środa, 25 czerwca 2014

Rozdział 4

Jack- Och... Kim ,żebyś wiedziała co ja do ciebie czuje. Wszystko było by łatwiejsze.
 Jack zasnął jako ostatni. Nie był tak bardzo zmęczony ,że aż do przesady ale i nie był wypoczęty. Nastał ranek. Wszyscy jeszcze spali.

Jack...
.... Nastał ranek. Wszyscy jeszcze spali. Otworzyłem oczy i ujrzałem mnie i Kim  bardzo do siebie zbliżonych. Tego momentu możenie specjalnie tak sobie wyobrażałam ale okey. Co ma się dziać niech się dzieje. Do pocałunku dzielił nas jedynie 1 cm. Ale postanowiłem się wycofać. Gdybyśmy si pocałowali to nasz mór przyjaźni został by zburzony a gdybyśmy zerwali to wszystko by się zepsuło. Czekałem aż Kim się obudzi. Ale to trwało bardzo długo. W pewnym momencie przestałem się kontrolować i zasnąłem. 


Kim...
...Obudziłam się u zobaczyłam słodko drzemiącego Jack'usia. Słodko się uśmiechnęłam i pocałowałam jego czoło. W ten oto sposób go obudziłam. Chłopak szeroko się uśmiechną i zaczął mnie łaskotać. Mam potworne łaskotki.

Kim- Aaa.... Jack przestań!
Jack-A czy dałaś mi nakaz?

Gwałtownie wstaliśmy a Jack ciągle mnie łaskotał. Potem obijał mnie całą gdy byłam do niego odwrócona tyłem. Zaczęliśmy się głośno śmiać i przewróciliśmy się na podłodze. Wtedy śmialiśmy się jeszcze głośniej. Już mieliśmy się pocałować gdyby nie...
Jerry-Yo, stary! Jak chcecie się miziać to nie na widoku.

Ja i Jack gwałtownie odsunęliśmy się od siebie. I znów zaczęliśmy się niepokojąco śmiać.

Kim-Co?! - powiedziałam piskliwym głosem - My wcale się nie całowaliśmy...
Jack- Właśnie. -powiedział zdenerwowany - Bo ja pomagałem Kim znaleźć... Yyy... Ee... znaleźć...
Kim- Kolczyk. - powiedziałam bardzo szybko.
Jack- Tak właśnie kolczyk. Pomażcie szukać.
Kim- A wiesz co Jack?
Jack-Co?
Kim-Mam pełno kolczyków. Więc jeden w tą czy we w te... Co za różnica?
Jack-Okey. Jestem śpiąc idę się jeszcze położyć. Dobra a ja idę się napić.
jack- Przynieś i też.
Kim-Jak chcesz to chodź.
Jack- No weź
Kim- Nie. Chodź to sobie wybierzesz.
Jack- Dobra.
Kim- No to chodź. Szybciej.
Jack- Już lecę.

Kim i Jack poszli do kuchni w drodze d niej nie odezwali się słowem.
W tym czasie...

Grace- Jak myślicie? Oni są razem?
Milton- Wątpię. Czekali na siebie 2 lata z uczuciami a jeszcze ,że tak przeczuwam poczekają.
Julia- Szanse na to ,że będą razem nie są małe. W 75 % będą razem a w 15 nie.
Jerry- No mi Jack nic nie mówił ,że coś się pomiędzy nimi zmieniło. Więc...
Eddie- Mi też nie.
Milton/Julia- Nie.
Jerry- A ty Grace? - zapytał nieśmiele
Grace- Yyy... No dobra nie namawiajcie mnie tak! Powiem. Przestańcie.
Eddie- Ale my nic nie robimy anie nie mówimy abyś powiedziała... Ale ,że coś wiesz gadaj.
Grace- Okey ale jak coś ja wam nie mówiłam. Okey??
Julia/Milton/Jerry/Eddie - Dobra!
Grace- Byli wczoraj na tych wagarach nie... I rozmawiali tak i rozmawiali i prawie się pocałowali potem zaczął padać deszcz i wracając Jack dał Kim bluzę aby jej nie było zimno i w ten oto sposób wrócili do domu.
Jerry/Eddie- Wow!
Milton- o rzesz ja cię kręcę. Oni są parą!
Julia- Milton oni nie są parą. Kim nie powiedziała Grace o tym ,że są. Wiec... Musimy dalej główkować Milton.
Grace- Ej..A my to co? też możemy się przydać.
Julia- Tak jak mówiłam... Musimy dalej główkować Milton.

W tym samym zasie... Kim i Jack rozmawiali w kuchni gdyby nigdy nic. Kim zrobiła sobie płatki a Jack'owi tosty z Dżemem.  Jack usiadł i czekał aż Kim zaleje płatki gorącym mlekiem. Podszedł do niej aby jej pomóc. Kim go nie zauważyła. Zalała płatki gorącym mlekiem. Podniosła miskę z płatkami ni jednym mocnym ruchem oblała min Chłopaka.

Jack- Oo... Gorące!
Kim- Wybacz. Nie chciałam.
Jack- Nie no wiem ,że to niechcący było.
 Kim- Szybko zdejmij koszulkę i zalejemy ci opażenie wodą utlenioną..

Jack tylko za kiwał głową na tak. Zdjął koszulkę i zobaczył wielkie za czerwienienie na brzuchu. Kim wzięła apteczkę i wyciagneła wodę utlenioną, bandaż i oczywiście maść przeciw opażeniom.

Kim-Przepraszam nie chciałam.
Jack- Jasne to przypadek był. Mnie mogło się zażyć zupełnie to samo.

Kim uśmiechnęła się. Nie zwarzała na ranę chłopaka a zachwycała się umięśnioną Klatką piersiową i pięknym kaloryferem chłopaka. Polała ranę wodą utlenioną aby zaraski zniknęły a potem posmarowała ranę maścią przeciw opażen. Owinęła oparzenie bandarzem i miał opatrunek Lepszy niż miał by zrobiony w szpitalu. Jack się uśmiechną i poszedł do łazienki się przebrać.

♥♥♥♥
NO I JAK? TEN POST JEST ZADEDYKOWANY DLA WSZYSTKICH ANONIMKÓW BEZ WYJĄTKU. ☺☻

POZDRAWIAM I CAŁUJE    TAMARA " "

8 komentarzy:

  1. Rozdział jest cudowny...
    Kim podziwiała klatę Jack'a? Zupełnie tak jak moja przyjaciółka!
    No, no przyda się nowy plan.
    Kocham i czekam na nn^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje Anusiu!
      Uwielbiam... ;**
      I tak!
      Kim podziwiała klatę Jack'a.
      Ja też kocham i czekam na nn na twoim blogu!

      Usuń
  2. Oo... Słodziaśnie to było.
    Kiedy wkońcu będą razem?

    //Klaudia

    OdpowiedzUsuń
  3. Czy aby Jack'owi nic się nie stało? Nie przeżyje gdy Jack trafi do szpitala. Wiem ,że to tylko opowiadania ale ja badzo sie w nie wczówam!

    //Galaretka

    OdpowiedzUsuń
  4. Aa ! Jego kaloryfer jest boski ❤ nie ma co mówić. !
    Kocham Jerry'ego ❤
    Cudo :***
    Kocham cię 😍

    OdpowiedzUsuń

Tylko dzieki Wam mam siłe do pisania rozdziałów!