. Spodziewałem się czegoś więcej.
Jestem bardzo kontrowersyjną osobą.. Bardzo łatwo mnie zdenerwować! Mało kto potrafi zapanować nad moimi nerwami. Zwykle przyjaciele, tata. Co do przyjaciół.. Nie mam ich zbyt dużo. W Bostonie miałem dwoje kumpli z którymi nie miałem zbyt dobrego kontaktu. Znaczy.. W szkole byliśmy bardzo dobrymi przyjaciółmi. Ale poza nią.. Chłopaki postanawiali szaleć do późna włócząc się nie wiadomo z kim i gdzie , paląc papierosy czy pijąc piwo. Tego typu rzeczy nigdy mnie nie interesowały.. Chociaż.. Przyznaje ,że kiedyś spędziliśmy wspólny wieczór.
Miałem 13 lat i postanowiłem w końcu napić się tego piwa. Każdy mówił spróbujesz a nie będziesz mógł przestać! Możesz się teraz śmiać.. Nienawidzę tego gówna! Wypiłem ledwie dwa łyki i oddałem tej napój koledze. Ci oczywiście jak na to zareagowali? Śmiechem. Nie zdziwiło mnie to. Postanowiłem, że nigdy więcej nie będę tego pić.
Będąc nastolatkiem nie potrafisz usiedzieć w miejscu. Na dodatek kiedy hormony w tobie zaczynają buzować. Hahahaa! Zaczynasz szukać hobby.. Jakiegoś miejsca dla siebie. Pamiętam, że ja będąc małym chłopcem kochałem rysować. Mam takie specjalnie pudełko gdzie chowałem swoje szkice aby nikt się o nich nie dowiedział. Nie miałem jakiegoś wielkiego talentu.. Ale lubiłem to robić i starałem się jak mogłem co przyczyniło się do efektów mojej pracy. Cieszyłem się, że jestem coraz lepszy aż w końcu stwierdziłem, że rysowanie to nie zajęcie dla mnie.
Miałem 10 lat. Chłopcy w tym wieku nie siedzą w domu tylko na boisku grają w piłkę. Nie lubiłem piłki nożnej. Interesowało mnie zupełnie coś innego! Pamiętam, że zaczęły się w tedy te upragnione wakacje.. I cały pierwszy ich tydzień spędziłem w domu na dupie przed telewizorem. Ojciec postanowił wysłać swojego kochanego syneczka na obóz karate. Pamiętam, że wtedy bardzo mnie to interesowało. Nadal interesuje! Byłem pod jarany jak mało kto.. Od tego czasu jestem wielkim miłośnikiem tego sportu. Mam czarny pas drugiego stopnia.
Osiągnąłem to wszystko przez 5 lat. Zacząłem w wieku 10 a skończyłem w wieku 15. Zapewne kontynuował bym swoje hobby do teraz ale miałem nieprzyjemny wypadek. Skręciłem sobie kostkę na mistrzostwach stanowych. Uraz był dość poważny. Lekarz stwierdził, że jeżeli nie chce chodzić o kulach lub gorzej .. Jeździć na wózku inwalidzkim to powinienem skończyć z karate. Oczywiście będąc w wieku 15 lat byłem typem buntownika.. Robiłem wszystko aby utrzymać się tej dyscypliny jak tylko mogłem aż w końcu poznałem coś zupełnie innego. Co sprawiło, że zacząłem zupełnie inaczej patrzeć na świat. Kickboxing. To jest dopiero jazda bez trzymanki.. W tej dyscyplinie nie muszę uważać na to czy zrobię krzywdę swojemu przeciwnikowi. Jeśli kogoś nie lubię, lub mam jakieś problemy mogę się wyżyć! Oczywiście nie było łatwo przekonać tatę aby zapisał mnie na te zajęcia. Stwierdził, że jeśli chce na to uczęszczać muszę sam płacić za lekcje. Ja byłem pełnej wiary, że to prawda i znalazłem sobie prace.. Tata oczywiście docenił to, że tak bardzo chce osiągnąć swój cel aż w końcu uległ. Powiedział, że opłaci moje zajęcia pod warunkiem.. Powiedział abym był bardzo ostrożny. I uważał na siebie jak tylko mogę. Do tej pory to robię.
Teraz trochę opowiem Ci o mojej sytuacji w domu. Nie lubię o tym rozmawiać bo to jest.. To jest, że tak powiem świeża sprawa. Trzy miesiące temu zmarła moja mama. Zmarła na raka... Nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego, jak Ciężko jest mi o tym mówić. Tak bardzo była ze mnie dumna. Zawsze dodawała mi otuchy, wspierała, pomagała jak tylko mogła, była taka wyrozumiała. Tata też jest cudowny.. Ale go prawie zawsze nie było w domu, pracował aby utrzymywać swoją kochaną rodzinę. Chociaż nasz sytuacja finansowa była bardzo stabilna.. On dawał z siebie wszystko aby nigdy niczego nam nie zabrakło. Bardzo mu za to dziękuje! Ale tata nie umiał dawać rad w taki sam sposób jak mama.. Już się przyzwyczaiłem do jej rad.. Tej dobrej duszy którą posiadała a teraz.. Teraz nie mogę tego doświadczyć. Od trzech miesięcy nie słyszałem jej głosu. Nie czułem jej obecności.. A gdzie bym nie spojrzał to widziałem jej postać. Tata miał podobnie.. Nie umieliśmy sobie poradzić z jej odejściem. Dlatego właśnie postanowiliśmy wyjechać w nowe miejsce. Poznać nowych ludzi! To jak..? Poznamy się bliżej?
C.D.N.
***
Przychodzę do Was z czymś zupełnie nowym. Jesteście na to gotowi? Bo ja ruszam pełną parą! Zapraszam do nowej historii! Uwierzcie! To będzie jedna z lepszych moim prac. Zapraszam do jej czytania. :P Całuję :* Pozdrawiam :)
//Tami G.
A może by tak..?
Cześć!
Witam Was bardzo serdecznie!
Jest tu ktoś tak w ogóle?
Minęło trochę czasu od moich ostatnich wpisów. Co nie? Teraz pozostaje mi sprostanie temu opowiadaniu, które uznałam za odpowiednie i rozpoczęcie (kontynuacje) 2 historii. Mam już nawet gotowy drugi rozdział. Chciałam go dziś opublikować. Ale stwierdziłam, że Wam się nie spodoba to co zaplanowałam. Czyli.. co? Pozostaje mi wymyślić coś nowego. I popatrzcie jaką macie cudowną (czyt. okropną) pisarkę.. Wymyśliła już nową historie. Szczerze mówiąc bardziej mi się podoba niż to co wymyśliłam w zeszłym roku.
Nie każdemu może się spodobać. To normalne.. Ale aby Was zachęcić iż przygotowałam krótki prolog. A nowego rozdziału możecie oczekiwać już w tym lub przyszłym tygodniu. Zależy to od mojego dostępu do internetu, który jest bardzo skąpy.. W tym momencie niestety. To przez problemy z ruterem.
To jak? Jedziemy z tym koksem...
PROLOG : Wakacje dobiegły końca. Nowy rok szkolny ruszył pełną parą. Nowa szkoła, nowe twarze.. Nie jest to coś prostego do pokonania dla nastolatka. Siedemnastoletni Jack Bruwer wraz ze swoim ojcem przeprowadził się do Nowego Yorku gdzie chce rozpocząć całkiem nowe życie. Jack marzy o karierze w dyscyplinie sportowej jaką jest Kickboxing, który uprawia od 3 lat na co jego ojciec kategorycznie się nie zgadza. Chłopak nie zważa na przeciwności losu i robi wszystko aby spełnić swoje marzenia. Czy mu się uda? (...)
//Tami G.
Witam Was bardzo serdecznie!
Jest tu ktoś tak w ogóle?
Minęło trochę czasu od moich ostatnich wpisów. Co nie? Teraz pozostaje mi sprostanie temu opowiadaniu, które uznałam za odpowiednie i rozpoczęcie (kontynuacje) 2 historii. Mam już nawet gotowy drugi rozdział. Chciałam go dziś opublikować. Ale stwierdziłam, że Wam się nie spodoba to co zaplanowałam. Czyli.. co? Pozostaje mi wymyślić coś nowego. I popatrzcie jaką macie cudowną (czyt. okropną) pisarkę.. Wymyśliła już nową historie. Szczerze mówiąc bardziej mi się podoba niż to co wymyśliłam w zeszłym roku.
Nie każdemu może się spodobać. To normalne.. Ale aby Was zachęcić iż przygotowałam krótki prolog. A nowego rozdziału możecie oczekiwać już w tym lub przyszłym tygodniu. Zależy to od mojego dostępu do internetu, który jest bardzo skąpy.. W tym momencie niestety. To przez problemy z ruterem.
To jak? Jedziemy z tym koksem...
PROLOG : Wakacje dobiegły końca. Nowy rok szkolny ruszył pełną parą. Nowa szkoła, nowe twarze.. Nie jest to coś prostego do pokonania dla nastolatka. Siedemnastoletni Jack Bruwer wraz ze swoim ojcem przeprowadził się do Nowego Yorku gdzie chce rozpocząć całkiem nowe życie. Jack marzy o karierze w dyscyplinie sportowej jaką jest Kickboxing, który uprawia od 3 lat na co jego ojciec kategorycznie się nie zgadza. Chłopak nie zważa na przeciwności losu i robi wszystko aby spełnić swoje marzenia. Czy mu się uda? (...)
//Tami G.
czwartek, 7 kwietnia 2016
Rozdział 50 ~ Podziękowania
~ Zawody dobiegły końca.. Ogółem mówiąc Dojo Rudiego nie wygrało. Zajęło 3 miejsce. W końcu.. To też powód do szczęścia. Znalazło się w pierwszej czwórce i jedzie do kolejnego etapu. Tym razem przygotują się o wiele bardziej..
Nastał wieczór. Paczka Wassabbi'ego usiadła przy ognisku śmiejąc się i prowadząc ożywiony dialog. Nie mogli uwierzyć, że to wszystko tak szybko minęło.. Jeszcze nie tak dawno byli dla siebie kompletnie obcymi ludźmi. Nie da się zaprzeczyć, że niektórych od samego początku łączyło coś bardzo ale to bardzo silnego.
- Jezu.. To już tyle czasu! - krzyknął Jerry.
- Dokładnie cztery lata.. Ahh.. Jak ten czas leci. - powiedział Milton zaciągając nosem. - A jeszcze tak niedawno byliśmy sobie zupełnie obcy..
- Gdyby nie dojo Rudiego to.. Zapewne do tej pory byśmy się tylko mijali na szkolnych korytarzach. - powiedziała nagle Kim. - Ten czas poświęcony na treningi spędzony razem sprawił, że staliśmy się dla siebie rodziną. Jedyną w swoim rodzaju..
- Dzieciaki.. - powiedział sensej. - Muszę Wam coś powiedzieć.. - Wszystkie twarze w tym momencie były skierowane w stronę mężczyzny. Chwila wahania.. Ale w końcu udało mu się to powiedzieć. - A więc.. Dostałem propozycję przeniesienia naszego dojo do Nowego Jorku.
- Rudi.. To świetna propozycja! - krzyknął nagle Jack - Zgodziłeś się?
- Poprosiłem o czas.. - odpowiedział spokojnie Rudi. Spojrzał po wszystkich swoich uczniach. Dostrzegł, że każdego to dotknęło.
- To nie czekaj aż ktoś Ci sprzątnie taką ofertę z przed nosa. Zgódź się! - powiedziała nagle Kim. Serce jej zamarło.. Nie mogła uwierzyć w to, że jej przygoda z dojo Rudiego może dopiec końca.. Nie chciała tego! To miejsce było dla niej drugim domem! To tam zawsze szła gdy łapała doła albo gdy coś w jej życiu się nie układało.. To właśnie to miejsce stało się przez nią częściej odwiedzane niż szkoła..
Jack..
Życie może być zaskakujące.. Jednego dnia czujesz, że jesteś królem świata a następnego dnia jesteś kompletnym zerem.. Nie wiem czy jestem gotowy przemyśleć to wszystko od początku.. No dobra od początku może nie ale.. Od tego momentu gdy wprowadziłem się do Seaford. Wcześniej mieszkałem w Bostonie.. I pewnie razem z moją rodziną bym tam został ale to miasto sprawiało, że wszystko przypominało nam jedną osobę.. Tą wspaniałą istotę której już z nami nie ma.. Pewnie teraz domyślasz się o kim mówię... Na myśl o tacie łamie mi się serce. Mieliśmy tle planów.. Niestety Bóg chciał go tam u siebie. Heh.. Dziwne to jest.. Dzień przed jego śmiercią powiedział mi, że pojedziemy kupić mi moją pierwszą deskorolkę.. Dla chłopca w wieku 8 lat to było coś wspaniałego.. Następnego dnia obudziłem się.. Wstałem z łóżka z dziwnym poczuciem strachu, pewnego rodzaju lęku. Na werandzie siedziała moja mama i babcia. Obie z łzami w oczach.. Nie wiedziałem o co chodzi. Ale gdy powiedziały mi o co chodzi.. Momentalnie zamarłem. Do oczu nabrało mi się tyle łez.. Pragnąłem jego obecności! Chciałem z nim jeszcze chociaż ten ostatni raz porozmawiać.
W dzień pogrzebu zdałem sobie sprawę, że to wcale nie były żarty.. Żadna ukryta kamera czy coś w tym stylu.. Przecież z czyjejś śmierci nie wolno żartować. Gdy ostatni raz go zobaczyłem chwyciłem za kawałek rękawa jego garnituru. Popatrzyłem na jego bladą twarz. Mimowolnie pogładziłem jego zimną dłoń. Wyszeptałem krótkie "Trzymaj się tato" . Gdy następnego dnia się obudziłem.. Poszedłem do pokoju rodziców. Mama w tym czasie robiła.. Bodajże pranie. Była zajęta zupełnie czymś innym. Usiadłem na łóżku rodziców. Położyłem się na miejscu mojego taty. I poczułem jego obecność. Czułem jakby siedział na brzegu łóżka i mi się przyglądał.
Gdy poszedłem w końcu do szkoły po tygodniowej nieobecności było tam tylko gorzej. Dzieci naśmiewały się z mojej sytuacji. Nie rozumiały tej traumy jaką przechodziłem. I choć teraz mam te głupie 16 lat.. Jestem dwukrotnie starszy dalej nie rozumiem jak mogły to robić.. Przecież z czyjejś śmierci jak już wcześniej wspominałem nie wolno żartować.
Równe 10 miesięcy później mama dostała świetną propozycję pracy w mieście Seaford. Początkowo nie chciałem nigdzie wyjeżdżać. Zostawiać domu.. Tych wspomnień. Ale teraz rozumiem, że to była dobra decyzja. Gdyby nie ta propozycja pracy nigdy nie poznał bym moich wspaniałych przyjaciół.. którzy zrozumieli moją sytuację. Wspierali mnie, z resztą dalej to robią.. Mają dobre serca.. Ci ludzie to już.. Nieodwołalnie moja rodzina!
Jerry..
Siedziałem razem z Jack'iem i Eddie'iem w naszym pokoju. Jack nie kontaktował. Siedział na swoim łóżku wpatrując się w jeden punkt. Nie mógł bym tak zrobić. Nie umiem usiedzieć spokojnie nawet dwudziestu minut.. Muszę coś mówić! Muszę coś robić! Po prostu muszę!
- Macie ochotę wyjść, pograć w piłkę? - zapytałem nagle. Wakacje dobiegały końca a te na pewno na długo zostaną w mojej pamięci. Ostatnie dni.. Trzeba korzystać.
W tegoroczne wakacje tak wiele się zdarzyło. Ja i Grace zostaliśmy parą. Zdobyłem czarny pas karate.. Kim i Jack zostali parą.. Ahh.. Niezapomniane wakacje 2014. Na pewno długo zostaną w mojej pamięci!
- Ja idę.. - odezwał się nagle Jack. - Tylko jak skołujemy piłkę?
- To nie problem.- powiedział Eddie. - Piłkę wziąłem ze sobą. Jest w torbie z niebieską rączką.
Podszedłem do niej i otworzyłem. A tam.. Normalnie mnie zamurowało. W tej torbie można było znaleźć dosłownie wszystko! Eddie zawsze jest przygotowany na każdą ewentualność ale.. nie wiedziałem, ze aż tak..
- Przerażasz mnie Eddie... - powiedziałem wyciągając piłkę.
Grace..
Kim jest.. Jakaś taka.. Nieobecna? Zamyślona? Pewnie jej główkę zaprząta jedna osoba. Jack.. Przez niego Kim nie funkcjonuje już tak samo.. Stała się bardziej ostrożna. Uważa na to co mówi.. Jednym słowem bardzo się zmieniła. Nie jest już taka zaskakująca.. I chociaż to ciągle dynamit.. Ten dynamit się w niej już wypadła.. Teraz tylko czekać aż wybuchnie!
- Kim wszystko okey? - zapytałam aby mieć pewność.
- Tęskni mi się.. - powiedziała opadając na łóżko chowając głowę w poduszce. - Chce aby tutaj przyszedł.. Usiadł obok mnie. Chwycił za rękę i powiedział, że on też za mną tęskni.. Niestety ale nie można mieć wszystkiego!
- Kim.. Przecież Ty sama dobrze wiesz, że on za tobą bardzo tęskni. Chciał by tu przyjść, usiąść obok ciebie, złapać za rękę i Ci to powiedzieć ale.. Zrozum on jest facetem! Chłopcy już tacy są. Nie zrozumie potrzeb dziewczyn..
- Ale Jack jest inny!
- A czy jest tu teraz z tobą? - krzyknęłam. Ona nie rozumie, że Jack zerwał z nią kontakt tylko i wyłącznie z jej winy? Po co się dała pocałować? Czemu nie może zrozumieć, że Jack nadal czuje urazę do niej.. Z jej winy.. Gach! Nie mogę jej tego powiedzieć bo się śmiertelnie obrazi.. - No właśnie.. Więc nie mów jaki to jest cudowny bo ja wiem, że nie jest pierwszym lepszym facetem.. Ty byś się w takim nie zakochała. Najwyraźniej Jack ma to coś! Ale ty nie możesz tutaj bezczynnie siedzieć! Idź kurcze i go przeproś! Tak porządnie go przeproś!
- Czemu mam to robić? Już sto razy go przepraszałam..
- To przeproś sto pierwszy raz! Może Ci wybaczy i do siebie wrócicie.. - stwierdziłam.. Kocham Kim ale czasem jest ona niemożliwa!
- Ale.. To nic nie da! Straciłam swoją szanse.. Już po ptakach!
- Kim.. Zrozum proszę, że ciebie i Jack'a łączy coś szczególnego.. Przez głupią kłótnię to uczucie nie może zniknąć.. Powinnaś walczyć! Powiem Ci to co powtarzała zawsze moja babcia. Bo miłość to nie tylko, słodkie słówka, przyjemne chwile, ale także.. Tysiące kłótni, łez i wykrzyczanych mocnych słów. Pamiętaj, że Jack bardzo mocno przeżył ten twój pocałunek z tym.. Nawet nie wypowiem tego parszywego imienia! Wiesz czemu?
- No czemu..?
- Obiecałam, że tego nie powiem ale.. Teraz to już nieważne. Jack planował zabrać Cię do kina samochodowego bo zdał prawko. Tam chciał.. No wiesz.. Pierwszy raz się z tobą pocałować. Ale trochę to nie wyszło..
Kim..
To co powiedziała mi Grace sprawiło, że serce mi prawie stanęło.. Jak to było możliwe , że się nie domyśliłam? Jestem aż tak głupia?
- Grace.. Na prawdę?
- Tak. Ale jak coś to nie wiesz tego ode mnie.. - powiedziała bardzo szybko.
- Oczywiście..
- Musze pogadać z Jack'iem.. Jak najszybciej! - powiedziała patrząc w podłogę.. Nie miałam odwagi spojrzeć na grace bo w oczach stanęły mi łzy i pewnie cała się czerwona zrobiłam.. Zaszokowało mnie to. Niecodziennie masz okazję dowiedzieć się, że twój były planował w bardzo romantyczny sposób pierwszy raz Cię pocałować. - Wiesz może gdzie jest?
- Nie. Nie mam pojęcia.
- A tak dla przykładu? gdzie może być?
- Jest 18:00. Pewnie wyszedł z chłopakami popływać do jeziora albo poszli się gdzieś przejść. Bardzo prawdopodobne jest też to, że śpi.
- To lecę go szukać. - krzyknęłam i wybiegłam z naszego domku.. Wróciłam po niespełna 3o sekundach. - Zapomniałam butów. - Skwitowałam. Złapałam za trampki i szybko założyłam, po czym wyszłam. Teraz tylko pytanie gdzie zacząć szukać..
Rudi..
Nie potrafię wyobrazić sobie, że mógłbym już więcej nie zobaczyć dzieciaków! Zawarłem z nimi przyjaźń na całe życie! Nie mam serca ich tak po prostu zostawić.. Może lepiej jak odmówię? Tutaj też jest dobrze. Ne mieszkam w nie wiadomo jak cudownym mieszkaniu ale jest lepsze od mieszkania z mamą. A więc.. Postanowione! Zostaje! Tu jest mi dobrze.. No bo w końcu w nowym Jorku nie ma dzieciaków. Tych cudownych istotek..
Sięgnąłem po telefon. Wybrałem odpowiedni numer i teraz tylko czekałem aż się dodzwonię.
- Halo..? Dzień dobry! Tutaj Rudi Gillespie. Ja w sprawie oferty przeniesienia dojo do Nowego Jorku. Niestety ale.. Nie skorzystam...
Jack..
Siedziałem na brzegu jeziora razem z Eddie'm i Jerry'm. Gadaliśmy i śmialiśmy się w najlepsze..Jerry opowiadał co raz to bardziej śmieszne historie. Nie mogłem uwierzyć, że ten dureń był zdolny do zrobienia niektórych bardzo głupich rzeczy. Najśmieszniejsze w tym wszystkim jest to, że on nawet nie był świadomy, że to zrobił..
- Jerry jesteś niemożliwy! - powiedział przez śmiech Eddie.
- Wiem. - powiedział Jerry
- Hahaha. - śmiałem się jak opętany.. Humor drastycznie mi się poprawił!
- Oo.. Jack twoja przyszła żona idzie! - powiedział Jerry wskazując na idącą w naszą stronę Kim. - To kiedy ślub?
- A wiesz.. Ciągle się zastanawiamy nad datą. Jak już będziemy wiedzieli to Cię poinformuję.. - odpowiedziałem żartobliwie. Na co Jerry się zaczerwieniał i wstał. Nie był przygotowany na taką odpowiedz.
- Chodź Eddie. Będą ustalać datę.. Nie przeszkadzajmy im. - Po czym poszli w stronę obozu.
- Cześć. - powiedziała Kim siadając obok mnie.
- Hej. Co u ciebie? - zapytałem
- Wszystko okey..
- To dobrze. - powiedziałem posyłając miły uśmiech. - Wczoraj chciałem z tobą pogadać na bardzo ważny temat ale.. Nie udało się.
- Dzisiaj pogadamy. - powiedziała kładąc swoją dłoń na mojej. Zdziwiło mnie to ale.. Nie zabrałem swojej dłoni. Pozwoliłem jej kontynuować. Brakowało mi jej delikatnych dłoni. Jej delikatne ręce które były tak małe.. Gdy brałem ją za rękę jej dłoń wprost tonęła w mojej ale.. To było najfajniejsze!- Na początek.. Chciała bym Cię przeprosić. Wiem, że robiłam to już wcześniej ale.. Wtedy nie wiedziałam, że.. Tak bardzo Cię zraniłam! Chociaż.. Wybacz, że to powiem. To nie była moja wina, że to zrobił.. Na prawdę jest mi wstyd, że do tego dopuściłam! Ja nie chciałam tego! Ja chciałam wtedy pocałować ciebie! Pogratulować występu a ty.. Byłeś przeze mnie smutny. Bardzo Cię przepraszam.
- Przeprosiny przyjęte. - powiedziałem ujmując jej dłoń - Tęskniłem za tobą. - powiedziałem przysuwając się jeszcze bliżej dziewczyny.
- Na prawdę? - zapytała tak uroczo.
- Na prawdę. Zapomnijmy o tamtej sprawie, dobrze?
- Dobrze ale.. I tak każde z nas nigdy nie zapomni tego.. A przynajmniej ja. Poczucie winy mnie zżera! - powiedziała aja objąłem ją.
- Ej.. Nie powinnaś się tak czuć. Już przeprosiłaś. Teraz wszystko jest już okey. A będzie jeszcze lepiej! - stwierdziłem przytulając ją. Po moim ciele przebiegł delikatny dreszcz. To uczucie które czułem na początku znajomości z Crawford. Ta magiczna iskierka wewnątrz nas zamieniła się w prawdziwy płomień! W końcu mogę odetchnąć z ulgą i na prawdę uwierzyć, że już wszystko jest okey.. - Kim..
- Tak?
- Kocham Cię. - Odsunęła się ode mnie. Spojrzała w oczy, uśmiechnęła delikatnie przysuwając swoją głowę do mojej. Wiedziałem doskonale o co jej chodziło. Też tego chciałem! Pierwsza miłość zawsze jest wyjątkowa. A pierwszy pocałunek w takiej miłości niezapomniany..
- Ja ciebie też kocham. - stwierdziła kim gdy byliśmy już na prawdę blisko siebie. Serce biło mi niczym opentane! Słyszałem każde jego bicie.. I ten moment gdy nasze usta w końcu się stykneły.. Czujesz tą magie? Bo ja czuje, że ta miłość mnie zaczarowała!
***
Wróciliśmy do domu. Każdy w takich nastrojach jakby wygrali w totolotka.. Tak właściwie to.. Nasz paczka już wygrała życie! Ja mam Kim, Jerry ma Grace, Eddie zapoznał się z Samantą i mają bardzo dobry kontakt a Rudi.. Jednak zostaje w Seaford. I jeśli oczy mnie nie myliły.. To w zeszła sobotę był na randce. Każdemu się układa! I niech już tak zostanie.. Wiem, że pewnego dnia nadejdzie moment, że nasze grogi się rozejdą a zostaną jedynie wspomnieni ale.. To też magiczne. Móc kiedyś wspomnieć takich wspaniałych ludzi! Heh.. życie jest niepowtarzalne.. Takie..
~ Dotknij miłości, zatrzymaj wiatr, ukołysz niebo, pocałuj gwiazdę, obejmij mrok, uchwyć chwilę, przywitaj się ze słońcem, zatańcz z księżycem, zabij nienawiść wybacz wojnę zazdrości pożartuj z uśmiechem i dopiero tedy mówi, że życie jest piękne...
Nastał wieczór. Paczka Wassabbi'ego usiadła przy ognisku śmiejąc się i prowadząc ożywiony dialog. Nie mogli uwierzyć, że to wszystko tak szybko minęło.. Jeszcze nie tak dawno byli dla siebie kompletnie obcymi ludźmi. Nie da się zaprzeczyć, że niektórych od samego początku łączyło coś bardzo ale to bardzo silnego.
- Jezu.. To już tyle czasu! - krzyknął Jerry.
- Dokładnie cztery lata.. Ahh.. Jak ten czas leci. - powiedział Milton zaciągając nosem. - A jeszcze tak niedawno byliśmy sobie zupełnie obcy..
- Gdyby nie dojo Rudiego to.. Zapewne do tej pory byśmy się tylko mijali na szkolnych korytarzach. - powiedziała nagle Kim. - Ten czas poświęcony na treningi spędzony razem sprawił, że staliśmy się dla siebie rodziną. Jedyną w swoim rodzaju..
- Dzieciaki.. - powiedział sensej. - Muszę Wam coś powiedzieć.. - Wszystkie twarze w tym momencie były skierowane w stronę mężczyzny. Chwila wahania.. Ale w końcu udało mu się to powiedzieć. - A więc.. Dostałem propozycję przeniesienia naszego dojo do Nowego Jorku.
- Rudi.. To świetna propozycja! - krzyknął nagle Jack - Zgodziłeś się?
- Poprosiłem o czas.. - odpowiedział spokojnie Rudi. Spojrzał po wszystkich swoich uczniach. Dostrzegł, że każdego to dotknęło.
- To nie czekaj aż ktoś Ci sprzątnie taką ofertę z przed nosa. Zgódź się! - powiedziała nagle Kim. Serce jej zamarło.. Nie mogła uwierzyć w to, że jej przygoda z dojo Rudiego może dopiec końca.. Nie chciała tego! To miejsce było dla niej drugim domem! To tam zawsze szła gdy łapała doła albo gdy coś w jej życiu się nie układało.. To właśnie to miejsce stało się przez nią częściej odwiedzane niż szkoła..
Jack..
Życie może być zaskakujące.. Jednego dnia czujesz, że jesteś królem świata a następnego dnia jesteś kompletnym zerem.. Nie wiem czy jestem gotowy przemyśleć to wszystko od początku.. No dobra od początku może nie ale.. Od tego momentu gdy wprowadziłem się do Seaford. Wcześniej mieszkałem w Bostonie.. I pewnie razem z moją rodziną bym tam został ale to miasto sprawiało, że wszystko przypominało nam jedną osobę.. Tą wspaniałą istotę której już z nami nie ma.. Pewnie teraz domyślasz się o kim mówię... Na myśl o tacie łamie mi się serce. Mieliśmy tle planów.. Niestety Bóg chciał go tam u siebie. Heh.. Dziwne to jest.. Dzień przed jego śmiercią powiedział mi, że pojedziemy kupić mi moją pierwszą deskorolkę.. Dla chłopca w wieku 8 lat to było coś wspaniałego.. Następnego dnia obudziłem się.. Wstałem z łóżka z dziwnym poczuciem strachu, pewnego rodzaju lęku. Na werandzie siedziała moja mama i babcia. Obie z łzami w oczach.. Nie wiedziałem o co chodzi. Ale gdy powiedziały mi o co chodzi.. Momentalnie zamarłem. Do oczu nabrało mi się tyle łez.. Pragnąłem jego obecności! Chciałem z nim jeszcze chociaż ten ostatni raz porozmawiać.
W dzień pogrzebu zdałem sobie sprawę, że to wcale nie były żarty.. Żadna ukryta kamera czy coś w tym stylu.. Przecież z czyjejś śmierci nie wolno żartować. Gdy ostatni raz go zobaczyłem chwyciłem za kawałek rękawa jego garnituru. Popatrzyłem na jego bladą twarz. Mimowolnie pogładziłem jego zimną dłoń. Wyszeptałem krótkie "Trzymaj się tato" . Gdy następnego dnia się obudziłem.. Poszedłem do pokoju rodziców. Mama w tym czasie robiła.. Bodajże pranie. Była zajęta zupełnie czymś innym. Usiadłem na łóżku rodziców. Położyłem się na miejscu mojego taty. I poczułem jego obecność. Czułem jakby siedział na brzegu łóżka i mi się przyglądał.
Gdy poszedłem w końcu do szkoły po tygodniowej nieobecności było tam tylko gorzej. Dzieci naśmiewały się z mojej sytuacji. Nie rozumiały tej traumy jaką przechodziłem. I choć teraz mam te głupie 16 lat.. Jestem dwukrotnie starszy dalej nie rozumiem jak mogły to robić.. Przecież z czyjejś śmierci jak już wcześniej wspominałem nie wolno żartować.
Równe 10 miesięcy później mama dostała świetną propozycję pracy w mieście Seaford. Początkowo nie chciałem nigdzie wyjeżdżać. Zostawiać domu.. Tych wspomnień. Ale teraz rozumiem, że to była dobra decyzja. Gdyby nie ta propozycja pracy nigdy nie poznał bym moich wspaniałych przyjaciół.. którzy zrozumieli moją sytuację. Wspierali mnie, z resztą dalej to robią.. Mają dobre serca.. Ci ludzie to już.. Nieodwołalnie moja rodzina!
Jerry..
Siedziałem razem z Jack'iem i Eddie'iem w naszym pokoju. Jack nie kontaktował. Siedział na swoim łóżku wpatrując się w jeden punkt. Nie mógł bym tak zrobić. Nie umiem usiedzieć spokojnie nawet dwudziestu minut.. Muszę coś mówić! Muszę coś robić! Po prostu muszę!
- Macie ochotę wyjść, pograć w piłkę? - zapytałem nagle. Wakacje dobiegały końca a te na pewno na długo zostaną w mojej pamięci. Ostatnie dni.. Trzeba korzystać.
W tegoroczne wakacje tak wiele się zdarzyło. Ja i Grace zostaliśmy parą. Zdobyłem czarny pas karate.. Kim i Jack zostali parą.. Ahh.. Niezapomniane wakacje 2014. Na pewno długo zostaną w mojej pamięci!
- Ja idę.. - odezwał się nagle Jack. - Tylko jak skołujemy piłkę?
- To nie problem.- powiedział Eddie. - Piłkę wziąłem ze sobą. Jest w torbie z niebieską rączką.
Podszedłem do niej i otworzyłem. A tam.. Normalnie mnie zamurowało. W tej torbie można było znaleźć dosłownie wszystko! Eddie zawsze jest przygotowany na każdą ewentualność ale.. nie wiedziałem, ze aż tak..
- Przerażasz mnie Eddie... - powiedziałem wyciągając piłkę.
Grace..
Kim jest.. Jakaś taka.. Nieobecna? Zamyślona? Pewnie jej główkę zaprząta jedna osoba. Jack.. Przez niego Kim nie funkcjonuje już tak samo.. Stała się bardziej ostrożna. Uważa na to co mówi.. Jednym słowem bardzo się zmieniła. Nie jest już taka zaskakująca.. I chociaż to ciągle dynamit.. Ten dynamit się w niej już wypadła.. Teraz tylko czekać aż wybuchnie!
- Kim wszystko okey? - zapytałam aby mieć pewność.
- Tęskni mi się.. - powiedziała opadając na łóżko chowając głowę w poduszce. - Chce aby tutaj przyszedł.. Usiadł obok mnie. Chwycił za rękę i powiedział, że on też za mną tęskni.. Niestety ale nie można mieć wszystkiego!
- Kim.. Przecież Ty sama dobrze wiesz, że on za tobą bardzo tęskni. Chciał by tu przyjść, usiąść obok ciebie, złapać za rękę i Ci to powiedzieć ale.. Zrozum on jest facetem! Chłopcy już tacy są. Nie zrozumie potrzeb dziewczyn..
- Ale Jack jest inny!
- A czy jest tu teraz z tobą? - krzyknęłam. Ona nie rozumie, że Jack zerwał z nią kontakt tylko i wyłącznie z jej winy? Po co się dała pocałować? Czemu nie może zrozumieć, że Jack nadal czuje urazę do niej.. Z jej winy.. Gach! Nie mogę jej tego powiedzieć bo się śmiertelnie obrazi.. - No właśnie.. Więc nie mów jaki to jest cudowny bo ja wiem, że nie jest pierwszym lepszym facetem.. Ty byś się w takim nie zakochała. Najwyraźniej Jack ma to coś! Ale ty nie możesz tutaj bezczynnie siedzieć! Idź kurcze i go przeproś! Tak porządnie go przeproś!
- Czemu mam to robić? Już sto razy go przepraszałam..
- To przeproś sto pierwszy raz! Może Ci wybaczy i do siebie wrócicie.. - stwierdziłam.. Kocham Kim ale czasem jest ona niemożliwa!
- Ale.. To nic nie da! Straciłam swoją szanse.. Już po ptakach!
- Kim.. Zrozum proszę, że ciebie i Jack'a łączy coś szczególnego.. Przez głupią kłótnię to uczucie nie może zniknąć.. Powinnaś walczyć! Powiem Ci to co powtarzała zawsze moja babcia. Bo miłość to nie tylko, słodkie słówka, przyjemne chwile, ale także.. Tysiące kłótni, łez i wykrzyczanych mocnych słów. Pamiętaj, że Jack bardzo mocno przeżył ten twój pocałunek z tym.. Nawet nie wypowiem tego parszywego imienia! Wiesz czemu?
- No czemu..?
- Obiecałam, że tego nie powiem ale.. Teraz to już nieważne. Jack planował zabrać Cię do kina samochodowego bo zdał prawko. Tam chciał.. No wiesz.. Pierwszy raz się z tobą pocałować. Ale trochę to nie wyszło..
Kim..
To co powiedziała mi Grace sprawiło, że serce mi prawie stanęło.. Jak to było możliwe , że się nie domyśliłam? Jestem aż tak głupia?
- Grace.. Na prawdę?
- Tak. Ale jak coś to nie wiesz tego ode mnie.. - powiedziała bardzo szybko.
- Oczywiście..
- Musze pogadać z Jack'iem.. Jak najszybciej! - powiedziała patrząc w podłogę.. Nie miałam odwagi spojrzeć na grace bo w oczach stanęły mi łzy i pewnie cała się czerwona zrobiłam.. Zaszokowało mnie to. Niecodziennie masz okazję dowiedzieć się, że twój były planował w bardzo romantyczny sposób pierwszy raz Cię pocałować. - Wiesz może gdzie jest?
- Nie. Nie mam pojęcia.
- A tak dla przykładu? gdzie może być?
- Jest 18:00. Pewnie wyszedł z chłopakami popływać do jeziora albo poszli się gdzieś przejść. Bardzo prawdopodobne jest też to, że śpi.
- To lecę go szukać. - krzyknęłam i wybiegłam z naszego domku.. Wróciłam po niespełna 3o sekundach. - Zapomniałam butów. - Skwitowałam. Złapałam za trampki i szybko założyłam, po czym wyszłam. Teraz tylko pytanie gdzie zacząć szukać..
Rudi..
Nie potrafię wyobrazić sobie, że mógłbym już więcej nie zobaczyć dzieciaków! Zawarłem z nimi przyjaźń na całe życie! Nie mam serca ich tak po prostu zostawić.. Może lepiej jak odmówię? Tutaj też jest dobrze. Ne mieszkam w nie wiadomo jak cudownym mieszkaniu ale jest lepsze od mieszkania z mamą. A więc.. Postanowione! Zostaje! Tu jest mi dobrze.. No bo w końcu w nowym Jorku nie ma dzieciaków. Tych cudownych istotek..
Sięgnąłem po telefon. Wybrałem odpowiedni numer i teraz tylko czekałem aż się dodzwonię.
- Halo..? Dzień dobry! Tutaj Rudi Gillespie. Ja w sprawie oferty przeniesienia dojo do Nowego Jorku. Niestety ale.. Nie skorzystam...
Jack..
Siedziałem na brzegu jeziora razem z Eddie'm i Jerry'm. Gadaliśmy i śmialiśmy się w najlepsze..Jerry opowiadał co raz to bardziej śmieszne historie. Nie mogłem uwierzyć, że ten dureń był zdolny do zrobienia niektórych bardzo głupich rzeczy. Najśmieszniejsze w tym wszystkim jest to, że on nawet nie był świadomy, że to zrobił..
- Jerry jesteś niemożliwy! - powiedział przez śmiech Eddie.
- Wiem. - powiedział Jerry
- Hahaha. - śmiałem się jak opętany.. Humor drastycznie mi się poprawił!
- Oo.. Jack twoja przyszła żona idzie! - powiedział Jerry wskazując na idącą w naszą stronę Kim. - To kiedy ślub?
- A wiesz.. Ciągle się zastanawiamy nad datą. Jak już będziemy wiedzieli to Cię poinformuję.. - odpowiedziałem żartobliwie. Na co Jerry się zaczerwieniał i wstał. Nie był przygotowany na taką odpowiedz.
- Chodź Eddie. Będą ustalać datę.. Nie przeszkadzajmy im. - Po czym poszli w stronę obozu.
- Cześć. - powiedziała Kim siadając obok mnie.
- Hej. Co u ciebie? - zapytałem
- Wszystko okey..
- To dobrze. - powiedziałem posyłając miły uśmiech. - Wczoraj chciałem z tobą pogadać na bardzo ważny temat ale.. Nie udało się.
- Dzisiaj pogadamy. - powiedziała kładąc swoją dłoń na mojej. Zdziwiło mnie to ale.. Nie zabrałem swojej dłoni. Pozwoliłem jej kontynuować. Brakowało mi jej delikatnych dłoni. Jej delikatne ręce które były tak małe.. Gdy brałem ją za rękę jej dłoń wprost tonęła w mojej ale.. To było najfajniejsze!- Na początek.. Chciała bym Cię przeprosić. Wiem, że robiłam to już wcześniej ale.. Wtedy nie wiedziałam, że.. Tak bardzo Cię zraniłam! Chociaż.. Wybacz, że to powiem. To nie była moja wina, że to zrobił.. Na prawdę jest mi wstyd, że do tego dopuściłam! Ja nie chciałam tego! Ja chciałam wtedy pocałować ciebie! Pogratulować występu a ty.. Byłeś przeze mnie smutny. Bardzo Cię przepraszam.
- Przeprosiny przyjęte. - powiedziałem ujmując jej dłoń - Tęskniłem za tobą. - powiedziałem przysuwając się jeszcze bliżej dziewczyny.
- Na prawdę? - zapytała tak uroczo.
- Na prawdę. Zapomnijmy o tamtej sprawie, dobrze?
- Dobrze ale.. I tak każde z nas nigdy nie zapomni tego.. A przynajmniej ja. Poczucie winy mnie zżera! - powiedziała aja objąłem ją.
- Ej.. Nie powinnaś się tak czuć. Już przeprosiłaś. Teraz wszystko jest już okey. A będzie jeszcze lepiej! - stwierdziłem przytulając ją. Po moim ciele przebiegł delikatny dreszcz. To uczucie które czułem na początku znajomości z Crawford. Ta magiczna iskierka wewnątrz nas zamieniła się w prawdziwy płomień! W końcu mogę odetchnąć z ulgą i na prawdę uwierzyć, że już wszystko jest okey.. - Kim..
- Tak?
- Kocham Cię. - Odsunęła się ode mnie. Spojrzała w oczy, uśmiechnęła delikatnie przysuwając swoją głowę do mojej. Wiedziałem doskonale o co jej chodziło. Też tego chciałem! Pierwsza miłość zawsze jest wyjątkowa. A pierwszy pocałunek w takiej miłości niezapomniany..
- Ja ciebie też kocham. - stwierdziła kim gdy byliśmy już na prawdę blisko siebie. Serce biło mi niczym opentane! Słyszałem każde jego bicie.. I ten moment gdy nasze usta w końcu się stykneły.. Czujesz tą magie? Bo ja czuje, że ta miłość mnie zaczarowała!
***
Wróciliśmy do domu. Każdy w takich nastrojach jakby wygrali w totolotka.. Tak właściwie to.. Nasz paczka już wygrała życie! Ja mam Kim, Jerry ma Grace, Eddie zapoznał się z Samantą i mają bardzo dobry kontakt a Rudi.. Jednak zostaje w Seaford. I jeśli oczy mnie nie myliły.. To w zeszła sobotę był na randce. Każdemu się układa! I niech już tak zostanie.. Wiem, że pewnego dnia nadejdzie moment, że nasze grogi się rozejdą a zostaną jedynie wspomnieni ale.. To też magiczne. Móc kiedyś wspomnieć takich wspaniałych ludzi! Heh.. życie jest niepowtarzalne.. Takie..
~ Dotknij miłości, zatrzymaj wiatr, ukołysz niebo, pocałuj gwiazdę, obejmij mrok, uchwyć chwilę, przywitaj się ze słońcem, zatańcz z księżycem, zabij nienawiść wybacz wojnę zazdrości pożartuj z uśmiechem i dopiero tedy mówi, że życie jest piękne...
Tami G.
_______________________________________________________
Nie mogę uwerzyć, że siedziałam na dupie nad tym rozdziałem prawie rok męczyłam się z rozdziałem 50. Który miał zakończyć to opowiadanie I tak szczerze mówiąc.. To chyba mi się udało. W miarę dobrze sobie poradziłam. Ale to już Wy oceńcie moją pracę. A wiec.. od czego by tu zacząć? Może od tego, że.. Dziękuję Wam za ten zajebiście spędzony czas z Wami! Nie zawsze było kolorowo ale.. Większość spędzonych z Wami chwil były po prostu bajeczne! dziękuje za komentarze.. Na prawdę dawały inspiracji do tworzenia. Mam nadzieje, że komentarze pod tym rozdziałem (jeżeli jakieś się pojawią) też dadzą mi kopa w dupę! Planuję wstawiać już 2 rozdział 2 historii na tym blogu. Ale.. Cicho! Ja Musze porządnie pożegnać się z pierwszym. Nie wiem czy mi uwierzycie ale.. Trudno jest mi zakończyć tą historię. I to pewnie dlatego nie miałam po prostu ochoty tego pisać.. Tego skończyć. Ale.. Już nadszedł ten Czas. Dziękuję bardzo! Kocham Was! Dziękuję jeszcze raz ♥
piątek, 22 stycznia 2016
Sprawdzamy obecność ♥
Hej kochani ♥ Che przeprosić za to, że zaniedbuje moje blogi :) Myślę, ze mi wybaczycie.. Przez ten post chce sprawdzić czy mam jeszcze do kogo wrócić. Sprawdźmy jak jest z obecnością. Czy są osoby które to czytają? Jeśli są to proszę o zostawienie krótkiego komentarza z informacją, że ciągle ze mną jesteście. Jeśli jesteście to ja wypuszczam nowy rozdział. Powinien się Wam spodobać! Mogę zdradzić, że są wątki miłosne.. Słodkie słówka itp. :)
Chciałam podziękować za te wyświetlenia! Rozwalacie mój system.. Pamiętam jak te moje początki były w ch*j trudne! (tak wiem, że powiedziałam brzydko i przepraszam) W tej chwili liczba wyświetleń brawie dochodzi do 15 tysięcy! Jezuu!.. Dziękuję ♥♥♥
Kocham Was bardzo mocno!
//Tami G.
Chciałam podziękować za te wyświetlenia! Rozwalacie mój system.. Pamiętam jak te moje początki były w ch*j trudne! (tak wiem, że powiedziałam brzydko i przepraszam) W tej chwili liczba wyświetleń brawie dochodzi do 15 tysięcy! Jezuu!.. Dziękuję ♥♥♥
Kocham Was bardzo mocno!
//Tami G.
Subskrybuj:
Posty (Atom)